czwartek, 18 lutego 2016

Bez tytułu: Rozdział 44/2

Znowu po dłuższej przerwie wracam z kolejnym postem i nowym wyglądem bloga... Chce tylko zaznaczyć, że nie zamierzam kończyć pisania tego opowiadania... Jednak nie wiem kiedy będę mogła dodawać kolejne posty. ZAPRASZAM

Rozdział 44 

Część 2: Hesriana

Wszytko udało mi się jak zaplanowałam. Gdy tylko pojawiłam się z powrotem w piekle zaraz podeszłam do kuli aby zobaczyć ciąg dalszy. Jeżeli oni odnajdą Izabelle za nim ta wróć do piekła. Matka dostanie białej gorączki, będzie uważała, że ta złamała jej rozkazy i skontaktowała się z nimi. Schowałam kulę do szafy. Chwili gdy mojego pokoju weszła Channah. 
- Co ty znowu kombinujesz? I gdzie byłaś? Od jakiegoś czasu cię szukam, bo matka ma do nas sprawę. Choć za nim się wkurzy - powiedziała do mnie patrząc na mnie podejrzliwie przez kilka sekund. Gdy rozejrzała się po pokoju. Wiedziałam, że niczego nie znalazła bo zaraz wróciła do swojej pokerowej twarzy. Cóż tego uczy nas matka aby nie pokazywać innym naszych emocji. Jaka szkoda, że Chan nie wie iż matka zamierzą ją również wchłonąć. Uśmiechnęłam się, że nie podzielę ich losu. Bo mnie jedynie matka zamierza zostawić do wykonywania brudnej roboty. Stwierdziła, że ślepo wykonuję co mi karze i nie stanowię dla niej zagrożenia. Ta jeszcze coś... Ja jestem jej największym zagrożeniem. Zamierzam obalić ją i przejąć rządy w piekle. 
- Nie masz czego się bać. Nic groźnego... Chodźmy za nim matka jeszcze bardziej się wkurzy. 
Po tych słowach wyminęłam ją po czym udałam się prosto w stronę gabinetu matki. Tylko tam przyjmuję gość, jak i nas. Channah postała jeszcze drzwiach mojego pokoju po czym je zamknęła i szła kilka kroków za mną. Żadna z nas nie wypowiedziała ani jednego słowa. Obie byłyśmy zdania, że nie mamy o czym rozmawiać. O ile to nie jest koniecznie.
Cóż na pierwszy rzut oka widać było, że nie jesteśmy jakoś tam zaprzyjaźnione. Po prostu się tolerujemy ze względu na matkę.
Nie musiałyśmy pukać gdyż drzwi do gabinetu był otwarte. Przez szparę widać było, że matka nie jest sama oraz ostro się z kim kłóci. Channah złapała mnie za ramię abym nie wchodziła. Miałam to gdzieś w końcu nas wzywała. Nie zamierzam czekać. W końcu ona też by nie czekała...
Gdy tylko otworzyłam drzwi rozmówca matki zniknął pozostawiając po sobie biały dym. Czyżby matka miała gościa z nieba. Przecież to nie możliwe jest zakaz na zabraniający wchodzenie do nieba, a im do piekła. Powstał po to by gatunki dobra nie mieszały się z gatunkami. Więc co tutaj robił biały...
- Dobrze, że już jesteście -matka powiedziała jakby gdyby nic. Zastanawiało mnie kim był ten jej tajemniczy gość. - Obie musicie udać się na ziemię. Chodzi o jednego mężczyzny. Waszym zadaniem jest zlikwidowanie wszystkiego na czym mu zależy. Musi dostać nauczkę, że nie podpisuję się z nami umowy. Którą później się nie wywiązuję. Hesriana ty masz zabić jego syna wyssać całą energie życiową z niego, a ty Channah masz zająć się jego żoną i córką. Obie macie poznać co jeszcze można mu zabrać i zbieście to.
- Matko czy muszę zabijać je. Mogę zesłać na nie jakąś chorobę przy której będą cierpieć wiele lat i na której nie zna jeszcze ludzkość. Będzie musiał patrzeć na ich cierpienie. W ten sposób zyskamy jeszcze kartę przetargową - nie wiedziałam o co chodzi mojej siostrze. O kiedy to nie chce zabijać. Przecież jest demonem? Spojrzałam na matkę. Oczekując, że ją ukarze za kwestowanie jej poleceniem. Jednak ta przez chwilę patrzyła na znany sobie punkt po czym się uśmiechnęła.
- U czyń to... Jednak dalej macie mu wszystko odebrać co mu drogie. Ja zadbam o to by dowiedział się o naszym warunku. Dla dobra jego ukochanej i córki będzie jeśli będzie wykonywać nasze polecania. Możecie już iść.
Cóż wraz z Channah wyszliśmy z gabinetu matki. Spojrzałam jeszcze na nazwisko więdnące na naszych przedramieniu. Matka nigdy nie daję nam karteczek lecz wypala nazwiska na naszej skórze. Które będą tak długo aż ona uzna iż wykonałyśmy jej zadanie. 
Naszym celem był znany polityk z kraju Iz. Cóż nie jeden polityk zaprzedał duszę diabłu. Jednak wśród władzy są niektórzy spieranych przez niebo. To od nich zależy z kim umowę podpisują. My wykorzystujemy przestępców, a niebo duchownych. 
- O kiedy boisz się zabijać? - zaatakowałam Channah. Chciałam aby powiedziała, że to wpływ tej sieroty z ziemi. Mogłabym to wykorzystać przeciwko im. Aby straciły w oczach matki i w końcu mnie doceniła. Kiedy ja mam marne zadania dać nauczkę jakiemuś politykowi. Iz ma doglądać sprawy w klubie matki. 
- Jakbyś nie zauważyła tutaj nie chodziło o zabicie ale co będzie gorszę dla piekła - ta jasne już to wierzę. Zaczynam podejrzewać, że nie tylko Iz muszę zlikwidować z podziemia, ale również Channah. Sprawę Iz załatwią za mnie jej najbliżsi, a Channah mogę sama to załatwić. Przecież to nie trudne załatwić kogoś. Tak by nie mógł odebrać mi to co moje.


***

Przeniosłam się na ziemię niedaleko domu polityka. Chciałam jak najszybciej wykonać misję. Miałam zamiar rozkochać syna jego w sobie. Następnie nastawić go przeciw ojcu. Na koniec pożywić się nim wysysając z niego wszystkie siły żywotne z niego. Cóż czeka mnie uczta. Pomimo tego iż większość i tak będę zmuszona oddać matce. Niestety koło mnie pojawiła się Channah.
- Wiesz gdybym była dziwką wyręczałabym cię twoim zadaniu. Jednak ja jestem demonem, a moją specjalnością są choroby.
Zaśmiałam się z jej słów. Nie dość, że wpada przez sufit. 
- Haha bardzo śmieszne. Tylko gdybyś nawet nią była nie umiałabyś suką tak jak ja. Więc byś była beznadziejną. Założę się, że gdybym chciała mogłam bym odbić tego twojego.
Cóż może Chan ma rację nazywając mnie dziwką. Jednak mnie to nie rusza, bo to jest tym kim jestem. Urodziłam się sukkubem, a uwodzenie i wykorzystywanie jest tym czym one robią. Większość demonów tego nie rozumie, więc nazywają nas ,,dziwkami" i tym podobnymi.
- Cassianus by na ciebie nie spojrzał nawet jakbyś była ostatnią dziewczyną w piekle - ups ktoś tutaj się wkurzył. Uśmiechnęłam się do niej prowokacyjnie.
- Zobaczymy - powiedziałam i odeszłam od niej, bo właśnie jego syn wychodził z domu. Miałam zamiar pójść za nim odegrać jakąś scenkę. Po czym zarzuć na niego swoją sieć z której już by się nie wydostał.

Część 3: Auriela

Jak tylko usłyszałam co powiedziała ta białowłosa dziewczyna. Która rzekomo jest moją siostrą. Cóż nie ufałam jej ale Pawła uratowała. To trzeba było jej przyznać. Wyszłam z pokoju musiałam zastanowić się co robić dalej. Wiedziałam komu równie mocno zależy na odnalezienie Iz i Mickaela. Poszłam od razu na parking gdzie właśnie podjeżdżali chłopacy. Gdy tylko Thomas wyszedł z samochodu od razu podbiegłam do niego.
- Mickael i Izabella będą kilka dni na ziemi. Właśnie się dowiedzieliśmy tego od dziewczyny, która uratowała Pawła. Chcę ich odnaleźć. Choć wiem, że matka zagroziła Iz, że jeśli się z nami skontaktuję to zabiję nas - powiedziałam do niego na jednym oddechu. Wiedziałam, co zamierzam zrobić. Odnaleźć ten domu i skontaktować się z Iz. Muszę się z nią zobaczyć.
- Co?! Od jakiej dziewczyny? - powiedział do mnie Thomas. Widać było, że zaskoczyła wiadomość, że oni będą na ziemi. W końcu nikt nie pogodził się z tym iż oni przebywają w piekle. Nawet nie wiem co w tedy dokładnie się stało.
- Mojej i Iz drugiej siostry od strony matki. Jednak to nie ważne... Musisz mi pomóc. Wiesz coś o domku, który ma Mickael? - spytałam się go w prost. W końcu tak powiedziała Hestiana. Cóż nie wiedziałam na ile można ufać jej słowom. Kto inny ma wiedzieć o domu Mickaela jak nie Thomas. W końcu on tutaj był dłużej z  nim i matką. Ja i Charlota... no bardziej ja byłam zmuszona na mieszkanie z naszym ojcem, tyranem.
- Jest jeden całkiem niedaleko od obozu. Jednak nie znam dokładnego adresu. To duże miasto wątpię byśmy znaleźć ich.
- Ja wiem jakbyście mogli ich odnaleźć. Magda może wam pomóc. Jest alfą, a każdy alfa może wytropić swojego członka stada. Jak wiem zarówno Iz jak i Mickael należy do stada.
Spojrzałam na Setha bo tak miał na imię ten chłopak, który to powiedział. Najbardziej go lubiłam z tej całej watahy no nie licząc Thomasa i Magdy. Co do tej drugi bym się zastanowiła. Jeszcze kilka dni temu by wydawało mi się, że oni są moim kuzynami. O których nie miała pojęcia teraz wiem, że to kuzyni Magdy. Nie moi...
- Dzięki... Jednak nie chce jej męczyć dopiero co Paweł wrócił do życia. Niech ma chwile spokoju - odpowiedziałam jemu z lekkim uśmiechem. Wiedziała, że Magda by się zgodziła pomóc. Jednak nie chciałam jej pomocy. Powinna odpocząć teraz ostatnie dni był dla niej ciężkie. Prawie w ogóle nie spała. Przyda się jej teraz sen.
- Aura ma rację. Magda nie spała od wypadku Pawła. Jest osłabiona jeśli ta cała matka Izabeli jest tak silna lepiej niech odpocznie nim przyjdzie nam się z nią zmierzyć - powiedział to chłopak. Chyba Gzenio na niego mówili on i Devil byli z nich najstarsi i reszta liczyła się z ich zdaniem. Z tego co udało mi się zobaczyć.
Thomas wie gdzie możemy sprawdzić adres domu Mickael. Zaproponował przeszukania rzeczy matki. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że ona wszystkie dokumenty trzymała w swoim biurze. Chłopacy chcieli nam pomóc więc całą paczką poszliśmy do gabinetu dyrektorki obozu. Ciekawe jak uda nam się ukryć to, że ona nie żyję oraz co później stanie się z obozem. Zresztą już teraz wiele obozowiczów wróciło do swoich domów. Dzięki czemu wataha miała gdzie się zatrzymać. Oczywiście cześć z nich nadal woli mieszkać w lesie. W jakiś szałasach czy też ziemiankach, które sobie pobudowali. Nie zabraniamy im tego... ich wybór. Tak żyli przez wiele lat za rządów naszego poprzedniego alfy. Wielu z nich dopiero teraz odzyskało ludzką formę. Były alfa by mieć więcej władzy zastraszał swoich ludzi. Tych którzy mu się sprzeciwili wraz z czarownicą rzucał na nich klątwę. Zmieniając ich wilki tylko w czasie pełni stawali się ludźmi gdy ich bliscy zmieniali się wilki.
Wracając do przeszukiwania biura. Cóż szperanie w tych wszystkich dokumentach zajmowało nam dużo czasu. Też trochę sobie przeszkadzaliśmy. Pokój nie było na tyle duży by każde z nas mogło spokojnie przeszukiwać akta. Jednak po wielu godzinach...
- Mam - krzyknęłam do reszty..