czwartek, 19 marca 2015

Bez tytułu: Rozdział 42

Rozdział 42

Część 1: Izabela


        W piekle matka zasypała mnie tyloma zadaniami, że nie pozostało wiele czasu na rozmyślania. Byłam jej za to wdzięczna. Siedziałam na nudnych zebraniach, gdzie matka mnie przestawiała,  wraz z siostrą Hesriana wyszukiwaliśmy potrzebne matce informacje i dzwoniliśmy; wertowałam zasady i obyczaje w piekle, przeglądałam teczki istot mroku, było w nich wiele ciekawych informacji na temat każdego z wyjątkiem matki. Ciekawe dlaczego? Gdy wychodziłam na obiad pożyczyłam od Channah ,,Piekielną Przestrzeń''. Jedyną gazetę w tym świecie. Poszłam jak zwykle do naszego pokoju. Mickael czekał na mnie z obiadem.
- Cześć - przywitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- Hej. Co jemy? - spytałam go również z uśmiechem.
- Zamówiłem cennelloni ze szpinakiem - odpowiedział. Usiadłam do stołu, który kazałam umieści na balkonie. Nie chciałam jeść w jadalni. Gdyż tam bym widywała częściej matkę i te inne istoty, które mieszkają w pałacu. Zaczęłam przeglądać czasopismo. - Musi to czytać przy obiedzie? - spytał się Mickael. Spojrzałam na niego ale nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
- Tak. Zapomniałam ci powiedzieć na dwa tygodnie zamieszkamy ziemi. Miasteczku nie daleko obozu. Lecz nie możemy z nim się skonatkotować, bo matka zagroziła, że ich wybije jeśli to uczynimy. Dzisiaj wieczorem się przeprowadzamy - powiedziałam do niego. Zobaczyłam błysk w jego oczach. Jednak na razie mu nie mówiłam wszystkiego. Nie powiedziałam mu najważniejszego, że on zostanie na ziemi i będzie mógł wróci do swojej rodziny. Do swojego stada. Ja wrócę tutaj... Nie mogę pozwolić aby on wrócił tutaj ze mną, bo widzę jak się tutaj męczy oraz jak tęskni za rodziną. ,,Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść''. To zamierzam zrobić. Chce by miał w miarę normalne życie. Te dwa tygodnie spędzę z nim i postaram się aby były to najpiękniejsze dwa tygodnie. Byśmy mieli do czego wracać.
- Przynajmniej będziemy mogli zobaczyć co u nich słychać - powiedział po dłuższym czasem. Odłożyłam gazetę. Nic ciekawego w niej nie było.
- Jednak z ukrycia - dodałam. Bardzo chciałam porozmawiać z Aurielą lub Magdą. Jednak bolało w środku. Dalej już nie rozmawialiśmy na ten temat. Mówiłam mu jak pracy oraz co się wydarzyło się ostatnio w świecie podziemnym. Później musiałam wracać aby pogadać z Channah aby prosić aby nic nie mówiła Mickaelowi. Ona wiedziała o tym, że ja wrócę, a on zostanie. Mieliśmy zamieszkać w domu pani, która umarła rok temu. Mickael się nią opiekował sam mówi o tym domu. Najważniejsze, że odziedziczył ten dom, a jego rodzeństwo nic o tym nie wie. Po obiedzie poszłam pogadać z Channah. Jak zwykle prawiła mi morały, że źle postępuje. Według niej powinnam spytać się Mickaela o jego zdanie, a nie robić wszystko za jego plecami. Jednak powiedziała, że nic mu nie powie. Wróciłam do pokoju aby spakować się. Chociaż nie mieliśmy tutaj za wiele ubrani.
- Na ziemi będziemy musieli kupić kilka ubrani nie czarnych ani tak wyzywających - powiedziałam do Mickaela.
- To ty pojedziesz na zakupy, a ja przygotuje dla nas kolacje - zaproponował, a ja się na to zgodziłam.
***
        Kiedy byliśmy już na ziemi. Tak też uczyniliśmy on pojechał do domu, a ja wzięłam drugą taksówkę i pojechałam do najbliższego dużego miasta. Tam taksówkarz zatrzymał się przy centrum handlowym. Widocznie był po przebudowie, ponieważ było dużo promocji oraz słyszałam rozmowę dziewczyn, że w końcu skończyli prace remontowe. Kupiłam sporą ilość ubrani dla siebie i dla Mickaela.
        Wsiadłam do taksówki i rozmyślać o tym co było i co będzie. Tak rozmyślając, dojechałam pod dom. Weszłam przez skrzypiącą furtkę i z trudem odnalazłam w ciemnościach ścieżkę prowadzącą do wejścia. Zapukałam chociaż nie widziałam po co. Usłyszałam ,,proszę''.W przedpokoju zdjęłam rozpinany sweter, który nałożyłam na nową sukienkę w kolorze lawendy, i powiesiłam go na wieszaku razem z torebką. Weszłam do salonu. Stół był nakryty dla dwóch osób, a w kominku drewno. Rozejrzałam się i zauważyłam, że pokój jest posprzątany, a na podłodze przed kominkiem leży chodnik. Poszłam do kuchni, wiedziona smakowitym zapachem. Wokół porozkładane były naczynia, pojemniki, noże i deski do krojenia. Na blacie leżały resztki warzyw, okruchy sera, otwarta butelka z oliwą, puste opakowania po makaronie i oskubane do połowy świeże oregano w małej doniczce. Mickael stał przy kuchence i mieszał aromatyczną zawartość garnka łyżką z długim trzonkiem. Ubrany w luźny czarny podkoszulek i dżinsy osłonięte teraz ścierką kuchenną, którą zatknął niedbale za pasek od spodni, wydał mi się jeszcze bardziej pociągający.
- Izabela! Dobrze, że już jesteś. - Uśmiechnął się na powitanie. Odłożył drewnianą łyżkę, wyłączył gaz i odrzucił na bok ścierkę. Podszedł i otoczył mnie ramionami. - Tęskniłem za tobą. Pięknie wyglądasz - wymruczał ochrypłym głosem, pochylając głowę i dotykając ustami mojego ucha. Jego oddech niemal parzył mi szyję, w momencie gdy stanął z tyłu całując mnie w kark. Rozpiął spinkę podtrzymującą mi włosy, uwolnił je i przeczesał palcami. Potem powoli zaczął rozsuwać zamek sukienki. Wkładając ręce pod rozpięty materiał, dotknął moich nagich ramion. Kiedy sukienka spadła mi do stóp, zadrżałam. Mickael, stojąc wciąż za moimi plecami, znów zamknął mnie w objęciach i wtulił twarz we włosy. Pełna oczekiwania bałam się jakimkolwiek słowem zakłócić wyjątkowość tej chwili. Potem, rozluźnił uścisk i znów położył ręce na moich ramionach. Zdjął z nich ramiączka stanika i rozpiął haftki. Kolejna część ubrania spadła na podłogę. Wysunęłam stopy z pantofli i stanęłam boso. Mickael obrócił mnie przodem do siebie i ujął w moją twarz. Całował przez chwilę, a potem oparł mnie o ścianę, która miałam tuż za plecami. Stałam przed nim, a moje przezroczyste, koronkowe majtki udawały, że chronią mnie przed całkowitą nagością. Jednym ruchem zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją na moje ubranie. Patrzyłam na jego szeroką klatkę piersiową, umięśnione ramiona, płaski brzuch i wołałam w myślach, żeby wreszcie mnie dotknął. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem. Westchnął, objął mnie wpół i na chwilę mocno przycisnął do siebie. Potem delikatnie wyswobodził się z mojego uścisku.
- Nic na razie nie rób - poprosił łagodnie. - Pozwól mi... Chcę się ciebie nauczyć. - Popatrzył na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem. Przesunął dłońmi po moich rękach od ramion w dół aż do palców i z powrotem. Potem znów objął moją twarz i dotykał jej delikatnie palcami, obrysowywał kontury oczu, nosa, ust. Następnie jego ręce bardzo powoli przesunęły się niżej, na szyję, obojczyki, dekolt, i zatrzymały na piersiach. Głaskał je i całował, zamykał w dłoniach i delikatnie ściskał. Oparłam głowę i ręce o ścianę, jakby to mogło mi pomóc utrzymać równowagę i przymknęłam oczy. Chłonęłam całą sobą tę pieszczotę, która powodowała silne na granicy bólu przeszywające ukłucia w dolnej części brzucha. Potem Mickael przesunął dłonie wzdłuż mojej talii i bioder. Jego dotyk stał się mocniejszy. Uklęknął, przysiadł na piętach i wodził rękami po moich nogach. Dotykając wewnętrznej strony ud przesunął jakby bezwiednie, dłonią po skrawku osłaniającego mnie materiału. Instynktownie, bez udziału woli, zareagowałam wysunięciem bioder do przodu. Mickael przez chwilę obrysowywała palcami wzór na bieliźnianej koronce. Cały czas milczeliśmy i słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy. Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam to napięcie. Chwilę później jednym ruchem zerwał ze mnie koronkowe majtki i odrzucił na bok to, co z nich zostało. Wciąż jeszcze siedząc na piętach,przycisnął twarz do mojego brzucha, udręczonego z tęsknoty, a dłońmi objął pośladki. Jego usta, miękko muskając nagą skórę schodziły coraz niżej, żeby zatrzymać się w miejscu, w którym zbiegały się moje uda. Aksamitny, zniewalający dotyk język sprawił, że w ciągu kilku chwil bolesne oczekiwanie zamieniło się w przenikające całe ciało dreszcze rozkoszy. Wstrząsały mną i napływały falami jak woda, która przedarła się przez zerwaną tamę i teraz pędziła wolna, niczym nieskrępowana, zalewała oczy, pozbawiała powietrza. Otoczyłam rękami głowę Mickaela i osunęłam się po ścianie. Uklękłam przed nim i nasze twarze znalazły się na jednym poziomie. Spojrzał na mnie szalonym wzrokiem, objął z całej siły i zmiażdżył usta pocałunkiem. Opadliśmy na podłogę. Nie wypuszczałam go z ramion, a on, wciąż mnie całując, jedną ręką rozpiął dżinsy i ściągnął je z bioder. Wszedł we mnie mocno i zdecydowanie. Krzyknęłam cicho. Trzymał mnie w uścisku, a w jego ruchach była gwałtowność i desperacja. Nasze serca biły w szalonym rytmie, krew tętniła w uszach. Łzy spływały mi po skroniach i znikały we włosach. Spleceni ze sobą tak, że nie wiadomo, gdzie przebiega granica między mną a nim, razem dotarliśmy na szczyt. To był mój Mickeal - dziki i szalony, biorący mnie w całkowite władanie, kiedy tylko zapragnął, i dający zawsze więcej, niż brał. Dominujący, a przy tym niezwykle wyczulony na moje potrzeby i doznania. Bez zahamowań. Bez kompromisów. Teraz podniósł głowę i - zaspokojony - całował mnie delikatnie, z czułością. Oddawałam pocałunki, zanurzając palce w jego włosach, gładząc go po ramionach i plecach, przyciągając mocno do siebie.
Kiedy oderwał się ode mnie, zajrzał mi oczy i starł palcami ze skroni ślady łez.
- Przepraszam za tę podłogę. Nie planowałem tego. - Uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły iskierki rozbawienia. - Przygotowałem jedzenie, chciałem cię nakarmić, upić winem, a potem uwieść na kanapie przed kominkiem... Ale kiedy cię zobaczyłem, to wszystkie plany wzięły w łeb. Zapragnąłem mieć cię natychmiast, podrzeć na tobie ubranie i widzieć nagą, bezradną, poddaną mojej woli, gdy będę cię dotykać. Czułem niemal fizyczny ból, twoje ciało zaakceptuję moje dłonie, czy oddasz mi się z ufnością i brakiem wątpliwości... Iz... - westchnął i ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. Podniósł się i wyprostował ramiona.    - Chodź, pójdziemy do łóżka, bo zmarzniesz mi tutaj.
Wstałam, a Mickeal wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Usiadł w górnej części łóżka, podłożył poduszkę pod plecy i oparł się o ścianę.
- Chodź do mnie - wyciągnął rękę.Ugiął nogi w kolanach,opierając stopy na prześcieradle. Usiadłam między jego udami,przytulając się do szerokiej klatki piersiowej, a on otoczył mnie ramionami.Narzuciłam na nas kołdrę.Nie wiem ile tak leżeliśmy w milczeniu. Ciesząc się swoim towarzystwem. Kiedy Mickael nagle spytał mnie. - Jesteś głodna?
- Tak - stwierdziłam ze zdziwieniem. - Rzeczywiście jestem trochę głodna.
- Przygotowałem coś do jedzenia, chociaż nie było dla mnie proste poruszać się w kuchni, której kompletnie nie znam. - Roześmiał się.
- Widziałam to małe pobojowisko - pokiwałam głową. - I doceniam twój wysiłek. - Zajrzałam mu w oczy rozbawiona i wstałam z łóżka. Założyłam jego koszulkę, która sięgała mi tuż za pośladki.
- Iza,... przepraszam, zniszczyłem twoją bieliznę... - Wbrew tym słowom wcale nie wyglądał na skruszonego.- Ale jeśli o mnie chodzi, możesz być bez majtek. - Popatrzył na mnie tak, że na chwilę zabrakło mi tchu.
- Nie lubiłam jej... Ale spokojnie, nie ciesz się tak. Kupiłam kilka dla ciebie i dla siebie. - Zrobiłam zadowoloną minę.
- Miałaś jakiegoś chłopaka przed de mną - powiedział nie spodziewanie tego pytania. Pierwszej chwili nim mnie zaskoczył.
- Nie miałam w moim życiu żadnych chłopaków - powiedziałam łagodnie. Ani nie chce mieć już żadnego bo tylko ciebie kocham. Nie odpowiedział. Nie musiał.... Tylko jakie to ma znaczenie? - zapytałam samą siebie. Wyjeżdżam za dwa dni, a myśl o tym tak rozdzierała mi serce, że wolałam trzymać ją na uwięzi i nie dopuszczać do świadomości. Przyniosłam z przedpokoju torby z zakupami i swoją torebkę. Usiadłam w salonie i zaczęłam grzebać w jej wnętrzu w poszukiwaniu plastikowej torebki z bielizną. Ponieważ nie mogłam ich znaleźć nawet torebce. Wysypałam całą zawartość na kanapę. Zakupione majtki się znalazły, ale Mickael natychmiast zwrócił uwagę na książkę, która wypadła z torby.
- Czytasz to? - zaskoczony wziął do ręki Wichrowe Wzgórza.
- Tak - Parsknęłam śmiechem. - Dostałam ją od babci kiedy miałam pięć lat i czytała mi ją każdego wieczoru do czasu aż sama się nie nauczyłam czytać. Pewnego razu się rozpadła i musiałam iść do punktu introligatorskiego, żeby ją posklejali i oprawili. Żal mi było wyrzucać. Nowa nie miałaby już tego uroku. Podkreślałam długopisem najbardziej ekscytujące fragmenty - powiedziałam. Micekael wziął książkę do ręki jakiś czas ją przeglądał, aż w końcu powiedział.
- Pewnie ten jest twoim ulubionym: ,, Nigdy się nie dowie, jak bardzo go kocham. Wcale nie dlatego, że jest przystojny, ale dlatego, że jest bardziej mną, niż ja sama. Nasze dusze są jednakowe, niezależnie od tego, co w nich tkwi...''.
Słuchałam go i niespodziewanie łzy napłynęły mi do oczu. Mickael spojrzał na mnie pokiwałam twierdząco głową, a on starł łzy i zaczął dalej przeglądać książkę.
- Albo ten fragment: ,,Katarzyno Earnshew, obyś nie zaznała spoczynku tak długo, jak ja żyję...'' - przerwał i spojrzał na mnie tym razem pokręciłam przecząco głową. - Wiedziałem, że ten na pewno nie ten bardziej pasował by mi do Magdy - uśmiechnęłam się do niego. Po chwili spojrzałam w okno kilka godzin drogi i już bym była w obozie gdzie znajdują się moi i jego bliscy.

Część 2: Magda


               Po chwili usłyszałam odpalanie silników samochodów. Nie mogłam uwierzyć co się w ogóle dzieję. Jak jeden puzzel życia może zmienić całkowicie całe nasze życie. Wystarczyło to, że ten lekarz nie podmienił nas, a bym nie poznała takiego zajebistego chłopaka. Pamiętam nasz pierwsze spotkanie. Wraz z Izabelą... Nie chwil a ja się wymknęłam, a i Iz szukając mnie za mną. Więc wymknęłam się z domu gdy miałam osiem lat. Byłam ciekawa jak wygląda miasto nocą... Jednak po chwili się zgubiłam i w tedy wpadłam na niego. Miał na sobie spodnie jeansowe, które miały nie jedną dziurę i wcale nie zrobioną w fabryce. Do tego koszulek czerwony z czachą i jakim napisem i skórzaną katanę. Zdecydowanie była ona na niego duża. Już w tedy się malował. Eh... Na samo wspomnienie jak się go wystraszyłam chciało mi się śmiać. Siedziałam tak przy jego łóżku wspominając wszystkie nasze spotkania. Pomyśleć, że mogłabym z nim nie być. Nie.... nie mogę o tym w ten sposób myśleć. On przeżyję... Aleksandra powiedziała, że jak wyczuję w zbliżającą się śmierć obudzi go aby spytać go czy chce zostać wampirem i żyć. Zgodziłam się z nią... To musi być jego wybór. Tylko jego. Wiem jak bycie innym może zmienić wszystko na całe życie. W tedy zaczęło coś się z nim dziać. Rzucało w nim jakby miał atak padaczki... Nie wiedziałam co się dzieję.
- Alex!! - krzyknęłam ona zaraz weszła do pokoju, a z nią była Aura. Którą mnie odsunęła od łóżka. Choć wyglądała na drobniutką była silna, że nie jednego by powaliła na ziemię. Próbowałam się do niej wyrwać.
- Magda uspokój się wcale ten sposób nie pomagasz! - krzyknęła mi do ucha. Miałam gdzieś chciałam być przy nim. Chciałam trzymać go za dłoń. Chciałam jakoś pomóc? Nie być użyteczna... Po chwili atak minął, a ja się uspokoiłam.
- Nie wiem czemu... Ale jego stan się pogarsza. Aura pomożesz mi przyprowadź swoją babcią rzucie na niego zaklęcie chwilowego zdrowienia. Chyba będzie trzeba go przemienić - ostanie zdania wypowiedziała patrząc do mnie. Co jeśli powie nie? Aura pobiegła po babcie, a ja patrzyłam na Alex.
- Musisz go uratować... Nie przeżyję jego śmierć - powiedziałam do niej. Nie to, że umrę z nim lecz nie będę umiała być sobą i stracę chęć życia. Ale nie popełnię żadnego samobójstwa nie jestem z tych.
- Wszystko zależy od niego. Magda cokolwiek on zdecyduję pamiętaj, że to jego decyzja była, a na tobie polegają inni... Jesteś alfą - powiedziała do mnie. W dupie mam to, że jestem alfą... Bym mogła przestać być alfą jeśli on przeżyję. Bym oddała za niego nawet własne życie... W tym momencie do pokoju wróciła Aura z Babcią...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz