niedziela, 29 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 18 2/2



Siema bez przedłużania zapraszam do czytania :)


Część 2: Mickael

  Kiedy Izabela za dzwoniła od razu poszedłem po Gzenia i Devona żeby z nimi znaleźć Magdę. Chodzi ona starała się ukrywać swoje emocję było widać po niej że się martwi. Na szczęście chłopaki umieją korzystać ze wilczych mocy i szybko ją udało się znaleźć. Była z jakąś wampirzycą, a widać po reakcji chłopaków nie mieli o niej dobrego zdanie. Później Magda przestawiła nas jej, a ja jej powiedziałem że Izabela zdzwoniła i jest w szpitalu. Od razu w jej oczach zobaczyłem ulgę. Ponieważ to widać było na pierwszy rzut oka. 
- No to za czym czekamy jedziemy do niej. - powiedziała ona kiedy wampirzyca wraz ze swoimi przyjaciółmi udała się wraz ze strażnikami. Szliśmy do domu opowiadałem jej to co mi Izabela powiedziała. Kiedy weszliśmy tylko drzwi Aurielia powiedziała do nas.
- Uszykowałam jej ubranie może się przydać. Na wszelki wypadek dałam piżamy jakby musiała dużej zostać. Dalej mamy pozwolenie ich. - pokazała na salon. Thomas pokazał że ma kluczyki od samochodu. 
- My jedziemy z wami. Jeśli one są ty czym wszyscy myśli przyda wam się wilkołaki z doświadczeniem. - powiedział Devon.
- No dobra ale jej od razu nie atakujcie sami jej powiemy - powiedziała Aurielia. Miała odwagę muszę to przyznać. Wiedziała że w każdej chwili mogli zmienić się wilkołaka i ją zaatakować. No cóż chyba z naszej paczki nikomu odwagi nie brakowało. W końcu coś musi nas łączyć. 
- To jedziemy? - spytałem się 
- Tak tylko niech Maria zejdzie z Carolin, bo ta uparła się że chce urodzić w normalnym szpitalu. Maria będzie przy niej poda się za jej pielegniarkę żeby nie było ojciec zadzwonił do szpitala i dał im sporą sumę. - powiedział Thomas tej samej chwili zobaczyłem Marię i Carolin wyglądała na wykończoną nie dziwiłem się. W końcu ma podobno kolejnego chłopako- wilkołaka. Heh jak to brzmi nie muszę przyznać to dziwnie. Wszyscy zmieścili się w samochodzie ja siedziałem jako kierowca. Koło mnie siedział Devon, na tyłach była Magda, Gzenio oraz Aurielia w bagażniku siedzieli Thomas, Maria i Carolin bo ta musiała leżeć, a Maria uważała że to będzie odpowiednie miejsce. Droga trwała bardzo krótko chyba złamałem kilka zasad delikatnie mówiąc. Wyszedłem pierwszy otworzyłem bagażnik i wyszli Maria i Thomas. On pobiegł do szpitala po noszę żeby przewieź Carolin. Devon i Gzenio zachowywali się dziwnie. Wiem że węszyli bo chcą sprawdzić czy jest bezpiecznie. Aurielia patrzyła w szpital nic nie mówiła byłem ciekawy co myślała. Thomas przyciągnął noszę i chłopacy pomogli Carolin ułożyć na nich. 
- Dobra z Thomasem pójdziemy z Carolin a wy pójdziecie do tej dziewczyny.. - powiedziała
- Ona ma na imię Izabela byś mogła zapamiętać. - powiedziała Aura patrząc prosto na Marie widać było między nimi iskry.
- Mam całe stado na głowie. Lecz jesteś czarownicą nie wiesz tego. - powiedziała Maria do niej.
- Nie nazywaj mnie tak! Jesteśmy publicznym miejscu. Zapomniałaś? - odpowiedziała Aura.
- Nie! Idźcie do tej Izabeli - imię Izabeli Maria powiedziała dziwnie tak jakby jej ciężko przechodziło przez gardło. Poszła nie czekając na odpowiedz Aury my również ruszyliśmy się z miejsca. Nie trudno było znaleźć Izabelę. Leżała sama na sali ale miała całą szafkę zapełnioną.
- Hej fajnie was widzieć. Gdzie Thomas?- powiedziała z radością pierwsze zdanie w pytaniu było słychać trójkę. 
- Carolin rodzi i jest przy niej. Mam dla ciebie ubranie na przebranie oraz piżamę. - powiedziała Aura. Izabela wyciągnęła ubranie i poszła do WC kiedy wyszła obróciła się i powiedziała.
- No cóż może to nie do końca w moim stylu lecz w ostatnim czasie nie ubierałam się w nim. Dobrze że nie dałaś żadnych szpilek. - powiedziała. Wyglądała nawet ładnie w tej białej bluzce z nadrukiem oraz spodniach i kamizelce oraz trampkach i różowych kolczyka.



Mi się podobało i Magdzie chyba też.
- Daj spokój Iz teraz wyglądasz jak człowiek. Nie pytasz kim są ci dwaj przystojniaki? - powiedziała Magda do niej pokazując na Gzenia i Devona. Devon zachowywał się tak jakby tego nie słyszał, a Gzenio uśmiechnął się do Iz.
- Nie bo jeśli wy nie przestawiliście nie chciałam być... - w tym chciała powiedzieć ale jej przeszkodził Gzenio
- Jesteśmy kuzynami Magdy i Mickaela oraz Thomasa i Charotty. Ja mam na imię Gzenio, a to mój brat Devon.- powiedział do niej uprzejmie
- Miło mi was poznać. Mickael mieliśmy po rozmawiać - powiedziała Iz
- Oj daj spokój Iz wszyscy tu wiedzą o czym. Miałaś rację z tym snem podobno jesteśmy jakimś tam wybranymi na które magiczny świat poluję nic nowego. - powiedziała Aura
- DO tego macie wszystkie gatunki w sobie - powiedział Devon.
- No dobrze powiedzmy że wam wierzę. Czemu wy wiecie o tym? - spytała się Izabela
- Bo jesteśmy wilkołakami. - powiedziała Magda
- To znaczy ja i Magda oraz chłopaki. - wytłumaczyłem. Patrząc Iz w oczy chciałem się dowiedzieć o czym myśli lecz nic w nich nie widziałam. Naglę na sekundę pojawiło się ulga nie wiedziałem czemu.
- To tłumaczy wszystko... - powiedziała siadając na łóżku.
- Co tłumaczy? - spytał się Gzenio, a Magda spojrzała na niego tak jakby chciała go zabić. 
- Moje ostatnie sny nikomu nic nie mówiła bo już jestem inna, a nie chce jeszcze bardziej się wyróżniać. - powiedziała Izabela w jej oczach było widać smutek, kiedy to mówiła nie patrzyła na żadnego z nas tylko w podłogę. 
- Izabela jesteś wyjątkowa. Zawsze byłaś... Dzięki tobie nie wyleciałam ze szkoły. Wioleta zdecydowała się być sobą. Odkryłaś prawdę o tym że nas podmieniono. Udało się zjednoczyć ludzi do ataku. Czy nie widzisz tego wszystkiego? - spytała się Magda Izabeli wiedziałem że ma rację. Dzięki Izabeli ludzie stawali się lepsi. Devon zrobił mnie jakby chciał wymiotować za co dostał w twarz od Magdy. Musiała mu mocno przyłożyć bo się zaczerwieniło. Wszyscy wybuchli zdrowym śmiechem. 
- Nie przeszkadzamy? - powiedział jakiś chłopak białych włosach, za nim stała dziewczyna około dwóch lat młodsza od niego była do niego bardzo podobna również miała białe włosy lecz końcówki był czarne. Pewnie byli rodzeństwem ubierali się bardzo podobnie i te dziwne oczy dwu kolorowe. Prawe oko złote, a lewe zielone. Nigdy nie wiedziałem żeby człowiek miał takie oczy. 
- Nie przeszkadzacie. Nawet dobrze że jesteście chciałam z wam porozmawiać - powiedziała Izabela do nich później spojrzała na nas. - Możecie nas zostawić. Proszę. - dopowiedziała w jej oczach było widać że jej naprawdę zależało.
- Spoko pójdziemy zobaczyć jak czuję się Carolin. - powiedziała Magda wypychając nas. Wyszliśmy z sali, a Magda zamknęła drzwi i spojrzała na chłopaków.
- Kim oni są nie pachną jak ludzie? - wow nawet tego nie zauważyłem. Za bardzo skupiłem się na ich wyglądzie muszę zacząć być bardziej wilkołakiem niż człowiekiem.
- Oni są Dhampirem spokojnie nie są groźni. Lecz to rzadkości je spotkać zwykle żyją na uboczu.- powiedział Gzenio. Jak zawsze mówi to co myśli. Chodzi czasem się stara hamować nie jak jego brat. Poszliśmy na odział położniczy tam gdzie leży Carolin. Trochę czasu zajęło nam bo ten szpital jest ogromny. Chodzi mogli po pracować nad kolorami, ponieważ te ściany są tak białe że aż płaczą i wołają o pomoc. Dziwi w nich w ogóle nie widać tak się wtapiają w ścianę. Wszystko w odcieniach białego aż oczy bolą. Do tego jeszcze ta czystość aż by można było z podłogi jeść. Oddział położniczy również był aż tak przygnębiający w kolorze białym. Szybko udało nam się odnaleźć sale Carolin. Pokoju byli tylko Maria i Thomas oraz Carolin. Jeszcze nie urodziła dziecka lecz po niej widać że dziecko chce już wyjść na świat.
- Ma skurczę lecz jeszcze nie wiadomo czy dzisiaj urodzi czy jutro. - powiedziała Maria - Co słychać u Izabelą? - Spytała się po chwili.
- Jeszcze zatrzymają na noc. - powiedziałem siadając na krzesło. 
- Aha czyli nic jej poważnego nie jest?- wypytywała się Maria nas. Z dziwiło mnie to jej nagłe zainteresowanie stanem Izabeli.
- Nie nic jej nie jest tylko ona zna Dhampirów. - powiedział Devon wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Skąd? - na twarzy Marli pojawił się dziwny wyraz. Niezwykłe ponieważ jeszcze jakiś czas nie mogła zapamiętać jej imienia a tu naglę chce wiedzieć co u niej. Spojrzałem na Magdę i Aurielie również dla nich to było dziwne. Dobrze że nie jestem sam w tym, że inni również mają takie odczucia co ja.
- Nie wiem, nie znam ich. - powiedziałem równocześnie z Magdą. Ponieważ jeśli ktoś miał coś wiedzieć to tylko my i Aurielia znamy Izabele lepiej niż reszta. Carolin zaczęła mocniej krzyczeć. Maria spojrzała na nią i szybko powiedziała do mnie bo byłem najbliżej dziwi.
- Pobiegnij szybko po lekarza chyba jednak dzisiaj urodzi. - powiedziała, a mi dwa razy nie trzeba powtarzać wybiegłem jak proca. Nawet nie zapukałem do drzwi dyżurki lekarskiej tylko wparowałem tam.
- Carolin rodzi. Szybko! - powiedziałem do nich, a jeden wstał i powiedział do drugiego.
- Zwołaj personel potrzebny nie wiem czy nie będziemy musieli na sali. - pobiegł ze mną do sali Carolin - Możecie wyjść niech zostaną dwie osoby. Wyszli czekaliśmy na korytarzu jak ktoś wychodził próbowaliśmy coś zobaczyć. Lecz nic nie widzieliśmy to trwała tak długo że każdy z nas próbował znaleźć coś dla siebie do roboty. Jedni chodzili w te i z powrotem. Ja podrzucałem sobie zegarkiem miałem nadzieję że czas tak zacznie szybciej płynąć ale nic to nie dawało. Napisałem że Carolin rodzi do Izabeli i ona przyszła sama. Chciałem się dowiedzieć kim byli ta trójka i skąd ich zna. Więc odszedłem z nią dalej. 
- Coś już wiadomo - spytała się mnie.
- Nie ciągle czekamy. Izabela skąd ich znasz? - spojrzała na mnie pierwszej chwili zobaczyłem strach lecz szybko zniknął z nich.
- To oni mnie tu przywieźli po wypadku. Mają na imię ma Lysander, Castiel oraz Kasandra. Kasandra to siostra Lysandera. - powiedziała nie patrząc na mnie tylko jakiś nie znany punkt. Ciekawe co jej takiego chciała powiedzieć, lecz nie będę naciskał. 
- Wiesz że oni są w połowie wampirami. - spytała się Magda która była opodal nas. Izabela na nią spojrzała i powiedziała.
- Tak wiem powiedzieli mi kiedy wyszliście. Nie musicie się o mnie martwić nie jestem małym dzieckiem. - powiedziała Iza i odeszła od nas usiadła na podłodze i nie patrzyła na nas. Patrzyłem na nią nie wiedząc czy podejść do nie zauważyłem że Magda poszła do chłopaków jak gdyby nic. 
- Izabela.- -podszedłem do niej i powiedziałem cicho i spokojnie,
- Wkurza mnie to że traktujecie mnie jak dziecko co nic nie wie. Jasne jestem nowa w tym magicznym świecie ale to nie oznacza że nic nie wiem. Lysander również mówi że wy jesteście wilkołakami i czy o tym wiem w tedy mi powiedzieli kim są. - Spojrzała na mnie miała świeci w oczach. Miała racje źle zrobiłem że traktowałem ją jak dziecko jest mądrą zaradną kobietą. Przytuliłem ją do siebie żeby mogła się wypłakać. 
- Przepraszam. - powiedziałem do niej. 
- Jak myślisz czy nam się ułoży?- to pytanie mnie zaskoczyło nie spodziewałem się go. Jednak wiedziałem co mam odpowiedzieć jej. 
- Jasne może za jakiś czas ty będziesz nosiła nasze dziecko. - odpowiedziałem do niej.
- Byle nie za szybko chce dowiedzieć się kim jestem i kim są moi rodzice. - powiedziała i spojrzała mi w oczy. W jej spojrzeniu była zagubiona kobieta. Wiedziałem czemu tyle ostatnio się działo. W tej chwili wyszli lekarze, a na końcu wyszła Maria.
- No to czas przywitać najmłodszą z nas. - powiedziała i pokazała że byśmy wyszli do niej. Ja i Izabela weszliśmy na samym końcu. Malutka była ubrana w biały śpioszki na długi rękaw. Najpiękniejsza dziewczynka jaką jak naradzie widziałem. Carolin czule trzymała je w ramionach. Izabela zrobiła małej zdjęcie, a później powiedziała 
- Thomas wstań przy nich zrobię pierwsze zdjęcie was trzech - od razu wykonał jej polecenia a ona zrobiła zdjęcie. Ślicznie razem wyglądaj. 
- Jak dacie jej na imię? - spytała się Magda ich.
- Będzie miała na imię Anastazja. - powiedziała Carolin czulę patrząc na moją bratanice.
- Już nawet wiemy kto będzie chrzestnymi. - powiedział Thomas
- Kto? - Spytałem się 
- Ty i Izabela, a Magda oraz Paweł będą świadkami na naszym ślubie - powiedział.
- Nie wiem czy ja jestem dobrym wyborem. - powiedziała Izabela. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Miała w coś spojrzeniu czego nie umiałem odszyfrować. 
- Czemu? - Spytała się Carolin.
- Bo nie wiem ile będę żyła - powiedziała wybiegając z sali. Ja i Magda pobiegliśmy za nią ale nie mogliśmy jej znaleźć. Szukaliśmy wszędzie w jej sali. Magda się pytała lekarza on powiedział że ona może wychodzić. No nie świetnie interesują się pacjentami. 
- Wiesz co ja tu poczekam aż wróci. - powiedziałem do Magdy.
- Mickael o czym ona mówiła wiesz?- spytała się Magda.
- Nie wiem. Chciałbym wiedzieć. Popytaj się Marii może ona coś wie. - odpowiedziałem jej ona poszła na odział położniczy, a ja zostałem tutaj w sali Izabeli. Czekałem na nią pewnej chwili wszedł ten białowłosy dhampir. 
- Gdzie jest Izabela - spytał mnie
- Nie wiem uciekła z sali Carolin po tym jak ją poprosili żeby została chrzestną ich dziecka. Mówiąc że nie wie ile będzie żyła. Myślałem że tu ją znajdę. - powiedziałem do niego.
- Chodziło jej o to że Castiel powiedział jej że istoty magiczne na nią polują bo jest wybraną ma charakterystyczne znamię na karku. Strażnicy już się tu kręcą ale nie mogą jej stąd zabrać. - powiedział mi
- Dlaczego? - spytałem się.
- Bo ich prawo tu nie działa żadne prawo działa. Ponieważ tu jest szpital dla wszystkich. Nasz ojciec jest lekarzem na tym oddziale. Jestem Lysander  - powiedział Lysander.
- Mickael. - powiedziałem swoje imię.
- Ona cię kocha. - zaskoczyło mi to co usłyszałem od niego.
- Skąd wiesz - spytałem się
- Bo kiedy ją mój kolega nie chcący potrącił mówiła że musi jechać. Pytaliśmy się dlaczego. Powiedziała że jeśli nie pojedzie to nie wiadomo kiedy cie zobaczy. Oraz widać jak na ciebie patrzyła. Mickael my nie jesteśmy waszymi wrogami. Chcemy ją chronić przed królową mroku, bo jeśli ona ją porwie zapomni kim jest i będzie miała w głowie zakodowane że ma spełniać wole swojej matki. Nie może do tego dość bo to oznaczyło by jej śmierć - powiedział widać było że zależy mu na Izabeli. 
- Gdzie można ona być? - spytałem się bo teraz wiedziałem o co jej chodziło.
- Chodzi musimy ją znaleźć. - powiedział.
- Nie musicie jestem tutaj. - powiedziała wchodząc do sali. Widać było że płakała przytuliłem ją do siebie i szepnęłam do ucha.
- Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić. 
- Tego właśnie się obawiam że tobie coś złego się stanie z mojego powodu. 
- Izabela nie martw się. - powiedział Lysander już zaczęłam kolesia lubić. 


Kasandra
 Lysander
(Castiel i Lysader są te postacie zapożyczone z SF)
Anastazja 

Teraz piosenki zapraszam do słuchania:



Dziękuję za czytanie mojego bloga mam nadzieję że wam się podoba proszę o komentarze...

sobota, 28 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 18 1/2



Takie coś na początek sama nie wiem ale tak czuję. Dzięki temu jedynemu jesteśmy zdolni do rzeczy wielkich do przełamywania własnych barier. Ja kiedyś mówiłam że nigdzie nie będę zamieszczać swoich opowiadani, wiersz a nawet rysunków. Nie chciałam żeby nikt ich oglądał, czytał. Jednak namówiona przez pewną osobę czuję że teraz to było dobre dla mnie wiem teraz co inni uważają o tym co robię. Rodzice są ze mnie dumni, rodzeństwo mówi że bym dalej pracowała bo stać mnie na więcej, a moja kochana babcia Krysia zawsze jest przy mnie i mogę na niej polegać zawsze. Tak też jest na przyjaciół: Magda która mnie inspiruję oraz czasem mnie wzywa ale potrzebuję tego, Karolka która poprawia mi humor kiedy mam zły dzień, Ewelina na którą mogę polegać kiedy nie wiem co zrobić zawsze mi doradzi, Agnieszka och ta Aga ona mi pomaga w sprawach mody nie ma takiej na całym świecie, Asiulaa która zawsze ze mną pogada kiedy będzie miała czas, a bym zapomniała został jeszcze Sebastian na niego mogę zawsze liczyć. To wszyscy którzy jeszcze przy mnie są... Za to dziękuję im nie ma nic lepszego na świecie niż przyjaciel który potrafi wzywać, pocieszyć oraz doradzić. 


Rozdział 18

Część 1: Magda (do spotkania Anny)

Była zdezorientowana po tym spotkaniu. Ten koleś był dziwny nawet nie wiedziałam że coś takiego może istnieć. Kim on w ogóle był i o kogo mu chodziło? Kiedy wróciliśmy do domu nie wiedziałam o co pytać. Weszłam do krzaków zmieniłam się w człowieka i ubrałam się w swoje ubranie. Składało się ono z super obcisłej sukienki bez ramiączek, do tego zabójcze szpilki za które kilka tygodni temu mogłabym zabić oraz kilka dodatków. Wyglądałam super jak modelka dobrze że teraz możemy ubierać się jak chcemy.



Wyszłam z tych krzaków od razu zobaczyłam że chłopaki ze swoją matką czekają za mną. Postanowiłam wyłożyć karty na stół i powiedzieć co myślę. 
- Kim on był i kogo chodziło mu? - powiedziałam do nich.
- To był strażnik. Oni nie są ani źli ani dobrzy i szukają wybranych. - powiedziała do mnie ciotka. 
- I ja niby znam ją? - spytałam ponieważ bym pamiętała że spotkałam jakąś wybraną, a niczego takiego sobie nie przypominam. 
- Na widocznej...- powiedziała i odeszła od de mnie. Spojrzałam na Głaza on nic nie mówił. Tylko dziwnie na mnie patrzył ciekawe co kryję mu się w głowie. Podbiegłam do niej chodzi to było trochę trudne ponieważ ziemia była miękka i korki w nią wbił co je wyjmowałam. Jednak ubranie się tak w taką pogodę nie było najlepszym pomysłem moim. Złapałam ją za rękę i spojrzałam błagalnie żeby mi powiedziała wszystko.
- Dobrze powiem ci wszystko ale najpierw spróbuj dotrzeć do domu bez skręconej kostki i w tedy porozmawiamy same. - powiedziała, a chłopaki zaczęli się śmiać. Zdjęłam buty i rzuciłam nim nich żeby w końcu przestali. Pomogło tylko stałam na ziemi bosa, a co tam to przynajmniej jest wygodniejsze niż tych bytach. Odrzucili mi moje buty i bardzo dobrze bo nie musiałam szukać ich. Wzięłam je i poszłam do domu ubrałam w nim je z powrotem bo tu nie ma błota. Poszłam do pokoju mojej ciotki ona już na mnie tam czekała. Jej pokój był dziwny. Niby meble były normalne i kolor ścian też ale dodatki jakby nie pasowały. Na przykład ta czaszka na stoliku nocnym to nie była ludzka ani psia tylko smoka ale taka jakby zmniejszona.
 Maria chyba zauważyła na co patrzę ponieważ powiedziała do mnie.
- To nie jest prawdzie chodzi nie mówię że smoki nie istnieją. To jest z gipsu zrobił to jeden z łowców smoków dla swojej córki, a ona sprzedała to mnie. Lecz nie o tym miałyśmy rozmawiać. Prawda? - spytała mnie. Pierwszej chwili sama nie wiedziałam po co tu przyszłam lecz to trwało krótko szybko sobie przypomniałam że jestem tu żeby dowiedzieć się o co chodziło z tym na polanie. 
- Tak chce poznać całą prawdę. - powiedziałam do niej 
- Dobrze więc od czego tu zacząć - spojrzałam na nią krzywo - Tak masz rację od początku. Mroczne królestwo ma własne świat tak samo królestwo światła lecz łączy je neutralne królestwo. Gdzie nie można się atakować oraz trzeba żyć zgodzie jest jeszcze wasza ziemia ale to tego dojdę później. Mroczna księżniczka złamała zakaz i opuściła swojej królestwo tak samo postąpił książę światła. Spotkali się w neutralnym królestwie i się w sobie zakochali. Jednak ich miłość była zakazana nie tylko że nie można łączyć gatunków. Ah tak nie powiedziałam ci mroczna księżniczka ma wszystkie gatunki złe takie jak wyjęte z horrorów  demony, duchy, czarnoksiężnicy, orki, wampiry, oraz wilkołaki itp, natomiast książę światła ma dobre gatunki takie które pomagają ludziom nie żywią się nimi. - przerwałam jej coś co mi nie dawało spokoju.
- Przecież my jesteśmy wilkołakami czy to oznacza że jesteśmy źli? - spytałam się bo tamta matka zawsze mi powtarzała że jestem zła że nic dobrego ze mnie nie może być, że nie wie jak ze mną postępować. To bolało mnie jednak nigdy nie chciałam żeby miała rację. Jednak zabiłam człowieka
- Ej spokojnie tak to prawda jesteśmy z mrocznego królestwa ale zostaliśmy wygnani. - powiedziała to z takim smutkiem że nie wiedziałam czy powinnam pytać ale chciałam wiedzieć.
- Dlaczego? 
- Twoja dziadek Głaz zakochał się człowieku i miał z nią dwójkę dzieci mnie i twoją matkę. Prawdzie wilkołaki nie mają wyboru od urodzenia się zmieniają ale my miałyśmy ja decydowałam że zostanę pełnym wilkołakiem ale wasza matka nie chciała ponieważ kochała waszego ojca i przez to zostaliśmy wygnani. Jednak to nie oznacza że przegrani. Ponieważ jak wybrane córki księżniczki mroku i księcia światła wybiorą dobrą podziały między rasowe zostaną zlikwidowane, a my będziemy mogli wróci do naszego domu. Teraz mam pomysł na świetną piosenkę: 
1 Chodzi jesteśmy wygnani,
lecz nigdy nie przegrani.
Zostaliśmy do męk tych wybrani.

Ref.: Ja kogoś szukam?
Nie potrzebuję!
Czy kogoś kocham?
Nic nie czuję!

2. Wśród bólu i cierpienia
i wielkiego osamotnienia 
myślę: potrzebuje przyjaciela.
Mojej duszy wybawiciela.
Szukam, po tym świecie wędruję
już swych łap nie czuję.

Ref. Nie wiesz? Potrzebujesz.
Nie czujesz? Cierpienie czujesz.
Nie wiesz? Przecież miłujesz!

3. Padam, a moim jedynym marzeniem 
jest żyć z przyjaźni obłaskawieniem.
Wciąż zmagam się sam ze sobą.
Zrozumienie nie jest cechą mi daną.

Tak wiem mam przyjaciół ale wydaję mi się że moja ciotka Maryja nie ma ich. To raczej jest o niej niż o mnie. Czy ona ma w ogóle męża? Może ma jeszcze całej rodzinki dobrze nie poznałam. Jednak widziałam że jest samotna i ją to boli to wszystko można łatwo wyczytać to z jej oczów. Wzięłam kartkę i bazgrałam tekst swojej piosenki żebym przypadkiem jej nie zapomniała.
- Co tam piszesz? - pokazałam jej kartkę z tekstem, a ona zaczęła go nucisz pod nosem. CO potwierdzało moją teorie. - Świetna jednak nie z kończyłam ci opowiadać. Czy jesteś już znudzona? - spytała mnie
- Nie chce pierwszy raz się czegoś nauczyć - powiedziałam do niej z pewnym głosem. 
- Dobrze to opowiadam ci dalej. Więc z ich miłość powstały bliźniaczki jednak księżniczka nie mogła od tak urodzić ich więc zeszła na ziemię łamiąc kolejny zakaz i spotkała się czarodziejką, która zgodziła się za nią urodzić. Więc one od razu mają moc magiczną. Legenda głoś że czarodziejka uśpiła ich moce przed swą śmiercią, a nimi zajęła się jej siostra która zrezygnowała ze swojej mocy chciała być zwyczajna. Nigdy nie wiedział jaka to była rodzina ani gdzie są księżniczki. Jednak księżniczka wyjawiła swoją zdradę i powiedziała że jej córki powrócą na tron mrocznego królestwa. Teraz ona jest królową bo jej matka ta wiadomość zabiła. Strażnicy mają zadanie na ziemi strzec żeby nasze istnienie się nie wydało oraz od szukać wybrane i zapewnić bezpieczeństwo aż nie będę umiały kontrolować wszystkie gatunki i same nie wybiorą czy chcą być dobre żeby zapanował pokój czy złe żeby mrok zawładnął wszystkim królestwami w tym ziemią też. To już cała historia. - powiedziała a ja byłam w szoku. Jedyną bliźniaczki jakie znam to Aurielia i Izabela chodzi tej pierwszej nie znam osobiście. Bo znam ją tylko z opowiadani Bartka i Mickeala. Podobno ona z Iz złapały wspólny język szkoda że ja nie mogłam ze swoją ale ja z nią nawet nie gadałam. Postanowiłam spróbować najwyżej się pogryziemy. 
- Muszę coś zrobić? - powiedziałam do niej a ona chyba odczytała mi to z myśli bo się uśmiechnęła i skinęła z głową. Wstałam z jej łóżka i wyszłam na korytarzu wpadłam na jakąś dziewczynę. Miała rudę włosy fryzurą którą nie umiem nazwać o góry krótkie na dole długie były taż czarne odrosty. Miała czarny daszek w ogóle ubrana była na czarną oraz na szyj nosiła obroże z ćwiekami. Na lewej dłoń miała bransoletka czarną wyglądała jak frotka z jakimś logo, a na prawej zegarek czarno - różowym. Na palcach czarne pierścionki, a paznokcie pomalowane na czarno. Upadła na podłogę.
- Uważaj jak chodzisz. Ślepa jesteś? Czy co? - powiedziała do mnie.
- Ślepa nie jestem ale też nie mam takiej zdolność patrzenia przed dziwi. Ty jesteś tak durna że nie wpadłaś że każdej chwili ktoś może wyjść. - powiedziałam do niej. 
- No proszę kuzyneczka ta co zna wybraną. Mam bić ukłony? - powiedziała do mnie z ironią w głoście.
- Nie. A jak chcesz być wredna musisz się jeszcze wiele nauczyć. Kto ci powiedział że znam wybraną? - spytałam jej bo to najbardziej mnie interesowało.
- Nikt podsłuchałam jak Głaz gadał z twoim ojcem. Mówił że musimy te dziewczyny znaleźć nie wiem po co? Tak w ogóle mam na imię Devil. Tak żebyś wiedziała jak pójdziesz na mnie na skargę jak robi cała reszta. - powiedziała. 
- Nie zamierzam skarżyć na ciebie. Sama nie jestem święta. Magda- powiedziałam jej i podałam rękę po ciągle leżała na ziemi. Chwilę się wahała ale przyjęła moją pomocną dłoń. Ma ciekawe imię nigdy takiego nie słyszałam.
- To dlatego że to tak naprawdę nie imię. Moja matka dała mi tak na imię. Po angielsku znaczy Diabeł. Jeśli ,, little devil'' to jest diabełek lub ,, speak of the devil'' znaczy o wilku mowa ostatnie co mi się udało się znaleźć to ,,between the devil and the deep blue sea'' to jest oznacza pomiędzy młotem a kowadłem. - powiedziała patrząc na mnie tymi swoim brązowymi oczami.
- Super moje imię nic nie oznacza w innym języku. - powiedziałam do niej. - Sorry muszę już iść mam coś do załatwienia. Aha więcej nie czytaj mi myślach. - dopowiedziałam i poszłam do pokoju Charolaini.



Kiedy byłam pod jej pokojem zapukałam usłyszałam jak mówi.
- Wchodzi - weszłam ostrożnie jej pokój był kolorach fioletu, różowego i białego trochę czarnego. Charolaini była przy lustrze przeglądała się swoim stroju. - Uważasz że mam związać włosy czy rozpuszczone. - spytała się mnie a ja nie mogłam się odwróci od niej jej strój był taki plastikowy i pasował do pokoju. Miała różową tunikę z czarnym paskiem, do tego czarne legginsy i tego samego koloru dodatki kolczyki w gwiazdki, torebka, buty oraz naszyjnik. 



Ona nie zwracając na mnie uwagi dalej się przyglądała.
- Według mnie zostaw luzem i tak wyglądasz już jak laka. - wiem że nie powinnam być nie miła ale w końcu przez nią zabiłam. Nie że mi się nie podobało. Ona spojrzała na mnie i powiedziała
- Masz rację ale spójrz na to z innej strony zewnątrz piękna, a w środku bestia. - powiedziała do mnie to rzeczywiście miało sens.
- Skoro jesteśmy siostrami powinniśmy się jakoś dogadać - powiedział prosto z mostu po co tu przyszłam nie miałam najmniejszej ochoty na jakieś zabawy pod chody. Ona spojrzała na mnie i powiedziała
- Jasne ale teraz muszę gdzieś jechać wracam nie długo. 
- Ale tak rano? - zdziwiłam się bo była godzina 7 i nie wiedziałam po co jechać i o tej godzinie jeszcze wakacje. Minęła mnie a ja poszłam na dół na śniadanie. Paweł nie odezwał się przez całe śniadanie do mnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy on skończył jeść ja zaraz wyszłam z jadalni z nim. Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię odwracając swoją stronę.
- O co ci chodzi? - powiedziała do niego prawie krzycząc ale nie chciałam żeby reszta słyszała, że się kłócimy.
- O nic. - odpowiedział jadowicie.
- Paweł nie udawaj przecież cie znam. - tym razem powiedziałam do niego spokojnie nie chciałam z nim się kłóci bo go kochałam.
- Chcesz wiedzieć? - spytał się, a z jego oczach buzował gniew.
- Tak chce.
- Chodzi mi o to że odkąd stałaś się tym wilkołakiem masz coraz mniej czasu dla mnie. Włóczysz się po nocach ze swoim kuzynami i nawet rano nie raczysz mi poświęci minuty tylko idziesz do swojej siostry. Jasne wiem że chcesz poznasz swoją rodzinę ale nie zapominaj o pozostałych. - wow nie wiedziałam co mam myśleć. 
- Paweł wybacz nie chciałam po prostu dowiedziałam się czegoś ważnego oraz Iz podobno dogaduję się ze swoją chciałam zobaczyć czy mi się uda... - przerwał mi
- Magda że Izabela dogaduję się z Aurielią to nie znaczy że ty nie jesteś dla niej ważna. - pocałowałam go chciałam jego bliskości. 
- Masz czas ty dla mnie - spytałam się go.
- Zawsze- odpowiedział mi. W tej chwili przyszedł do nas Mickael.
- Przepraszam że wam przeszkadzam właśnie podsłuchałem że Andrzej znowu zdradził. Charolaini pojechała z kilkoma bandziorami naszego ojca złapać Thomasa i Aurielie. Nie wiem czy Iz też - powiedział zatroskany Mickael. Bardzo mi było go żal sama się martwię się o Izabelę. No cóż pewnie sobie poradzi. 
- Da radę. Przecież znasz ją zawsze sobie radzi na przykład jak wpadła wraz z Amelią do tego strumienia przeżyła tym razem będzie tak samo. - powiedziałam nie chciałam żeby chłopaki zobaczyli jak naprawdę się martwię o nią. Nie chce wyjść na sentymentalną bo taka nie jestem. 
- Tak jest bardzo pomysłowa. Myślicie że ten atak który oni chcą wykonać nie jest już takim dobrym pomysłem. - powiedział Mickael. Pamiętam planowali atak żeby nas uratować, zniszczyć ojca oraz zacząć nowe życie. Teraz my jesteśmy wolni oraz wilkołakami i tu jest więcej jeśli zaatakują mogą wielu ludzi zginąć. 
- Musimy tam jechać i zatrzymać niż zacznie się atakować. - powiedziałam do niego bo tam byli też nasi przyjaciele z gangu. Odwróciłam się od nich i zaczęłam iść.
- Gdzie idziesz? - spytali się równocześnie do mnie. 
- Do ojca! Idę bo muszę powiedzieć żeby naszą trójkę wypuścił. Kiedy tylko Thomas tu się znajdzie. Pojedziemy do bazy żeby to skończyć. Nie pozwolę żeby ludzie zginęli nie jestem potworem. - powiedziałam do nich. Ponieważ muszę coś robić.
- Nie w trzech ja też jadę z wami. Tam jest moja dziewczyna - powiedział Sam, a ja skinęłam głową i poszłam do gabinetu ojca weszłam bez pukania.
- Dzisiejszych czas nie uczą dobrych manier. - powiedział nie patrząc na mnie.
- Wiem że pojechali złapać Thomasa oraz Aurielie i to że Andrzej ich wydał. Kiedy tylko tu się zjawią ja Mickaeli, Sam oraz Thomas pojedziemy do ich bazy żeby nie dopuści ataku. Chcemy tu wrócić z kilkoma naszymi znajomymi i mają mieć tyle swobody co my. - powiedziałam pewnie siebie.
- Dobrze niech tak będzie ale pojadą z wami dwóch moich ludzi oraz Gzenio i Devon. Nie chce słyszeć żadnego ale. - powiedział do mnie ja tylko skinęłam głową na znak zgody. Wyszłam zwycięsko z jego gabinetu bo wiedziałam że wygrałam. Powiedziałam swoim chłopakom o tym, a się zgodzili. Kiedy tylko Charotta wróciła z Thomasem oraz Aurielia wzięłam ja ją a Mickael Thomasa. Opowiedzieliśmy im historie co tu się wydarzyło mim jesteśmy. Ja jeszcze jej powiedziałam że prawdopodobnie ona i Izabela są wybranymi i muszą na siebie uważać. Ponieważ wiele istot chce je porwać. Dziwne ona opowiedziała mi sen Izabeli. To ma wszystko sens. Pojechaliśmy o tej godzinie co Izabela miała zacząć ich szukać. Lecz nigdzie jej nie widzieliśmy w jej bazie powiedzieli że wyjechała już. Część z nich nie była zadowolona że atak odwołany powiedzieli że wiedzieli że tak będzie oraz że pewnie teraz ich wydamy. Thomas im wytłumaczył że ojciec zwróci im to co ukradł oraz już nigdy nie będzie z nim żadnych kłopotów. Wiedziałam o czym myśli. Jedna paczka chciała do nas dołączyć zgodziliśmy bo widać było że lubią Izabele. Szukaliśmy jej po okolicy ale nigdzie nie znaleźć my bardzo mnie to martwiło. Kiedy wróciliśmy do domu wszyscy byliśmy przybicie. Zdecydowałam się na spacer po lesie chciała pobyć trochę sama ze sobą. W tedy ktoś na mnie wpadł. Co okazało się dobre bo poznałam ciekawą osobę. Później przybiegli moi przyjaciele i powiedzieli że Izabela zdzwoniła że jest w szpitalu bo miała mały wypadek, że jadą do niej dowiedzieć się więcej i powiedzieć jej prawdę. 

czwartek, 26 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 17 2/2

Witam mam ostatnio małe problemy, czuję się samotnie i opuszczona. Chodzi wiem że mam jeszcze ludzi którzy mnie nie opuścili. Mam tu na myśli przyjaciółki i kochanego Mateusza i Sebastiana. Na nich mogę polegać. Jednak większość dnia siedzę sama... I w tedy nie wiem co ze sobą zrobić.

Rozdział 17

część 2

Patrzyłam jak Thomas i Aurielia jadą na swoją zgubę o której wszyscy zdawali sobie sprawę. Później przyjdzie moja kolej. Nie wiem czy znajdę tyle odwagi co oni. Przecież ja nie dawno siedziałam w książkach, a nie walczyć, uciekać przed mafią oddawać się w jej ręce. W normalnych okolicznościach poszłam bym na policję. Jednak teraz nie są normalne nic takie już nie jest. Nie jestem tą samą dziewczyną co kilka tygodni temu. Wiem jedno nie mogę się zatrzymać cokolwiek będzie się działo muszę iść dalej. Patrzyłam na krajobraz za oknem tyle razy patrzyłam na niego czy nie widać Mickaela bo nie wierzyłam że mogli go złapać. Lecz nigdy zauważałam jak on jest piękny. Las liściasty który daję nam schronienie oraz pożywienie. Na niego składa się szereg drzew: Jesion wyniosły, różne okazy Lipy, Kasztanowiec zwyczajny kilka jego okazów, Klony również nim są i wiele jeszcze drzew których nazwy znam. Jednak przyrodzie wszystko takie piękne a jak patrzę tu na ludzi na smutek na ich twarzach cierpienie. Kiedyś kiedy myślałam że jest ze mnie pisarka napisałam wiersz:
Czemu tyle ludzi cierpi
Przecież to nie ludzkie,
gdy ktoś cierpi okrutnie
może ktoś by mógł to zatrzymać?
Cierpieć jest strasznie
Cierpieć jest okropnie
wojny, wybuchy, głód
po co to wszystko?
czemu ludzie krzywdzą się nawzajem?
Przecież to nie ludzkie.
Teraz już tak nie myślę. Ponieważ czasem warto jest walczyć o szczęście, miłość i oczywiście o przyjaźń jeśli przyjaciel strać twoje zaufanie. Więc jeśli przyjdzie wam kiedyś walczyć walczcie ale pamiętajcie że czasem trzeba przegrać i się podać. Okej uciekł mi trochę wątek. Każdy z nich był skupiony i czekał aż będzie mógł się wykazać walce. Zeszłam na dół do dziewczyn żeby trochę z nimi po być w ten ostatni dzień, którym mogę robić co chce.
- Co robicie? - spytałam dziewczyn bo miały stos gazet i kilka kartek, nożyczki, klej itp. Rozłożone na stole. Nie wiedziałam co chcą z tym zrobić.
- Robimy idealnego chłopaka z gwiazd. Chcesz się przyłączyć? - powiedziała Andżelika z uśmiechem na twarzy wyciągnęła do mnie nożyczki. Wzięłam je w końcu jestem tylko dziewczyną. Każda z nas pracowała szukała w gazetach. Kiedy tak przeglądałam gazety znalazłam jedną z wiadomościami. Na pierwszej stronie był artykuł który zwrócił moją uwagę: ,, Kto jest sprawcą?''. Piszą tam że na miejscu zbrodni znajdują się zwłoki w których nie ma ani kropelki krwi, a szyja jest rozszarpana. Jest pytanie czy to sprawka zwierząt czy ludzi którzy na czytali się książek fantasty. Kiedy czytałam ten artykuł miałam dziwne uczucie jakbym wiedziała co się dzieję. Nie wiem czemu? Najdziwniejsze jest to że wszystkie ataki miały miejsce nie daleko nas i domu ojca Mickaela. Czy ma to jakiś związek? Spojrzałam na dziewczyny na ich twarz pojawił się strach i szok.
- Dajcie spokój co to by nie było nas nie zaatakuję. Chłopaki stoją w dzień i nocy na dachu z bronią. Na pewno zauważą jakby coś nam groziło. Wrócimy do naszej zabawy. - powiedziałam przyklejając Agnieszce na noc kawałek papieru.
- Wiesz co Aga pasuję ci ten drugi nos. - powiedziała Andżelika ze śmiechem. Agnieszka zaraz zdjęła i odpowiedziała jej.
- Zaraz sprawdzimy jak tobie będzie pasował. - Zaczęły się gonić po całym budynku. Ja wróciłam do swojej pracy. Nie wiedziałam po co się zgodziłam jak mój idealny chłopak żyję i jest nie daleko mnie. Jednak po za moim zasięgiem. Myślałam o nim wyjęłam z kieszeń moje zdjęcie z nim zrobiliśmy je w budce na zdjęcia. Później zrobiłam z Aurielią i wszyscy razem. Miałam je wszystkie razem. Ponieważ chciałam mieć pamiątkę i poprosiłam żebym ja je trzymała. Zgodzili się... Spojrzałam na zegarek żeby zobaczyć ile mam czasu jeszcze cztery godziny. W tedy poczułam że lecę na ziemię. Ponieważ Andzia na mnie wpadła.
- Ej nie wiedziałam że lecisz na laski - powiedział jej brat Olaf z szyderczym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Andżelikę, a ona się za śmiała i powiedziała.
 - Dziewczyny chyba komuś przyda się lekcja co wy na to. - powiedziała stając z podłogi, a ja poszłam w jej ślady.
- Masz rację. Bo nas obraził. - powiedziałam otrzepując swe ubranie z kurzu. Agnieszka uderzyła się w czoło. Andżelika rzuciła się na brata. Pomogłam jej obalić a Agnieszka spytała:
- Okej co z nim robimy.
- Mam pomysł dodamy mu trochę uroku. Podaj kufer z kosmetykami. - powiedziała Andżelika. Agnieszka podała i wyjęła szminkę. Pomalowała mu usta ja mu trzymałam nogi a Andzia dłonie. Kiedy był jego makijaż gotowy. Puściliśmy go wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
- Olaf śliczna z ciebie dziewczynka. Umówisz się ze mną powiedział. - Jakiś chłopak, a my zaczęłyśmy się śmiać. Jak Olaf zmywał z siebie makijaż.
- Możesz zmyć mamy pamiątkę. Prawda Iz? - Powiedziała Agnieszka do mnie. Ja pokazałam telefon
- Jasne może kiedyś wykorzystamy to do naszych celów.
- Dawaj ten telefon, bo...- powiedziała ze złość. Jego twarz była tak czerwona jak mojego nauczyciela od Historii, kiedyś jeden chłopak z przezwiskiem Rambo powiedział do niego ,, Pewnie pan ma w rodzinie Indianina o przepraszam bardzo obraziłem ich''. Powiedział bo ten koleś miał tak czerwoną twarz jakby ją spalił na słońcu. Nawet nadano mu przezwisko ,,BURAK''. Nigdy go nie lubiłam uważał się za super nauczyciela. Nie lubiłam go zawsze jak na mnie spojrzał miał taki wyraz twarzy który mówił że nie powinno mnie tu być. Gdyby Magda wyrzuciła na niego śmieć to bym jeszcze zdjęcie zrobiła temu zderzeniowi na pamiątkę. Jednak ona nigdy tego nie zrobiła szkoda.
- Oj jaki buraczek z ciebie a telefonu nie dostaniesz. - powiedziałam do niego i schowałam do kieszeni spodni. Odeszłam poczułam jak łapie mnie za ramię odwróciłam się - No słucham? - powiedziałam najbardziej jadowicie jak umiałam.
- Skasuj to zdjęcie proszę. - powiedział do mnie błagalnie. W jego oczach widziałam naprawdę smutek i że prosi. Nie wiedziałam co mam zrobić ale wpadłam na mały pomysł.
- Skasuję pod jednym warunkiem. Przysięgniesz przed pozostałymi że nigdy nie będziesz dokuczał żadnej dziewczynie bez naszej zgody. Jeśli złamiesz to Andżelika wymierzy ci karę a ty się jej podasz bez żadnego ale... - powiedziałam do niego z pewności siebie i z wyższością bo wiedziałam że już wygrałyśmy te rundę i widziałam że mamy liczną widownie.
- Zgoda zrobię to ale skasujesz to zdjęcie? - Powiedział to patrząc mi w oczy.
- Ja dotrzymam umowy nie musisz się o to martwić. - powiedziałam z urazą żeby wiedział że jego brak wiary uraził mnie. Chwilę później zebrał wszystkich i wszedł na schody powiedział to co chciałam żeby powiedział i spojrzał na mnie podeszłam do niego i pokazałam że usuwam to zdjęcie. Kiedy to się z kończyła z dziewczynami poszłam do mojego pokoju.
- Szkoda że skasowałaś te zdjęcie mogło nam się przydać. - powiedziała Agnieszka. Podeszłam do drukarki i wyciągnęłam z niej zdjęcie to co skasowałam. - Przecież...
- Tak lecz za nim złożyłam te umowę wydrukowałam je. Andżelika schowasz te zdjęcie do czasu aż złamię umowę. Później każesz mu rozwieszać własne kompromitujące zdjęcie. - powiedziałam do dziewczyn.
- Jesteś wredna. - powiedziały równocześnie dziewczyny. Ja wywróciłam oczami i powiedziałam do nich.
- Może czegoś się nauczyłam do Magdy? Niech myśli że wygrał lecz tak naprawdę przegrał od samego początku. - powiedziałam siadając na łóżko. Dziewczyny kiwnęły tylko głowami i usiadły koło mnie Agnieszka po prawej, a Andżelika po lewej. Agnieszka była ubrana jak zwykle w spodnie włożone w czarne kozaki i koszule tym razem miała czerwono - czarno w kratkę, szeroki skórzany pas i kapelusz czarny na dłoń miała kilka rzemyków zawiązanych. Natomiast Andżelika miała żółtą sukienkę z falbanami na końcu na to założyła kamizelkę czarną oraz botki. Ja byłam ubrana w spodnie w panterkę H&M, czarną bluzkę rękawy podwinęłam do łokci na nogach miałam typowe glany. Chciałam żeby ten strój był wygodny ale jednocześnie nie poszerzał mojej sylwetki. W końcu mam dzisiaj jechać motorem żeby dać się złapać. No cóż trzeba zapamiętać te magiczne chwilę. 
- Ej Agnieszka pamiętasz jak byliśmy harcerstwie? - powiedziałam do niej.
- Jasne pamiętam były tam świetne piosenki pamiętam dwie ,,Powrócisz'' oraz ,,Szare szeregi'' lub ,,Szara lilijka''. Mam pomysł! - powiedziała wstając z łóżka. Wzięła gitarę którą jej Thomas zabrał bo już go głowa bolała. - No chodzie!! - Wstałam wraz z Andżeliką poszliśmy za nią na dole jedli obiad.
- Znowu będziesz śpiewać ,, Zabieraj łapy z mojego tyłka''? - powiedział Hubert
- Nie będę śpiewała Szara Lilijka ale taki burak nie zna tej pieśń - powiedziała Agnieszka.
- Właśnie że znam byłem Harcerzem. Znasz inne piosenki? - powiedział Hubert.
- Znam jak chcesz możesz później śpiewać. Jednak teraz zagram to co ja wybrałam. - powiedziała i zaczęła grać na gitarze, a co tam mi śpiewałam wraz z nią przy czym świetnie się bawiłam. Wzięłam kilka czapek i zakładałam tym co nie śpiewają. Przypomniały mi się czasy jak byłam harcerzem. Kiedy Agnieszka z kończyła grać. Hubert powiedział do niej.
- Zagraj ,,Ogniska już dogasa blask''. - ona od razu zaczęła grać. Pewnym momencie Olaf się odezwał.
- Chwila a gdzie ognisko? - Chłopaki przynieśli jakąś wielką miskę. Włożyli do niej drewno i rozpalili w niej ognień. Chciało mi się śmiać bo byłam szczęśliwa. Lecz mój humor szybko się popsuł bo jak siedziałam z dziewczynami i śpiewaliśmy harcerskie pieśń. Podszedł do mnie Jaans.
- Iza już czas żebyś jechała. - szybko spojrzałam na zegarek rzeczywiście już ta godzina. Boże jak ten czas leci jak się nie patrzy co chwila na zegarek. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam z Jaansem do garażu. - Powodzenia i do zobaczenia... Jak ja nie lubię pożegnani. - powiedział zakłopotany.
- Więc się nie żegnajmy. - powiedziałam i wsiadłam na motor. On otworzył mi drzwi, a ja szybko wyjechał. Chciałam mieć już to za sobą serce mi podchodziło do gardła. Zdecydowałam się najpierw pojechać do miasta. Weszłam do sklepu z bronią za ladą stał nie przyjemny facet w długich brązowych włosach. Miał czerwoną chustę w jakiś wzór, który nie widziałam dobrze zawiązaną na głowie zdecydowanie za dużo poliestru oraz jeansu. 
- Przepraszam nie widział pan tej pary mieli kupić w tym mieście broń a jeszcze nie wrócili. - powiedziałam do niego. Spokojnie on spojrzał od nie chcenia na zdjęcia i powiedział.
- Sorry mała nie widziałem ich. - powiedział i odwrócił się do mnie plecami żeby odłożyć jakąś rzecz. Wyszłam ze sklepu lekko zirytowana ponieważ jak można tak traktować ludzi. Jeszcze się po pytała przechodni żeby było widać że ich szukam. Później wsiadłam na motor i schowałam zdjęcia. Teraz muszę jechać w stronę stadni Andrzeja. Ruszyłam z miasta widziałam jak ten koleś w sklepie mi się przygląda lecz to zlekceważyłam. Jechałam drogą skupiłam się na niej.  Z drugiej strony jechały dwa samochody widać było że się ścigają, kiedy jeden złapał kapcia i uderzył prosto mnie. Poczułam jak lecę w powietrze a później silne uderzenie o drzewo. Ból przeszedł moje ciało. Próbowałam wstać ale wszystko mnie bolało i nie dałam rady. Przybiegli do mnie dwóch chłopaków na ich twarzach widać było strach i zatroskanie.
- Hej nic ci nie jest. Sorry za... - Jeden mówił bardzo szybko że po kilku słowach przestałam go słuchać. Chciałam spróbować jeszcze raz wstać ale jeden z nich mi nie pozwolił. 
- Nie. Zawieziemy cię do szpitala. - powiedział do mnie.
- Nie ja muszę jechać.... - chciałam powiedzieć ale mi przeszkodził.
- Nigdzie w takim stanie nie pojedziesz. Zabierzemy cie do szpitala bez gadania. - powiedział on i wziął mnie na dłonie delikatnie lecz i tak przy każdym skręcie czułam przeszywający ból. Widziałam motor był w kiepskim stanie tak jak ja. Chłopak ostrożnie mnie posadził w samochodzie w którym była dziewczyna.
- Ej sorry zawsze się wygłupiają, a później mają kłopoty - powiedziała patrząc na mnie przyjaźnie.
- Spoko nie powiem nic jak doszło do wypadku. - powiedziałam przez zęby bo bolała mi każda cząstka mojego ciała.
- Wtedy nie dostaniesz odszkodowania. - powiedział chłopak z drugiego samochodu ten co tak dużo mówi. 
- Nie zależy mi na odszkodowaniu.  Muszę być w innym miejscu, ale wy nigdy nie zrozumiecie.  Właśnie co z moim motorem. - powiedziałam do nich.
- Da się go naprawić. Dlaczego ci tak zależy żeby gdzieś jechać nawet w takim stanie. - powiedział chłopak wsiadając za kierownicą. Drugi poszedł do swojego samochodu widziałam że z bagażnika wystaję motor, a w środku jest dwójka ludzi. Do szpitala nie jechaliśmy dużo, kiedy byliśmy pod szpitalem chłopak wyszedł i wszedł do szpitala po krótkiej chwili wyszedł  z dwoma sanitariuszami. Podeszli do mnie i ostrożnie przenieś na wózek. Paczka przyjaciół która mnie tu przywiozła pojechali i powiedzieli że wpadną do mnie później. Zrobili mi masę badani i po wszystkim lekarz stwierdził że muszę tu kilka dni zostać. 
- Czy mam kogoś zawiadomić? - spytał się lekarz. Dobre jedyna osoba którą bym chciała zawiadomić jest u swojego ojca. Przecież mam numer do niego może ma Mickael swój telefon.
- Mogę sama zadzwonić? - Spytałam się, a lekarz skinął głową na znak zgody i podał mi telefon. Zadzwoniłam odebrał on całe szczęście że nie zabrał im telefonu.
- Tak słucham - powiedział Mickael, a mi od razu zrobiło mi się ciepło w sercu. Nic mu nie jest! 
- Mickael. - powiedziałam bardzo nie pewnie nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z nim. Bo jak mu powiem że jestem szpitalu będzie się martwił o mnie, a tego bym nie chciała. 
- Iza to ty? Nie wierze że dzwonisz. Gdzie jesteś? Thomas powiedział mi że miałaś ich szukać. Lecz o tej godzinie cie nie znalazłem ani u Andrzeja ani na mieście. - słychać było że się cieszy że zadzwoniłam oraz że się o mnie martwił. Nie rozumiałam dlaczego mnie szukała. Czy ojciec pozwolił im się poruszać, a może przyłączył się do niego. Nie zrobił by tego. 
- Miałam mały wypadek jak jechałam z miasta do Andrzeja i jestem teraz..... - jak mam tu powiedzieć? Przecież nie chce żeby się jeszcze bardziej martwił ale nie mogę go kłamać. - Szpitalu... - chwila ciszy proszę powiedz coś. 
- W jakim? - ton Mickaela brzmiał bardzo poważnie.
- Najświętszej Marii Panny. - Dziwna nazwa jak na szpital. Taka nazwa według mnie bardziej by odpowiadała dla kościoła, a nie dla szpitala. 
- Zaraz tam będziemy. Wszystko sobie wytłumaczymy. - wiedziałam że chodzi mu o wypadek. Jednak co on chciał mi powiedzieć dla mnie ciągle było tajemnicą. Może to dlaczego mnie szukał albo że jego ojciec się zmienił. 



Dziękuję za czytanie mojego bloga oraz  przepraszam że tamtych piosenek nie mogę wstawić chyba je utraciłam. Jednak stawię nowe które do mnie napłynęły.



Dziękuję wszystkim którzy mi poprawiają humor kiedy mam dość wszystkiego oraz mam prośbę do utraconego przyjaciela (on i jego dziewczyna wiedzą o kim mowa) proszę zacznij ze mną rozmawiać jak kiedyś :( bo brakuję mi CIĘ!!!

niedziela, 22 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 17 1/2

Witam wszystkich którzy czytają mojego bloga. Przepraszam że ostatnio nic nie dodałam. Czasem jak patrze na komentarze zastanawiam się czy ktoś to czyta. Czy jest sens dodawania? Lecz dla mnie nie ważne jest żeby mieć dużą liczbę czytelników wystarczy tylu ilu mam. Przecież za nim dodawałam też pisałam. Moja koleżanka Magda też piszę a nie dodaję. Piszę dla siebie tak jak ja... Zastanawiałam się co napisać na początek. Zawsze pisałam że to dla przyjaciół. Lecz mój idealny świat się zawalił. No cóż mam przynajmniej czas na inne rzeczy (hobby).

Rozdział 17
Część 1: Anna
   
 Zapadał już wieczór. Przyjemnie było patrzeć na zachodzące słońce. Rzadko bywam na zewnątrz za dnia, ponieważ słońce nas osłabia. Nie zabija ale osłabia. Jesteśmy w tedy słabi i podatni na atak. Co nasi wrogowie mogą wykorzystać. Mamy ich nie mało... Raz że moja matka zdradziła świat nocy i poczęła dziecko z strażnikiem. Dwa że zabiłam Trajde tajne stowarzyszenie mrocznego królestwa ono miała za zadanie wymierzać kary. Chcieli zabić moją siostrę, którą sama nie traktuję za dobrze. Mam do niej żal że przez nią zabili moją matkę i to nie Trajda ale jej ojciec dla którego matka zaryzykowała wszystko nawet moje bezpieczeństwo. Mnie uratował Marek, którego kocham z całego serca, wraz jego kolegą Tomkiem i moją siostrą pół wampirem, pół strażnikiem żyjemy w ciągłym strach ale ta dziewczyny wybrane bo rozniosła się wieść że to bliźniaczki mogą odkupić nasze grzechy i będziemy mogli wróci do domu. Jeśli ją dostarczymy królowej mrocznego królestwa. Patrzyłam tak na zachodzące słońce i żałowałam że mojej mamy nie ma ze mną. Brakuję mi jej i nie wiem jak długo wytrzymałam bez niej. Mówią że ból czasem jest mniejszy. Lecz dla mnie ciągle taki sam jest. Pamiętam jej długie czarne włosy, które wiązała w luźny kok. Jej czerwone oczy, kiedy jako mało dziewczyna patrzyłam w nie widziałam dumę oraz troskę. Powtarzała że rodzina jest najważniejsza i tylko ona się liczy. Mojego ojca nigdy nie poznałam nie miał dla mnie czasu. Zostawił moją mamę kiedy miałam dwa lata. Pamiętam jak wyglądam kiedy wychodził powiedział do mnie że jestem jego księżniczką i że wróci po mnie. Nigdy nie wrócił. Nawet w tedy kiedy najbardziej go potrzebowałam. Nie wiedziałam ile czasu tak tu siedzę kiedy poczułam jak Marek położył mi dłoń na ramieniu odwróciłam się zobaczyłam jak moja siostra wróciła zwiadów. 
- I co są tutaj? - spytałam się jej, a ona spojrzała na mnie. Nigdy nie mieliśmy dobrych stosunków. Kiedy moja starsza siostra została zabita wraz z matką, a ja się dowiedziałam że mam młodszą siostrę. Trudno mi było być starszą siostrą. Zawsze mogłam polegać na mojej. Kiedy one zginęły czułam się źle i nie wierzyłam w to że sobie poradzę w opiece nad nią. Nie wiedziałam skąd brać siłę na dalsze życie. Jeszcze tego nie wiem, a minęło tak dużo czas. Byłam za surowa i nie miła dla Aleksandry. Lecz tak bardzo chciałam żeby ona wiedziała to wszystko co ja i umiała się bronić przed istotami które chcą nas skrzywdzić.
- Nie wiele. Jest tu jedna, ale druga będzie nie długo bo jest tu jej ukochany wilczek. - powiedziała do mnie patrzyła prosto na mnie. Wiedziałam na co czeka aż jej powiem że mogła bardziej się postarać że to na gówno nam się przyda. Lecz postanowiłam być lepszą straszą siostrą. Musze być dla niej bardziej siostrą niż tyranem. Jednak nie wszystko od razu. Przecież nie od razu Rzym wybudowano. Wiem to osobiści żyłam w tedy. Sporo czasu im zajęło zdobycia takiej wiedzy jaką mieli chwili upadku Królestwa Rzymskiego czy jakoś tak nigdy nie byłam dobra z historii. Mam teorie była zobaczyłam, zapomniałam. Jakbym miała pamiętać całe swoje życie to by mi głowy nie starczyło. Nie wiem czemu ludzie tak dużą wagę przywiązują do nauki i poznania tego co było i nie wróci już. Po co te lekcję historii czy muzę i tym podobnym. Już chciałam odpowiedzieć jej nie wypowiedziane pytanie. Kiedy naglę pojawił się tatuś stulecia. Czyli mój ojczym, a jej ojciec. Spojrzał na nią surowo i już strażnik miał u mnie wielkiego kopniaka w dupsko.
- Co wy tu wyprawiacie? Zabierać się stąd! - powiedział do nas. Stanęłam w sekundę przed nim jak na wampira przystało. Dałam mu w pysk. Chciałam wyładować na nim swoje emocję. On je zabił! Moją matkę i siostrę. Gdyż nie chciały oddać mu mojej młodszej siostry. By zabił mnie ale w tedy wtargnęli strażnicy nocy, a ja wraz z Aleksandrą skorzystaliśmy z okazji i uciekliśmy z podziemia. 
- Jak śmiesz mówić co mamy robić! Wypchaj się! Straciłeś tę możliwości kiedy zabiłeś je. Nigdy ci tego nie wybaczę. Jak śmiałeś je zabijać kiedy moja matka dla ciebie poświęciła wszystko! Jesteś draniem! Będziemy robić co chcemy! Tobie gówno do tego co my robimy i kiedy. - wypowiedziałam to wszystko na jednym oddechu nie wiedziałam skąd tyle we mnie siły wewnętrznej. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na swoich towarzysz. Na ich twarzach odmalował się strach o mnie. Lecz to dało mi jeszcze więcej pewność siebie niż kiedykolwiek bym sobie podejrzewała. - Jesteśmy tu po księżniczki i nic z tym nie zrobisz. Dziadku. - specjalnie nazwałam go dziadkiem, kiedy byłam mała a on często u nas bywał i go tak nazywałam wkurzało to go. Odwróciłam się co było głupim pomysłem. Ponieważ chwilę później usłyszałam jak Aleksandra krzyczy.
- Uważaj!- i już leżałam na ziemi. Nie tego mu nie daruję. Wstałam z dużą szybkości wyciągając sztylet i pociągnęłam nim po jego szyj. Chwilę później strażnik co odebrał mi wszystko co najbardziej kochałam na święcie leżał pod moim nogach. Nie wiedziałam kiedy to się stało. U słyszałam w swojej głowie głos matki: ,,Zemsta niczego dobrego nie daję, a wręcz przeciwnie przynoś zniszczenie.'' Teraz wiedziałam co te słowa znaczą. Gardziłam nim przez pół swojego życia, marząc o tym aż jego ciało bez ducha znajdzie się u mych stup. Kiedy on kona na ziemi nie czuję nic żadnej pociechy niczego po prostu pustkę. Nic mi to nie dało wręcz przeciwnie sprowadziłam na siebie kłopoty. Bo chwilę później zostaliśmy otoczeni przez jego braci. Szykował się nasz koniec i to z mojego powodu. Że nie umiem nad sobą panować. Kobieto strażnik wyszedł z szeregu podszedł do niego ja nawet się nie ruszyła. Tylko poczułam że moi przyjaciele stanęli przy mnie. Strażniczka spojrzała na sztylet w mojej dłoń i spytała się mnie.
- Do czego tu doszło? - nie wiedziałam po co te pytani i tak nas zabiją. Po co to przedłużać? Lecz odpowiedziałam jej.
- Do samosądu... - nie wiedziałam czemu akurat to powiedziałam. Mogłam powiedzieć cokolwiek że to był wypadek, że nie chciałam. Jednak ja byłam szczera wiedząc co może się stać. Usłyszałam szmer między strażnikami. Lecz nie miałam siły odróżniać jakiekolwiek zdania. Zabiłam najważniejszą istotę w święcie nadprzyrodzonym. Dobra może trochę przesadzam ale nic nie zmienia faktu że strażnicy mieli być nie tykalni przez inne istoty. 
- Dlaczego do samosądy co ten strażnik wam zrobił. Widzę że wasz czwórka jest cała, a on leży martwy na ziemi? - spytała się strażniczka stając z kolan. Była większa od de mnie i co z tego jeśli bym ją teraz zaatakowała bym podpisała wyrok śmierci  na siebie i swoich bliskich. 
- Zabił kilka naście lat temu moją matkę i siostrę. Wcześniej miał z moją matką romans który skończył się na tym że mam siostrę mieszańca i musiałam uciekać przed swoim ludem. Gdyż moja matka zanieczyściła naszą krew rodząc siostrę za którą teraz bym umarła. Aleksandra jest najlepszą młodszą siostrą jaką mogła mi się trafić to niej jej winna że miała dwulicowego ojca. Który najpierw sypia a później zabija- Te ostanie zdanie powiedziałam niemal plując na jego ciało. Kiedy skończyła mówić szmery nasiliły się wśród strażników. Strażniczka nie patrzyła na mnie lecz na Aleksandrę.
-Powiedział że cała rodzina zginęła. Pokaż że twoja siostra mówi prawdę albo ona zginę za kłamstwo. - powiedziała to, a ja od razu poczułam nóż na swojej szyj. Moje życie było teraz w rękach Aleksandry. Ufałam jej i wiedziałam że da sobie radę.
- Powiedz co mam zrobić a zrobię to bez najmniejszych kłopotów. - powiedziała Aleksandra patrząc na strażniczkę. Nie widziałam strachu w jej oczach w nich kryło się coś innego czego nigdy u niej nie wiedziałam. Jednak spojrzałam na Marka w nim było widać strach, troskę i szok. Miał jeszcze kila uczuć lecz nie umiem tak dobrze czytać z twarzy. Strażniczka zagwizdała dwa razy i koło niej wylądował kolejny strażnik. 
- Wejść zaprowadzić panów jak najdalej stąd. Żeby nam nie wchodzili w drogę....- chciała coś powiedzieć ale krzyk Aleksandry i miecz który pojawił w jej dłoń zaskoczyło nawet mnie.
- Niech tylko spróbuję się do nich podejść chodzi o krok! - krzyknęła Aleksandra wyciągając miecz ze światła tak mogę go nazwać w stronę strażników. Strażnik się zaśmiał lecz kobieta która mnie trzymała napięła mięśnie oraz serce szybciej zaczęło bić. 
- Chcesz lalczko się zabawić bronią dobrze. Chodzi nie narzekaj później że paznokcia sobie złamałaś. - powiedział z drwiną w głosie. Wyciągając prawą rękę w bok w której sekundę później pojawił się identyczny miecz.
- Chwila czy Aleks nie udowodniła że jest wampiro-strażnikiem? Spytał się Tomek przyjaciel Marka i adorator Aleksandry. Strażnik skierował w niego miecz i powiedział do niego.
- Nie mieszaj się nie swoje sprawy dzieciaku.
- Ale ten dzieciak ma racje. Ile istot ma takie miecze jak wy. Żadne mi znane. - powiedziała, a kobieta mnie puściła i powiedziała zaraz po mnie.
- Oni mają rację ona po części jest jedną z nas. - mężczyzna spojrzał na nią i wykrzyczał do niej
- To nie możemy dłużej pozwolić jej żyć. Musimy skończyć to co on nie potrafił. Dobrze chodzi  jej matkę zabił i te drugą. - krzyknął a chwilę później zamachnął się na mnie. Ledwo udało mi się unik zrobić jego miecz minął mi tuż przy mojej twarzy zobaczyłam jak kilka pasemek moich włosów spadło na ziemie. Sekundę później ja również leżał na ziemi. Nie miałam czasu na oglądanie się na boki bo on szykował kolejny atak. Aleksandra stanęła przed de mną zablokowała jego atak swoim mieczem. Później ich miecze zaczęły zacięty taniec. Żadna strona nie zamierzała od puści. Strażniczka krzyczała coś nie zrozumiałym języku do strażnika. Jednak on zachowywał się tak jakby tego nie słyszał. Bałam się o swoją siostrę ponieważ ten strażnik był doświadczonym wojownikiem, a ona samoukiem. Ćwiczyła sama szukała informacji w necie jak walczyć mieczami, oglądała dużo filmów gdzie jest walka. Jednak miała małą przewagę była po część wampirem a my mamy szybkość, zwinność oraz siła. on ma tylko umiejętność strażnika. Jednak ciągle czuję nie pokój o nią no w końcu to moja młodsza siostra. Marek podszedł do mnie i objął mnie ramieniem w tedy zobaczyłam jak inny strażnik zabił tego co walczył z Aleksandrą. Spojrzałam na wampirów byli również szoku jak ja.
- Dobrze że to zrobiłeś wy dwaj zająć się ich pogrzebem. Nie nasza winna że zabrakło im naszych cech. To ciągle jedni z nas. Tak ty córko i twoi przyjaciele. Chodzie z nami do naszego królestwa zacząć nowe życie bez strachu. - powiedziała patrząc na nas. Wiedziałam że dla Aleksandry wielka szansa lecz dla nas nie wiedziałam co byśmy tam mieli robić.
- Alex decyzja należy do ciebie. Jednak ich królestwo to nie moje - powiedziałam chodzi serce mi pękało. Bo to oznacza rozłąkę.
- Kiedy wybrane wypełnią swoje przeznaczenie nie będzie podziału na gatunki. Będą one żyły na równi. Nasze królestwo już takie zasady prowadzi u nas żyję wiele różnych gatunków. Może on cię przekona... - powiedziała pokazując ręką. Szereg strażników zrobił przejście a w nim pojawił się on. Nie wiedziałam go tyle lat. Wyglądał dokładnie jak tamtego dnia. Chciałam z jednej strony pobiegnąć do niego i rzuci się mu na szyję. Lecz była druga strona medalu gdyby nas w tedy nie zostawił Katarzyna by teraz żyła i mama. Z oczów brew mnie płynęła krew zamiast łez.
- Czy kiedyś mi wybaczysz?- powiedział już kiedy był przy mnie zauważyłam że byłam tylko nasza piątka na miejscu. Marek objął mnie w pasie, a Aleksandra patrzyła na mnie ze smutkiem. Pewnie myślała że ją teraz zostawię skoro odnalazłam ojca. Jednak wiedziałam że ona mnie potrzebuję i ja jej również.
- Czemu?- to pytanie nękało mnie przez wiele lat. Na początku myślałam że to moja winna, że musiałam coś źle zrobić. Szukałam go na własną rękę. Później nie czułam narastający gniew na wszystkich na niego że mnie zostawił, na mamę i siostrę że mu na to pozwoliły, a na końcu na Aleksandrę że to przez nią.
- Dowiedziałem się że twoja mama była w ciąży ze strażnikiem. Chciałem go odszukać żeby powiedzieć mu że zostanie ojcem. Kiedy go znalazłem on powiedział żebym został. Nie chciałem jednak do królestwa nie mogłem wróci, kiedy przekraczałem granicę zaraz mnie atakowano. Para lat próbowałem żeby wróci do swych córek. Jednak nigdy mi się nie udało... - teraz on płakał. Czułam jego ból i coś w środku mnie mówiło że on mówi prawdę, że nie kłamię mnie. Dla tego przytuliłam się do niego on objął mnie ramieniem. Nie wiem ile tak czasu stałam z nimi.
- Tato to Aleksandra moja młodsza siostra. Marek mój wampir i Tomek przyjaciel Marka. To moja obecna rodzina oraz ty jeśli chcesz zostać - powiedziałam do niego obejmując Aleksandrę i Marka. On spojrzał na mnie, a później na Alex i powiedział
- To mam większą rodzinę. Anno mam prośbę do ciebie. Wrócisz ze mną na chwilę do naszego królestwa. Musimy pożegnać się z nimi na cmentarzu. - nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć i co to oznaczało.
- Niech mi pan wybaczy ale to jest samobójstwo ino przejdziecie za granicę zabiją nas - powiedział Marek wiedziałam że jeśli bym się zgodziła to on by mnie samej z nim.
- Wybacz chłopcze może ciebie rodzice cię nie nauczyli że należy pożegnać zmarłych nie moja winna; Lecz ja i Anna jesteśmy z dobrej rodziny i wiem jakie mamy obowiązki.- powiedział mój ojciec
- One nie mają grobu tato spalono je żywcem w naszym domu. Mnie i Aleksandrze udało się cudem przeżyci. Miałyśmy szczęście że za karę dostałyśmy sprzątanie piwnicy. Tam ogień nie doszedł. Później pojawił się jej ojciec. Powiedział że nic nie staję teraz na drodze aby jego córka poszła z nim. Wiedziałam ja z kieszeń wystaję mu zapałki i miał brudne ręce. Sam później powiedział że zabił je bo nie chciały mu oddać jego córki i jeśli się nie pójdę w ich ślady czeka mnie taki sam los jak je. Chwilę później wparowali strażnicy nasi chcieli nas ukarać za zdradę mamy. My wykorzystaliśmy okazje do ucieczki. - powiedziałam patrząc na niego z krwią oczach. Wiedziałam że powinnam mu powiedzieć.
- To trzeba położyć kwiat pod domem lub z tego co z niego zostało. Ponieważ tego wymaka od nas kodeks.
- Wybacz ale ja tam nie wrócę! - krzyknęłam do niego, a za chwilę dodałam trochę ciszej - Nie dam radę, a jeszcze nie... - powiedziałam pobiegłam przed siebie.do lasu. Nie wiedziałam dokąd biegnę aż wpadłam na te wilczyce z którą w tedy walczyliśmy. Była swojej ludzkiej formię nie zdziwiłam się że na nią wpadłam w końcu to jej teren.
- Co to robisz? - powiedziała do mnie.
- Wybacz. Nie miałam zamiaru wpaść na waszą wysokość. -powiedziałam tak do niej bo nie miałam zamiaru być miła.
- Ej z tonuj trochę dziewczyno. Tylko się spytałam. - powiedziała do mnie. - Ej ty płakałaś co się stało? - spytała się mnie. Może była wilkołakiem ale była bardzo ludzka i miła. Opowiedziałam jej całą historię. Nie przerywała mi. Kiedy z kończyłam mówić spojrzałam na nią a ona nie patrzyła na mnie.
- Dużo przeszłaś. Powinnaś zacząć wszystko od nowa nie patrzeć na przeszłości tylko wyglądać przyszłość. Ja ostatnio też mnie wiele mam za sobą. Powinnaś iść ze strażnikami i przypilnować ich żeby dali trochę czasu Izabeli i Aurielie.
- A kto powiedział że to zrobię. - zaczęłam ją lubić. Miałyśmy podobne charaktery obie byliśmy pewne siebie i zadziorne.
- Wiesz że one nie mogą przyłączyć się do królowej bo w tedy twoja siostra zginie. A tak po za tym jestem Magda - powiedziała dziewczyna.
- Jestem Anna. Jeśli mnie ugryziesz obiecuję ci że ci serce wyrwę. - powiedziałam do niej.
- Nie wyglądasz na smaczną. -powiedziała Magda, a ja ją przewróciłam. Przewracaliśmy się tak jakiś czas aż wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczęłyśmy jeszcze bardziej śmiać jak zobaczyliśmy że mamy widownie. Moja paczka i trzech z nich.
- To jest Magda uświadomiła mi coś bardzo ważnego o czym zapomniałam. To moja siostra Aleksandra, mój chłopak Marek i kolega Tomek. - powiedziałam pokazując na każdego z nich.
- Miło mi was poznać. To mój brat Mickael, kuzyni Devon i Gzenio- powiedziała Magda stając z ziemi. Później podała mi rękę. Chodzi umiałam bym wstać bez tego ale przyjęłam ją bo nie zawsze może rodzić sobie samemu czasem trzeba przyjąć pomoc innych.
- To znaczy że pokój między nami?- spytał się jej kuzyn chyba Gzenio nie wiem dokładnie. Trudno mi się połapać jeszcze.
- Pokój będzie w tedy kiedy dziewczyny jak im było.... Nie ważne. Przyłączą się do swego ojca. Ile strażnicy mają dać wam czasu abyście mieli czas im przekazania kim są i w jakim świecie żyją. - spytałam się Magdy mojej nowej przyjaciółki. Ona spojrzała na chłopaków i powiedziała.
- Dwa tygodnie. Nie może być długo bo zło nigdy nie śpi. - odpowiedziała. Na te słowa pojawiła się strażniczka.
- Zgoda. A co do was zamieszkacie z nami do tego czasu? - powiedziała. Co za małpa cały czas nas słuchała. Czy ich nie uczą zasad dobrego wychowania.
- Tak. Trzeba zacząć patrzeć do przodu. - powiedziałam. Powiedziała coś nie zrozumiałym języku po których pojawiła się brama do ich świata. Weszliśmy z nadzieją że kiedyś będę mogła pożegnać mamę i siostrę jak należy oraz przyjaźnić się z kim chce.



Przepraszam że żadnych piosenek nie dodaję ale miałam mamą awarię komputera i skasowała mi się lista jak które wybrałam do tego rozdziału lecz przy kolejnym część tego rozdziału już dodam. Jeszcze jedno konkurs przekładam na następną część w tedy będzie głosowanie może więcej będzie pomysłów. Dziękuję za czytanie mojego opowiadania.