niedziela, 22 września 2013

Bez tytułu: Rozdział 17 1/2

Witam wszystkich którzy czytają mojego bloga. Przepraszam że ostatnio nic nie dodałam. Czasem jak patrze na komentarze zastanawiam się czy ktoś to czyta. Czy jest sens dodawania? Lecz dla mnie nie ważne jest żeby mieć dużą liczbę czytelników wystarczy tylu ilu mam. Przecież za nim dodawałam też pisałam. Moja koleżanka Magda też piszę a nie dodaję. Piszę dla siebie tak jak ja... Zastanawiałam się co napisać na początek. Zawsze pisałam że to dla przyjaciół. Lecz mój idealny świat się zawalił. No cóż mam przynajmniej czas na inne rzeczy (hobby).

Rozdział 17
Część 1: Anna
   
 Zapadał już wieczór. Przyjemnie było patrzeć na zachodzące słońce. Rzadko bywam na zewnątrz za dnia, ponieważ słońce nas osłabia. Nie zabija ale osłabia. Jesteśmy w tedy słabi i podatni na atak. Co nasi wrogowie mogą wykorzystać. Mamy ich nie mało... Raz że moja matka zdradziła świat nocy i poczęła dziecko z strażnikiem. Dwa że zabiłam Trajde tajne stowarzyszenie mrocznego królestwa ono miała za zadanie wymierzać kary. Chcieli zabić moją siostrę, którą sama nie traktuję za dobrze. Mam do niej żal że przez nią zabili moją matkę i to nie Trajda ale jej ojciec dla którego matka zaryzykowała wszystko nawet moje bezpieczeństwo. Mnie uratował Marek, którego kocham z całego serca, wraz jego kolegą Tomkiem i moją siostrą pół wampirem, pół strażnikiem żyjemy w ciągłym strach ale ta dziewczyny wybrane bo rozniosła się wieść że to bliźniaczki mogą odkupić nasze grzechy i będziemy mogli wróci do domu. Jeśli ją dostarczymy królowej mrocznego królestwa. Patrzyłam tak na zachodzące słońce i żałowałam że mojej mamy nie ma ze mną. Brakuję mi jej i nie wiem jak długo wytrzymałam bez niej. Mówią że ból czasem jest mniejszy. Lecz dla mnie ciągle taki sam jest. Pamiętam jej długie czarne włosy, które wiązała w luźny kok. Jej czerwone oczy, kiedy jako mało dziewczyna patrzyłam w nie widziałam dumę oraz troskę. Powtarzała że rodzina jest najważniejsza i tylko ona się liczy. Mojego ojca nigdy nie poznałam nie miał dla mnie czasu. Zostawił moją mamę kiedy miałam dwa lata. Pamiętam jak wyglądam kiedy wychodził powiedział do mnie że jestem jego księżniczką i że wróci po mnie. Nigdy nie wrócił. Nawet w tedy kiedy najbardziej go potrzebowałam. Nie wiedziałam ile czasu tak tu siedzę kiedy poczułam jak Marek położył mi dłoń na ramieniu odwróciłam się zobaczyłam jak moja siostra wróciła zwiadów. 
- I co są tutaj? - spytałam się jej, a ona spojrzała na mnie. Nigdy nie mieliśmy dobrych stosunków. Kiedy moja starsza siostra została zabita wraz z matką, a ja się dowiedziałam że mam młodszą siostrę. Trudno mi było być starszą siostrą. Zawsze mogłam polegać na mojej. Kiedy one zginęły czułam się źle i nie wierzyłam w to że sobie poradzę w opiece nad nią. Nie wiedziałam skąd brać siłę na dalsze życie. Jeszcze tego nie wiem, a minęło tak dużo czas. Byłam za surowa i nie miła dla Aleksandry. Lecz tak bardzo chciałam żeby ona wiedziała to wszystko co ja i umiała się bronić przed istotami które chcą nas skrzywdzić.
- Nie wiele. Jest tu jedna, ale druga będzie nie długo bo jest tu jej ukochany wilczek. - powiedziała do mnie patrzyła prosto na mnie. Wiedziałam na co czeka aż jej powiem że mogła bardziej się postarać że to na gówno nam się przyda. Lecz postanowiłam być lepszą straszą siostrą. Musze być dla niej bardziej siostrą niż tyranem. Jednak nie wszystko od razu. Przecież nie od razu Rzym wybudowano. Wiem to osobiści żyłam w tedy. Sporo czasu im zajęło zdobycia takiej wiedzy jaką mieli chwili upadku Królestwa Rzymskiego czy jakoś tak nigdy nie byłam dobra z historii. Mam teorie była zobaczyłam, zapomniałam. Jakbym miała pamiętać całe swoje życie to by mi głowy nie starczyło. Nie wiem czemu ludzie tak dużą wagę przywiązują do nauki i poznania tego co było i nie wróci już. Po co te lekcję historii czy muzę i tym podobnym. Już chciałam odpowiedzieć jej nie wypowiedziane pytanie. Kiedy naglę pojawił się tatuś stulecia. Czyli mój ojczym, a jej ojciec. Spojrzał na nią surowo i już strażnik miał u mnie wielkiego kopniaka w dupsko.
- Co wy tu wyprawiacie? Zabierać się stąd! - powiedział do nas. Stanęłam w sekundę przed nim jak na wampira przystało. Dałam mu w pysk. Chciałam wyładować na nim swoje emocję. On je zabił! Moją matkę i siostrę. Gdyż nie chciały oddać mu mojej młodszej siostry. By zabił mnie ale w tedy wtargnęli strażnicy nocy, a ja wraz z Aleksandrą skorzystaliśmy z okazji i uciekliśmy z podziemia. 
- Jak śmiesz mówić co mamy robić! Wypchaj się! Straciłeś tę możliwości kiedy zabiłeś je. Nigdy ci tego nie wybaczę. Jak śmiałeś je zabijać kiedy moja matka dla ciebie poświęciła wszystko! Jesteś draniem! Będziemy robić co chcemy! Tobie gówno do tego co my robimy i kiedy. - wypowiedziałam to wszystko na jednym oddechu nie wiedziałam skąd tyle we mnie siły wewnętrznej. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na swoich towarzysz. Na ich twarzach odmalował się strach o mnie. Lecz to dało mi jeszcze więcej pewność siebie niż kiedykolwiek bym sobie podejrzewała. - Jesteśmy tu po księżniczki i nic z tym nie zrobisz. Dziadku. - specjalnie nazwałam go dziadkiem, kiedy byłam mała a on często u nas bywał i go tak nazywałam wkurzało to go. Odwróciłam się co było głupim pomysłem. Ponieważ chwilę później usłyszałam jak Aleksandra krzyczy.
- Uważaj!- i już leżałam na ziemi. Nie tego mu nie daruję. Wstałam z dużą szybkości wyciągając sztylet i pociągnęłam nim po jego szyj. Chwilę później strażnik co odebrał mi wszystko co najbardziej kochałam na święcie leżał pod moim nogach. Nie wiedziałam kiedy to się stało. U słyszałam w swojej głowie głos matki: ,,Zemsta niczego dobrego nie daję, a wręcz przeciwnie przynoś zniszczenie.'' Teraz wiedziałam co te słowa znaczą. Gardziłam nim przez pół swojego życia, marząc o tym aż jego ciało bez ducha znajdzie się u mych stup. Kiedy on kona na ziemi nie czuję nic żadnej pociechy niczego po prostu pustkę. Nic mi to nie dało wręcz przeciwnie sprowadziłam na siebie kłopoty. Bo chwilę później zostaliśmy otoczeni przez jego braci. Szykował się nasz koniec i to z mojego powodu. Że nie umiem nad sobą panować. Kobieto strażnik wyszedł z szeregu podszedł do niego ja nawet się nie ruszyła. Tylko poczułam że moi przyjaciele stanęli przy mnie. Strażniczka spojrzała na sztylet w mojej dłoń i spytała się mnie.
- Do czego tu doszło? - nie wiedziałam po co te pytani i tak nas zabiją. Po co to przedłużać? Lecz odpowiedziałam jej.
- Do samosądu... - nie wiedziałam czemu akurat to powiedziałam. Mogłam powiedzieć cokolwiek że to był wypadek, że nie chciałam. Jednak ja byłam szczera wiedząc co może się stać. Usłyszałam szmer między strażnikami. Lecz nie miałam siły odróżniać jakiekolwiek zdania. Zabiłam najważniejszą istotę w święcie nadprzyrodzonym. Dobra może trochę przesadzam ale nic nie zmienia faktu że strażnicy mieli być nie tykalni przez inne istoty. 
- Dlaczego do samosądy co ten strażnik wam zrobił. Widzę że wasz czwórka jest cała, a on leży martwy na ziemi? - spytała się strażniczka stając z kolan. Była większa od de mnie i co z tego jeśli bym ją teraz zaatakowała bym podpisała wyrok śmierci  na siebie i swoich bliskich. 
- Zabił kilka naście lat temu moją matkę i siostrę. Wcześniej miał z moją matką romans który skończył się na tym że mam siostrę mieszańca i musiałam uciekać przed swoim ludem. Gdyż moja matka zanieczyściła naszą krew rodząc siostrę za którą teraz bym umarła. Aleksandra jest najlepszą młodszą siostrą jaką mogła mi się trafić to niej jej winna że miała dwulicowego ojca. Który najpierw sypia a później zabija- Te ostanie zdanie powiedziałam niemal plując na jego ciało. Kiedy skończyła mówić szmery nasiliły się wśród strażników. Strażniczka nie patrzyła na mnie lecz na Aleksandrę.
-Powiedział że cała rodzina zginęła. Pokaż że twoja siostra mówi prawdę albo ona zginę za kłamstwo. - powiedziała to, a ja od razu poczułam nóż na swojej szyj. Moje życie było teraz w rękach Aleksandry. Ufałam jej i wiedziałam że da sobie radę.
- Powiedz co mam zrobić a zrobię to bez najmniejszych kłopotów. - powiedziała Aleksandra patrząc na strażniczkę. Nie widziałam strachu w jej oczach w nich kryło się coś innego czego nigdy u niej nie wiedziałam. Jednak spojrzałam na Marka w nim było widać strach, troskę i szok. Miał jeszcze kila uczuć lecz nie umiem tak dobrze czytać z twarzy. Strażniczka zagwizdała dwa razy i koło niej wylądował kolejny strażnik. 
- Wejść zaprowadzić panów jak najdalej stąd. Żeby nam nie wchodzili w drogę....- chciała coś powiedzieć ale krzyk Aleksandry i miecz który pojawił w jej dłoń zaskoczyło nawet mnie.
- Niech tylko spróbuję się do nich podejść chodzi o krok! - krzyknęła Aleksandra wyciągając miecz ze światła tak mogę go nazwać w stronę strażników. Strażnik się zaśmiał lecz kobieta która mnie trzymała napięła mięśnie oraz serce szybciej zaczęło bić. 
- Chcesz lalczko się zabawić bronią dobrze. Chodzi nie narzekaj później że paznokcia sobie złamałaś. - powiedział z drwiną w głosie. Wyciągając prawą rękę w bok w której sekundę później pojawił się identyczny miecz.
- Chwila czy Aleks nie udowodniła że jest wampiro-strażnikiem? Spytał się Tomek przyjaciel Marka i adorator Aleksandry. Strażnik skierował w niego miecz i powiedział do niego.
- Nie mieszaj się nie swoje sprawy dzieciaku.
- Ale ten dzieciak ma racje. Ile istot ma takie miecze jak wy. Żadne mi znane. - powiedziała, a kobieta mnie puściła i powiedziała zaraz po mnie.
- Oni mają rację ona po części jest jedną z nas. - mężczyzna spojrzał na nią i wykrzyczał do niej
- To nie możemy dłużej pozwolić jej żyć. Musimy skończyć to co on nie potrafił. Dobrze chodzi  jej matkę zabił i te drugą. - krzyknął a chwilę później zamachnął się na mnie. Ledwo udało mi się unik zrobić jego miecz minął mi tuż przy mojej twarzy zobaczyłam jak kilka pasemek moich włosów spadło na ziemie. Sekundę później ja również leżał na ziemi. Nie miałam czasu na oglądanie się na boki bo on szykował kolejny atak. Aleksandra stanęła przed de mną zablokowała jego atak swoim mieczem. Później ich miecze zaczęły zacięty taniec. Żadna strona nie zamierzała od puści. Strażniczka krzyczała coś nie zrozumiałym języku do strażnika. Jednak on zachowywał się tak jakby tego nie słyszał. Bałam się o swoją siostrę ponieważ ten strażnik był doświadczonym wojownikiem, a ona samoukiem. Ćwiczyła sama szukała informacji w necie jak walczyć mieczami, oglądała dużo filmów gdzie jest walka. Jednak miała małą przewagę była po część wampirem a my mamy szybkość, zwinność oraz siła. on ma tylko umiejętność strażnika. Jednak ciągle czuję nie pokój o nią no w końcu to moja młodsza siostra. Marek podszedł do mnie i objął mnie ramieniem w tedy zobaczyłam jak inny strażnik zabił tego co walczył z Aleksandrą. Spojrzałam na wampirów byli również szoku jak ja.
- Dobrze że to zrobiłeś wy dwaj zająć się ich pogrzebem. Nie nasza winna że zabrakło im naszych cech. To ciągle jedni z nas. Tak ty córko i twoi przyjaciele. Chodzie z nami do naszego królestwa zacząć nowe życie bez strachu. - powiedziała patrząc na nas. Wiedziałam że dla Aleksandry wielka szansa lecz dla nas nie wiedziałam co byśmy tam mieli robić.
- Alex decyzja należy do ciebie. Jednak ich królestwo to nie moje - powiedziałam chodzi serce mi pękało. Bo to oznacza rozłąkę.
- Kiedy wybrane wypełnią swoje przeznaczenie nie będzie podziału na gatunki. Będą one żyły na równi. Nasze królestwo już takie zasady prowadzi u nas żyję wiele różnych gatunków. Może on cię przekona... - powiedziała pokazując ręką. Szereg strażników zrobił przejście a w nim pojawił się on. Nie wiedziałam go tyle lat. Wyglądał dokładnie jak tamtego dnia. Chciałam z jednej strony pobiegnąć do niego i rzuci się mu na szyję. Lecz była druga strona medalu gdyby nas w tedy nie zostawił Katarzyna by teraz żyła i mama. Z oczów brew mnie płynęła krew zamiast łez.
- Czy kiedyś mi wybaczysz?- powiedział już kiedy był przy mnie zauważyłam że byłam tylko nasza piątka na miejscu. Marek objął mnie w pasie, a Aleksandra patrzyła na mnie ze smutkiem. Pewnie myślała że ją teraz zostawię skoro odnalazłam ojca. Jednak wiedziałam że ona mnie potrzebuję i ja jej również.
- Czemu?- to pytanie nękało mnie przez wiele lat. Na początku myślałam że to moja winna, że musiałam coś źle zrobić. Szukałam go na własną rękę. Później nie czułam narastający gniew na wszystkich na niego że mnie zostawił, na mamę i siostrę że mu na to pozwoliły, a na końcu na Aleksandrę że to przez nią.
- Dowiedziałem się że twoja mama była w ciąży ze strażnikiem. Chciałem go odszukać żeby powiedzieć mu że zostanie ojcem. Kiedy go znalazłem on powiedział żebym został. Nie chciałem jednak do królestwa nie mogłem wróci, kiedy przekraczałem granicę zaraz mnie atakowano. Para lat próbowałem żeby wróci do swych córek. Jednak nigdy mi się nie udało... - teraz on płakał. Czułam jego ból i coś w środku mnie mówiło że on mówi prawdę, że nie kłamię mnie. Dla tego przytuliłam się do niego on objął mnie ramieniem. Nie wiem ile tak czasu stałam z nimi.
- Tato to Aleksandra moja młodsza siostra. Marek mój wampir i Tomek przyjaciel Marka. To moja obecna rodzina oraz ty jeśli chcesz zostać - powiedziałam do niego obejmując Aleksandrę i Marka. On spojrzał na mnie, a później na Alex i powiedział
- To mam większą rodzinę. Anno mam prośbę do ciebie. Wrócisz ze mną na chwilę do naszego królestwa. Musimy pożegnać się z nimi na cmentarzu. - nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć i co to oznaczało.
- Niech mi pan wybaczy ale to jest samobójstwo ino przejdziecie za granicę zabiją nas - powiedział Marek wiedziałam że jeśli bym się zgodziła to on by mnie samej z nim.
- Wybacz chłopcze może ciebie rodzice cię nie nauczyli że należy pożegnać zmarłych nie moja winna; Lecz ja i Anna jesteśmy z dobrej rodziny i wiem jakie mamy obowiązki.- powiedział mój ojciec
- One nie mają grobu tato spalono je żywcem w naszym domu. Mnie i Aleksandrze udało się cudem przeżyci. Miałyśmy szczęście że za karę dostałyśmy sprzątanie piwnicy. Tam ogień nie doszedł. Później pojawił się jej ojciec. Powiedział że nic nie staję teraz na drodze aby jego córka poszła z nim. Wiedziałam ja z kieszeń wystaję mu zapałki i miał brudne ręce. Sam później powiedział że zabił je bo nie chciały mu oddać jego córki i jeśli się nie pójdę w ich ślady czeka mnie taki sam los jak je. Chwilę później wparowali strażnicy nasi chcieli nas ukarać za zdradę mamy. My wykorzystaliśmy okazje do ucieczki. - powiedziałam patrząc na niego z krwią oczach. Wiedziałam że powinnam mu powiedzieć.
- To trzeba położyć kwiat pod domem lub z tego co z niego zostało. Ponieważ tego wymaka od nas kodeks.
- Wybacz ale ja tam nie wrócę! - krzyknęłam do niego, a za chwilę dodałam trochę ciszej - Nie dam radę, a jeszcze nie... - powiedziałam pobiegłam przed siebie.do lasu. Nie wiedziałam dokąd biegnę aż wpadłam na te wilczyce z którą w tedy walczyliśmy. Była swojej ludzkiej formię nie zdziwiłam się że na nią wpadłam w końcu to jej teren.
- Co to robisz? - powiedziała do mnie.
- Wybacz. Nie miałam zamiaru wpaść na waszą wysokość. -powiedziałam tak do niej bo nie miałam zamiaru być miła.
- Ej z tonuj trochę dziewczyno. Tylko się spytałam. - powiedziała do mnie. - Ej ty płakałaś co się stało? - spytała się mnie. Może była wilkołakiem ale była bardzo ludzka i miła. Opowiedziałam jej całą historię. Nie przerywała mi. Kiedy z kończyłam mówić spojrzałam na nią a ona nie patrzyła na mnie.
- Dużo przeszłaś. Powinnaś zacząć wszystko od nowa nie patrzeć na przeszłości tylko wyglądać przyszłość. Ja ostatnio też mnie wiele mam za sobą. Powinnaś iść ze strażnikami i przypilnować ich żeby dali trochę czasu Izabeli i Aurielie.
- A kto powiedział że to zrobię. - zaczęłam ją lubić. Miałyśmy podobne charaktery obie byliśmy pewne siebie i zadziorne.
- Wiesz że one nie mogą przyłączyć się do królowej bo w tedy twoja siostra zginie. A tak po za tym jestem Magda - powiedziała dziewczyna.
- Jestem Anna. Jeśli mnie ugryziesz obiecuję ci że ci serce wyrwę. - powiedziałam do niej.
- Nie wyglądasz na smaczną. -powiedziała Magda, a ja ją przewróciłam. Przewracaliśmy się tak jakiś czas aż wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczęłyśmy jeszcze bardziej śmiać jak zobaczyliśmy że mamy widownie. Moja paczka i trzech z nich.
- To jest Magda uświadomiła mi coś bardzo ważnego o czym zapomniałam. To moja siostra Aleksandra, mój chłopak Marek i kolega Tomek. - powiedziałam pokazując na każdego z nich.
- Miło mi was poznać. To mój brat Mickael, kuzyni Devon i Gzenio- powiedziała Magda stając z ziemi. Później podała mi rękę. Chodzi umiałam bym wstać bez tego ale przyjęłam ją bo nie zawsze może rodzić sobie samemu czasem trzeba przyjąć pomoc innych.
- To znaczy że pokój między nami?- spytał się jej kuzyn chyba Gzenio nie wiem dokładnie. Trudno mi się połapać jeszcze.
- Pokój będzie w tedy kiedy dziewczyny jak im było.... Nie ważne. Przyłączą się do swego ojca. Ile strażnicy mają dać wam czasu abyście mieli czas im przekazania kim są i w jakim świecie żyją. - spytałam się Magdy mojej nowej przyjaciółki. Ona spojrzała na chłopaków i powiedziała.
- Dwa tygodnie. Nie może być długo bo zło nigdy nie śpi. - odpowiedziała. Na te słowa pojawiła się strażniczka.
- Zgoda. A co do was zamieszkacie z nami do tego czasu? - powiedziała. Co za małpa cały czas nas słuchała. Czy ich nie uczą zasad dobrego wychowania.
- Tak. Trzeba zacząć patrzeć do przodu. - powiedziałam. Powiedziała coś nie zrozumiałym języku po których pojawiła się brama do ich świata. Weszliśmy z nadzieją że kiedyś będę mogła pożegnać mamę i siostrę jak należy oraz przyjaźnić się z kim chce.



Przepraszam że żadnych piosenek nie dodaję ale miałam mamą awarię komputera i skasowała mi się lista jak które wybrałam do tego rozdziału lecz przy kolejnym część tego rozdziału już dodam. Jeszcze jedno konkurs przekładam na następną część w tedy będzie głosowanie może więcej będzie pomysłów. Dziękuję za czytanie mojego opowiadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz