Rozdział 3
Izabella
Nowa
znajomość to nie zawsze nowa przygoda, lecz tym raz tak jest. Mam
nową przyjaciółkę i moją pierwszą. Jeszcze podziela moje
zainteresowania oraz będę na wakacjach z siostrą i jej chłopakiem.
Facet w zniszczonych butach spojrzała na nas jakby nas
liczył wzrokiem. Był to mężczyzna podeszłym wieku. Ubrany był w niebiesko-biało koszule hawajską oraz białe szorty do kolan. Ogólnie wyglądał jakby dopiero co wrócił z wczasów na Hawajach. Kiedy sprawdził wzorkiem obecność powiedział grubym i ochrypłym głosem.
-Witam was jestem kierownikiem tych koloni. Nazywam się Michał
Nieudacznik.- Kiedy to powiedział wszyscy zaczęli się śmiać,
lecz on czekał cierpliwie jak się uspokoją, ja również ale
mniejsza o to. Więc jak zapanowaliśmy nad sobą wziął
głęboki wdech i mówił dalej - Przyjechaliście tu z różnych
grób społecznych, z różnych miast, lecz tu jesteście jednością
i równi sobie. - Tsa my równi z tym czymś - powiedziała Amelia pokazując na wszystkich do koło prócz swojej paczki. Wiola powiedziała mi że brunetka ma na imię Kamila i jest siostrą bruneta Huberta, który jest chłopakiem Amelii. Natomiast Sebastian jest jego kolegą i strasznie jej się podoba ale nie ma odwagi mu powiedzieć tego. Mężczyzna spojrzał na nią, a później na swoją listę i powiedział do niej.
- Ty pewnie jesteś Amelia. Powiem ci raz jeszcze, że tu nie ma klas! Jesteście równi sobie, a teraz proszę wyjść z autobusu bo czeka nas długa wędrówka.-powiedział to patrząc prosto na Amelie. Stał chwile patrząc na nas po czym wyszedł, a ja schowałam książkę do plecaka i modliłam się żeby ta wędrówka nie trwała długo. Wiola i Ja wyszliśmy pierwsze, a za nami byli Magda i Paweł. Kiedy rozejrzałam się zobaczyłam bramę. Jej rama była zrobiona z kamienia. Łuk był z kamienia, lecz miał drewniane deski robiły z dachówki. Łuk podtrzymywał kolumny drewniane cztery ustawione równolegle. Cała ta brama była piękna. Patrzyłam na nią zachwytem. Na kolumnie wisiała tabliczka z napisem ,,Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli''. Patrzyłam na cały ten widok do czasu aż usłyszałem głos Amelii.
- Co to ma być, że ja mam chodzi nie za to płaciłam?! Dlaczego wszyscy wychwalają równość, kiedy każdy chce być wyjątkowy. - powiedziała wychodząc z autobusu.
- O Amelio brawo powiedziałaś, a raczej zacytowałaś słowa Sławomira Mrożeka - powiedziałam z pogardą, żeby było słychać to w moim głoście. Amelia wysłała do mnie uśmiech lecz ja pokazałam jej że mam go gdzieś.
- Proszę pana ile będzie trwała ta nie dorzeczna wędrówka - powiedziała Amelia znowu. Niech ktoś ją zamknie, bo zaraz pojadę do domu po starą skarpetkę mojego brata tylko po to żeby jej włożył do ust. Bo mnie już głowa boli od jej marudzenia. Paweł wziął i mi podał moje walizki. Później poszedł po Magdy i swoją. Wzięłam ją, a Wiola swoją. Żeby włożyć jej do wozu. Gdyż pisało na nim ,,WALIZKI". Później czekałam aż wszyscy się zbiorą, bo się ociągali jak much w smole. Pan Nieudacznik też czekał spokojnie rozmawiając z woźnicą. Kiedy wszyscy już byli gotowi iść powiedział:
- Dobrze idziemy trzymajcie się razem gdyż nie chcę nikogo zgubić .-powiedział pan Nieudacznik ruszając. Szliśmy razem, lecz na początku Amelia szepnęła do Wioli tak żebym słyszeli co mówiła do niej. Powiedziała do nie:
- Byś była tak łaskawa i zrobiła na nam przysługę i się zgubiła - Wiola nie okazała żadnej reakcji na jej słowa. Miała więcej damy niż ona, lecz ja damą nie jestem, nie byłam i nie będę. Chciałam jej już coś powiedzieć, ale Magda mnie wyprzedziła i powiedziała do niej.
- Amelio kochanie sprawdzi i czy nie ma cię gdzieś indziej bo tu w tej powłoce nie możesz być gdyż ona śmierdzi łajnem. Zwłaszcza pod tutaj i tutaj.-pokazała na pod pachy i usta. Chciało mi się śmiać. Kiedy Amelia spytała się swojej koleżanki czy czuje coś. Szliśmy przez las jakąś godzinie i były tylko drzewa nic ciekawego i słychać było strumień gdzieś nie daleko oraz śpiew ptaków. Widać było jakieś przejaśnienie, byłam ciekawa co tam jest. Może polana lub nie wiem coś. Wiem że co by to nie było to będzie ciekawsze niż same drzewa. Kiedy doszliśmy zobaczyliśmy strumień, który słyszeliśmy.
- Zrobimy sobie tu przerwę. Macie kwadrans żeby złapać siły.-powiedział chciał powiedzieć coś jeszcze ale przerwał mu krzyk
-Aaa- podbiegłam do Amelii bo to ona krzyczała i zobaczyłam że w strumieniu jest niedźwiedzi. Mi też chciało się krzyczeć lecz mi mój zatrzymał się w gardle. Kierownik i reszta gruby podeszła do nas, lecz jak zobaczyli niedźwiedzia zatrzymali się. Nie kierownik on zbliżył się nawet to brzegu.
- Tego nie macie powodu się obawiać. Karlik był kiedyś niedźwiedziem cyrkowym lecz kiedy cyrk został skazany za złe traktowanie zwierząt dostał się nam pod opiekę. - powiedział nam, kiedy wypowiedział ostanie słowo każdy chciał pogłaskać misia. Jemu widocznie się to podobało gdyż wyszedł z wody. Ja nie miałam ochoty, a Amelia również chciałam odejść ale wpadła pod ślizgiem i mnie pociągnęła za sobą, że obie wylądowaliśmy w strumieniu. Nurt był za silny, ledwo utrzymywałam się na powierzchni kiedy się rozejrzałam nie widziałam Amelii udało mi się dostrzec do brzegu. Nie byłam już na polanie na której mieliśmy postój. Rozejrzałam się za Amelią. Nigdzie jej nie widziałam, ale nie dawałam za wygraną. W tedy ją zobaczyłam leżała po drugiej stronie. Była chyba nie przytomna bo się nie ruszała.
- Amelia! - krzyczałam żeby się odezwała do mnie. Nie przyniosło to żadnych rezultatów. Rozejrzałam się do około żeby do niej się dostać głupie by było gdyby weszłam do wody. W o dali widziałam drzewo przewrócone przez strumieni. Podbiegłam do niego, ale czy dam radę przejść na drugą stronę muszę. Weszła i szłam krok za krokiem prosząc Boga żeby się nie zerwało. Kiedy znalazłam się na drugiej stronie, chciało mi się krzyczeć DZIĘKUJE. Lecz podbiegłam do Amelii. Musiała uderzyć się w głowie. Bo miała na niej małego guza. Nie wiedziałam co robić. Nie możemy zostać tutaj, ale nie dam też rady jej nieść nie wiadomo gdzie. Co ma robić wołać pomocy? Nie wiem, ale wiem jedno że nie mogę jej tu zostawić. Zdjęłam z niej marynarkę wiedziałam, że jak odzyska przytomności to mnie zabije, lecz w tej chwili miałam to gdzieś. Liczyło się dla mnie wydostanie się na drogie. Mam dwie rozwiązania iść przez las i możliwości że się zgubie. Druga bardziej odpowiednia iść pod prąd strumienia. Wybrałam drugą, gdyż wiedziałam że oni będą nas tak szukać. Tylko oni szli będą zgodnie z nurtem. Położyłam Amelie na jej marynarce i przywiązałam ją do niej rękawami złapałam za kołnierz i zaczęłam ciągnąć. Szłam i szłam... Nie wiedziałam ile już przeszłam. Doszłam do tej polany lecz nikt tam nie było. Nie szukali nas? Jak to możliwe? Jak tak mogli nas zostawić? Jak miała teraz iść. Gdzie jest obóz? Postanowiłam że będę trzymała się drogi i modliła się żeby nie była rozgałęzienie drogi. Szłam drogą to patrząc na Amelia to na drogę. Nie wiedziałam ile już przeszłam i ile jeszcze przed nami. Widziałam że już zapada wieczór robiło się coraz zimniej. Nie dam rady dalej iść... Usiadłam nam poboczu drogi. Nie wiedziałam co ma dalej robić. Nie mogę iść wieczność, ale nie mogę też tu zostać muszę coś w myśleć. Przecież tu nie chodzi o mnie tylko, ale również chodzi tu o Amelie. Nagle poczułam że coś złapało mnie za rękę. O mało nie krzyknęłam z przerażenia. Spojrzałam na swoją dłoń to była Amelia.
- Nic ci nie jest? Dasz radę iść dalej?-mówiłam szybko nie wiem czemu, może dla tego, że ona dała mi jeszcze nadzieje że będzie dobrze.
- Niee dam rady dalej iść, ale.... ty możesz... Musisz nie maaam zamiaruuu umierać tu z toooobą.-powiedziała bardzo cicho. Nawet kiedy ledwo się trzyma jest wkurzająca. Czy ja tak dużo wymagam? Jedno słowo ,,DZIĘKUJE''. Czy to tak dużo? Jasne panna zarozumiała nie umie powiedzieć że jest wdzięczna tylko wydawać rozkazy.
- Nie mogę iść dalej jest już noc, a jeśli pójdziemy to prędzej się zgubimy. Zrobię szałas, a następnie poszukam jakiegoś jedzenia. Trzeba też oznaczyć że jesteśmy w tutaj.- powiedziałam wstałam rozejrzałam się. Widziałam dużo gałęzi z które pozbierałam. Amelia mnie obserwowała jakby się bała że ją zostawię. W drogę wbiłam gruby kij na nim powiesiłam marynarkę Amelii oraz moją bransoletkę na niej, a do około niej wyryłam głęboki rów ziemię kładłam przy kiju. Rozpaliłam ogień w tym rowie z od strony zewnętrznej zrobiłam kręg z kamieni na wysokości 10 cm. Jest zabezpieczone nam będzie trochę cieplej i mamy większą szanse że ktoś nas zauważy, bo dym lesie to trzeba zaraz to sprawdzić. W tedy ktoś tu przyjedzie i nas znajdzie. Zebrałam trochę malin oraz jagody. Podzieliłam na równe części i dałam jedną Amelii a drugą sobie. Mieliśmy szałas znak gdzie jesteśmy. I trochę wody. Wzięłam w reklamówkę która leżała przy strumyku. Musimy ją oszczędzać z dwóch powodu żeby mieć co pić i w razie gdy ogień wyjdzie z rowu. Dorzucałam tam suchych i mokrych gałęzi. do palenia. Żeby wytwarzały dym, który może nas uratować.
- Amelii radziłabym ci nie spać. Jeśli nie śpimy mamy większe szanse, że nie przegapimy kogoś kto przyjdzie tutaj.-powiedziałam do niej miałam nadzieje że mnie posłucha. Spojrzałam na nią, ale nic nie odczytałam z jej wyrazu twarzy. Robiło się coraz później traciłam nadzieję że ktoś nas tu znajdzie. Miały minuty nikogo nie było widać oczy mi się powoli zamykały. Amelia już spała. Nie nie mogę spać muszę czuwać. Może coś śpiewanie mi pomoże nie spać. Znam jedną która pasuje. Uczyłam się jej jak byłam harcerstwie ma ona tytuł Gdy ciemna noc zapada. Zaczęłam śpiewać:
Gdy już ciemna noc zapada,
I już północ blisko.
To harcerzy wnet gromada
Rozpala ognisko.
W krąg ciemne postacie siedzą dokoła,
I płynie harcerska piosnka wesoła
I płynie harcerska piosnka po lesie,
A echo ją chwyta i dalej niesie,
Tiurla, la…
Płyną baśnie, opowieści
I gwiazdy migocą.
Tylko wietrzyk gdzieś szeleści,
Duchy chodzą nocą.
I tylko wartownik wytęża słuchy
Czy czasem po lesie nie chodzą duchy.
Czy czasem od lasu coś się nie skrada,
Więc chodzi i patrzy i ciągle bada.
Tiurla, la…
Śpiewałam ją tak jak się uczyłam
wystukiwałam rytm sobie na kolanach i klaskałam. Amelia się
poruszyła ale tylko przez sen. Jestem ciekawa co jej się śni.
Nagle usłyszałam konia i spokojny męski głos:
- Spokojnie Czara. Jest ktoś?
Mam odpowiedzieć. Tak?! nie wytrzymam dłużej z Amelią. Wstałam i pokazałam mu się w blasku ognia.
- Tak jestem ja tutaj i - jak ją nazwać przecież nie koleżanka- i jeszcze jedna dziewczyna. Amelia jest z nią ciężko nie może chodzi i przez jakiś czas była nieprzytomna.
Chłopak spojrzał na mnie a potem w stronę którą pokazałam czyli na Amelię. Nie wiedziałam że dobrze zrobiłam. Chyba tak potrzebujemy pomocy... Przecież po to był ogień, żeby kogoś tu ściągnąć. Był to chłopak muszę przyznać że ładny. Miał średniej długości blond włosy. Tak do uszów były ułożone w nieładzie co dodawało im naturalności. Miał również śliczne zielone oczy. Boże jak mi się podobają chłopaki. Lecz nigdy żadnemu ja się nie spodobałam. Był ubrany w dżinsy oraz białą bluzę zapinaną na zamek. Na dłoni miał bransoletka męską była ona zrobiona ze sznurek i skóra. Wyglądała jakby kilka bransoletek w jedną. Miała kolory zielona, brązowa, szara i czarny. Zwykła lecz pasowała do niego. Na szyj miał naszyjnik. Był to naturalnej kości kieł na skórzanym rzemieniu. Wyglądał ładnie w świetle ogniska.
- Ma gorączkę. To wy jesteście tymi co wpadły do strumienia?- powiedział to przykładając rękę do czoła Amelii, że tego wcześniej nie zauważyłam.
- Tak... Wydostałam się, a później znalazłam ją i próbowałam ciągnąć kogoś kto nam pomorze.-powiedziałam miałam nadzieje że nie będzie mnie wyzwał.
- Super pomysł z ogniem i dobrze zabezpieczyłaś go żeby nie rozniósł się na las. Dobra trzeba ją zabrać do pielęgniarki-powiedział to spoglądając na konia.
- Dziękuje. Dasz radę ja zabrać na koniu.-powiedziałam to co sam myślał że nie da rady zabrać nas obie.
- Tak, lecz nie da rady nas wszystkich zabrać.
- Nie ma sprawy powiedz mi tylko w którą stronę mam iść - powiedziałam to czego byłam pewna, że skoro udało mi się tyle zrobić to uda mi się dojść do obozu.
- Okej ale jak tylko ją zawiozę wracam po ciebie. Trzymaj się tej drogi za jakieś 15 minut będziesz miała skrzyżowanie tam skręci lewo i dalej prosto będzie.
- Dobrze zrozumiałam ruszaj.
Wskoczył na konia a ja podałam mu Amelie posadził ją przed sobą trzymał ją jedną ręką i ruszył. Ja zgasiłam ogień zakopałam rów i wzięłam swoją bransoletkę oraz marynarkę Amelii. Ruszyłam tak jak mi kazał, kiedy dotarłam do skrzyżowania skręciłam w lewo. Chodzi nie byłam już pewna czy dobrze zrobiłam. Lecz szłam przed siebie, kiedy usłyszałam stukot końskich kopyt ucieszyłam się. To znaczyło że szlam dobrą stronę oraz że Amelii została udzielona pomoc. Nie minęło dużo czas aż ujrzałam jego. Podjechał do mnie i wyciągnął rękę do mnie tą na której miał bransoletkę. Chwyciłam się i weszłam z jego pomocą na klacz. Usiadłam za nim, a on spokojnie obrócił konia i ruszył przed siebie. Kiedy już w o dali zobaczyłam pierwszy budynek. Chciałam płakać ze szczęścia, że się udało. Teraz już musi być wszystko dobrze. Ja i Amelia jesteśmy bezpieczne i zapomnimy o całej sprawie. Ona wyzdrowieje i będzie wredna, a ja wrócę do swojej siostry i Wioli. Zatrzymał się przed budynkiem zeszłam już bez jego pomocy. On zeszedł za mną i przywiązał konia do bali.
- Chodzi i uspokój swoją siostrę i przyjaciół - powiedział to tak spokojnie ruszyłam się za nim. Jak tylko przekroczyłam próg dziwi poczułam jak Magda rzuciła mi się na szyje. Wiedziałam że to ona, bo jest strasznie nad troskliwa dla mnie. W środku byli kierownik, jakaś kobieta oraz kilku jeszcze ludzi wśród nich byli również Wioleta i Paweł.
- Mówiłam im że nie utonęłaś jest za dobra żeby to się stało. Kiedy on przywiózł Amelia byłam już 100% pewna że nic ci nie jest - powiedziała to Magda przez łzy. Kobieta podeszła do mnie i powiedziała spokojnym głosem lecz też stanowczym.
- Pielęgniarka musi sprawdzić czy nic ci nie jest oraz później będzie ci potrzebne coś ciepłego do jedzenia i odpoczynku na koniec. Mickael (czyta się Mikel jest to imię francuskie) zaprowadzisz ją do pokoju pielęgniarki.-powiedziała kobieta do zielonookiego chłopaka.
- Dobrze matko - odpowiedział jej i podszedł do mnie.
- Reszta proszę do łóżek ale to szybko-powiedziała kobieta odwracając się plecami do mnie. Magda szepnęła mi do ucha.
- Dzisiaj rano mi wszystko opowiesz.- Dzisiaj rano nie wiedziałam że już jest po północy. Boże nigdy nie wracałam o tej porze. Skinęłam jej głową, a ona pobiegła do Wiolety i złapała ją za rękę i poszły do pokoju. Pewnie mają go razem, a ja poszłam Mickael do pielęgniarki nie wiem po co, ale mniejsza o to. Kiedy nie wyszliśmy z budynku nie wiedziałam jak się zachować, lecz poszłam za nim.
- Mogę się ciebie o coś spytać? - Powiedziałam bo miałam dość tej ciszy....
- Właśnie to zrobiłaś lecz możesz zadać jeszcze jedno pytanie. - Obrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czemu masz francuskie imię, ale nie słychać od ciebie akcentu francuskiego? - powiedziałam , od razu żałując że zadałam te pytanie.
- Jesteś spostrzegawcza. Mam bo mój ojciec jest francuzem, ale nie mieszka z nami - powiedział spokojnie. Nie wiedziałam czy to było pytanie czy stwierdzenie. Nic nie mówiłam, bo nie miałam zielonego pojęcia co powiedzieć, lecz ona powiedział - To nie zwykłe ty i twoja siostra jesteście tak podobne do moich. Mają na imię Aurielie (Auriela) i Chariaine (szarlen). One również są bliźniaczkami. Jak mój brat Thomas (Tomas) zobaczył twoją siostrę myślał że to nasza rozumiesz mnie. Tak samo ja pierwszej chwili jak zobaczyłem cie w lesie.
- Szczerze to nie za bardzo - powiedziałam. Jak można kogoś pomylić z siostrą. On wyjął zdjęcie i mi je dał. Wzięłam je do ręki i spojrzałam rzeczywiści. Wyglądamy tak samo jakby na tym zdjęciu byłam ja i Magdo z nim i jego bratem. Jak to możliwe, że jesteśmy podobne do siebie. Patrzyłam na zdjęcie w szoku nic nie mówiłam, bo nie potrafiłam wykrztusić z siebie jakie kolwiek słowo.
- Jak to możliwe?- Powiedziałam w końcu kiedy wróciła do mnie umiejętności mówienia. On wzruszył ramionami i wziął od de mnie zdjęcie.
- Nie wiem, ale bym chciała wiedzieć i widzę że ty również. Może razem to spróbujemy się dowiedzieć.- powiedział na mnie patrząc prosto mi w oczy. Chciałam wiedzieć i to bardzo dlaczego one i my jesteśmy do siebie tak podobne.
- Zgoda, ale Magda nie może nic naradzie wiedzieć. Powiem jej sama jak będziemy już wiedzieli coś- powiedziałam to gdyż nie nie widziałam jak Magda może na zareagować nie miałam nawet pojęcia jak ja mam, a co już mowa o mojej siostrze.
- Spoko. Powiemy jak będziemy wiedzieć już coś. Jesteśmy na miejscu...-powiedział to pokazując na budynek z dużym czerwonym krzyżem weszłam do środka i pozwoliłam się zbadać. Miałam prześwietlenia, rentgen głowy oraz miałam badany wzrok, słuch itp. Na koniec dowiedziałam się że wszystko ze mną oki, że nic mi nie jest. Mickael zaprowadził mnie na stołówkę tam dostałam ciepły posiłek oraz herbatę. Na koniec pokazał mi dziwi mojego pokoju. Staliśmy chwile pod nim nie wiedząc jak się zachować, aż w końcu on powiedział.
- Masz pokój ze swoją siostrą Magdą i koleżanką Wioletą. Powiedziały że tak się uzgodniliście w autobusie. Są już tam twoje rzeczy przyjdę dzisiaj jak będą na zajęciach to pogadamy.
- Okej dziękuje, że nas znalazłeś.
- To była wyłącznie twoja zasługa. Dobranoc .
- Dobranoc
Kiedy mu odpowiedziałam poszedł pewnie do swojego pokoju, a ja stałam tam patrzyłam jak od chodzi nie miałam pojęcia czemu tu tak stoję. Weszłam do pokoju, kiedy zniknął mi z oczów. Od razu zapaliła się ramka przy łóżku. Na nim leżała Magda.
- Podobasz mu się - powiedziała, usłyszałam ja Wiola się śmieje. Wiedziałam że stały przy dziwach i podsłuchiwały.
- Jak mogliście mnie podsłuchiwać? Czy nie macie wstydu? - powiedziała, a zaraz po tym zapaliła się lampka Wioli była uśmiechnięta. Magda spojrzała na nią i wzruszyła ramionami.
- Oj siostra nie gniewaj się. Tylko opowiadaj....
- Opowiadaj co?- Zapytałam się bo nie miałam pojęcia co mam im opowiedzieć.
- Oj jak się wydostałaś rzeki i czemu uratowałaś tę żmije - powiedziała Magda
- Magda uważaj na słowa. Mówisz o mojej kuzynce. Iza nie pomijaj tego jak byłaś sam na sam z panem ciachem numer jeden - dopowiedziała Wiola, a ja podeszłam do swojej torby z ubraniami i wyjęłam piżamę. Kiedy się przebierałam opowiadałam im wszystko tylko pominęłam fakt że jego siostry są do nas strasznie podobne oraz skłamałam że przyjdzie jutro tylko po to żeby dowiedzieć się jak czuje. Później położyłam się spać.
- Spokojnie Czara. Jest ktoś?
Mam odpowiedzieć. Tak?! nie wytrzymam dłużej z Amelią. Wstałam i pokazałam mu się w blasku ognia.
- Tak jestem ja tutaj i - jak ją nazwać przecież nie koleżanka- i jeszcze jedna dziewczyna. Amelia jest z nią ciężko nie może chodzi i przez jakiś czas była nieprzytomna.
Chłopak spojrzał na mnie a potem w stronę którą pokazałam czyli na Amelię. Nie wiedziałam że dobrze zrobiłam. Chyba tak potrzebujemy pomocy... Przecież po to był ogień, żeby kogoś tu ściągnąć. Był to chłopak muszę przyznać że ładny. Miał średniej długości blond włosy. Tak do uszów były ułożone w nieładzie co dodawało im naturalności. Miał również śliczne zielone oczy. Boże jak mi się podobają chłopaki. Lecz nigdy żadnemu ja się nie spodobałam. Był ubrany w dżinsy oraz białą bluzę zapinaną na zamek. Na dłoni miał bransoletka męską była ona zrobiona ze sznurek i skóra. Wyglądała jakby kilka bransoletek w jedną. Miała kolory zielona, brązowa, szara i czarny. Zwykła lecz pasowała do niego. Na szyj miał naszyjnik. Był to naturalnej kości kieł na skórzanym rzemieniu. Wyglądał ładnie w świetle ogniska.
- Ma gorączkę. To wy jesteście tymi co wpadły do strumienia?- powiedział to przykładając rękę do czoła Amelii, że tego wcześniej nie zauważyłam.
- Tak... Wydostałam się, a później znalazłam ją i próbowałam ciągnąć kogoś kto nam pomorze.-powiedziałam miałam nadzieje że nie będzie mnie wyzwał.
- Super pomysł z ogniem i dobrze zabezpieczyłaś go żeby nie rozniósł się na las. Dobra trzeba ją zabrać do pielęgniarki-powiedział to spoglądając na konia.
- Dziękuje. Dasz radę ja zabrać na koniu.-powiedziałam to co sam myślał że nie da rady zabrać nas obie.
- Tak, lecz nie da rady nas wszystkich zabrać.
- Nie ma sprawy powiedz mi tylko w którą stronę mam iść - powiedziałam to czego byłam pewna, że skoro udało mi się tyle zrobić to uda mi się dojść do obozu.
- Okej ale jak tylko ją zawiozę wracam po ciebie. Trzymaj się tej drogi za jakieś 15 minut będziesz miała skrzyżowanie tam skręci lewo i dalej prosto będzie.
- Dobrze zrozumiałam ruszaj.
Wskoczył na konia a ja podałam mu Amelie posadził ją przed sobą trzymał ją jedną ręką i ruszył. Ja zgasiłam ogień zakopałam rów i wzięłam swoją bransoletkę oraz marynarkę Amelii. Ruszyłam tak jak mi kazał, kiedy dotarłam do skrzyżowania skręciłam w lewo. Chodzi nie byłam już pewna czy dobrze zrobiłam. Lecz szłam przed siebie, kiedy usłyszałam stukot końskich kopyt ucieszyłam się. To znaczyło że szlam dobrą stronę oraz że Amelii została udzielona pomoc. Nie minęło dużo czas aż ujrzałam jego. Podjechał do mnie i wyciągnął rękę do mnie tą na której miał bransoletkę. Chwyciłam się i weszłam z jego pomocą na klacz. Usiadłam za nim, a on spokojnie obrócił konia i ruszył przed siebie. Kiedy już w o dali zobaczyłam pierwszy budynek. Chciałam płakać ze szczęścia, że się udało. Teraz już musi być wszystko dobrze. Ja i Amelia jesteśmy bezpieczne i zapomnimy o całej sprawie. Ona wyzdrowieje i będzie wredna, a ja wrócę do swojej siostry i Wioli. Zatrzymał się przed budynkiem zeszłam już bez jego pomocy. On zeszedł za mną i przywiązał konia do bali.
- Chodzi i uspokój swoją siostrę i przyjaciół - powiedział to tak spokojnie ruszyłam się za nim. Jak tylko przekroczyłam próg dziwi poczułam jak Magda rzuciła mi się na szyje. Wiedziałam że to ona, bo jest strasznie nad troskliwa dla mnie. W środku byli kierownik, jakaś kobieta oraz kilku jeszcze ludzi wśród nich byli również Wioleta i Paweł.
- Mówiłam im że nie utonęłaś jest za dobra żeby to się stało. Kiedy on przywiózł Amelia byłam już 100% pewna że nic ci nie jest - powiedziała to Magda przez łzy. Kobieta podeszła do mnie i powiedziała spokojnym głosem lecz też stanowczym.
- Pielęgniarka musi sprawdzić czy nic ci nie jest oraz później będzie ci potrzebne coś ciepłego do jedzenia i odpoczynku na koniec. Mickael (czyta się Mikel jest to imię francuskie) zaprowadzisz ją do pokoju pielęgniarki.-powiedziała kobieta do zielonookiego chłopaka.
- Dobrze matko - odpowiedział jej i podszedł do mnie.
- Reszta proszę do łóżek ale to szybko-powiedziała kobieta odwracając się plecami do mnie. Magda szepnęła mi do ucha.
- Dzisiaj rano mi wszystko opowiesz.- Dzisiaj rano nie wiedziałam że już jest po północy. Boże nigdy nie wracałam o tej porze. Skinęłam jej głową, a ona pobiegła do Wiolety i złapała ją za rękę i poszły do pokoju. Pewnie mają go razem, a ja poszłam Mickael do pielęgniarki nie wiem po co, ale mniejsza o to. Kiedy nie wyszliśmy z budynku nie wiedziałam jak się zachować, lecz poszłam za nim.
- Mogę się ciebie o coś spytać? - Powiedziałam bo miałam dość tej ciszy....
- Właśnie to zrobiłaś lecz możesz zadać jeszcze jedno pytanie. - Obrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czemu masz francuskie imię, ale nie słychać od ciebie akcentu francuskiego? - powiedziałam , od razu żałując że zadałam te pytanie.
- Jesteś spostrzegawcza. Mam bo mój ojciec jest francuzem, ale nie mieszka z nami - powiedział spokojnie. Nie wiedziałam czy to było pytanie czy stwierdzenie. Nic nie mówiłam, bo nie miałam zielonego pojęcia co powiedzieć, lecz ona powiedział - To nie zwykłe ty i twoja siostra jesteście tak podobne do moich. Mają na imię Aurielie (Auriela) i Chariaine (szarlen). One również są bliźniaczkami. Jak mój brat Thomas (Tomas) zobaczył twoją siostrę myślał że to nasza rozumiesz mnie. Tak samo ja pierwszej chwili jak zobaczyłem cie w lesie.
- Szczerze to nie za bardzo - powiedziałam. Jak można kogoś pomylić z siostrą. On wyjął zdjęcie i mi je dał. Wzięłam je do ręki i spojrzałam rzeczywiści. Wyglądamy tak samo jakby na tym zdjęciu byłam ja i Magdo z nim i jego bratem. Jak to możliwe, że jesteśmy podobne do siebie. Patrzyłam na zdjęcie w szoku nic nie mówiłam, bo nie potrafiłam wykrztusić z siebie jakie kolwiek słowo.
- Jak to możliwe?- Powiedziałam w końcu kiedy wróciła do mnie umiejętności mówienia. On wzruszył ramionami i wziął od de mnie zdjęcie.
- Nie wiem, ale bym chciała wiedzieć i widzę że ty również. Może razem to spróbujemy się dowiedzieć.- powiedział na mnie patrząc prosto mi w oczy. Chciałam wiedzieć i to bardzo dlaczego one i my jesteśmy do siebie tak podobne.
- Zgoda, ale Magda nie może nic naradzie wiedzieć. Powiem jej sama jak będziemy już wiedzieli coś- powiedziałam to gdyż nie nie widziałam jak Magda może na zareagować nie miałam nawet pojęcia jak ja mam, a co już mowa o mojej siostrze.
- Spoko. Powiemy jak będziemy wiedzieć już coś. Jesteśmy na miejscu...-powiedział to pokazując na budynek z dużym czerwonym krzyżem weszłam do środka i pozwoliłam się zbadać. Miałam prześwietlenia, rentgen głowy oraz miałam badany wzrok, słuch itp. Na koniec dowiedziałam się że wszystko ze mną oki, że nic mi nie jest. Mickael zaprowadził mnie na stołówkę tam dostałam ciepły posiłek oraz herbatę. Na koniec pokazał mi dziwi mojego pokoju. Staliśmy chwile pod nim nie wiedząc jak się zachować, aż w końcu on powiedział.
- Masz pokój ze swoją siostrą Magdą i koleżanką Wioletą. Powiedziały że tak się uzgodniliście w autobusie. Są już tam twoje rzeczy przyjdę dzisiaj jak będą na zajęciach to pogadamy.
- Okej dziękuje, że nas znalazłeś.
- To była wyłącznie twoja zasługa. Dobranoc .
- Dobranoc
Kiedy mu odpowiedziałam poszedł pewnie do swojego pokoju, a ja stałam tam patrzyłam jak od chodzi nie miałam pojęcia czemu tu tak stoję. Weszłam do pokoju, kiedy zniknął mi z oczów. Od razu zapaliła się ramka przy łóżku. Na nim leżała Magda.
- Podobasz mu się - powiedziała, usłyszałam ja Wiola się śmieje. Wiedziałam że stały przy dziwach i podsłuchiwały.
- Jak mogliście mnie podsłuchiwać? Czy nie macie wstydu? - powiedziała, a zaraz po tym zapaliła się lampka Wioli była uśmiechnięta. Magda spojrzała na nią i wzruszyła ramionami.
- Oj siostra nie gniewaj się. Tylko opowiadaj....
- Opowiadaj co?- Zapytałam się bo nie miałam pojęcia co mam im opowiedzieć.
- Oj jak się wydostałaś rzeki i czemu uratowałaś tę żmije - powiedziała Magda
- Magda uważaj na słowa. Mówisz o mojej kuzynce. Iza nie pomijaj tego jak byłaś sam na sam z panem ciachem numer jeden - dopowiedziała Wiola, a ja podeszłam do swojej torby z ubraniami i wyjęłam piżamę. Kiedy się przebierałam opowiadałam im wszystko tylko pominęłam fakt że jego siostry są do nas strasznie podobne oraz skłamałam że przyjdzie jutro tylko po to żeby dowiedzieć się jak czuje. Później położyłam się spać.
Mickael
Michał
mama Mickaela