niedziela, 22 grudnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 20 1/2



Na początek. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. No to czytajcie jeśli czytacie. Komentujcie jak wam coś się podoba lub nie. Bo nie wiem czy ktoś to czyta. Po drugie chce życzyć wszystkim wesołych świąt...



Rozdział 20

część 1: Magda

Po spotkaniu na rynku miałam kiepski pomysł. Nie zostawię tak Izabeli. Poszłam na dach szkoły bo hotel był przy szkole. Miałam z niego dobry wygląd do pokoju Iz. 
- Nie ładnie tak podglądać - usłyszałam głos za sobą. To był ten chłopak z oczami co każde ma inny kolor. Za nim stał jakiś czerwono włosy chłopak. Złośliwie się uśmiechał do mnie.
- Nie obchodzi mnie to zawsze byliśmy razem i tym razem nie zamierzam jej zostawić - powiedziałam do nich. Naglę na dach skoczył Mickael.
- To tak samo jak ja - powiedział do mnie. Poczułam jak mi telefon wibruję. Wzięłam i odczytałam sms. Przez którego o mało nie rozwaliłam sobie telefon. Gdyż mi upadł by na podłogę. Złapałam go na dwa centymetry od dach. Pobiegłam szybko do pokoju Izabeli. Weszłam bez pukania.
- Ej mieliście dać mi święty spokój - powiedziała do mnie
- Sorry młoda wiele raz chciałam żebyś mnie zostawiła samą, a ty tego nie robiłaś. Nie o to chodzi...- wytłumaczyłam jej całą sytuację dziwiłam się że reszta za mną nie weszła tylko Aurielia.
- Wiem nic nie mów. Chce być z moją siostrą, a nie z nimi mogę? 
- Okej wy dwie możecie reszta nie - powiedziała Izabela. Przytuliłam się do niej ona objęła mnie jedną dłonią. Później spojrzała na Aurielie i powiedziała do niej. - No chodzi do nas.
    Ta podeszła do nas. Izabela jest dla mnie jak siostra nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził. Bronić będę ją zawsze. Muszę się teraz przyzwyczaić, że będę się Izabelą dzieliła. Iz pierwsza się odsunęła od nas.
- Przepraszam was ja nie chce tego wszystkiego. Jeszcze nie tak dawno czułam się nie kochana, samotna i wyrzutkiem. Teraz się zmieniło czuję się kochana. Jednak nie chce, żeby wam z mojego powodu stała się wam krzywda - powiedziała, a ja usiadłam na parapet. Patrzyłam przez okno nie wiedziałam czego szukać. Kawałek dalej widziałam basen obok połączony z szkołą, a hotel był przy nim. Między basenem, a hotelem był plac zabaw jakby oraz altana. Nie mam zamiaru dać ją zabić czy skrzywdzić.
- Słuchają mnie? - spytał się ne pewna. Nie wierzyła moim bracią. Jednak ja również nie byłam pewna czy tego nie robią.
- Możliwie wilkołaki nie są zbytnio prawdomówne. Magda powiedz jej jak zablokować własne myśli - powiedziała Aurielia. Izabela spojrzała na mnie proszącym wzrokiem. Bałam się tego co poprosi mnie. Jednak nie chciałam, żeby uznała, że oni nie liczą się dla mnie bardziej niż ona. Bo tak nie jest. Kocham człowieka i nie chce tego zmieniać. W końcu Thomas miał dziecko z człowiekiem więc ja i też mogę być z Pawłem. Niech tylko ktoś spróbuję mi powiedzieć nie.
- Wal śmiało - powiedziałam do niej patrząc na nią. Byłam ciekawa o co mnie poprosi. Również chciałam wiedzieć czy będę mogła jej pomóc.
- Jak wyłączyć to, żeby oni mnie słyszeli na pewno - powiedziała pewnie siebie. Teraz widziałam w niej przemianę. Była bardziej pewna siebie niż kilka tygodni wcześniej. Uśmiechnęłam się do niej z dumy. Byłam dumna, z tego jaka w niej przemiana nastała.
- To nie jest takie proste. Alfa zawsze będzie cię słyszał... Jest tylko jedna możliwość ale ona wiąże się tym, że byś musiała zerwać więzły z nami i stać się samotnikiem - powiedziałem jej prawdę. Nigdy jej nie kłamałam i teraz też nie zamierzam kłamać ona jest moją siostrą.

Przepraszam, że taki krótki ale chwilowo brak weny...

Trochę piosenek świątecznych:


środa, 2 października 2013

Bez tytułu: Rozdział 19



Mam nadzieje że ktoś to czyta :)

Rozdział 19

Część 1: Izabela

  Czy wam też się zdarza taki dzień że myślicie że gorzej już nie może, a tu okazuję się że jednak tak. Ja właśnie taki dzień przeżywam każdego dnia. Bez wyjątku kiedy z czym się uporam to dowiaduję się innych rzecz i to niszczy wszystko jak boba atomowa. Jednak wiecie nie ma takiej rzeczy z którą człowiek by nie mógł sobie poradzić. Przecież jakby ktoś u góry wiedział że nie damy rady po co by dawał nam taką próbę. Zawsze tak myślałam i będę. Dobra jeszcze raz sobie przeanalizuje co wiem.
Na samym początku że moja siostra została podmieniona z siostrą mojego chłopka. Jego ojciec jest szefem mafii i chce żeby rodzina była razem. Rodzice któryż mnie wychowali nie są nimi naprawdę. Ja i moja siostra bliźniaczka jesteśmy jakąś tam hybrydami wszystkich ras i inne rasy albo nam pomagają albo na nas polują. Mój chłopak i przyjaciółka Magda oraz ich rodzina to wilkołaki. To chyba wszystko czy coś pominęłam... Ah tak! Według moich snów należę również do potężnego rodu czarodziejek. Tym razem wszystko chyba że jeszcze czegoś się dowiem. Jednak jeszcze mam tyle nie wyjaśnonych spraw. Wiem jedno już mnie nic w życiu nie zdziwi. Moi goście musieli już wyjść z oddziału bo skończyła się godzina odwiedzin. Ten szpital jest jakiś dziwny kazali im opuści całkowicie szpital. Jednak Mickael obiecał mi że będzie miał mnie na oku przez całą noc. Ufam mu że tak jest. Poszłam do łazienki chciałam się umyć oraz przebrać piżamy bo jestem zmęczona. Piżamę dostałam z szpitala bo spać trzeba w ich. Była to biała koszmarna koszula nocna do tego laczki również białe. Może tu nie znają innych kolorów? Nie wiem na pewno przydało się by zmienić co nie co. Jednak ja tu nie jestem od zmian tylko do zdrowienia. Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami i usłyszałam jak ktoś puka.
- Proszę - powiedziałam nie pewnie. Jednak jak drzwi się uchyliły i zobaczyłam że to Carolin z małą ulżyło mi.
- Możemy spać na twojej sali jeśli nie masz nic przeciwko? - spytała się mnie.
- Jasne że nie mam. Będzie raźniej jak ktoś będzie spał obok - powiedziałam do niej. Ona ustawiła wózek łóżeczko szpitalne obok drugiego łóżka tak żeby nikomu nie przeszkadzał.
- Dzięki. Izabela? - spytała się nie pewnie.
- Tak... - bałam się tego co ma mi do powiedzenia.
- Nadal chce żebyś to ty była chrzestną Anastazji. - Powiedziała patrząc prosto mi w oczy. Nie wiedziałam co mam myśleć a już na pewno jak się zachować. 
- Przecież mnie nawet dobrze nie znasz - powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy. Taka prawda ja nawet nigdy z nią nie rozmawiałam. Dlaczego akurat mnie wybrała?
- Masz rację ale słyszałam o tobie dużo od Magdy, Mickaela i Thomasa. Głęboko w sobie bym chciała żeby moja córka była taka jak ty - powiedziała Carolin. Spojrzałam na nią bo nie byłam pewna czy żartuję czy mówi poważnie. 
- Carolin jest mi miło że chcesz żebym została matką chrzestną Anastazji. Jednak... - nie wiedziałam jak to powiedzieć.
- Iza. Mogę tak do ciebie mówić? - skinęłam głową na znak zgody. - Nie bój się tego co przyniesie jutro. Ważne jest co się dzieję w dej chwili. Jeśli będziesz bała się następnego dnia możesz cię minąć wiele wspaniałych chwili. Uwierz mi będziesz kiedyś żałowała że bardziej przejmowałaś się tym co kiedyś może się stać niż tym co dzieję się teraz - powiedziała do mnie. Wiedziałam że ma rację. Jednak to było trudne zapomnieć o tym że jestem na celowniku. Muszę żyć tym co się dzieję teraz, bo w ten sposób spędzam czas z bliskim, a jeśli kiedyś mnie zabraknie będą mieli co wspominać. Zobaczą mnie szczęśliwą, a nie ciągle przerażoną następnego dnia.
- Zgoda zostanę chrzestną - powiedziałam do Carolin, a ta od razu rzuciła mi się na szyję. Przewracając na obie na podłogę. Bolał mnie trochę tyłek od upadku ale dam radę. Od dzisiaj będę szczęśliwą nastolatką, a nie bojącą się hybrydą. Carolin wstała ze mnie ja również się podniosłam z podłogi. Usłyszałam lekkie pukanie w okno. Pomyślałam że to pewnie drzewo. Zaraz koło mojego okna nie ma drzewa. Szybko się obróciłam i zobaczyłam Marię. Spojrzałam na Carolin. Lecz ta patrzyła szeroko otwartymi oczami w okno. Wzruszyłam ramionami i otworzyłam okno.
- Dziękuję już myślałam że będę tam do rana siedziała. Zbierajcie się zabieram was stąd. - powiedziała wchodząc przez okno.
- Dlaczego? - spytałam się jej bo dla mnie to nie miało sensu. 
- Lekarz coś kombinuję. Nie wiem co ale dla waszego bezpieczeństwa nie powinniście tu zostać. - powiedziała nie patrząc na żadną z nas. Ona to ciotka Mickaela powinnam jej ufać. Więc ubrałam spodnie i bokserkę i na to bluzę. Carolin ubrała bluzkę na długi rękaw, spodnie oraz marynarkę. Zawinęła małą w kocyk. w tedy do pokoju przez drzwi weszła druga Maria.
- Nie idzie z nią. To nie prawdziwa ja - powiedziała Maria ta co weszła przez drzwi. Nie wiedziałam która jest prawdziwa i nie umiałam też tego zobaczyć, bo nie znałam jej zbyt dobrze. 
- Jeszcze czego.- Maria pierwsza wyglądała na urażoną. - Oczywiście że to ja jestem prawdziwa. 
   Patrzyłam na Carolin miałam nadzieję że to ona będzie wiedziała która jest prawdziwa. Kiedy naglę Carolin straciła przytomność i upadła ziemię. Na szczęście na plecy, ponieważ w ten sposób dziecku nic nie będzie. Podbiegłam do niej wyjęłam małą która płakała z objęć Carolin. Co robić kiedy ktoś strać przytomność.
- Nic jej nie jest? - spytała się któraś Maria. 
- Nie wiem nie znam się na tym. - trzymałam małą na dłoniach i próbowałam zobaczyć czy oddycha. Jednak nie miałam innego pomysłu jak to sprawdzić tylko ten z przyłożeniem lusterka do ust. Byłam przerażona bo nie wiedziałam co ma robić. Która jest prawdziwa? Czy trzymać małą, czy włożyć ją do łóżeczka? Na pewno odrzuciłam danie któreś z nich. W tej chwili nie ufałam żadnej. 
- Mickael! - krzyknęłam nie obchodziło mnie to że jest cisza nocna oraz nie ma godzin odwiedzin. Potrzebowałam go. Jemu ufałam najbardziej na świecie. Usłyszałam jak coś upada na podłogę spojrzałam przez łzy. To był Mickael wskoczył przez okno. Jedno spojrzenia na mnie już był przy mnie. Później przez okno wpadło zimę powietrze po chwili zobaczyłam Lysandra.
- Trzeba zbliżyć ją do okna - wziął ją na dłonie i położył bliżej okna. na kocu z łóżka. Później ułożył ją tak zwanej pozycji bezpiecznej. Ja tym próbowałam małą uspokoić żeby tak nie płakała. Lecz za nim zaczęłam sama musiałam być spokojna. Dzieci małe doskonalę wyczuwają nasze emocję. Na szczęście kilka około 5 minut później Carolin odzyskała przytomność. 
- Nie wstawaj leż. Oki? - powiedział do niej Lysader. Później spojrzał na dwie Marii. - Nie będę się pytał, która z was jest prawdziwa ponieważ wiem że żadna. Prawda Mickael? - powiedział najpierw patrząc na kobiety, a później na Mickaela.
- Tak Maria jest w domu. Zaraz tu będzie. - powiedział w tedy jedna próbowała uciec. Chłopaki jej nie dali. Malutka nie płakała patrzyła na mnie tymi swoim dużymi oczami. Była taka piękna i słodka. Wytarłam dłoń jej budzie bo trochę ślina jej poleciała, a nie miała koło siebie żadnej chusteczki. Jej ślina mojej dłoń mnie parzyła. Nie wiedziałam co się dzieję. Włożyłam małą do łóżeczka i próbowałam wytrzeć dłoń o spodnie. Jednak na nic to się zdało. 
- Miejcie oko na małą muszę iść do łazienki. - powiedziałam i szybko weszłam do niej. Próbowałam umyć dłoń jednak nic dalej mnie piekło i sekundy na sekundę coraz mocniej zamknęłam drzwi i usiadłam pod nimi. Tuliłam dłoń w brzuch żeby przestało mnie piec. Czułam jak do oczów napierają mi łzy. Co się dzieję? Dlaczego to tak piecze? Przecież wiele razy dłoń wycierałam twarz niemowlakom. Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili głos Mickaela.
- Iz nic ci nie jest? - słychać było troskę oraz zaniepokojenie w nim. Byłam na siebie zła że to z mojej winy. Nic nie odpowiadałam, bo wiedziałam że mój głos mnie wyda. - Iz jesteś tam? - zapukał w odpowiedzi drugą dłonią żeby wiedział że jestem i wydobyłam z siebie.
- Mhm - ciche wiedziałam że wilkołaki mają dobry słuch. Dlatego też nie mówię nic tylko pozwalam łzą lecie. Ich nie dam rady zatrzymać. Spojrzałam na moją rękę to co z nią było rozpowszechniało się, bo coraz większy część dłoń stawała się czerwona i mnie piekło. Wstałam podeszłam do umywalki i odkręciłam zimną wodę włożyłam te dłoń pod nią miałam nadzieję że to coś da. Co mi jest? To pytanie nie dawało mi spokoju. Nie wiem ile czasu już siedziałam w niej aż usłyszałam głos Aurielie. 
- Co się dzieję? - spytała się.
- Nie wiemy nie chce nam nic odpowiedzieć. Ej co z twoją ręką. - Ej z czym? Dobrze słyszałam ona również coś ma z ręką. Jej chyba nic nie boli bo nie słyszę w jej głosie. Mnie już bolała już cała ręka i trochę pleców. Leżałam na zimnej podłodze bo chłód jej trochę powodował że ból był mniejszy. 
- Nie wiem jakąś godzinę temu zaczęła mi czerwienić. Najpierw dłoń, a później to się rozpowszechniało i zajmowało większą kawałek. Iza jesteś tam? - spytała się mnie Aurielia uderzyłam nogą o drzwi. - To powiedz coś bo pukać może każdy. 
- Mhm. - Nie chciałam więcej nic mówić bo wiedziałam że w moim głosie będzie słychać że cierpię. Jeśli mam tu umrzeć to nie chce żeby oni wiedzieli jak mocno cierpiałam.
- Na nic więcej cie nie stać? - spytała się była już bliżej drzwi. Ponieważ jej głos by wyraźniejszy. Muszę coś im powiedzieć bo nie dadzą za wygraną. Mam już pomysł wstał uderzyłam z całej siły o szafkę.
- Aua. Nic mi nie jest. Przynajmniej nie było bo teraz uderzyłam się w szafkę - miała rację mój głos by inny. Modliłam się o to żeby oni to kupili.
- To chodzi do nas czemu tam siedzisz? - spytała się Carolin. Nie proszę dajcie mi święty spokój. Wiedziałam że chodzi bym zaklinała w duszy to oni mnie samej nie zostawią. Spojrzałam na siebie w lustrze zobaczyłam że zaczerwienie weszło na szyję. W lustrze zobaczyłam szafkę gdzie trzymam ubrania i kosmetyki. Ubrałam golf, a podkładem na dłoniach zasłoniłam zaczerwienie. Później zrobiłam makijaż na twarzy żeby nie było widać że płakałam. No jakoś wyglądam otworzyłam drzwi.
- Widzicie nic mi nie jest - powiedziałam do nich starając się żeby mój głos z brzmiał normalnie. Muszę przyznać że prawie mi się udało. Lysadrem mi się długo przyglądał.
- Myślałem że nam ufasz - powiedział do mnie.
- Bo ufam. - powiedziałam prosto do niego. Ufałam im całą sobą. Nie wiedziałam dlaczego zwątpił w to.
- To dlaczego ukrywasz przed nami prawdę - rzucił moją stronę. Wiedziałam o co mu chodzi. Czułam w sobie spojrzenie wszystkich. 
- Bo nie chce was ranić! - krzyknęłam i wybiegłam z sali. Wiedziałam że ucieczką niczego nie osiągnę ale wiedziałam że nie mogę z nimi dłużej przebywać. Nie byłam warta ich przyjaźni, miłość. Ciągle przed nimi ukrywałam. Wybiegłam z szpitala dobrze była ubrana. Biegłam prosto do fontanny, kiedy tam dobiegłam zmyłam z siebie ten makijaż. Na nic się zdał, a przez niego jeszcze bardziej piekło zobaczyłam że zaczerwienie weszło już na drugą rękę. Co to jest co się ze mną dzieję. Usłyszałam jakiś głosy i pobiegłam dalej. Po drodze przez skoczyłam przez płot. Zatrzymałam się na chwilę ponieważ nie wierzyłam w to co zrobiła. On miał dobre dwa metry, a ja nigdy nawet metra nie umiałam na wychowaniu fizycznym przeskoczyć. Jednak nie miałam czasu wiedziałam że ktoś mnie goni. Byłam w jakimś ogrodzie czy lesie. Nie wiem ponieważ to wyglądało na oba. Dalej widziałam dom koło niego trzy dziewczyny w moim wieku. 
- Cześć mogę was prosić o pomoc? Przepraszam że weszłam na wasz teren. - powiedziałam do nich.
- Nic się nie stało. W czym możemy ci w pomoc. - spytały się.
- Uciekałam z domu i mnie gonią nie wiem jak mam im uciec. - powiedziałam
- Chodzi. - powiedziała najwyższa z nich miałą niebieskie oczy i czarne włosy do pasa lekko falowane. Wyglądała jak cyganka. Pobiegłam za nią do długiego domu przypominającego węża. W środku było drzwi przy dziwach. Tak wyobrażałam sobie jak się jest na koloniach albo wycieczce szkolnej. Biegliśmy koło nich naglę ona się zatrzymała i otworzyła drzwi. Weszliśmy wyglądało to jak kuchnia. 
- Tu jest letnia kuchnia. Należy do każdego dziewczyny zmylą tych co cię gonią. Możesz tu mieszkać przez jakiś czas. Chętnie bym zaprowadziła do domu ale mój brat mnie wyda przed mamą, a ona będzie chciała zadzwonić do twoich rodziców. Napijesz się czegoś, a tak przy okazji jestem Nikola. - mówiła bardzo szybko. Zastanawiało mnie ile ona ma w sobie zapału. Była ubrana w spodnie i zwyczajną bluzkę do tego tenisówki. Do letniej kuchni weszła kobieta była wysoko miała krótko obcięte czarne włosy. Miała na sobie sukienkę beżową. 
- Nikola kim jest twoja koleżanka. - kiedy to się zapytała przypomniałam sobie że nie powiedziałam jej mojego imienia.
- Jestem Izabela. Przepraszam za kłopot ale Nikola mówiła że nie będę nikomu przeszkadzać jak tu na jakiś czas się zatrzymam. - powiedziałam do kobiety.
- Gdzie są twoi rodzice? - spytała się kobieta.
- Moja mama nie żyję, a tata jest szpitalu. Nie chce żeby opieka się mną zajęła. Dla tego poprosiłam Nikole pomoc. - powiedziałam jakąś smutną historię żeby wzbudzić współczucie. 
- Nikola jak mogłaś.... - myślałam że dziewczynie zaraz dostanie się za mnie. W tedy weszła druga dziewczyna. 
- O cześć mamo. - powiedziała.
- Olu znasz Izabele? - skinęła głową bo Nikola pokazała jej żeby potwierdziła - Czy z Nikolą postanowiłaś dać jej tu schronienie.
- Ale mamo...- nie dokończyła bo jej mama pokazała żeby nic nie mówiła.
- To może ja lepiej pojadę autostopem do babci. Nie chce żeby dziewczyny przeze mnie miały jakieś kłopoty. - powiedziałam do ogólnie. Wyraz kobiety złagodniał i powiedziała ona.
- Nie o to chodzi. Drogie dziecko... - jak ja nienawidzę jak dorośli tak do mnie mówią - Chodzi o to że w tych warunkach nie da się mieszkasz. Na czas pobytu twojego taty w szpitalu zamieszkasz u nas.
- Ale ciociu... Nie ona chciała kilka dni za nim jej ciocia nie wróć z wczasów. Później by ona się nią zaopiekowała. - powiedziała Nikola.
- To do tego czasu zamieszka z nami. Chętnie poznam jej ciocię. - powiedziała no to leże i kwiczę. Z deszczu spadłam pod rynnę. 
- Dobrze ale mogę tu jeszcze dziewczynami posiedzieć. Chciałabym z nim porozmawiać. - powiedziałam do niej.
- Zgoda to ja was zostawiam. - wyszła z letniej kuchni. 
- Masz telefon? - spytałam się Nikolu ona mi podała swój. - Zadzwonię do pewnego domu ty powiesz że można rozmawiać z Klementyną. Okej? - skinęła głową że rozumie - Kiedy ta podejdzie dasz mi.
       Wykręciłam numer do swojego domu i dałam Nikoli ta powiedziała jak ją prosiłam później oddała mi telefon.
- Babciu byś mogła przyjechać po mnie do... - spojrzałam na dziewczyny. One mi szepnęły, a ja przekazałam babci. Ta powiedziała że dwa dni przyjedzie po mnie. Nawet zgodziła się udawać moją ciocię. Ona jest po prostu najlepszą babcią na świecie. Przez okno zobaczyłam Magdę. Szła rozglądając się. Na szczęście mnie nie widziała. 
- Teraz powiedz nam dlaczego jesteś taka cała czerwona. Wzięłam łyżkę i zobaczyłam w niej swojej odbicie. Miałam czerwoną twarz byłam już cała.
- Za długo siedziałam na słońcu. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy. Dziwnie od jakiegoś czasu nie czuję swędzenia. Poszłam z Olą do jej domu bo było już po dwudziestej drugiej. Miałam spać na łóżku jednoosobowym w dzień to wyglądało jak fotel. Wszyscy już spali ja nie mogłam słyszałam jakieś głosy w głowię brzmiało to jak gwar jak na targowicy. Nie mogłam tego znieść. Wierciłam się na łóżku. Niech one znikną błagam! Wstałam i poszłam do kuchni. Był tam jakiś facet chyba ojciec Oli.
- Nie możesz spać? - spytał się mnie.
- Tak przepraszam że rzuciłam się państwu na głowę - powiedziała usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto może być o tak później porze - powiedział i poszedł zobaczyć kto. Ustałam z ścianą tak żeby nie było mnie widać.
- Przepraszam że przychodzę tak późno ale szukam mojej kuzynki. Dzwoniła że zatrzymała się gdzieś tej okolicy... - To był głos Thomas. Poszłam szybko do pokoju Oli. Obudziłam ją.
- Przepraszam ja muszę uciekać przyszli mnie tu szukać. Zadzwonię do Nikoli jak będę już z babcią. Do zobaczenia i dzięki że mogła u was się zatrzymać. - mówiłam do niej ubierając się, a ona mnie słuchała. Później wyskoczyłam przez okno biegłam przed siebie co sił w nogach. Biegłam tak aż naglę nie wiadomo skąd mi wielki wilk zagrodził drogę. 
- Nie mogę być z wami! Przepuści mnie! - krzyknęłam wiedziałam że to wilkołak. 
- Nie. Alfa kazał cię znaleźć i doprowadzić do domu. Jesteś jedną z nas - mówił nieco zmienionym głosem. Jednak nie mogłam odróżnić żadnego z mi znanych wilkołaków. Odwróciłam się szybko i biegłam nie patrząc gdzie gdy zobaczyłam przed sobą sklep. Pomyślałam że to będzie boleć. Jednak jeśli skoczę to się może będzie uderzenie mniej bolesne, ponieważ więcej energii zmarnuję się przy skoku. Zamknęłam oczy i skoczyłam, kiedy je otworzyłam okazało się że przeskoczyłam budynek. Czyli mam jakieś zdolność nadludzkie super. Mi to psuję mam szansę im uciec. Ta miejscowość miała strasznie dużo schodów. Zatrzymałam się już nie mogłam dalej biegnąć nie miałam sił. Nie podam się tak łatwo! Powiedziałam sobie wiedziałam gdzie chce być i tam pobiegłam. Zobaczyłam siedzą Aurielie w parku. Skąd wiedziała że będę tenty biegnąć.
- Izabela za nim znowu zaczniesz uciekać wysłuchaj nas. Proszę? - powiedziała do mnie widziałam że jej na tym na prawdę zależy. Jednak jedno nie dawało mi spokoju. Powiedziała nas. Jakie nas? 
- Mówiła o całej mojej rodzinę. Zaczęłaś przemianę wilkołaka i to powiązanego z moją rodziną. Starszyzna nie wie jak to się stało. Jednak wy należycie do stada. Macie zdolność wilkołaka no prawię bo dalej musisz ty napić się krwi - powiedział Mickael. Widziałam że na placu jest więcej ludzi zaczęli wychodzić z ukrycia. Byli do koło mnie. Ja wiem jak ślina małej to po niej to się zaczęło. W tedy czułam pieczenia ciała. Później kiedy ona ustały czyli w tedy kiedy biegłam, przeskoczyłam przez płot. 
- Może masz rację - wystraszyłam się z drzewa skoczył mężczyzna miał około 50 lat jak nie więcej. 
- Jak ty? - spytałam się go bo domyśliłam się że czyta mi w myślach. Stąd wiedzieli gdzie jestem oraz dokąd biegnę. Te głosy w głowie to ich myśli.
- Jesteś spostrzegawcza. Czytamy ci myślach a ty nam. Zawszę będziemy wiedzieli gdzie jesteś. Nie ukryjesz się przed nami. Nie mogę ci rozkazać na rozkaz Alfa, bo jeszcze nie ukończyłaś całkowicie przemiany. Jednak jeśli wrócisz z nami będziesz ze swoim i nauczymy cię jak słuchać, jak wyłączać. Wszystkiego... - powiedział do mnie.
- Izabela nie bój się że przez ciebie spotka nas krzywda dzieję się ona kiedy nie wiemy co z tobą. Kiedy cię nie ma obok - powiedziała Magda.
- Iz... - spojrzał na mnie błagalnie Mickael. Nie wiedziałam co mam zrobić czułam się pod presją. Dajcie mi spokój chce to przemyśleć. Słyszycie?! Mówiłam sobie w głowie bo wiedziałam że słuchają. 
- Trzy dni ale nie wracaj do tych ludzi. Możesz mi krzywdę zrobić jak poczujesz ich krew. Weź pokój w tym hotelu - pokazał na budynek bez niczego pobiegłam do niego zatrzymałam się przed drzwiami. Pomyślałam ,, Mickael wybacz mi proszę chce się nad wszystkim zastanowić, a teraz wszyscy wypad z mojej głowy''. Kiedy to im przekazałam weszłam do hotelu. 
- Dzień dobry. Czy macie wolne pokoje? - spytałam się w recepcji. 
- Pani nazwisko? - Spytała się mnie kobieta.
- Izabela - jakie nazwisko mam powiedzieć. ,,Powiedz Fuszer'' - Fuszer - powiedziałam jak podpowiedział mi ktoś kto miał nie słuchać. 
- Już widzę ma pani pokój. 
-Proszę za mną - powiedział chłopak, który znalazł się koło mnie. Muszę przyznać że dziwnie pachniał. Zaprowadził mnie do pokoju i dał mi klucz. Weszłam do środka pokój był większy od mojego domu. Zadzwoniłam do babci i powiedziałam jej gdzie będę. Chce z nią porozmawiać czuję że może mi coś powiedzieć bardzo ważnego.



Nikola


Ola


Część 2: Anna

   Po przejściu do królestwa postanowiłam się przejść trochę. Miałam nadzieję że na ziemi wszystko dobrze. Bo mnie nie za bardzo co prawda udało mi się przekonać tatę do tego że lepiej będzie dokonać naszych obowiązku jak wybrane wypełnią przeznaczenie. Jednak czuję że czegoś mi nie mówi. Chodziłam tak bez celu aż zobaczyłam jak mój tatulek się kłóci z tą strażniczką. Postanowiłam podejść bliżej, żeby lepiej słyszeć.
- To moja córka. Nie mogę od tak jej poświęć. Straciłem już żonę i drugą córkę. Nie może być tylko jej przyjaciele. - powiedział do niej.
- Nie wiesz po trzech młodych z każdego gatunku i po trzech z hybryd oraz wybrane. W tedy zyskamy moc o której marzą każda istota. Obalimy króla i królową. My będziemy rządzi magicznym światem razem ukochany - powiedziała do niego przykładając dłoń do twarzy.
- Nie mogę ciągle jej kłamać, że będzie jak tej przepowiedni, bo wy nie dopuście żeby ona się wypełniła. To w końcu moja córka... - powiedział. Co oni są źli. Odwróciłam się szybko. To co już się dowiedziałam całkowicie mi wystarczy. Oni chcą poświęć mnie, chłopaków, moją siostrę, wybrane dla własnej korzyść. Pobiegłam do pokoju Aleksandry był u niej Tomek.
- Gdzie Marek? - spytałam się na początku.
- W pokoju. - powiedział Patryk.
- Chodzie zmywamy się stąd - powiedziałam do nich nie tłumaczyłam im za wiele. Bałam się że ktoś nas usłyszy. Do pokoju chłopaków było nie daleko. Weszłam do niego.
- Marek idziemy stąd. - powiedziałam do niego. On wstał dziwnie się zachowywał. Weszłam z resztą do pokoju za nami drzwi się zamknęły za nimi był mój ojciec.
- Daruj sobie wiem wszystko i nie zostanę tu ani minuty dużej. - powiedziałam do niego. Teraz dla mnie był nikim wolałam żeby go nigdy nie odnalazła. 
- Wy wyjdziesz ale czy go zostawisz - powiedziała strażniczka wyszła z cienia Marka. 
- Zostaw go spokoju! - krzyknęłam chciałam podbiegnąć do Marka ale mnie Tomek i Aleksandra przytrzymali. 
- Znajdę inną trójkę wampirów za was ale przyprowadzi mi: Magdę, Thomasa oraz Mickeala z wilkołaków;  Pawła, Carolin, Bartka z ludzi; Lysandra, Castiela oraz Kasandrę z dhampirów; Izabele i Aurielie wybranki. W tedy tobie i tym dwóm wampirom pozwolę odejść. - powiedziała do mnie. Wiedziałam że Aleksandry nie wypuści, ponieważ nie uważam żeby było za wiele hybryd wampir i strażnik w jednym. 
- Nie... Nie sprowadzę tu nikogo - powiedziałam do strażniczki. Wiedziałam że jeśli nie uda im się porwać wybrane i po trzy z każdego gatunku oraz hybryd to moja siostra i my będziemy żyć, a być może później ktoś na uwolni.
- Jeszcze się przekonamy - powiedziała wychodząc z moim ojcem. Wzięłam szybko telefon i napisałam do Magdy:

,, Izabela i Aurielia są wybranymi. Nie ufaj strażnikom chcą zabić
je i kilku z was''

Wiadomość została wysłana dostałam raport dostarczenia

Teraz filmy:





niedziela, 29 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 18 2/2



Siema bez przedłużania zapraszam do czytania :)


Część 2: Mickael

  Kiedy Izabela za dzwoniła od razu poszedłem po Gzenia i Devona żeby z nimi znaleźć Magdę. Chodzi ona starała się ukrywać swoje emocję było widać po niej że się martwi. Na szczęście chłopaki umieją korzystać ze wilczych mocy i szybko ją udało się znaleźć. Była z jakąś wampirzycą, a widać po reakcji chłopaków nie mieli o niej dobrego zdanie. Później Magda przestawiła nas jej, a ja jej powiedziałem że Izabela zdzwoniła i jest w szpitalu. Od razu w jej oczach zobaczyłem ulgę. Ponieważ to widać było na pierwszy rzut oka. 
- No to za czym czekamy jedziemy do niej. - powiedziała ona kiedy wampirzyca wraz ze swoimi przyjaciółmi udała się wraz ze strażnikami. Szliśmy do domu opowiadałem jej to co mi Izabela powiedziała. Kiedy weszliśmy tylko drzwi Aurielia powiedziała do nas.
- Uszykowałam jej ubranie może się przydać. Na wszelki wypadek dałam piżamy jakby musiała dużej zostać. Dalej mamy pozwolenie ich. - pokazała na salon. Thomas pokazał że ma kluczyki od samochodu. 
- My jedziemy z wami. Jeśli one są ty czym wszyscy myśli przyda wam się wilkołaki z doświadczeniem. - powiedział Devon.
- No dobra ale jej od razu nie atakujcie sami jej powiemy - powiedziała Aurielia. Miała odwagę muszę to przyznać. Wiedziała że w każdej chwili mogli zmienić się wilkołaka i ją zaatakować. No cóż chyba z naszej paczki nikomu odwagi nie brakowało. W końcu coś musi nas łączyć. 
- To jedziemy? - spytałem się 
- Tak tylko niech Maria zejdzie z Carolin, bo ta uparła się że chce urodzić w normalnym szpitalu. Maria będzie przy niej poda się za jej pielegniarkę żeby nie było ojciec zadzwonił do szpitala i dał im sporą sumę. - powiedział Thomas tej samej chwili zobaczyłem Marię i Carolin wyglądała na wykończoną nie dziwiłem się. W końcu ma podobno kolejnego chłopako- wilkołaka. Heh jak to brzmi nie muszę przyznać to dziwnie. Wszyscy zmieścili się w samochodzie ja siedziałem jako kierowca. Koło mnie siedział Devon, na tyłach była Magda, Gzenio oraz Aurielia w bagażniku siedzieli Thomas, Maria i Carolin bo ta musiała leżeć, a Maria uważała że to będzie odpowiednie miejsce. Droga trwała bardzo krótko chyba złamałem kilka zasad delikatnie mówiąc. Wyszedłem pierwszy otworzyłem bagażnik i wyszli Maria i Thomas. On pobiegł do szpitala po noszę żeby przewieź Carolin. Devon i Gzenio zachowywali się dziwnie. Wiem że węszyli bo chcą sprawdzić czy jest bezpiecznie. Aurielia patrzyła w szpital nic nie mówiła byłem ciekawy co myślała. Thomas przyciągnął noszę i chłopacy pomogli Carolin ułożyć na nich. 
- Dobra z Thomasem pójdziemy z Carolin a wy pójdziecie do tej dziewczyny.. - powiedziała
- Ona ma na imię Izabela byś mogła zapamiętać. - powiedziała Aura patrząc prosto na Marie widać było między nimi iskry.
- Mam całe stado na głowie. Lecz jesteś czarownicą nie wiesz tego. - powiedziała Maria do niej.
- Nie nazywaj mnie tak! Jesteśmy publicznym miejscu. Zapomniałaś? - odpowiedziała Aura.
- Nie! Idźcie do tej Izabeli - imię Izabeli Maria powiedziała dziwnie tak jakby jej ciężko przechodziło przez gardło. Poszła nie czekając na odpowiedz Aury my również ruszyliśmy się z miejsca. Nie trudno było znaleźć Izabelę. Leżała sama na sali ale miała całą szafkę zapełnioną.
- Hej fajnie was widzieć. Gdzie Thomas?- powiedziała z radością pierwsze zdanie w pytaniu było słychać trójkę. 
- Carolin rodzi i jest przy niej. Mam dla ciebie ubranie na przebranie oraz piżamę. - powiedziała Aura. Izabela wyciągnęła ubranie i poszła do WC kiedy wyszła obróciła się i powiedziała.
- No cóż może to nie do końca w moim stylu lecz w ostatnim czasie nie ubierałam się w nim. Dobrze że nie dałaś żadnych szpilek. - powiedziała. Wyglądała nawet ładnie w tej białej bluzce z nadrukiem oraz spodniach i kamizelce oraz trampkach i różowych kolczyka.



Mi się podobało i Magdzie chyba też.
- Daj spokój Iz teraz wyglądasz jak człowiek. Nie pytasz kim są ci dwaj przystojniaki? - powiedziała Magda do niej pokazując na Gzenia i Devona. Devon zachowywał się tak jakby tego nie słyszał, a Gzenio uśmiechnął się do Iz.
- Nie bo jeśli wy nie przestawiliście nie chciałam być... - w tym chciała powiedzieć ale jej przeszkodził Gzenio
- Jesteśmy kuzynami Magdy i Mickaela oraz Thomasa i Charotty. Ja mam na imię Gzenio, a to mój brat Devon.- powiedział do niej uprzejmie
- Miło mi was poznać. Mickael mieliśmy po rozmawiać - powiedziała Iz
- Oj daj spokój Iz wszyscy tu wiedzą o czym. Miałaś rację z tym snem podobno jesteśmy jakimś tam wybranymi na które magiczny świat poluję nic nowego. - powiedziała Aura
- DO tego macie wszystkie gatunki w sobie - powiedział Devon.
- No dobrze powiedzmy że wam wierzę. Czemu wy wiecie o tym? - spytała się Izabela
- Bo jesteśmy wilkołakami. - powiedziała Magda
- To znaczy ja i Magda oraz chłopaki. - wytłumaczyłem. Patrząc Iz w oczy chciałem się dowiedzieć o czym myśli lecz nic w nich nie widziałam. Naglę na sekundę pojawiło się ulga nie wiedziałem czemu.
- To tłumaczy wszystko... - powiedziała siadając na łóżku.
- Co tłumaczy? - spytał się Gzenio, a Magda spojrzała na niego tak jakby chciała go zabić. 
- Moje ostatnie sny nikomu nic nie mówiła bo już jestem inna, a nie chce jeszcze bardziej się wyróżniać. - powiedziała Izabela w jej oczach było widać smutek, kiedy to mówiła nie patrzyła na żadnego z nas tylko w podłogę. 
- Izabela jesteś wyjątkowa. Zawsze byłaś... Dzięki tobie nie wyleciałam ze szkoły. Wioleta zdecydowała się być sobą. Odkryłaś prawdę o tym że nas podmieniono. Udało się zjednoczyć ludzi do ataku. Czy nie widzisz tego wszystkiego? - spytała się Magda Izabeli wiedziałem że ma rację. Dzięki Izabeli ludzie stawali się lepsi. Devon zrobił mnie jakby chciał wymiotować za co dostał w twarz od Magdy. Musiała mu mocno przyłożyć bo się zaczerwieniło. Wszyscy wybuchli zdrowym śmiechem. 
- Nie przeszkadzamy? - powiedział jakiś chłopak białych włosach, za nim stała dziewczyna około dwóch lat młodsza od niego była do niego bardzo podobna również miała białe włosy lecz końcówki był czarne. Pewnie byli rodzeństwem ubierali się bardzo podobnie i te dziwne oczy dwu kolorowe. Prawe oko złote, a lewe zielone. Nigdy nie wiedziałem żeby człowiek miał takie oczy. 
- Nie przeszkadzacie. Nawet dobrze że jesteście chciałam z wam porozmawiać - powiedziała Izabela do nich później spojrzała na nas. - Możecie nas zostawić. Proszę. - dopowiedziała w jej oczach było widać że jej naprawdę zależało.
- Spoko pójdziemy zobaczyć jak czuję się Carolin. - powiedziała Magda wypychając nas. Wyszliśmy z sali, a Magda zamknęła drzwi i spojrzała na chłopaków.
- Kim oni są nie pachną jak ludzie? - wow nawet tego nie zauważyłem. Za bardzo skupiłem się na ich wyglądzie muszę zacząć być bardziej wilkołakiem niż człowiekiem.
- Oni są Dhampirem spokojnie nie są groźni. Lecz to rzadkości je spotkać zwykle żyją na uboczu.- powiedział Gzenio. Jak zawsze mówi to co myśli. Chodzi czasem się stara hamować nie jak jego brat. Poszliśmy na odział położniczy tam gdzie leży Carolin. Trochę czasu zajęło nam bo ten szpital jest ogromny. Chodzi mogli po pracować nad kolorami, ponieważ te ściany są tak białe że aż płaczą i wołają o pomoc. Dziwi w nich w ogóle nie widać tak się wtapiają w ścianę. Wszystko w odcieniach białego aż oczy bolą. Do tego jeszcze ta czystość aż by można było z podłogi jeść. Oddział położniczy również był aż tak przygnębiający w kolorze białym. Szybko udało nam się odnaleźć sale Carolin. Pokoju byli tylko Maria i Thomas oraz Carolin. Jeszcze nie urodziła dziecka lecz po niej widać że dziecko chce już wyjść na świat.
- Ma skurczę lecz jeszcze nie wiadomo czy dzisiaj urodzi czy jutro. - powiedziała Maria - Co słychać u Izabelą? - Spytała się po chwili.
- Jeszcze zatrzymają na noc. - powiedziałem siadając na krzesło. 
- Aha czyli nic jej poważnego nie jest?- wypytywała się Maria nas. Z dziwiło mnie to jej nagłe zainteresowanie stanem Izabeli.
- Nie nic jej nie jest tylko ona zna Dhampirów. - powiedział Devon wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Skąd? - na twarzy Marli pojawił się dziwny wyraz. Niezwykłe ponieważ jeszcze jakiś czas nie mogła zapamiętać jej imienia a tu naglę chce wiedzieć co u niej. Spojrzałem na Magdę i Aurielie również dla nich to było dziwne. Dobrze że nie jestem sam w tym, że inni również mają takie odczucia co ja.
- Nie wiem, nie znam ich. - powiedziałem równocześnie z Magdą. Ponieważ jeśli ktoś miał coś wiedzieć to tylko my i Aurielia znamy Izabele lepiej niż reszta. Carolin zaczęła mocniej krzyczeć. Maria spojrzała na nią i szybko powiedziała do mnie bo byłem najbliżej dziwi.
- Pobiegnij szybko po lekarza chyba jednak dzisiaj urodzi. - powiedziała, a mi dwa razy nie trzeba powtarzać wybiegłem jak proca. Nawet nie zapukałem do drzwi dyżurki lekarskiej tylko wparowałem tam.
- Carolin rodzi. Szybko! - powiedziałem do nich, a jeden wstał i powiedział do drugiego.
- Zwołaj personel potrzebny nie wiem czy nie będziemy musieli na sali. - pobiegł ze mną do sali Carolin - Możecie wyjść niech zostaną dwie osoby. Wyszli czekaliśmy na korytarzu jak ktoś wychodził próbowaliśmy coś zobaczyć. Lecz nic nie widzieliśmy to trwała tak długo że każdy z nas próbował znaleźć coś dla siebie do roboty. Jedni chodzili w te i z powrotem. Ja podrzucałem sobie zegarkiem miałem nadzieję że czas tak zacznie szybciej płynąć ale nic to nie dawało. Napisałem że Carolin rodzi do Izabeli i ona przyszła sama. Chciałem się dowiedzieć kim byli ta trójka i skąd ich zna. Więc odszedłem z nią dalej. 
- Coś już wiadomo - spytała się mnie.
- Nie ciągle czekamy. Izabela skąd ich znasz? - spojrzała na mnie pierwszej chwili zobaczyłem strach lecz szybko zniknął z nich.
- To oni mnie tu przywieźli po wypadku. Mają na imię ma Lysander, Castiel oraz Kasandra. Kasandra to siostra Lysandera. - powiedziała nie patrząc na mnie tylko jakiś nie znany punkt. Ciekawe co jej takiego chciała powiedzieć, lecz nie będę naciskał. 
- Wiesz że oni są w połowie wampirami. - spytała się Magda która była opodal nas. Izabela na nią spojrzała i powiedziała.
- Tak wiem powiedzieli mi kiedy wyszliście. Nie musicie się o mnie martwić nie jestem małym dzieckiem. - powiedziała Iza i odeszła od nas usiadła na podłodze i nie patrzyła na nas. Patrzyłem na nią nie wiedząc czy podejść do nie zauważyłem że Magda poszła do chłopaków jak gdyby nic. 
- Izabela.- -podszedłem do niej i powiedziałem cicho i spokojnie,
- Wkurza mnie to że traktujecie mnie jak dziecko co nic nie wie. Jasne jestem nowa w tym magicznym świecie ale to nie oznacza że nic nie wiem. Lysander również mówi że wy jesteście wilkołakami i czy o tym wiem w tedy mi powiedzieli kim są. - Spojrzała na mnie miała świeci w oczach. Miała racje źle zrobiłem że traktowałem ją jak dziecko jest mądrą zaradną kobietą. Przytuliłem ją do siebie żeby mogła się wypłakać. 
- Przepraszam. - powiedziałem do niej. 
- Jak myślisz czy nam się ułoży?- to pytanie mnie zaskoczyło nie spodziewałem się go. Jednak wiedziałem co mam odpowiedzieć jej. 
- Jasne może za jakiś czas ty będziesz nosiła nasze dziecko. - odpowiedziałem do niej.
- Byle nie za szybko chce dowiedzieć się kim jestem i kim są moi rodzice. - powiedziała i spojrzała mi w oczy. W jej spojrzeniu była zagubiona kobieta. Wiedziałem czemu tyle ostatnio się działo. W tej chwili wyszli lekarze, a na końcu wyszła Maria.
- No to czas przywitać najmłodszą z nas. - powiedziała i pokazała że byśmy wyszli do niej. Ja i Izabela weszliśmy na samym końcu. Malutka była ubrana w biały śpioszki na długi rękaw. Najpiękniejsza dziewczynka jaką jak naradzie widziałem. Carolin czule trzymała je w ramionach. Izabela zrobiła małej zdjęcie, a później powiedziała 
- Thomas wstań przy nich zrobię pierwsze zdjęcie was trzech - od razu wykonał jej polecenia a ona zrobiła zdjęcie. Ślicznie razem wyglądaj. 
- Jak dacie jej na imię? - spytała się Magda ich.
- Będzie miała na imię Anastazja. - powiedziała Carolin czulę patrząc na moją bratanice.
- Już nawet wiemy kto będzie chrzestnymi. - powiedział Thomas
- Kto? - Spytałem się 
- Ty i Izabela, a Magda oraz Paweł będą świadkami na naszym ślubie - powiedział.
- Nie wiem czy ja jestem dobrym wyborem. - powiedziała Izabela. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Miała w coś spojrzeniu czego nie umiałem odszyfrować. 
- Czemu? - Spytała się Carolin.
- Bo nie wiem ile będę żyła - powiedziała wybiegając z sali. Ja i Magda pobiegliśmy za nią ale nie mogliśmy jej znaleźć. Szukaliśmy wszędzie w jej sali. Magda się pytała lekarza on powiedział że ona może wychodzić. No nie świetnie interesują się pacjentami. 
- Wiesz co ja tu poczekam aż wróci. - powiedziałem do Magdy.
- Mickael o czym ona mówiła wiesz?- spytała się Magda.
- Nie wiem. Chciałbym wiedzieć. Popytaj się Marii może ona coś wie. - odpowiedziałem jej ona poszła na odział położniczy, a ja zostałem tutaj w sali Izabeli. Czekałem na nią pewnej chwili wszedł ten białowłosy dhampir. 
- Gdzie jest Izabela - spytał mnie
- Nie wiem uciekła z sali Carolin po tym jak ją poprosili żeby została chrzestną ich dziecka. Mówiąc że nie wie ile będzie żyła. Myślałem że tu ją znajdę. - powiedziałem do niego.
- Chodziło jej o to że Castiel powiedział jej że istoty magiczne na nią polują bo jest wybraną ma charakterystyczne znamię na karku. Strażnicy już się tu kręcą ale nie mogą jej stąd zabrać. - powiedział mi
- Dlaczego? - spytałem się.
- Bo ich prawo tu nie działa żadne prawo działa. Ponieważ tu jest szpital dla wszystkich. Nasz ojciec jest lekarzem na tym oddziale. Jestem Lysander  - powiedział Lysander.
- Mickael. - powiedziałem swoje imię.
- Ona cię kocha. - zaskoczyło mi to co usłyszałem od niego.
- Skąd wiesz - spytałem się
- Bo kiedy ją mój kolega nie chcący potrącił mówiła że musi jechać. Pytaliśmy się dlaczego. Powiedziała że jeśli nie pojedzie to nie wiadomo kiedy cie zobaczy. Oraz widać jak na ciebie patrzyła. Mickael my nie jesteśmy waszymi wrogami. Chcemy ją chronić przed królową mroku, bo jeśli ona ją porwie zapomni kim jest i będzie miała w głowie zakodowane że ma spełniać wole swojej matki. Nie może do tego dość bo to oznaczyło by jej śmierć - powiedział widać było że zależy mu na Izabeli. 
- Gdzie można ona być? - spytałem się bo teraz wiedziałem o co jej chodziło.
- Chodzi musimy ją znaleźć. - powiedział.
- Nie musicie jestem tutaj. - powiedziała wchodząc do sali. Widać było że płakała przytuliłem ją do siebie i szepnęłam do ucha.
- Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić. 
- Tego właśnie się obawiam że tobie coś złego się stanie z mojego powodu. 
- Izabela nie martw się. - powiedział Lysander już zaczęłam kolesia lubić. 


Kasandra
 Lysander
(Castiel i Lysader są te postacie zapożyczone z SF)
Anastazja 

Teraz piosenki zapraszam do słuchania:



Dziękuję za czytanie mojego bloga mam nadzieję że wam się podoba proszę o komentarze...

sobota, 28 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 18 1/2



Takie coś na początek sama nie wiem ale tak czuję. Dzięki temu jedynemu jesteśmy zdolni do rzeczy wielkich do przełamywania własnych barier. Ja kiedyś mówiłam że nigdzie nie będę zamieszczać swoich opowiadani, wiersz a nawet rysunków. Nie chciałam żeby nikt ich oglądał, czytał. Jednak namówiona przez pewną osobę czuję że teraz to było dobre dla mnie wiem teraz co inni uważają o tym co robię. Rodzice są ze mnie dumni, rodzeństwo mówi że bym dalej pracowała bo stać mnie na więcej, a moja kochana babcia Krysia zawsze jest przy mnie i mogę na niej polegać zawsze. Tak też jest na przyjaciół: Magda która mnie inspiruję oraz czasem mnie wzywa ale potrzebuję tego, Karolka która poprawia mi humor kiedy mam zły dzień, Ewelina na którą mogę polegać kiedy nie wiem co zrobić zawsze mi doradzi, Agnieszka och ta Aga ona mi pomaga w sprawach mody nie ma takiej na całym świecie, Asiulaa która zawsze ze mną pogada kiedy będzie miała czas, a bym zapomniała został jeszcze Sebastian na niego mogę zawsze liczyć. To wszyscy którzy jeszcze przy mnie są... Za to dziękuję im nie ma nic lepszego na świecie niż przyjaciel który potrafi wzywać, pocieszyć oraz doradzić. 


Rozdział 18

Część 1: Magda (do spotkania Anny)

Była zdezorientowana po tym spotkaniu. Ten koleś był dziwny nawet nie wiedziałam że coś takiego może istnieć. Kim on w ogóle był i o kogo mu chodziło? Kiedy wróciliśmy do domu nie wiedziałam o co pytać. Weszłam do krzaków zmieniłam się w człowieka i ubrałam się w swoje ubranie. Składało się ono z super obcisłej sukienki bez ramiączek, do tego zabójcze szpilki za które kilka tygodni temu mogłabym zabić oraz kilka dodatków. Wyglądałam super jak modelka dobrze że teraz możemy ubierać się jak chcemy.



Wyszłam z tych krzaków od razu zobaczyłam że chłopaki ze swoją matką czekają za mną. Postanowiłam wyłożyć karty na stół i powiedzieć co myślę. 
- Kim on był i kogo chodziło mu? - powiedziałam do nich.
- To był strażnik. Oni nie są ani źli ani dobrzy i szukają wybranych. - powiedziała do mnie ciotka. 
- I ja niby znam ją? - spytałam ponieważ bym pamiętała że spotkałam jakąś wybraną, a niczego takiego sobie nie przypominam. 
- Na widocznej...- powiedziała i odeszła od de mnie. Spojrzałam na Głaza on nic nie mówił. Tylko dziwnie na mnie patrzył ciekawe co kryję mu się w głowie. Podbiegłam do niej chodzi to było trochę trudne ponieważ ziemia była miękka i korki w nią wbił co je wyjmowałam. Jednak ubranie się tak w taką pogodę nie było najlepszym pomysłem moim. Złapałam ją za rękę i spojrzałam błagalnie żeby mi powiedziała wszystko.
- Dobrze powiem ci wszystko ale najpierw spróbuj dotrzeć do domu bez skręconej kostki i w tedy porozmawiamy same. - powiedziała, a chłopaki zaczęli się śmiać. Zdjęłam buty i rzuciłam nim nich żeby w końcu przestali. Pomogło tylko stałam na ziemi bosa, a co tam to przynajmniej jest wygodniejsze niż tych bytach. Odrzucili mi moje buty i bardzo dobrze bo nie musiałam szukać ich. Wzięłam je i poszłam do domu ubrałam w nim je z powrotem bo tu nie ma błota. Poszłam do pokoju mojej ciotki ona już na mnie tam czekała. Jej pokój był dziwny. Niby meble były normalne i kolor ścian też ale dodatki jakby nie pasowały. Na przykład ta czaszka na stoliku nocnym to nie była ludzka ani psia tylko smoka ale taka jakby zmniejszona.
 Maria chyba zauważyła na co patrzę ponieważ powiedziała do mnie.
- To nie jest prawdzie chodzi nie mówię że smoki nie istnieją. To jest z gipsu zrobił to jeden z łowców smoków dla swojej córki, a ona sprzedała to mnie. Lecz nie o tym miałyśmy rozmawiać. Prawda? - spytała mnie. Pierwszej chwili sama nie wiedziałam po co tu przyszłam lecz to trwało krótko szybko sobie przypomniałam że jestem tu żeby dowiedzieć się o co chodziło z tym na polanie. 
- Tak chce poznać całą prawdę. - powiedziałam do niej 
- Dobrze więc od czego tu zacząć - spojrzałam na nią krzywo - Tak masz rację od początku. Mroczne królestwo ma własne świat tak samo królestwo światła lecz łączy je neutralne królestwo. Gdzie nie można się atakować oraz trzeba żyć zgodzie jest jeszcze wasza ziemia ale to tego dojdę później. Mroczna księżniczka złamała zakaz i opuściła swojej królestwo tak samo postąpił książę światła. Spotkali się w neutralnym królestwie i się w sobie zakochali. Jednak ich miłość była zakazana nie tylko że nie można łączyć gatunków. Ah tak nie powiedziałam ci mroczna księżniczka ma wszystkie gatunki złe takie jak wyjęte z horrorów  demony, duchy, czarnoksiężnicy, orki, wampiry, oraz wilkołaki itp, natomiast książę światła ma dobre gatunki takie które pomagają ludziom nie żywią się nimi. - przerwałam jej coś co mi nie dawało spokoju.
- Przecież my jesteśmy wilkołakami czy to oznacza że jesteśmy źli? - spytałam się bo tamta matka zawsze mi powtarzała że jestem zła że nic dobrego ze mnie nie może być, że nie wie jak ze mną postępować. To bolało mnie jednak nigdy nie chciałam żeby miała rację. Jednak zabiłam człowieka
- Ej spokojnie tak to prawda jesteśmy z mrocznego królestwa ale zostaliśmy wygnani. - powiedziała to z takim smutkiem że nie wiedziałam czy powinnam pytać ale chciałam wiedzieć.
- Dlaczego? 
- Twoja dziadek Głaz zakochał się człowieku i miał z nią dwójkę dzieci mnie i twoją matkę. Prawdzie wilkołaki nie mają wyboru od urodzenia się zmieniają ale my miałyśmy ja decydowałam że zostanę pełnym wilkołakiem ale wasza matka nie chciała ponieważ kochała waszego ojca i przez to zostaliśmy wygnani. Jednak to nie oznacza że przegrani. Ponieważ jak wybrane córki księżniczki mroku i księcia światła wybiorą dobrą podziały między rasowe zostaną zlikwidowane, a my będziemy mogli wróci do naszego domu. Teraz mam pomysł na świetną piosenkę: 
1 Chodzi jesteśmy wygnani,
lecz nigdy nie przegrani.
Zostaliśmy do męk tych wybrani.

Ref.: Ja kogoś szukam?
Nie potrzebuję!
Czy kogoś kocham?
Nic nie czuję!

2. Wśród bólu i cierpienia
i wielkiego osamotnienia 
myślę: potrzebuje przyjaciela.
Mojej duszy wybawiciela.
Szukam, po tym świecie wędruję
już swych łap nie czuję.

Ref. Nie wiesz? Potrzebujesz.
Nie czujesz? Cierpienie czujesz.
Nie wiesz? Przecież miłujesz!

3. Padam, a moim jedynym marzeniem 
jest żyć z przyjaźni obłaskawieniem.
Wciąż zmagam się sam ze sobą.
Zrozumienie nie jest cechą mi daną.

Tak wiem mam przyjaciół ale wydaję mi się że moja ciotka Maryja nie ma ich. To raczej jest o niej niż o mnie. Czy ona ma w ogóle męża? Może ma jeszcze całej rodzinki dobrze nie poznałam. Jednak widziałam że jest samotna i ją to boli to wszystko można łatwo wyczytać to z jej oczów. Wzięłam kartkę i bazgrałam tekst swojej piosenki żebym przypadkiem jej nie zapomniała.
- Co tam piszesz? - pokazałam jej kartkę z tekstem, a ona zaczęła go nucisz pod nosem. CO potwierdzało moją teorie. - Świetna jednak nie z kończyłam ci opowiadać. Czy jesteś już znudzona? - spytała mnie
- Nie chce pierwszy raz się czegoś nauczyć - powiedziałam do niej z pewnym głosem. 
- Dobrze to opowiadam ci dalej. Więc z ich miłość powstały bliźniaczki jednak księżniczka nie mogła od tak urodzić ich więc zeszła na ziemię łamiąc kolejny zakaz i spotkała się czarodziejką, która zgodziła się za nią urodzić. Więc one od razu mają moc magiczną. Legenda głoś że czarodziejka uśpiła ich moce przed swą śmiercią, a nimi zajęła się jej siostra która zrezygnowała ze swojej mocy chciała być zwyczajna. Nigdy nie wiedział jaka to była rodzina ani gdzie są księżniczki. Jednak księżniczka wyjawiła swoją zdradę i powiedziała że jej córki powrócą na tron mrocznego królestwa. Teraz ona jest królową bo jej matka ta wiadomość zabiła. Strażnicy mają zadanie na ziemi strzec żeby nasze istnienie się nie wydało oraz od szukać wybrane i zapewnić bezpieczeństwo aż nie będę umiały kontrolować wszystkie gatunki i same nie wybiorą czy chcą być dobre żeby zapanował pokój czy złe żeby mrok zawładnął wszystkim królestwami w tym ziemią też. To już cała historia. - powiedziała a ja byłam w szoku. Jedyną bliźniaczki jakie znam to Aurielia i Izabela chodzi tej pierwszej nie znam osobiście. Bo znam ją tylko z opowiadani Bartka i Mickeala. Podobno ona z Iz złapały wspólny język szkoda że ja nie mogłam ze swoją ale ja z nią nawet nie gadałam. Postanowiłam spróbować najwyżej się pogryziemy. 
- Muszę coś zrobić? - powiedziałam do niej a ona chyba odczytała mi to z myśli bo się uśmiechnęła i skinęła z głową. Wstałam z jej łóżka i wyszłam na korytarzu wpadłam na jakąś dziewczynę. Miała rudę włosy fryzurą którą nie umiem nazwać o góry krótkie na dole długie były taż czarne odrosty. Miała czarny daszek w ogóle ubrana była na czarną oraz na szyj nosiła obroże z ćwiekami. Na lewej dłoń miała bransoletka czarną wyglądała jak frotka z jakimś logo, a na prawej zegarek czarno - różowym. Na palcach czarne pierścionki, a paznokcie pomalowane na czarno. Upadła na podłogę.
- Uważaj jak chodzisz. Ślepa jesteś? Czy co? - powiedziała do mnie.
- Ślepa nie jestem ale też nie mam takiej zdolność patrzenia przed dziwi. Ty jesteś tak durna że nie wpadłaś że każdej chwili ktoś może wyjść. - powiedziałam do niej. 
- No proszę kuzyneczka ta co zna wybraną. Mam bić ukłony? - powiedziała do mnie z ironią w głoście.
- Nie. A jak chcesz być wredna musisz się jeszcze wiele nauczyć. Kto ci powiedział że znam wybraną? - spytałam jej bo to najbardziej mnie interesowało.
- Nikt podsłuchałam jak Głaz gadał z twoim ojcem. Mówił że musimy te dziewczyny znaleźć nie wiem po co? Tak w ogóle mam na imię Devil. Tak żebyś wiedziała jak pójdziesz na mnie na skargę jak robi cała reszta. - powiedziała. 
- Nie zamierzam skarżyć na ciebie. Sama nie jestem święta. Magda- powiedziałam jej i podałam rękę po ciągle leżała na ziemi. Chwilę się wahała ale przyjęła moją pomocną dłoń. Ma ciekawe imię nigdy takiego nie słyszałam.
- To dlatego że to tak naprawdę nie imię. Moja matka dała mi tak na imię. Po angielsku znaczy Diabeł. Jeśli ,, little devil'' to jest diabełek lub ,, speak of the devil'' znaczy o wilku mowa ostatnie co mi się udało się znaleźć to ,,between the devil and the deep blue sea'' to jest oznacza pomiędzy młotem a kowadłem. - powiedziała patrząc na mnie tymi swoim brązowymi oczami.
- Super moje imię nic nie oznacza w innym języku. - powiedziałam do niej. - Sorry muszę już iść mam coś do załatwienia. Aha więcej nie czytaj mi myślach. - dopowiedziałam i poszłam do pokoju Charolaini.



Kiedy byłam pod jej pokojem zapukałam usłyszałam jak mówi.
- Wchodzi - weszłam ostrożnie jej pokój był kolorach fioletu, różowego i białego trochę czarnego. Charolaini była przy lustrze przeglądała się swoim stroju. - Uważasz że mam związać włosy czy rozpuszczone. - spytała się mnie a ja nie mogłam się odwróci od niej jej strój był taki plastikowy i pasował do pokoju. Miała różową tunikę z czarnym paskiem, do tego czarne legginsy i tego samego koloru dodatki kolczyki w gwiazdki, torebka, buty oraz naszyjnik. 



Ona nie zwracając na mnie uwagi dalej się przyglądała.
- Według mnie zostaw luzem i tak wyglądasz już jak laka. - wiem że nie powinnam być nie miła ale w końcu przez nią zabiłam. Nie że mi się nie podobało. Ona spojrzała na mnie i powiedziała
- Masz rację ale spójrz na to z innej strony zewnątrz piękna, a w środku bestia. - powiedziała do mnie to rzeczywiście miało sens.
- Skoro jesteśmy siostrami powinniśmy się jakoś dogadać - powiedział prosto z mostu po co tu przyszłam nie miałam najmniejszej ochoty na jakieś zabawy pod chody. Ona spojrzała na mnie i powiedziała
- Jasne ale teraz muszę gdzieś jechać wracam nie długo. 
- Ale tak rano? - zdziwiłam się bo była godzina 7 i nie wiedziałam po co jechać i o tej godzinie jeszcze wakacje. Minęła mnie a ja poszłam na dół na śniadanie. Paweł nie odezwał się przez całe śniadanie do mnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy on skończył jeść ja zaraz wyszłam z jadalni z nim. Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię odwracając swoją stronę.
- O co ci chodzi? - powiedziała do niego prawie krzycząc ale nie chciałam żeby reszta słyszała, że się kłócimy.
- O nic. - odpowiedział jadowicie.
- Paweł nie udawaj przecież cie znam. - tym razem powiedziałam do niego spokojnie nie chciałam z nim się kłóci bo go kochałam.
- Chcesz wiedzieć? - spytał się, a z jego oczach buzował gniew.
- Tak chce.
- Chodzi mi o to że odkąd stałaś się tym wilkołakiem masz coraz mniej czasu dla mnie. Włóczysz się po nocach ze swoim kuzynami i nawet rano nie raczysz mi poświęci minuty tylko idziesz do swojej siostry. Jasne wiem że chcesz poznasz swoją rodzinę ale nie zapominaj o pozostałych. - wow nie wiedziałam co mam myśleć. 
- Paweł wybacz nie chciałam po prostu dowiedziałam się czegoś ważnego oraz Iz podobno dogaduję się ze swoją chciałam zobaczyć czy mi się uda... - przerwał mi
- Magda że Izabela dogaduję się z Aurielią to nie znaczy że ty nie jesteś dla niej ważna. - pocałowałam go chciałam jego bliskości. 
- Masz czas ty dla mnie - spytałam się go.
- Zawsze- odpowiedział mi. W tej chwili przyszedł do nas Mickael.
- Przepraszam że wam przeszkadzam właśnie podsłuchałem że Andrzej znowu zdradził. Charolaini pojechała z kilkoma bandziorami naszego ojca złapać Thomasa i Aurielie. Nie wiem czy Iz też - powiedział zatroskany Mickael. Bardzo mi było go żal sama się martwię się o Izabelę. No cóż pewnie sobie poradzi. 
- Da radę. Przecież znasz ją zawsze sobie radzi na przykład jak wpadła wraz z Amelią do tego strumienia przeżyła tym razem będzie tak samo. - powiedziałam nie chciałam żeby chłopaki zobaczyli jak naprawdę się martwię o nią. Nie chce wyjść na sentymentalną bo taka nie jestem. 
- Tak jest bardzo pomysłowa. Myślicie że ten atak który oni chcą wykonać nie jest już takim dobrym pomysłem. - powiedział Mickael. Pamiętam planowali atak żeby nas uratować, zniszczyć ojca oraz zacząć nowe życie. Teraz my jesteśmy wolni oraz wilkołakami i tu jest więcej jeśli zaatakują mogą wielu ludzi zginąć. 
- Musimy tam jechać i zatrzymać niż zacznie się atakować. - powiedziałam do niego bo tam byli też nasi przyjaciele z gangu. Odwróciłam się od nich i zaczęłam iść.
- Gdzie idziesz? - spytali się równocześnie do mnie. 
- Do ojca! Idę bo muszę powiedzieć żeby naszą trójkę wypuścił. Kiedy tylko Thomas tu się znajdzie. Pojedziemy do bazy żeby to skończyć. Nie pozwolę żeby ludzie zginęli nie jestem potworem. - powiedziałam do nich. Ponieważ muszę coś robić.
- Nie w trzech ja też jadę z wami. Tam jest moja dziewczyna - powiedział Sam, a ja skinęłam głową i poszłam do gabinetu ojca weszłam bez pukania.
- Dzisiejszych czas nie uczą dobrych manier. - powiedział nie patrząc na mnie.
- Wiem że pojechali złapać Thomasa oraz Aurielie i to że Andrzej ich wydał. Kiedy tylko tu się zjawią ja Mickaeli, Sam oraz Thomas pojedziemy do ich bazy żeby nie dopuści ataku. Chcemy tu wrócić z kilkoma naszymi znajomymi i mają mieć tyle swobody co my. - powiedziałam pewnie siebie.
- Dobrze niech tak będzie ale pojadą z wami dwóch moich ludzi oraz Gzenio i Devon. Nie chce słyszeć żadnego ale. - powiedział do mnie ja tylko skinęłam głową na znak zgody. Wyszłam zwycięsko z jego gabinetu bo wiedziałam że wygrałam. Powiedziałam swoim chłopakom o tym, a się zgodzili. Kiedy tylko Charotta wróciła z Thomasem oraz Aurielia wzięłam ja ją a Mickael Thomasa. Opowiedzieliśmy im historie co tu się wydarzyło mim jesteśmy. Ja jeszcze jej powiedziałam że prawdopodobnie ona i Izabela są wybranymi i muszą na siebie uważać. Ponieważ wiele istot chce je porwać. Dziwne ona opowiedziała mi sen Izabeli. To ma wszystko sens. Pojechaliśmy o tej godzinie co Izabela miała zacząć ich szukać. Lecz nigdzie jej nie widzieliśmy w jej bazie powiedzieli że wyjechała już. Część z nich nie była zadowolona że atak odwołany powiedzieli że wiedzieli że tak będzie oraz że pewnie teraz ich wydamy. Thomas im wytłumaczył że ojciec zwróci im to co ukradł oraz już nigdy nie będzie z nim żadnych kłopotów. Wiedziałam o czym myśli. Jedna paczka chciała do nas dołączyć zgodziliśmy bo widać było że lubią Izabele. Szukaliśmy jej po okolicy ale nigdzie nie znaleźć my bardzo mnie to martwiło. Kiedy wróciliśmy do domu wszyscy byliśmy przybicie. Zdecydowałam się na spacer po lesie chciała pobyć trochę sama ze sobą. W tedy ktoś na mnie wpadł. Co okazało się dobre bo poznałam ciekawą osobę. Później przybiegli moi przyjaciele i powiedzieli że Izabela zdzwoniła że jest w szpitalu bo miała mały wypadek, że jadą do niej dowiedzieć się więcej i powiedzieć jej prawdę.