Cześć wam wszystkim, którzy czytają tego bloga... Dziękuje wam kochani, że jesteście ze mną oraz że zawsze mnie atakujecie aby dodała kolejny rozdział oraz za wszystkie miłe słowa... Dzięki temu wiem, że puki są tacy ludzie jak wy ja mam dla kogo pisać i nie mam pretekstu do rzucenia tego co kocham...
Rozdział 39
Część 1: Izabela
Nie wiedziałam po co miałabym zostawać z Cassianus. Nawet jeśli one coś kombinują to nic nie zmienia. Najważniejsze jest to, że pozostali są bezpieczni, że Auriela nie musi tutaj być, że matka daje jej spokój. Cieszę się również z tego, że jest ze mną Mickael. Na pewno nie dałabym rady bez jego obecność. Może to co teraz pomyśle dla nie których będzie brzmiało banalnie jednak tak właśnie jest. Bez niego czułabym się pustą powłoką , która chodzi bez celu. Nie to brzmi jak zakochana nastolatka. Ale przecież nią jestem jestem do zakochana do szaleństwa. Spojrzałam na Mickaela, kiedy zostaliśmy sami. Wyciągnęłam do niego dłoń i spojrzałam na niego.
- Ale za nim będziesz musiał przygotować możemy pobyć sami. Ciesząc się swoim towarzystwem - zrobiłam oczy jak ten kot w butach w Shrek. Chociaż cieszę się, że jest ze mną on to jednak zamierzam zrobić wszystko aby wrócił do rodziny. W końcu jest takie przysłowie: ,,Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść''. Kiedy kompletnie go nie rozumiałam lecz obecnej chwili wiedziałam że jest nim prawda. Nie można kogoś trzymać na siłę przy sobie brew wszystkiemu jeśli wiesz, że jest nieszczęśliwy. Ja widzę jak brakuję mu jego bliskich. Rodziny... Brata... Siostry oraz Przyjaciół. Których zapewne miał za nim ja pojawiłam się w jego życiu.
- Dobrze. Co powiesz aby pozwiedzać trochę to piekło - powiedział Mickael niby luzackim i żartobliwy sposób. Nic nie od powiedziałam tylko się do niego przytuliłam i pokiwałam twierdzącą głową. On objął mnie ramieniem. Strażnicy zastawili nam drogę. Gdy chciałam coś powiedzieć, że mają mnie przepuść. Jeden z nich odezwał się nawet nie patrząc w moją stronę.
- Przykro mi księżniczko piekło to nie ziemia tutaj musi ci towarzyszyć jeden z strażników - Już przy wyjściu okazało się, że nie możemy być sami. Gdyż musi któryś ze strażników nam towarzyszyć. Byłam zła nie chciałam aby ktoś za nami chodził nawet skoro nie znam tego miejsca. A w pałacu też nie chce być czuję się tutaj jakby ściany miały uszy.
- Jaśnie pani ja będę ci towarzyszył jeśli się zgodzisz oczywiście - zwrócił się do mnie jeden ze strażników z ukłonem. Wyszedł przed strażników i raz jeszcze się ukłonił tak blisko mnie, że czołem dotykał moich butów. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na ten czyn. Gdyż skrępowana i niepewna. Płożyłam dłoń mu na ramieniu.
- Skoro musisz to tak abyśmy cię nie widzieli. I na miłość boską wstań z tej podłogi - powiedziałam do strażnika, który zgłosił się na ochotnika. Gdy tylko wymówiłam słowa ,,miłość boską'' wszyscy strażnicy jak jeden mąż splunęli na ziemię. Ah tak zapomniałam, że to piekło. Te słowa był jakby przekleństwo lub coś ochotnego. O matko ja przecież tutaj nie wytrzymam. Strażnik jednak wstał. Miał złociste włosy do ramion i niebieskie oczy. Niestety był dość wysoki i musiałam patrzeć na górę. Wymówił swoje imię lecz nie zrozumiałam je było zbyt trudne do wypowiedzenia. Musiał widzieć jak ściągnęłam brwi bo zaraz dodał.
- Pani moje Ziemskie imię to Ivo. Skoro pani sobie tak życzy będę nie widoczny - powiedział do nas strażnik Ivo. Był sporo starszy od de mnie i Mickaela. Musiał mieć dobre ponad dwadzieścia - pięć lat. Wraz ze strażnikiem wyszliśmy z pałacu. Dokoła nas otaczała woda. Nawet wcześniej jej nie zauważyłam gdyż dokoła zamczyska była wysoka mgła.
- Posiadłość ta znajduje się na obrzeżach lewitującego osiedla, nad brzegiem pewnego bardzo ciekawego jeziora, w którym żyją przeróżne stwory. Zamek wybudowany bardzo, bardzo dawno temu. Nikt nawet nie wie kiedy... O przewoźnik. Miał na sobie ubranie szare jakby płaszcz z kapturem. Jednak jego dłonie to same kość. Przecież to przeczy prawą fizyki. Już dawno powinien się rozsypać i być kupą kość i szmatą. Pierwszy do gondoli wszedł Ivo podał mi dłoń i pomógł wejść do niej. Ostatni wszedł Mickael. Ivo usiadł na dziobie i obserwował otoczenie. Ja z Mickaelem siedzieliśmy na ławce, która była poprzek. Łódka miała wiele dziur przez nie które było widać wodę. Jednak nie przeciekała. Z każdą minutą moja wiara w prawa nauki przestawała istnieć. W tym świecie nie ma żadnych praw. Płynęliśmy coraz dalej,nie miałam pojęcia gdzie.Dookoła była gęsta mgła która maksymalnie ograniczała widoczność,wiedziałam tylko jego długą pelerynę Ivo oraz siedzącego koło mnie Mickaela wolałam się nie oglądać i sprawdzać czy widzę przewoźnika. Wystarczyło mi że słyszę stukanie kości z każdym jego ruchem.
- Jesteśmy na miejscu - odrzekł Ivo wyrywając mnie z zamyślenia. Wyszedł pierwszy rozejrzał się po okolicy tym czasie z pomocą Mickaela zdołam wyjść z łodzi. Również się rozejrzałam... Nie do końca tak sobie piekło wyobrażałam. Jednak ten wygląd bardziej pasował mi do scenerii horroru. Nagle napłynęła mgła i zmieniła wygląd krajobrazu. Mimo że panowała głucha noc, księżycowa poświata pstrzyła drzewa i nienaturalnie wydłużała ich cienie.
I słyszałam muzykę.
Spojrzałam na Mickaela i złapałam jego za dłoń. Poszliśmy w stronę skąd dobiegała muzyka. Nie była to muzyka przy której bym chciała się relaksować.
Kiedy widzieliśmy miejsce gdzie muzyce śpiewali. Wykonywały ją dziwne stworzenia. Śpiewali w glorieterze kiedyś były to świątynie dumania oraz rozmyślania. Często są mylone z altanami. Przystanęliśmy trochę wśród słuchających. Gdyż była zafascynowana architekturą glorietli. Nigdy w życiu nie widziałam na własne czy tylko czytałam o nich. Podobno kilka znajdowało się w Polsce. Zawsze marzyłam aby zobaczyć. Tylko nie myślałam, że będą tam grali.
- Podobają się panience jak grają - spytał się Ivo. Pokiwałam przecząco głową. Nie lubiłam tego rodzaju muzyki. Strażnik wyglądał na zmieszanego. Pewnie zastanawiał się, czemu ich słucham skoro mi się nie podobają. Ja w cale ich nie słuchałam. Spojrzałam na Mickeala.
- Idziemy? - spytał się mnie musiał widocznie odczytać to z mojego spojrzenia. Gdyż ta muzyka przyprawiła mnie o ciarki. Odwiedziliśmy parę miejsc. Choć ten spacer nie był taki jak planowaliśmy na początku to jednak dobrze że Ivo był z nami pokazał na parę miejsc. Zawsze służył radą oraz pomocą. Jedyne co mnie irytowało to te spojrzenia tych istot. Szkielety i szelest kość przy ich ruchu i inne bardziej lub mniej obrzydzające. Okazało się, że piekło jest podzielone na kręgi. My mieszkam tym najniższym. Piekło Ma kształt gigantycznego, składającego się z 9 kręgów leja; na każdym leju osadzeni są coraz więksi grzesznicy. Na samym dnie znajduje się Lucyfer. Nad bramą piekła widnieje napis:
Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate
(Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie).
1 krąg - Limbo (przedpiekle) – cnotliwi poganie są wykluczeni z Nieba tylko dlatego, że nie poznali Jezusa Chrystusa
2 krąg - dusze ludzi, którzy nie potrafili opanować zmysłowości
3 krąg - ludzie, którzy nie znali umiaru w jedzeniu i piciu
4 krąg - skąpcy
5 krąg - potępieni za gniew, zazdrośnicy
6 krąg - dusze heretyków
7 krąg - bluźniercy przeciwko Bogu, samobójcy
8 krąg - oszuści, uwodziciele, pochlebcy, symonici, hipokryci, złodzieje, fałszywi doradcy, wróżbici
9 krąg - w nim mieszkają demony i inne stwory z natury źli...
Dzięki Ivo poznaliśmy wszystkie kręgi. Już po opisie każdego z nich można wyobrazić sobie jak wygląda tam życie. Wszystkie te kręgi łączy jedno w każdy są demony które pilnują porządku oraz piekielna sfora, a trolle, olbrzymy są ich niewolnikami. Wróciliśmy do pałacu tą samą drogą...Gdyż Mickeal musiał pomóc przygotowaniach do mojej ceremonii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz