środa, 31 lipca 2013

Bez tytułu:Rozdział 3

   
Rozdział 3
Izabella

 
    Nowa znajomość to nie zawsze nowa przygoda, lecz tym raz tak jest. Mam nową przyjaciółkę i moją pierwszą. Jeszcze podziela moje zainteresowania oraz będę na wakacjach z siostrą i jej chłopakiem.
    Facet w zniszczonych butach spojrzała na nas jakby nas liczył wzrokiem. Był to  mężczyzna podeszłym wieku. Ubrany był w niebiesko-biało koszule hawajską oraz białe szorty do kolan. Ogólnie wyglądał jakby dopiero co wrócił z wczasów na Hawajach. Kiedy sprawdził wzorkiem obecność powiedział grubym i ochrypłym głosem.  
-Witam was jestem kierownikiem tych koloni. Nazywam się Michał Nieudacznik.- Kiedy to powiedział wszyscy zaczęli się śmiać, lecz on czekał cierpliwie jak się uspokoją, ja również ale mniejsza o to. Więc jak zapanowaliśmy nad sobą  wziął głęboki wdech i mówił dalej - Przyjechaliście tu z różnych grób społecznych, z różnych miast, lecz tu jesteście jednością i równi sobie.
- Tsa my równi z tym czymś - powiedziała Amelia pokazując na wszystkich do koło prócz swojej paczki. Wiola powiedziała mi  że brunetka ma na imię Kamila i jest siostrą bruneta Huberta, który jest chłopakiem Amelii. Natomiast Sebastian jest jego kolegą i strasznie jej się podoba ale nie ma odwagi mu powiedzieć tego. Mężczyzna spojrzał na nią, a później na swoją listę i powiedział do niej.
- Ty pewnie jesteś Amelia. Powiem ci raz jeszcze, że tu nie ma klas! Jesteście równi sobie, a teraz proszę wyjść z autobusu bo czeka nas długa wędrówka.-powiedział to patrząc prosto na Amelie.  Stał chwile patrząc na nas po czym wyszedł, a ja schowałam książkę do plecaka i modliłam się żeby ta wędrówka nie trwała długo. Wiola i Ja wyszliśmy pierwsze, a za nami byli Magda i Paweł. Kiedy rozejrzałam się zobaczyłam bramę. Jej rama była zrobiona z kamienia. Łuk był z kamienia, lecz miał drewniane deski robiły z dachówki. Łuk podtrzymywał kolumny drewniane cztery ustawione równolegle. Cała ta brama była piękna. Patrzyłam na nią zachwytem. Na kolumnie wisiała tabliczka z napisem ,,Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli''. Patrzyłam na cały ten widok do czasu aż usłyszałem głos Amelii.
- Co to ma być, że ja mam chodzi nie za to płaciłam?! Dlaczego wszyscy wychwalają równość, kiedy każdy chce być wyjątkowy. - powiedziała wychodząc z autobusu.
- O Amelio brawo powiedziałaś, a raczej zacytowałaś słowa Sławomira Mrożeka - powiedziałam z pogardą, żeby było słychać to w moim głoście. Amelia wysłała do mnie uśmiech lecz ja pokazałam jej że mam go gdzieś.
- Proszę pana ile będzie trwała ta nie dorzeczna wędrówka - powiedziała Amelia znowu. Niech ktoś ją zamknie, bo zaraz pojadę do domu po starą skarpetkę mojego brata tylko po to żeby jej włożył do ust. Bo mnie już głowa boli od jej marudzenia. Paweł wziął i mi podał moje walizki. Później poszedł po Magdy i swoją. Wzięłam ją, a Wiola swoją. Żeby włożyć jej do wozu. Gdyż pisało na nim ,,WALIZKI". Później czekałam aż wszyscy się zbiorą, bo się ociągali jak much w smole. Pan Nieudacznik też czekał spokojnie rozmawiając z woźnicą. Kiedy wszyscy już byli gotowi iść powiedział:
- Dobrze idziemy trzymajcie się razem gdyż nie chcę nikogo zgubić .-powiedział pan Nieudacznik ruszając. Szliśmy razem, lecz na początku Amelia szepnęła do Wioli tak żebym słyszeli co mówiła do niej. Powiedziała do nie:
- Byś była tak łaskawa i zrobiła na nam przysługę i się zgubiła - Wiola nie okazała żadnej reakcji na jej słowa. Miała więcej damy niż ona, lecz ja damą nie jestem, nie byłam i nie będę. Chciałam jej już coś powiedzieć, ale Magda mnie wyprzedziła i powiedziała do niej.
- Amelio kochanie sprawdzi i czy nie ma cię gdzieś indziej bo tu w tej powłoce nie możesz być gdyż ona śmierdzi łajnem. Zwłaszcza pod tutaj i tutaj.-pokazała na pod pachy i usta. Chciało mi się śmiać. Kiedy Amelia spytała się swojej koleżanki czy czuje coś. Szliśmy przez las jakąś godzinie i były tylko drzewa nic ciekawego i słychać było strumień gdzieś nie daleko oraz śpiew ptaków. Widać było jakieś przejaśnienie, byłam ciekawa co tam jest. Może polana lub nie wiem coś. Wiem że co by to nie było to będzie ciekawsze niż same drzewa. Kiedy doszliśmy zobaczyliśmy strumień, który słyszeliśmy.
- Zrobimy sobie tu przerwę. Macie kwadrans żeby złapać siły.-powiedział chciał powiedzieć coś jeszcze ale przerwał mu krzyk
-Aaa- podbiegłam do Amelii bo to ona krzyczała i zobaczyłam że w strumieniu jest niedźwiedzi. Mi też chciało się krzyczeć lecz mi mój zatrzymał się w gardle. Kierownik i reszta gruby podeszła do nas, lecz jak zobaczyli niedźwiedzia zatrzymali się. Nie kierownik on zbliżył się nawet to brzegu.
- Tego nie macie powodu się obawiać. Karlik był kiedyś niedźwiedziem cyrkowym lecz kiedy cyrk został skazany za złe traktowanie zwierząt dostał się nam pod opiekę. - powiedział nam, kiedy wypowiedział ostanie słowo każdy chciał pogłaskać misia. Jemu widocznie się to podobało gdyż wyszedł z wody. Ja nie miałam ochoty, a Amelia również chciałam odejść ale wpadła pod ślizgiem i mnie pociągnęła za sobą, że obie wylądowaliśmy w strumieniu. Nurt był za silny, ledwo utrzymywałam się na powierzchni kiedy się rozejrzałam nie widziałam Amelii udało mi się dostrzec do brzegu. Nie byłam już na polanie na której mieliśmy postój. Rozejrzałam się za Amelią. Nigdzie jej nie widziałam, ale nie dawałam za wygraną. W tedy ją zobaczyłam leżała po drugiej stronie. Była chyba nie przytomna bo się nie ruszała.
- Amelia! - krzyczałam żeby się odezwała do mnie. Nie przyniosło to żadnych rezultatów. Rozejrzałam się do około żeby do niej się dostać głupie by było gdyby weszłam do wody. W o dali widziałam drzewo przewrócone przez strumieni. Podbiegłam do niego, ale czy dam radę przejść na drugą stronę muszę. Weszła i szłam krok za krokiem prosząc Boga żeby się nie zerwało. Kiedy znalazłam się na drugiej stronie, chciało mi się krzyczeć DZIĘKUJE. Lecz podbiegłam do Amelii. Musiała uderzyć się w głowie. Bo miała na niej małego guza. Nie wiedziałam co robić. Nie możemy zostać tutaj, ale nie dam też rady jej nieść nie wiadomo gdzie.  Co ma robić wołać pomocy? Nie wiem, ale wiem jedno że nie mogę jej tu zostawić. Zdjęłam z niej marynarkę wiedziałam, że jak odzyska przytomności to mnie zabije, lecz w tej chwili miałam to gdzieś. Liczyło się dla mnie wydostanie się na drogie. Mam dwie rozwiązania iść przez las i możliwości że się zgubie. Druga bardziej odpowiednia iść pod prąd strumienia. Wybrałam drugą, gdyż wiedziałam że oni będą nas tak szukać. Tylko oni szli będą zgodnie z nurtem. Położyłam Amelie na jej marynarce i przywiązałam ją do niej rękawami złapałam za kołnierz i zaczęłam ciągnąć. Szłam i szłam... Nie wiedziałam ile już przeszłam. Doszłam do tej polany lecz nikt tam nie było. Nie szukali nas? Jak to możliwe? Jak tak mogli nas zostawić? Jak miała teraz iść. Gdzie jest obóz? Postanowiłam że będę trzymała się drogi i modliła się żeby nie była rozgałęzienie drogi. Szłam drogą to patrząc na Amelia to na drogę. Nie wiedziałam ile już przeszłam i ile jeszcze przed nami. Widziałam że już zapada wieczór robiło się coraz zimniej. Nie dam rady dalej iść... Usiadłam nam poboczu drogi. Nie wiedziałam co ma dalej robić. Nie mogę iść wieczność, ale nie mogę też tu zostać muszę coś w myśleć. Przecież tu nie chodzi o mnie tylko, ale również chodzi tu o Amelie.  Nagle poczułam że coś złapało mnie za rękę. O mało nie krzyknęłam z przerażenia. Spojrzałam na swoją dłoń to była Amelia.
- Nic ci nie jest? Dasz radę iść dalej?-mówiłam szybko nie wiem czemu, może dla tego, że ona dała mi jeszcze nadzieje że będzie dobrze.
- Niee dam rady dalej iść, ale.... ty możesz... Musisz nie maaam zamiaruuu umierać tu z toooobą.-powiedziała bardzo cicho. Nawet kiedy ledwo się trzyma jest wkurzająca. Czy ja tak dużo wymagam? Jedno słowo ,,DZIĘKUJE''. Czy to tak dużo? Jasne panna zarozumiała nie umie powiedzieć że jest wdzięczna tylko wydawać rozkazy.
- Nie mogę iść dalej jest już noc, a jeśli pójdziemy to prędzej się zgubimy.  Zrobię szałas, a następnie poszukam jakiegoś jedzenia. Trzeba też oznaczyć że jesteśmy w tutaj.- powiedziałam  wstałam rozejrzałam się. Widziałam dużo gałęzi z które pozbierałam. Amelia mnie obserwowała jakby się bała że ją zostawię. W drogę wbiłam gruby kij na nim powiesiłam marynarkę Amelii oraz moją bransoletkę na niej, a do około niej wyryłam głęboki rów ziemię kładłam przy kiju. Rozpaliłam ogień w tym rowie z od strony zewnętrznej zrobiłam kręg z kamieni na wysokości 10 cm. Jest zabezpieczone nam będzie trochę cieplej i mamy większą szanse że ktoś nas zauważy, bo dym lesie to trzeba zaraz to sprawdzić. W tedy ktoś tu przyjedzie i nas znajdzie. Zebrałam trochę malin oraz jagody. Podzieliłam na równe części i dałam jedną Amelii a drugą sobie. Mieliśmy szałas znak gdzie jesteśmy. I trochę wody. Wzięłam w reklamówkę która leżała przy strumyku. Musimy ją oszczędzać z dwóch powodu żeby mieć co pić i w razie gdy ogień wyjdzie z rowu. Dorzucałam tam suchych i mokrych gałęzi. do palenia. Żeby wytwarzały dym, który może nas uratować.
- Amelii radziłabym ci nie spać. Jeśli nie śpimy mamy większe szanse, że nie przegapimy kogoś kto przyjdzie tutaj.-powiedziałam do niej miałam nadzieje że mnie posłucha. Spojrzałam na nią, ale nic nie odczytałam z jej wyrazu twarzy. Robiło się coraz później traciłam nadzieję że ktoś nas tu znajdzie. Miały minuty nikogo nie było widać oczy mi się powoli zamykały. Amelia już spała. Nie nie mogę spać muszę czuwać. Może coś śpiewanie mi pomoże nie spać. Znam jedną która pasuje. Uczyłam się jej jak byłam  harcerstwie ma ona tytuł Gdy ciemna noc zapada. Zaczęłam śpiewać:


Gdy już ciemna noc zapada,
 I już północ blisko.
 To harcerzy wnet gromada
 Rozpala ognisko.

 W krąg ciemne postacie siedzą dokoła,
 I płynie harcerska piosnka wesoła
 I płynie harcerska piosnka po lesie,
 A echo ją chwyta i dalej niesie,
 Tiurla, la…

 Płyną baśnie, opowieści
 I gwiazdy migocą.
 Tylko wietrzyk gdzieś szeleści,
 Duchy chodzą nocą.

 I tylko wartownik wytęża słuchy
 Czy czasem po lesie nie chodzą duchy.
 Czy czasem od lasu coś się nie skrada,
 Więc chodzi i patrzy i ciągle bada.
 Tiurla, la…


Śpiewałam ją tak jak się uczyłam wystukiwałam rytm sobie na kolanach i klaskałam. Amelia się poruszyła ale tylko przez sen. Jestem ciekawa co jej się śni. Nagle usłyszałam konia i spokojny męski głos:
- Spokojnie Czara. Jest ktoś?
Mam odpowiedzieć. Tak?! nie wytrzymam dłużej z Amelią. Wstałam i pokazałam mu się w blasku ognia.
- Tak jestem ja tutaj i - jak ją nazwać przecież nie koleżanka- i jeszcze jedna dziewczyna. Amelia jest z nią ciężko nie może chodzi i przez jakiś czas była nieprzytomna.
Chłopak spojrzał na mnie a potem w stronę którą pokazałam czyli na Amelię. Nie wiedziałam że dobrze zrobiłam. Chyba tak potrzebujemy pomocy... Przecież po to był ogień, żeby kogoś tu ściągnąć. Był to chłopak muszę przyznać że ładny. Miał średniej długości blond włosy. Tak do uszów były ułożone w nieładzie co dodawało im naturalności. Miał również śliczne zielone oczy. Boże jak mi się podobają chłopaki. Lecz nigdy żadnemu ja się nie spodobałam. Był ubrany w dżinsy oraz białą bluzę zapinaną na zamek. Na dłoni miał bransoletka męską była ona zrobiona  ze sznurek i skóra. Wyglądała jakby kilka bransoletek w jedną. Miała kolory zielona, brązowa, szara i czarny. Zwykła lecz pasowała do niego. Na szyj miał  naszyjnik. Był to naturalnej kości kieł na skórzanym rzemieniu. Wyglądał ładnie w świetle ogniska.
- Ma gorączkę. To wy jesteście tymi co wpadły do strumienia?- powiedział to przykładając rękę do czoła Amelii, że tego wcześniej nie zauważyłam.
- Tak... Wydostałam się, a później znalazłam ją i próbowałam ciągnąć kogoś kto nam pomorze.-powiedziałam miałam nadzieje że nie będzie mnie wyzwał.
- Super pomysł z ogniem i dobrze zabezpieczyłaś go żeby nie rozniósł się na las. Dobra trzeba ją zabrać do pielęgniarki-powiedział to spoglądając na konia.
- Dziękuje. Dasz radę ja zabrać na koniu.-powiedziałam to co sam myślał że nie da rady zabrać nas obie.
- Tak, lecz nie da rady nas wszystkich zabrać.
- Nie ma sprawy powiedz mi tylko w którą stronę mam iść - powiedziałam to czego byłam pewna, że skoro udało mi się tyle zrobić to uda mi się dojść do obozu.
- Okej ale jak tylko ją zawiozę wracam po ciebie. Trzymaj się tej drogi za jakieś 15 minut będziesz miała skrzyżowanie tam skręci lewo i dalej prosto będzie.
- Dobrze zrozumiałam ruszaj.
Wskoczył na konia a ja podałam mu Amelie posadził ją przed sobą trzymał ją jedną ręką i ruszył. Ja zgasiłam ogień zakopałam rów i wzięłam swoją bransoletkę oraz marynarkę Amelii. Ruszyłam tak jak mi kazał, kiedy dotarłam do skrzyżowania skręciłam w lewo. Chodzi nie byłam już pewna czy dobrze zrobiłam. Lecz szłam przed siebie, kiedy usłyszałam stukot końskich kopyt ucieszyłam się. To znaczyło że szlam dobrą stronę oraz że Amelii została udzielona pomoc. Nie minęło dużo czas aż ujrzałam jego. Podjechał do mnie i wyciągnął rękę do mnie tą na której miał bransoletkę. Chwyciłam się i weszłam z jego pomocą na klacz. Usiadłam za nim, a on spokojnie obrócił konia i ruszył przed siebie. Kiedy już w o dali zobaczyłam pierwszy budynek. Chciałam płakać ze szczęścia, że się udało. Teraz już musi być wszystko dobrze. Ja i Amelia jesteśmy bezpieczne i zapomnimy o całej sprawie. Ona wyzdrowieje i będzie wredna, a ja wrócę do swojej siostry i Wioli. Zatrzymał się przed budynkiem zeszłam już bez jego pomocy. On zeszedł za mną i przywiązał konia do bali.
- Chodzi i uspokój swoją siostrę i przyjaciół - powiedział to tak spokojnie ruszyłam się za nim. Jak tylko przekroczyłam próg dziwi poczułam jak Magda rzuciła mi się na szyje. Wiedziałam że to ona, bo jest strasznie nad troskliwa dla mnie. W środku byli kierownik, jakaś kobieta oraz kilku jeszcze ludzi wśród nich byli również Wioleta i Paweł.
- Mówiłam im że nie utonęłaś jest za dobra żeby to się stało. Kiedy on przywiózł Amelia byłam już 100% pewna że nic ci nie jest - powiedziała to Magda przez łzy. Kobieta podeszła do mnie i powiedziała spokojnym głosem lecz też stanowczym.
- Pielęgniarka musi sprawdzić czy nic ci nie jest oraz później będzie ci potrzebne coś ciepłego do jedzenia i odpoczynku na koniec. Mickael (czyta się Mikel jest to imię francuskie) zaprowadzisz ją do pokoju pielęgniarki.-powiedziała kobieta do zielonookiego chłopaka.
- Dobrze matko - odpowiedział jej i podszedł do mnie.
- Reszta proszę do łóżek ale to szybko-powiedziała kobieta odwracając się plecami do mnie. Magda szepnęła mi do ucha.
- Dzisiaj rano mi wszystko opowiesz.- Dzisiaj rano nie wiedziałam że już jest po północy. Boże nigdy nie wracałam o tej porze. Skinęłam jej głową, a ona pobiegła do Wiolety i złapała ją za rękę i poszły do pokoju. Pewnie mają go razem, a ja poszłam Mickael do pielęgniarki nie wiem po co, ale mniejsza o to. Kiedy nie wyszliśmy z budynku nie wiedziałam jak się zachować, lecz poszłam za nim.
- Mogę się ciebie o coś spytać? - Powiedziałam bo miałam dość tej ciszy....
- Właśnie to zrobiłaś lecz możesz zadać jeszcze jedno pytanie. - Obrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czemu masz francuskie imię, ale nie słychać od ciebie akcentu francuskiego? - powiedziałam , od razu żałując że zadałam te pytanie.
- Jesteś spostrzegawcza. Mam bo mój ojciec jest francuzem, ale nie mieszka z nami - powiedział spokojnie. Nie wiedziałam czy to było pytanie czy stwierdzenie. Nic nie mówiłam, bo nie miałam zielonego pojęcia co powiedzieć, lecz ona powiedział - To nie zwykłe ty i twoja siostra jesteście tak podobne do moich. Mają na imię Aurielie (Auriela) i Chariaine (szarlen). One również są bliźniaczkami. Jak mój brat Thomas (Tomas) zobaczył twoją siostrę myślał że to nasza rozumiesz mnie. Tak samo ja pierwszej chwili jak zobaczyłem cie w lesie.
- Szczerze to nie za bardzo - powiedziałam. Jak można kogoś pomylić z siostrą. On wyjął zdjęcie i mi je dał. Wzięłam je do ręki i spojrzałam rzeczywiści. Wyglądamy tak samo jakby na tym zdjęciu byłam ja i Magdo z nim i jego bratem. Jak to możliwe, że jesteśmy podobne do siebie. Patrzyłam na zdjęcie w szoku nic nie mówiłam, bo nie potrafiłam wykrztusić z siebie jakie kolwiek słowo.
- Jak to możliwe?- Powiedziałam w końcu kiedy wróciła do mnie umiejętności mówienia.  On wzruszył ramionami i wziął od de mnie zdjęcie.
- Nie wiem, ale bym chciała wiedzieć i widzę że ty również. Może razem to spróbujemy się dowiedzieć.- powiedział na mnie patrząc prosto mi w oczy. Chciałam wiedzieć i to bardzo dlaczego one i my jesteśmy do siebie tak podobne.
- Zgoda, ale Magda nie może nic naradzie wiedzieć. Powiem jej sama jak będziemy już wiedzieli coś- powiedziałam to gdyż nie nie widziałam jak Magda może na zareagować nie miałam nawet pojęcia jak ja mam, a co już mowa o mojej siostrze.
- Spoko. Powiemy jak będziemy wiedzieć już coś. Jesteśmy na miejscu...-powiedział to pokazując na budynek z dużym czerwonym krzyżem weszłam do środka i pozwoliłam się zbadać. Miałam prześwietlenia, rentgen głowy oraz miałam badany wzrok, słuch itp. Na koniec dowiedziałam się że wszystko ze mną oki, że nic mi nie jest. Mickael  zaprowadził mnie na stołówkę tam dostałam ciepły posiłek oraz herbatę. Na koniec pokazał mi dziwi mojego pokoju. Staliśmy chwile pod nim nie wiedząc jak się zachować, aż w końcu on powiedział.
- Masz pokój ze swoją siostrą Magdą i koleżanką Wioletą. Powiedziały że tak się uzgodniliście w autobusie. Są już tam twoje rzeczy przyjdę dzisiaj jak będą na zajęciach to pogadamy.
- Okej dziękuje, że nas znalazłeś.
- To była wyłącznie twoja zasługa. Dobranoc .
- Dobranoc
Kiedy mu odpowiedziałam poszedł pewnie do swojego pokoju, a ja stałam tam patrzyłam jak od chodzi nie miałam pojęcia czemu tu tak stoję. Weszłam do pokoju, kiedy zniknął mi z oczów. Od razu zapaliła się ramka przy łóżku. Na nim leżała Magda.
- Podobasz mu się - powiedziała, usłyszałam ja Wiola się śmieje. Wiedziałam że stały przy dziwach i podsłuchiwały.
- Jak mogliście mnie podsłuchiwać? Czy nie macie wstydu? - powiedziała, a zaraz po tym zapaliła się lampka Wioli była uśmiechnięta. Magda spojrzała na nią i wzruszyła ramionami.
- Oj siostra nie gniewaj się. Tylko opowiadaj.... 
- Opowiadaj co?- Zapytałam się bo nie miałam pojęcia co mam im opowiedzieć.
- Oj jak się wydostałaś rzeki i czemu uratowałaś tę żmije - powiedziała Magda
- Magda uważaj na słowa. Mówisz o mojej kuzynce. Iza nie pomijaj tego jak byłaś sam na sam z panem ciachem numer jeden - dopowiedziała Wiola, a ja podeszłam do swojej torby z ubraniami i wyjęłam piżamę. Kiedy się przebierałam opowiadałam im wszystko tylko pominęłam fakt że jego siostry są do nas strasznie podobne oraz skłamałam że przyjdzie jutro tylko po to żeby dowiedzieć się jak czuje. Później położyłam się spać.

 Mickael


Thomas

Michał
mama Mickaela

wtorek, 30 lipca 2013

Bez tytułu: Rozdział 2


Rozdział 2:
Izabella


Miałam cudowny sen dzisiaj w nocy. Śniło mi się że jadę na wakacje, a w dodatku one mają mnie jeszcze rozwijać. Nie uwierzycie może, ale to nie był sen! Naprawdę jadę na kolonie z siostrą. Właśnie Magdą to jej budzik mnie obudził. Czemu ona jeszcze nie wyłączyła tej koszmarnej muzyki. Jak ja nie cierpię metalu ta piosenka jest z tego gatunku muzycznego. Jest to zespół Halloween. Nie słucham ich muzyki ale dzięki mojej siostrze wiem jaka to jest piosenka pod tytułem I.M.E. Wstałam wzięłam jej telefon, bo nie chciałam żeby kogoś obudził i wyłączyłam budzik. Jej w łóżku nie było rozejrzałam się patrze w po całym mieszkaniu nie ma. No chyba nie uciekła znowu. Nie zrobiła mi tego. Nagle usłyszałam że coś puka w okno o mały włos bym dostała zwału. Gdyż była godzina 4, a ja byłam w piżamach. Podeszłam do okna i wpuściłam ją do domu. Zaraz za nią chciałam zamknąć okno, ale Paweł już włożył rękę.
- Oszalałaś już całkiem rodzice mogą w każdej chwili się obudzić- powiedziałam bo już miałam dość tego co Magda wyprawia. Nie będę wieczne jej ukrywać. Przecież w końcu to się wyda, a co w tedy zrobi. Teraz doszło do mnie że jestem w piżamie. Wzięłam ubranie i poszłam do łazienki żeby się ubrać wyszłam po jakiś 15 minutach. Byłam już gotowa tylko coś zjeść. Wróciłam do pokoju Paweł i Magda siedzieli na łóżkach. Kiedy weszłam spojrzeli na mnie.
- No co tak się patrzycie?- powiedziałam do nich już w złoci bo miałam tego wszystkiego dosyć. Zawsze wszystko uchodzi jej na sucho, Zaczęli się ze mnie śmiać, a w tym mnie wkurzyli jeszcze bardziej. Podeszłam do lusterka, którym z Magdą zrobiliśmy kącik urody. Mieliśmy tam wszystkie kosmetyki. Nałożyłam krem na twarz i przyjrzałam się swojej twarzy.
- Byś mogła zrobić jakiś makijaż...-powiedziała Magda obejrzałam się za siebie a ona stała za mną. Jej głupi chłopak patrzył na nas i się uśmiechał.
- No właśnie by była z ciebie niezła laska.-powiedział do mnie, a ja pokazałam mu język, a on odpowiedział mi tym samym i dopowiedział - Też cie nie kocham lecz masz problem mała twoja siostra mnie kocha i musisz mnie znosić. Zapomniałem jadę z wami na te kolonie.
- CO?! - krzyknęłam, ponieważ nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- Powiedziałam Pawełkowi o tym, a on zapisał się od razu dla mnie. Byście mogli być dla siebie mili.-powiedziała Magda zawsze chciała nas do siebie zbliżyć raz mnie zabrała na imprezę do niego ale w tedy jeszcze bardziej nasza reakcja się popsuła. On prosił swojego kolegę by się mi dotrzymał towarzystwa, a że jego kolega nie umie trzymać rączek przy sobie to winno wylądowało na jego głowie i troszeczkę na dywan ale to nie było zamierzone.
- Nie chce. Jeśli mnie ludzie mają mnie polubić to tylko w tedy kiedy będę sobą.-powiedziałam to co myślałam. Ja będę sobą, nie nikim innym.
- Jak chcesz tylko nie miej do mnie wyrzutów.-powiedziała Magda i wróciła do Pawła na nasze łóżko. Źle się czułam że on leży na mojej pierzynie. Zastanawia mnie jedno że oni się rodziców nie boją. Zachowują się tak na luzie jakby rodziców, rodzeństwa i babci nie było obok. Nie wytrzymałam, musiałam jej się o to spytać:
- Magda nie boisz się rodziców?- Magda spojrzała na dziwi i odpowiedziała mi.
- Jasne że nie matka poszła już do pracy, a ojciec znowu pij wczoraj i jego nic nie obudzi, a babcia jest już stara i ją nic nie obchodzi, a nasze kochane rodzeństwo i tak mnie nie wyda- powiedziała Magda z zadowoleniem. Wiem że ma racje. Brat starszy mówi jej że tylko bachora ma nie przynieś a młodszemu wystarczy dać coś słodkiego. Poszłam do Kuchni coś zjeść przed wyjściem. Ona nie była za duża. Jak toś stał przy bladzie ciężko było przejść drugiej osobie. Na drugą stronę. Na samym końcu był narożnik, a tam gotowe śniadanie. Magda z swoim weszli za mną. Lecz ja pierwsza podniosłam kartkę od mamy:

,, Kochane córeczki mam nadzieje że będzie wam smakowało, już mi was brak. Na bladzie leży coś na drogę. Pamiętajcie kocham was. Mama''

Magda przeczytała za moim plecami. Lecz ten liścik nic na nią nie zrobił. Usiadła zaraz zaczęła jeść. Ja włączyłam się po chwili. Chciałam przemyśleć, bo coś mi się nie zgadzało. Na stole było dużo jedzenia, a nam nie przelewa się. Jesteśmy trochę biedni, lecz zawsze mamy na podstawowe rzeczy. Mam tu na myśli rachunki i trochę jedzenia. Byłam ciekawa czy mama zostawiła coś dla pozostałych. Zjadłam tak żebym była na jedzona, a potem patrzyłam po szafkach było tam więcej niż kiedy kolwiek. Może dostała podwyżkę albo tata lub Dawid znalazł prace. Pewnie jak zwykle martwię się na zapas. Poszłam raz jeszcze do łazienki. Wyszłam z niej i schowałam ostanie rzeczy do walizki oraz do plecaczka włożyłam jedzenie i książkę na drogę. Następnie się ubrałam wzięłam swoje walizki i zeszłam na dół chwile czekałam za nimi. Paweł miał jedną walizkę swoją ale drugą miała Magdy. Ona szła tylko z jedną. Szczęściara pomyślałam, bo było trochę mi ciężko dobrze że mieliśmy tylko iść przed kamienice. Staliśmy i czekaliśmy na autobus. Ja spojrzałam raz jeszcze na swój dom. Nie był to za piękna kamienica. Farba już odpadała, a dziwi tak skrzypiały że nie kiedy wydawało mi się że one krzyczą ,,Kiedy nas na naprawicie''. Usłyszałam że autobus podjechałam. Spojrzałam na niego był super. Nawet nie myślałam że będę taki jechała. Miał kolor niebieski z zielonym napisem ,, Ku lepszej drodze''. Ciekawe skąd ten pomysł na taki napis. Kierowca wyszedł żeby nam otworzyć bagażnik. Mi pomógł włożyć walizki ale Paweł chciał sam pokazać że włoży trochę się męczył. Każdy z niego się śmiał aż w końcu powiedziałam:
- Oj Pawełek śniadanka nie jadłeś. Jesteś taki słaby...
- Izka jadłem lecz rzadko ma tak rano siły-powiedział ze fałszem w głoście- Pokazałam mu język i podeszłam do dziwi on mi również pokazał. Magda wywrócił oczami i powiedziała
- Zachowujecie się gorzej niż dzieci.
- Kochanie my tak okazujemy sobie przyjaźni. Prawda Iza?
- Oj tak.
Powiedziałam i weszłam do autobusu usiadłam na początku bo tu najlepiej mi się czyta. Oni weszli zaraz za mną widziałam przez lusterko wsteczne że kierowca włożył walizkę i zamknął bagażnik. Paweł i Magda siedzieli dwa rzędy za mną. Spojrzała na tył autobusu było jakieś 10 osób w nim, Ciekawe czy jeszcze ktoś jedzie na te kolonię czy my byliśmy ostań w nim. Sześciu chłopaków i cztery dziewczyny plus ja i Magda oraz Paweł. Chłopcy to na pewno byli kibicami drużyny żula, czyli Unibax. Gdyż siedzieli blisko siebie i ze sobą rozmawiali, a dwóch z nich miał szal , inny miał jakiś katalog na okładce był ten najbardziej znany z tej drużyny. Jak mu było Tomasz Gollob. Nie przypomnę sobie sobie teraz.  Dziewczyn również siedziały razem, ale jedna trzymała się na boku. Mało się wypowiadała. Autobus ruszył ja postanowiłam przestać się patrzeć tylko coś poczytać. Miałam przy sobie dwie książki gdyż jedną prawie skoczyłam zostały mi dwa rozdziały i to nie długie. Pierwsza którą czytałam jest to Sebold Allice - Nostalgia anioła, a druga jest to Brown Dan - Anioły i demony. Usiadałam wygodniej i zaczęłam czytać. Na kolejnym przystanku nie przerywałam widziałam że weszła czwórka, ale następnym godzinę później Na chwile przerwałam. Gdyż dzielnica której byliśmy tak strasznie różniła się od mojego miejsca za mieszkania. Była to luksusowa osiedle oraz piękne wille co kolejna to ładniejsza. Cały ten widok zabrał mi wdech piersiach. Dla mnie to po prostu jest marzenie żeby tu zamieszkać tak jak dla małej dziewczynki marzeniem jest książę na białym koniu. No cóż trzeba pogodzić się losem z jakim przystało nam żyć. Kierowca wyszedł ja u nas tylko że tu dzieciaki nawet nie ruszyły się żeby mu pomóc. Jedna dziewczyna o włosach ognistych zaplecionych luźny kok jakby zaraz miały te zaraz wyzwolić i ogrzać cały świat. Jej twarz była inna od jej znajomych było w niej coś życzliwego, przyjaznego. Oczy miała duże i piękne miały odcień szarego oceanu, Była ubrana jak pozostali lecz do swojego stroju dodała pomarańczową apaszkę. Każde z tych bogaczy miał białą bluzkę na niej był granatowy żakiet oraz do tego były zależności czy dziewczyna czy chłopak to spódnica lub spodnie.. Tylka to dziewczyna miała rurki co ją wyróżniało. Kiedy kierowca włożył ich wielkie walizki do bagażnika. Ruszyli się w stronę wejścia zachowywali się tak jakby miał im coś ukraść. Wchodziły najpierw dwie dziewczyny jedna blond włosach falowanych miała wianek z kwiatów na głowie że włosy nie wchodziły na oczy. Miała oczy kolory niebieskiego jasnego jak niebo. potem wchodziła brunetka miała włosy związane w kitkę. Po niej weszli dwóch chłopaków blondyn i brunet, a następnie ta dziewczyna o ognistych włosach. Ona jedyna na mnie zwróciła uwagę.
- Przepraszam miejsce koło ciebie jest wolne?-powiedziała do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Jane siadaj.- Też zachowałam się, mogłam powiedzieć to inaczej.
Dziewczyna usiadała wyjęła ze swojej torebki telefon. Spojrzała na wyświetlacz i posmutniała nie wiedziałam czemu. Lecz też nie chciałam pytać, bo wiedziałem że nie każdy chce mówić o przykrych wydarzeniach. Odwróciła się spojrzała na grube z którą weszła po czym wróciła z wzrokiem na telefon. Wiedziałam że brakuje jak mi kontaktu z innymi do mnie też nikt nie dzwoni. Schowała telefon do torebki.
- Jestem Wioleta. Co czytasz?-powiedziała Wioleta
- Ja jestem Izabela i czytam Sebold Allice - Nostalgia anioła. Czytałaś?-odpowiedziałam jej nie wiedziałam po co to powiedziałam. Ale była jednego pewna. że ta dziewczyna jest inna niż inni ludzie których już poznałam. Popatrzyłam na stronę w którą skoczyłam zaznaczyłam ją żeby wiedzieć gdzie czytałam.
- Nie mogę czytać. Moja ciotka z kuzynką uważają że czytanie niszczy umysły dam, że swój wolny czas muszę spędzać na bardziej przydanych czynność. . Takim jak na przykład sztuka, muzyka, jazda kona i wiele innych. Lecz mnie nie interesuje bycie damą. Chce pisać scenariusze filmowe lub być aktorką. Bardzo lubię czytać.-powiedziała Wiola.
-Wiesz co kiedyś czytałam coś nie pamiętam co to było dokładnie. Lecz zapamiętam tylko jeden cytat, który mi się podobał. Brzmiał tak "Wszechświat (który inni nazywają Biblioteką) składa się z nieokreślonej, i być może nieskończonej, liczby sześciobocznych galerii. Jak wszyscy ludzie biblioteki, podróżowałem w młodości; odbywałem pielgrzymki w poszukiwaniu jakiejś książki, być może katalogu katalogów"
- Super słowa. Dzięki nie wiesz jak bardzo chciałam poznać z kimś mogłam bym pogadać. Wiesz moja kuzynka. Z nią nie da się rozmawiać, ani z jej paczką. Chyba  że z Sebastianem -powiedziała Wiola pokazując na blond włosom dziewczynę, która w tej chwili na nas patrzyła. - To ten w blond włosach. Zawsze jest dla mnie miły. 
- Wiesz chcesz poczytać zostały mi dwie kartki do czytałam i mogę ci dać.-powiedziałam miałam nadzieje że się zgodzi
- Jasne jeśli to nie jest problem. Mam dość jak mi mówią kim mam być, czego nie mogę, a co mogę . Nie będę mi dawali roli jaką mam odgrywać w życiu. Jestem sobą.-powiedziała to, a ja przez ten czas szybko przeczytałam te dwie kartki. Dałam jej książkę i wzięłam drugą. Kiedy mieliśmy postój. Podeszła do nas jej kuzynka, a kierowcy i reszty nie było. Byli my, jej gruba oraz Magda i Paweł.  
- Wioleta nie wolno ci czytać.-powiedziała spokojnie, ale władczym tonem. Wiedziałam, że Wiola musi te walkę stoczyć sama.
- Amelia mam dosyć tego że wy mną władacie. Nie jestem żadną laką od dzisiaj będę robiła to na co mam ochotę. Czy będzie to czytanie czy pisanie wierzy. -powiedziała pewnie siebie.
- Chcesz skoczyć tak jak twoja matka w domu dla wariatów! A ty to co ją budujesz ją przeciwko nam- powiedziała Amelia, a te drugie zdanie było skierowanie do mnie.
- Izabela mnie nie buduję. Okazała mi więcej zrozumienia niż ty i twoja mamusia przez całe moje życie. Nigdy nie waż się tak mówić o mojej mamie jest gdyż mój tata został zabity na jej oczach- powiedziała to Wiola.
- Wiesz co paniusiu. Jeszcze raz powiesz coś o mnie. Obiecuje cie że potrafię tak ci powiedzieć że nie będziesz wiedziała co powiedzieć a wiesz czemu, bo ja znam takie słowa jakie ty nawet nie wiesz że istnieją. Znam je bo czytam i kto powiedział że czytanie źle robi. Poczekaj niech się zastanowię. TY! Więc odczep się od mnie i nie mów Wiolecie jaką ma być. Nie zrobisz z niej swojego klona!-powiedziałam to co silna na język mi przyniosła. Spojrzałam kątem oka na Magdę miała otwartą budzie się patrzyła na mnie.
- Ta wiesz kim jestem?!- powiedziała Amelia ze śmiechem
- Wiesz co mam to gdzieś kim jesteś możesz być nawet żoną premiera!-krzyknęłam nie zastanawiając się na tym.
- Amelia...-zaczęła mówić Wiola, ale Amelia jej przeszkodziła
- Zamknij się! Dzięki mnie miałaś wszytko, a teraz zdradziłaś mnie jak twoja matka moją. Dlatego twój ojciec musiał zginąć. Żeby nie wdzięczna siostra dostała nauczkę!
- CO?! Ty wy go zabiliście! - Wiola się rozpłakała i usiadła z powrotem na siedzenie. Ja stałam nie wiedziałam co zrobić. Amelia podeszła do mnie bo stałam na schodach.
- Uważaj głupio dziewucho.
- Czyja właśnie usłyszałam że jakaś lalunia grodzi mojej siostrze. To jeszcze kiedy przed sekundą przy synu policjanta przyznałaś się że wraz z matką zabiłaś człowieka. Prawda Paweł?- powiedziała Magda stając za mną.
- Co wiesz kim ja jestem?
- Wiesz co powtarzasz się mała-powiedział Paweł. Byłam w szoku pierwszy raz on jest po mojej stronie może jest jeszcze dla niego szansa
- No niby kim jesteś- powiedziała Magda stając z nią twarzą w twarz.
- Jestem Amelia Podorowska, a ty sądząc po twoim wyglądzie i po twoim chłopaku jesteś Magdalena Nowak. Budownicza, bezczelna, leniwa, arogancka oraz porywcza
-Wystarczy nie będzie jakaś panna nadmierną dumą obrażać mojej siostry.-powiedziałam bo nie wiedziałam skąd ona tak zna Magdę
- Nie skoczyłam ty jesteś Izabella Nowak córka Anny i Marka. Jesteś podobno uczciwa, wyrozumiała, cierpliwa, zazwyczaj uprzejma, ambitna, lojalna, rozważna. Wiem kim jesteście bo mieszkacie w kamienicy która należy do mojego tatusia. Jeśli chcecie żeby tam wasza rodzinka jeszcze pomieszkała radze zastanowić się nadym co teraz powiecie.- Powiedziała Amelia z dumą w głoście. Nie wiedziałam że nasza kamienica ma właściciel. Wiedziałam że rodzice płacą czynsz i jesteśmy na stałe zameldowani. Chwila nawet jak jak jej tata to nasz właściciel nie może nas na bruk wyrzuci. Przydały się dodatkowe lekcje prawa.
- O Amelia chyba nie znasz jeszcze prawa wynajmu. Jesteśmy w tej kamienicy na stałe zameldowani wywiązujemy się z naszych obowiązków. Powiem ci że nie tak łatwo jest kogoś wyrzuci na bruk. Chyba że właściciel zapewni lokatorom mieszkania zastępczego. Jeśli nie to będzie dalsze postępowanie sądowe.-kiedy to powiedziałam zdjęłam uśmiech z jej twarzy.
- Myślisz że jesteś taka mądra. My mamy pełno prawników, a was nie stać na jednego to kto wygra jak myślisz.-powiedziała już nie tak samą pewności jak przed chwilą
- Amelia w tej chwili przestani. Zapomniałaś o jednym ich kamienica należy do mojej matki i do mnie nie do was. Tata na mnie przepisał ją do czasu aż będę miała 18 lat dzieży to moja mama. Więc przestani.
- Twoja matka jest w zagładzi dla szaleńców my jesteśmy twoim opiekunami.
- Tak to patrz co robię, - Wiola wzięła telefon swój i wykręciła numer włączyła na gościno mówiący. Po dwóch sygnał odebrał ten do kogo zdzwoniła. - Dzień dobry panie Piotrze czy nadal jest to możliwe żeby mną zajęła się babcia. Mama mojego taty.- Jej rozmówca powiedział: ,, Wioleto jak najbardziej wystarczą twoje zgoda i po wakacjach zamieszkać z Babcia.''- Takim razie ja chce żeby pan tym się zajął się. Ja tym czasem jestem na wakacjach, a jeszcze jedno nie chce żadnych kontaktów z ciocią i jej rodziną- Byłam szoku, dostałą odpowiedzieć ,, Dobrze Wiolu''. Wioleta się rozłączyła się i spojrzała na Amelie.
- Po prostu nie wierze woli mieszkać z jakąś staruchą niż z nami.- Powiedziała Amelia
- Nie nazywaj jej tak już dawno chciałam to zrobić ale nie miałam odwagi. Chodzi Iza zaraz jedziemy. Bym chciała jeszcze wróci do lektury.-poszłam z nią, a Magda z Pawłem poszli z nami. Podeszłam do mojej siostry i jej chłopaka i powiedziałam.
- Dziękuje że byliście za mną
- Siostra ja zawsze będę z tobą. Lecz dalasi czadu pokazałaś tej laluni. Powiedziała Magda z dumą w głosie. Paweł klepnął mnie w ramię.
- Wiesz co ty i ta twoja nowa koleżanka jak na moli książkowych macie power. Ja też będę za tobą lecz nie w tedy kiedy niszczysz mój dywan- po tym wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Magda i Paweł usiedli bliżej nas, a ja i Wiola całą drogę czytaliśmy. W tle leciała muzyka z radia pod tytułem Enej - Ballada o podróży. Pierwszy dzień był super lepszego nie mogłam mieć. Kiedy autobus zatrzymał się przed bramą. Wszedł do niego dziwny facet, który był podeszłym wieku a ubrał się jak nastolatek. Miał na sobie krótkie spodenki i do tego białą bokserkę. Na szyj miał nieśmiertelnik, a dłoń miał zegarek nie zbyt drogi. Dodatku te rozwalające się trampki.
                                                  Amelia
Wioleta

chłopak z paczki Amelii: Hubert

Dziewczyna z paczki Amelii: Kamila

Sebastian


autobus

 Paweł



Mam nadzieje że wam się podoba. Proszę o komentarze jak wam się podoba żebym wiedziała czy mam pisać dalej. Czy to ma sens? Daje również dzisiaj piosenkę która lecia z radia.
Do zobaczenia :*


poniedziałek, 29 lipca 2013

Bez tytułu. Prolog

PROLOG
      Opowiem wam historie może mi nie uwierzycie ale ona wydarzyła się na prawdę. Jestem przyjacielem rodziny Nowaków. Nie są bogaci lecz przeciwnie są bardzo biedni. Nie ułatwia tego fakt że rodzina jest duża. W jej skład wchodzą czwórka dzieci i trójka dorosłych. Najstarsza z nich to Telimena jest to osoba podeszłym wieku. Ukrywa pewien fakt przed swoim bliskimi ale nie tylko ona również jej córka ukrywa przed dziećmi że bliźniaczki nie są jej dzieci tylko jej siostry która zaginęła kiedy dziewczynki miały roczek. Myślicie że skoro tyle tajemnic w tej rodzinie i ich bieda sprawia że nie są oni udaną rodziną to się mylicie... są i to bardzo. Teraz wam opowiem o dziewczynkach bo one są głównymi postaciami mojego opowiadania. Dziewczyny chodzi są bliźniczkami wcale nie są podobne do siebie.
     Magdalena jest piękną blondynką o jasnej cerze. Duże niebieskie oczy marzeniem każdego chłopaka. Włosy zawsze nosi rozpuszczone tylko czasem zaplata JEDEN warkoczyka z grzywki. Uroda zawsze była jej bronią. Umiała ją podkreślić makijażem oraz ubiorem. Lecz jej charakter nie był taki piękny jak wygląd. Była buntowniczką. Często chodziła na wagary, nie uczyła się. Ludzie jej unikali. Bali się odezwać, bo zawszę miała taki wyraz twarzy jakby chciała kogoś zabić. Zadawała się z towarzystwem. Nawet jej chłopak należał do tego gangu miał na imię Paweł. Bali się ich, bo urządzali głośnie imprezy na których nie brakowało narkotyków i alkoholu. Magdzie też się to podobało ponieważ lubiła imprezować, a nawet brać udziały w nielegalnych wyścigach motocyklowych. Była w nich dobra zawsze wygrywała. Jej siostra o wszystkim wiedziała ale nie mówiła nic rodzicom, gdyż nie chciała ich martwić.     










  
         
   


Izabella była inna od siostry była bardziej spokojna. Bardzo lubiła dużo wiedzieć, ponieważ ciągle coś czytała. Najbardziej lubiła czytać romanse i fantastykę. Gdyż nigdy nie była na randce. Była ładną dziewczyną ale zawsze ukrywała swoją urodę. Na nosie miała kujonki zawsze je nosiła jakby to były zwyczajne okulary. Nosiła szeroki niebieski sweter oraz długą białą spódnicę. Długie brązowe włosy zaczesywała w warkocz zostawiała tylko grzywkę. Zakładała czarny kapelusz który został po jej dziadku.
       



Dziewczyn bardzo się kochały zawsze były razem. Jedna za drugą by oddała życie. Mówiły sobie wszystko, każdą tajemnice nic nie ukrywały przed sobą. Nie były tylko siostrami lecz i przyjaciółkami. Chodziły do szkoły tylko dla tego bo dyrektorka im pomagała kupowała książki potrzebne przybory i zapewniła im pobyt swojej szkole, a teraz dla dziewczynek załatwiła kolonie w ekskluzywnym miejscu. Do tych wakacji dziewczynki podchodziły inaczej. Magda nie była zadowolona z tego powodu ponieważ musiała na ten czas obyć się bez Pawła. Izabella miała przeciwne zdanie była zadowolona bo nigdy nie była na żadnych wakacjach. Gdyż ich rodzina była biedna i nie było ich stać na wakacje. Lecz nie wiedziały jak ten wyjazd zmienił życie.

Bez Tytułu: Rozdział 1

Rozdział 1:
Izabella
Cześć jestem Izabella ale to już wiecie. Przyszło mi opowiedzieć wam moją historie. Wszystko zaczęło się w szkole. Magda jeszcze była w szkole co mnie dziwiło zwykle o tej porze ja byłam u nauczycielki i mówiłam że moja siostra źle się czuje. Tak kryłam ją, a wy byście nie kryli własnej siostry. Była to wówczas lekcja Chemii, gdy do klasy weszła dyrektorka. Rzadko przychodziła na lekcję chyba że po kogoś żeby go wezwać na dywanik lub przysyłała Aleksandrę. To jest najlepszy uczeń z klas trzecich. Moim marzeniem jest być jak ona. Dacie wiarę że ona może wstawiać uwagi lub nawet zwalniać klasę lub osobnika z lekcji. Przepraszam zgubiłam wątek. Na czym ja skoczyłam.... ach tak na tym że dyrektorka przyszła do klasy. Była ubrana jak zwykle białą garsonkę bez żadnej skazy. Na twarzy nie było widać gniewu ale też radości, była ona raczej obojętna. Spojrzała na klasę, która od razu zastygła bez ruchu. Po czym powiedziała tym swoim głosem, jakby miała wieczny katar:
- Przepraszam panie Miałczyński że przeszkadzam panu w lekcji....- powiedziała dyrektorka z jej tonu słyszałam wyraźnie że nie było jej przykro.
- Pani dyrektor pani nigdy nie przeszkadza właśnie z klasą omawialiśmy Zastosowanie Kwasów. W czym mogę pani dyrektor pomóc?- To jest cały nasz nauczyciel zawsze dla dyrektorki jest miły. Jak to moja siostra mówi aż chcę się wymiotować. Na niego mówimy Garbi. Gdyż zawsze się garbi jest strasznie chudy widać każdą kość. Mógłby robić za kościotrupa w klasie biologicznej. Dyrektorka spojrzała na Magdę a ja sobie zadałam pytanie no nie znowu co tym razem? podpaliła już śmietnik szkolny, wylała nauczycielce kawę na głowę oraz pomazała całą szkołę sprayem i to tylko w tym tygodniu . Jeśli chcecie wiedzieć dzisiaj mamy środę trzecią lekcje tak dla ścisłości.
- Zwolnić Magdalenę Nowak i Izabelle Nowak.- powiedziała dyrka. CO?! Czy ja się nie przesłyszałam ona właśnie mnie prosi na dywanik. Przecież nic nie zrobiłam no dobrze dostałam wczoraj 5- ale to tylko dlatego że pani Filipak nie stawia piątek z prac domowych. Czy już zadzwoniła do rodziców. Boże co teraz będzie....
- Tak proszę czy dzisiaj wrócą na lekcje czy już ich nie będzie?- powiedział nasz nauczyciel trochę zmieszany. Jakby to jego dyrektorka brała na dywanik. Spojrzałam na twarze tak zwanych kolegów z klasy wszyscy patrzyli na mnie. Z ich wyrazów twarzy mogłam od czytać ,, Ona została wezwana?'', ,, Ciekawe co zrobiła?''' , ,, Wow będzie o czym mówić na długiej przerwie''. Tak nie jestem zbytnio lubiana w klasie tylko Magda jeszcze mnie lubi. Co mnie dziwi bo ja nawet sama siebie nie lubię... Spakowałam się wyszłam z Magdą i za dyrektorką, która szła kilka kroków przed nami.
- No siostra twój pierwszy raz u dyrektorki.-powiedziała Magda z szerokim uśmiechem na twarzy jakby to było coś miłego. Co nas nie skreśla na całe lata? Czasem się zastanawiam czy nie zostałam podmieniona w szpitalu albo ona. Lecz ona jest moją siostrą kocham ją ale nie jesteśmy podobne do siebie.
- Mówisz to tak jakby to było coś fajnego?- Odpowiedziałam jej. Magda spojrzałam na mnie i zatrzymała się.
- Może mi nie uwierzysz co teraz powiem ale to jest super. Zwłaszcza jak potem wychodzisz i wszyscy chcą wiedzieć jak było, czy mocno mi się dostało, co powiedzą rodzice.- No właśnie rodzice co ja im powiem. Ledwo nas stać na te szkołę. Co ja się oszukuje nie stać nas. Chodzimy bo dyrektorka nam pomaga. Jeśli powie nam że przestaje co teraz będzie. Odwróciła się do nas.
- Dziewczyny idziemy nie zatrzymujcie się nie mamy wieczności.- Zaraz ja i Magda doszłyśmy do niej, a ona otworzyła nam dziwi. W środku była nasza mama i jakaś pani. No to teraz już na pewno po mnie. Dyrektorka pokazała nam ręką wolne krzesła pomiędzy mamą a tą kobietą wolałam siedzieć koło obcej kobiety. Dyrektorka usiadła na swoim tronie.
- Pewnie się zastanawiacie dlaczego was wezwałam dziewczynki?- Jeszcze się pyta ma tyle pytań. Dobra mam jedno pytanie CZEMU JA?!
- Tak proszę pani- Powiedziałam a mój głos wydał mi się obcy.
- Wezwałam was ponieważ chciałam was poinformować, że wybrałam waszą dwójkę. Pojedziecie już jutro na kolonie i będziecie tam się uczyli i wypoczywali. Uważam że taki wyjazd dobrze wam zrobi. Teraz udacie się wraz z waszą matką do swojego domu i się spakujecie wyjazd jutro o piątej rano. - Co?! Ja mam gdzieś wyjechać i jeszcze mogę tam się uczyć będzie super. Nikt nie będzie mnie znał. No może Magda.

- Proszę panią czy muszę jechać?- Magda co ty robisz to może być nasza jedyna szansa?!
- Tak i nie chce słyszeć żadnego ale, a teraz wam już dziękuje.- Powiedziała i pokazała nam drzwi wyszliśmy spokojnie. Mama nic nam nie powiedziała całą drogę. Magda pisała z kimś SMS-y. Więc całą drogę szliśmy w milczeniu....
                              

                                                       Szkoła
                                                Dyrektorka Szkoły

Teraz piosenka