piątek, 14 października 2016

Bez tytułu: Rozdział 45

Tak wiem, ze długo mnie nie było i chciałam wam podziękować, że pomimo tego iż nie piszę kilka miesięcy to wy cały czas wchodzicie i czytacie moje wypociny. To naprawdę jest miłe i naprawdę doceniam wasze zaangażowanie. Nie mogę wam obiecać, że teraz będą częściej, bo nie chce was kłamać. Jednak postaram się byście nie musieli czekać tak długo na kolejny rozdział. Tak więc nie przedłużając już zbytnio zapraszam na kolejny rozdział...

Bez tytułu

Rozdział 45

Część 1: Thomas

Gdy Auriela podbiegła do mnie twierdząc, że Mickael i jego dziewczyna są na ziemi. Wiedziałem, że zrobię wszystko by ich odnaleźć i sprowadzić do domu. Nie w piekle jest ich miejsce lecz ich watahcie. Każdy z nas oddał by za nich życie. Chociaż my nie jesteśmy typową watahą są wśród nas i dhamipry, wampiry, ludzie i oczywiście wilkołaki. 
Nie pamiętałem dokładnego adresu domu po ciotce, bo to był dom odziedziczony przez Mickaela. Zresztą ja mało kiedy byłem w nim więc nawet nie pamiętam jak tam dojść. Jedyne co wiem to jakiej miejscowość się znajdują. W tej samej co mieszka Zuzanna i jej koleżanka w której zauroczył Gzenio i Devon. Całą paczką udaliśmy się w poszukiwaniu dokładnego adresu do domu. Wcześniej uzgodniliśmy, że lepiej Magdy nie męczyć. W końcu na razie nic nie mamy. Trzeba poszukać dokładnych informacji. Sprawdzić je czy były prawdziwe, czy to nie jakaś pułapka. By schwytać nas wszystkich aby bardziej ich kontrolować. Dlatego rozsądniej będzie jak nie rzucimy się tam wszyscy razem. Każdy nas przeszukiwał inną część gabinetu. Gdy naglę Auriela krzyknęła, że znalazła.
- Co masz? - nikt z nas nie zauważył Magdy stojącej w progu gabinetu patrząc na nas. Gdybyśmy zaczęli kłamać pewnie by rozpoznała to, bo wilkołaki są takimi wykrywaczami kłamstw. 
- Szukaliśmy adresu, gdzie mogą być Iz i Mickael. Jednak lepiej jak pójdzie tam pewna gruba i przyprowadzi ich tutaj nim wszyscy wpakujemy się tam - powiedziałem do niej na jednym wydechu. Uważałem, że chociaż lepiej będzie jak zostanie w obozie to ma prawo wiedzieć. Nie tylko dlatego, że jest naszą Alfą, ale Izabela jest dla niej jak siostra, a Mickael jest jej bratem. Również oboje należą naszą watahy. Magda przez jakiś czas nic nie mówiła tylko patrzyła na nas, a my na nią czekając na jej jakiekolwiek słowo. 
-No powiedz coś  - powiedziała Auriela, bo ta cisza naprawdę robiła się nie zręczna oraz gdyby to był film na pewno dodano by do niej jakąś muzykę grozy, że człowiek już wie iż wydarzy się  coś dramatycznego. Bo przez muzykę buduję się napięcie wśród ludzi oglądających takie jak my odczuwaliśmy czekając aż Magda coś powie. 
- Macie rację. Sprowadzicie ich do domu, a ja przygotuję ludzi na wojnę - powiedziała nie powiem ulżyło mi, że nie nalega by iść z nami. Jednak obawiałem się co ma na myśli mówiąc ,,wojna". Czy naprawdę uważa, że matka dziewczyn zaatakuję nas gdy oni wrócą do domu. 

***

Gdy mieliśmy już adres i błogosławieństwo Magdy wybraliśmy, że pójdzie tam Devon, Gzenio, Auriela i ja. Natomiast reszta chłopaków będą czekać w okolicy domu pod postacią wilka na wszelki wypadek. Postacią wilka dlatego, że lepiej nam się jest tak kontaktować oraz jesteśmy lepszej formię. Szybciej możemy zadziałać i aby nie tracić czasu na przemianę. Samo rozmyślanie nad planem oraz przygotowania zajęły nam sporo czasu. Dopiero wieczorem wyruszyliśmy oraz rozdzieleni na dwie grupy. Jakby ktoś nas obserwował. Moja grupa pojechała samochodem przez główną bramę, a reszta pobiegła przez las różnymi trasami. Tak by w razie czego zmylić tych z czułym nosem aby nie mógł ich wyczuć, którą trasą poszli.
Spotkaliśmy się wieczorem w miejscowość, której Mickeal miał dom. Liczyliśmy,że ich znajdziemy a w tedy na pewno razem uda nam się pokonać matkę Iz i Auriely. Tak jak pokonaliśmy mojego ojca tak zwyciężymy z ich matką. W grupie siła i to powinno się liczyć. Przedtem miała przewagę, bo nie było nas z nami ale teraz gdy wiemy, ze są na ziemi nie możemy zmarnować tej szansy.
Łatwo było trafić na trop Mickaela i odnaleźć dom w którym zapach jego był świeży.Kiedy zwiad sprawdził teren i stwierdził, że jest bezpiecznie ja i Auriela podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy. Otworzył nam mój brat zmienił się wyglądał doroślej oraz poważnie. Auriela nie wytrzymała i rzuciła mu się na szyję.



Część 2: Izabela



Słuchałam go z wielką uwagą nawet nie zdawałam sobie sprawy, że łzy niszczą mój makijaż. Tej chwili miałam to gdzieś. Liczył się tylko on i jego cudowny głos. Który był przepiękny, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Mickael potrafi tak świetnie grać i śpiewać. Nie mogłam uwierzyć, że to mój chłopak, że śpiewa dla mnie. Zwłaszcza, że jeszcze nikt nigdy dla mnie tak cudownie nie śpiewał. Nie mogłam oderwać oczów od niego, które cały czas były skierowane moją stronę. Nim jeszcze piosenka się skończyła podeszła do mnie właścicielka klubu.
- Masz ogromne szczęście dziewczyno, chłopak rzeczywiście ma talent - powiedziała do mnie spojrzałam na nią nieco zaskoczona. Bo nawet nie zauważyłam kiedy do mnie podeszłam.
- Och tak mam ogromne szczęście - przyznałam jej rację, bo nie wątpliwie miałam zajebiste szczęście, że trafiłam na Mickaela, Nie dlatego, że świetnie śpiewa ale jest najlepszym chłopakiem na jakiego mogłam trafić. Zresztą, który by chciał taką szarą myszkę jak ja jestem. Wiedziałam, że Mickael mnie bardzo kochał oraz, że mu podobałam się tak jak on mi. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że on wybrał właśnie mnie, zwłaszcza taki chłopak jak Mickael może mieć każdą dziewczyną jaką zapragnie, a on wybrał mnie. Gdyby ktoś przed obozem powiedział mi, że na tym obozie znajdę chłopaka, dowiem się iż Magda nie jest moją siostrą oraz moją matką jest królowa piekła, wcielenie zła. Bym uznała, że to wariat i dzwoniła do szpitala by zabrano go w kaftanie do psychiatryka. Jednak teraz gdy siedzę tutaj i patrzę jak mój chłopak śpiewa dla mnie nie zmieniłam bym niczego w moim życiu. 
- Nie płacz dziewczyno - powiedziała do mnie kobieta łatwo jej to mówić. Jak mam nie płakać? Zwłaszcza, że tą łzy wzruszenia, a nie smutku. Jednak ogarnęłam się, bo nie chciałam wyglądać jak czarownica. Zwłaszcza, że widzimy się po raz ostatni. Dzisiaj jest ostatni dzień, kiedy dane jest nam spędzić go razem. Powinnam cieszyć się każdą chwilą i zbierać chwilę aby mieć siłę na życie bez niego, bo nie wiadomo kiedy znowu się zobaczymy. Gdy o tym pomyślałam popłynęły mi jeszcze dwie łzy.
Gdy Mickael skończył kobieta poszła mu pogratulować oraz sama zaczęła przygrywać gościom. Natomiast mój chłopak podszedł do mnie.
- Jak ci się podobało? 
- Było cudownie... Dziękuję ci - odpowiedziałam i wstałam aby go przytulić. Gdy odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego twarz miał dziwny wyraz twarzy. - Co się dzieję?
- Iz chciałbym zabrać cię jeszcze w jedno miejsce nim się rozdzielimy.
- Okej to chodzimy - powiedziałam zastanawiałam się o co może mu chodzić. Mickael nic już nie powiedział poszedł zapłaci po czym podał mi rękę i zaprowadził do samochodu. Nawet w samochodzie nic nie mówił. Gdy pytałam dokąd jedziemy odpowiadał, że spodoba mi się. Nie rozumiałam skąd wzięła się ta jego tajemniczość...
- Poczekaj chwilę - powiedział do mnie uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmiechem,który tak kocham. Wyszedł i otworzył drzwi od mojej strony. Pomógł mi wysiądź z samochodu podając dłoń. - Ufasz mi? - Skinęłam głową, a on zasłonił mi oczy. Prowadził mnie piaszczystą drogą nim Mickael odsłonił oczy usłyszałam szum wody. Jednak nie spodziewałam się tego co zobaczyłam,kiedy osłonił oczy.


- Boże jak tutaj pięknie - powiedziałam i odwróciłam się do niego aby pocałować go. Będzie mi tego brakowało ale wiem, że nie ważna jest odległość między nami. Najważniejsze jest to, że go kocham, a kiedy się kogoś kocha nie powinno się go narażać na niebezpieczeństwo.
- Mówiłaś mi kiedyś, że nie widziałaś nigdy morza. Chciałem byś je zobaczyła po raz pierwszy ze mną.Chodź sprawdzimy jaka jest woda - powiedział po czym pociągnął mnie bliżej wody. Wygłupialiśmy się dobre kila godzin aż słońce całkowicie zaszło. Gdy wracaliśmy Mickael znalazł dwie muszlę, które się łączyły ze sobą. W jakieś budce kupił dwa łańcuszki i powiesił na nich muszlę. Jeden zawiesił na mojej szyj, a drugi ja jemu powiesiłam. - To po to byś zawsze gdy na nią spojrzysz wiedziała, że cię odnajdę i sprowadzę do domu.
Po tym wróciliśmy do miejscowość w której był klub matki i w którym miałam interes. Nastała chwila rozstania.
- Dziękuję ci raz jeszcze za te wspólne spędzone chwilę wiedz, że zawsze cię będę kochać.Bez względu na to co przyniesie życie - powiedziałam do niego. Trzymając zdjęcie jakie zrobiliśmy oraz na sercu muszlę. Miałam rzeczy, które na pewno dodadzą mi siły.
- Ja też ciebie kocham i sprowadzę cię z powrotem - powiedział po czym mnie pocałował. Usłyszeliśmy odchrząknięcie odwróciłam się i zobaczyłam demona z którym miałam się spotkać.
- Czas na mnie...



czwartek, 18 lutego 2016

Bez tytułu: Rozdział 44/2

Znowu po dłuższej przerwie wracam z kolejnym postem i nowym wyglądem bloga... Chce tylko zaznaczyć, że nie zamierzam kończyć pisania tego opowiadania... Jednak nie wiem kiedy będę mogła dodawać kolejne posty. ZAPRASZAM

Rozdział 44 

Część 2: Hesriana

Wszytko udało mi się jak zaplanowałam. Gdy tylko pojawiłam się z powrotem w piekle zaraz podeszłam do kuli aby zobaczyć ciąg dalszy. Jeżeli oni odnajdą Izabelle za nim ta wróć do piekła. Matka dostanie białej gorączki, będzie uważała, że ta złamała jej rozkazy i skontaktowała się z nimi. Schowałam kulę do szafy. Chwili gdy mojego pokoju weszła Channah. 
- Co ty znowu kombinujesz? I gdzie byłaś? Od jakiegoś czasu cię szukam, bo matka ma do nas sprawę. Choć za nim się wkurzy - powiedziała do mnie patrząc na mnie podejrzliwie przez kilka sekund. Gdy rozejrzała się po pokoju. Wiedziałam, że niczego nie znalazła bo zaraz wróciła do swojej pokerowej twarzy. Cóż tego uczy nas matka aby nie pokazywać innym naszych emocji. Jaka szkoda, że Chan nie wie iż matka zamierzą ją również wchłonąć. Uśmiechnęłam się, że nie podzielę ich losu. Bo mnie jedynie matka zamierza zostawić do wykonywania brudnej roboty. Stwierdziła, że ślepo wykonuję co mi karze i nie stanowię dla niej zagrożenia. Ta jeszcze coś... Ja jestem jej największym zagrożeniem. Zamierzam obalić ją i przejąć rządy w piekle. 
- Nie masz czego się bać. Nic groźnego... Chodźmy za nim matka jeszcze bardziej się wkurzy. 
Po tych słowach wyminęłam ją po czym udałam się prosto w stronę gabinetu matki. Tylko tam przyjmuję gość, jak i nas. Channah postała jeszcze drzwiach mojego pokoju po czym je zamknęła i szła kilka kroków za mną. Żadna z nas nie wypowiedziała ani jednego słowa. Obie byłyśmy zdania, że nie mamy o czym rozmawiać. O ile to nie jest koniecznie.
Cóż na pierwszy rzut oka widać było, że nie jesteśmy jakoś tam zaprzyjaźnione. Po prostu się tolerujemy ze względu na matkę.
Nie musiałyśmy pukać gdyż drzwi do gabinetu był otwarte. Przez szparę widać było, że matka nie jest sama oraz ostro się z kim kłóci. Channah złapała mnie za ramię abym nie wchodziła. Miałam to gdzieś w końcu nas wzywała. Nie zamierzam czekać. W końcu ona też by nie czekała...
Gdy tylko otworzyłam drzwi rozmówca matki zniknął pozostawiając po sobie biały dym. Czyżby matka miała gościa z nieba. Przecież to nie możliwe jest zakaz na zabraniający wchodzenie do nieba, a im do piekła. Powstał po to by gatunki dobra nie mieszały się z gatunkami. Więc co tutaj robił biały...
- Dobrze, że już jesteście -matka powiedziała jakby gdyby nic. Zastanawiało mnie kim był ten jej tajemniczy gość. - Obie musicie udać się na ziemię. Chodzi o jednego mężczyzny. Waszym zadaniem jest zlikwidowanie wszystkiego na czym mu zależy. Musi dostać nauczkę, że nie podpisuję się z nami umowy. Którą później się nie wywiązuję. Hesriana ty masz zabić jego syna wyssać całą energie życiową z niego, a ty Channah masz zająć się jego żoną i córką. Obie macie poznać co jeszcze można mu zabrać i zbieście to.
- Matko czy muszę zabijać je. Mogę zesłać na nie jakąś chorobę przy której będą cierpieć wiele lat i na której nie zna jeszcze ludzkość. Będzie musiał patrzeć na ich cierpienie. W ten sposób zyskamy jeszcze kartę przetargową - nie wiedziałam o co chodzi mojej siostrze. O kiedy to nie chce zabijać. Przecież jest demonem? Spojrzałam na matkę. Oczekując, że ją ukarze za kwestowanie jej poleceniem. Jednak ta przez chwilę patrzyła na znany sobie punkt po czym się uśmiechnęła.
- U czyń to... Jednak dalej macie mu wszystko odebrać co mu drogie. Ja zadbam o to by dowiedział się o naszym warunku. Dla dobra jego ukochanej i córki będzie jeśli będzie wykonywać nasze polecania. Możecie już iść.
Cóż wraz z Channah wyszliśmy z gabinetu matki. Spojrzałam jeszcze na nazwisko więdnące na naszych przedramieniu. Matka nigdy nie daję nam karteczek lecz wypala nazwiska na naszej skórze. Które będą tak długo aż ona uzna iż wykonałyśmy jej zadanie. 
Naszym celem był znany polityk z kraju Iz. Cóż nie jeden polityk zaprzedał duszę diabłu. Jednak wśród władzy są niektórzy spieranych przez niebo. To od nich zależy z kim umowę podpisują. My wykorzystujemy przestępców, a niebo duchownych. 
- O kiedy boisz się zabijać? - zaatakowałam Channah. Chciałam aby powiedziała, że to wpływ tej sieroty z ziemi. Mogłabym to wykorzystać przeciwko im. Aby straciły w oczach matki i w końcu mnie doceniła. Kiedy ja mam marne zadania dać nauczkę jakiemuś politykowi. Iz ma doglądać sprawy w klubie matki. 
- Jakbyś nie zauważyła tutaj nie chodziło o zabicie ale co będzie gorszę dla piekła - ta jasne już to wierzę. Zaczynam podejrzewać, że nie tylko Iz muszę zlikwidować z podziemia, ale również Channah. Sprawę Iz załatwią za mnie jej najbliżsi, a Channah mogę sama to załatwić. Przecież to nie trudne załatwić kogoś. Tak by nie mógł odebrać mi to co moje.


***

Przeniosłam się na ziemię niedaleko domu polityka. Chciałam jak najszybciej wykonać misję. Miałam zamiar rozkochać syna jego w sobie. Następnie nastawić go przeciw ojcu. Na koniec pożywić się nim wysysając z niego wszystkie siły żywotne z niego. Cóż czeka mnie uczta. Pomimo tego iż większość i tak będę zmuszona oddać matce. Niestety koło mnie pojawiła się Channah.
- Wiesz gdybym była dziwką wyręczałabym cię twoim zadaniu. Jednak ja jestem demonem, a moją specjalnością są choroby.
Zaśmiałam się z jej słów. Nie dość, że wpada przez sufit. 
- Haha bardzo śmieszne. Tylko gdybyś nawet nią była nie umiałabyś suką tak jak ja. Więc byś była beznadziejną. Założę się, że gdybym chciała mogłam bym odbić tego twojego.
Cóż może Chan ma rację nazywając mnie dziwką. Jednak mnie to nie rusza, bo to jest tym kim jestem. Urodziłam się sukkubem, a uwodzenie i wykorzystywanie jest tym czym one robią. Większość demonów tego nie rozumie, więc nazywają nas ,,dziwkami" i tym podobnymi.
- Cassianus by na ciebie nie spojrzał nawet jakbyś była ostatnią dziewczyną w piekle - ups ktoś tutaj się wkurzył. Uśmiechnęłam się do niej prowokacyjnie.
- Zobaczymy - powiedziałam i odeszłam od niej, bo właśnie jego syn wychodził z domu. Miałam zamiar pójść za nim odegrać jakąś scenkę. Po czym zarzuć na niego swoją sieć z której już by się nie wydostał.

Część 3: Auriela

Jak tylko usłyszałam co powiedziała ta białowłosa dziewczyna. Która rzekomo jest moją siostrą. Cóż nie ufałam jej ale Pawła uratowała. To trzeba było jej przyznać. Wyszłam z pokoju musiałam zastanowić się co robić dalej. Wiedziałam komu równie mocno zależy na odnalezienie Iz i Mickaela. Poszłam od razu na parking gdzie właśnie podjeżdżali chłopacy. Gdy tylko Thomas wyszedł z samochodu od razu podbiegłam do niego.
- Mickael i Izabella będą kilka dni na ziemi. Właśnie się dowiedzieliśmy tego od dziewczyny, która uratowała Pawła. Chcę ich odnaleźć. Choć wiem, że matka zagroziła Iz, że jeśli się z nami skontaktuję to zabiję nas - powiedziałam do niego na jednym oddechu. Wiedziałam, co zamierzam zrobić. Odnaleźć ten domu i skontaktować się z Iz. Muszę się z nią zobaczyć.
- Co?! Od jakiej dziewczyny? - powiedział do mnie Thomas. Widać było, że zaskoczyła wiadomość, że oni będą na ziemi. W końcu nikt nie pogodził się z tym iż oni przebywają w piekle. Nawet nie wiem co w tedy dokładnie się stało.
- Mojej i Iz drugiej siostry od strony matki. Jednak to nie ważne... Musisz mi pomóc. Wiesz coś o domku, który ma Mickael? - spytałam się go w prost. W końcu tak powiedziała Hestiana. Cóż nie wiedziałam na ile można ufać jej słowom. Kto inny ma wiedzieć o domu Mickaela jak nie Thomas. W końcu on tutaj był dłużej z  nim i matką. Ja i Charlota... no bardziej ja byłam zmuszona na mieszkanie z naszym ojcem, tyranem.
- Jest jeden całkiem niedaleko od obozu. Jednak nie znam dokładnego adresu. To duże miasto wątpię byśmy znaleźć ich.
- Ja wiem jakbyście mogli ich odnaleźć. Magda może wam pomóc. Jest alfą, a każdy alfa może wytropić swojego członka stada. Jak wiem zarówno Iz jak i Mickael należy do stada.
Spojrzałam na Setha bo tak miał na imię ten chłopak, który to powiedział. Najbardziej go lubiłam z tej całej watahy no nie licząc Thomasa i Magdy. Co do tej drugi bym się zastanowiła. Jeszcze kilka dni temu by wydawało mi się, że oni są moim kuzynami. O których nie miała pojęcia teraz wiem, że to kuzyni Magdy. Nie moi...
- Dzięki... Jednak nie chce jej męczyć dopiero co Paweł wrócił do życia. Niech ma chwile spokoju - odpowiedziałam jemu z lekkim uśmiechem. Wiedziała, że Magda by się zgodziła pomóc. Jednak nie chciałam jej pomocy. Powinna odpocząć teraz ostatnie dni był dla niej ciężkie. Prawie w ogóle nie spała. Przyda się jej teraz sen.
- Aura ma rację. Magda nie spała od wypadku Pawła. Jest osłabiona jeśli ta cała matka Izabeli jest tak silna lepiej niech odpocznie nim przyjdzie nam się z nią zmierzyć - powiedział to chłopak. Chyba Gzenio na niego mówili on i Devil byli z nich najstarsi i reszta liczyła się z ich zdaniem. Z tego co udało mi się zobaczyć.
Thomas wie gdzie możemy sprawdzić adres domu Mickael. Zaproponował przeszukania rzeczy matki. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że ona wszystkie dokumenty trzymała w swoim biurze. Chłopacy chcieli nam pomóc więc całą paczką poszliśmy do gabinetu dyrektorki obozu. Ciekawe jak uda nam się ukryć to, że ona nie żyję oraz co później stanie się z obozem. Zresztą już teraz wiele obozowiczów wróciło do swoich domów. Dzięki czemu wataha miała gdzie się zatrzymać. Oczywiście cześć z nich nadal woli mieszkać w lesie. W jakiś szałasach czy też ziemiankach, które sobie pobudowali. Nie zabraniamy im tego... ich wybór. Tak żyli przez wiele lat za rządów naszego poprzedniego alfy. Wielu z nich dopiero teraz odzyskało ludzką formę. Były alfa by mieć więcej władzy zastraszał swoich ludzi. Tych którzy mu się sprzeciwili wraz z czarownicą rzucał na nich klątwę. Zmieniając ich wilki tylko w czasie pełni stawali się ludźmi gdy ich bliscy zmieniali się wilki.
Wracając do przeszukiwania biura. Cóż szperanie w tych wszystkich dokumentach zajmowało nam dużo czasu. Też trochę sobie przeszkadzaliśmy. Pokój nie było na tyle duży by każde z nas mogło spokojnie przeszukiwać akta. Jednak po wielu godzinach...
- Mam - krzyknęłam do reszty..