Rozdział 17
część 2
Patrzyłam jak Thomas i Aurielia jadą na swoją zgubę o której wszyscy zdawali sobie sprawę. Później przyjdzie moja kolej. Nie wiem czy znajdę tyle odwagi co oni. Przecież ja nie dawno siedziałam w książkach, a nie walczyć, uciekać przed mafią oddawać się w jej ręce. W normalnych okolicznościach poszłam bym na policję. Jednak teraz nie są normalne nic takie już nie jest. Nie jestem tą samą dziewczyną co kilka tygodni temu. Wiem jedno nie mogę się zatrzymać cokolwiek będzie się działo muszę iść dalej. Patrzyłam na krajobraz za oknem tyle razy patrzyłam na niego czy nie widać Mickaela bo nie wierzyłam że mogli go złapać. Lecz nigdy zauważałam jak on jest piękny. Las liściasty który daję nam schronienie oraz pożywienie. Na niego składa się szereg drzew: Jesion wyniosły, różne okazy Lipy, Kasztanowiec zwyczajny kilka jego okazów, Klony również nim są i wiele jeszcze drzew których nazwy znam. Jednak przyrodzie wszystko takie piękne a jak patrzę tu na ludzi na smutek na ich twarzach cierpienie. Kiedyś kiedy myślałam że jest ze mnie pisarka napisałam wiersz:
Czemu tyle ludzi cierpi
Przecież to nie ludzkie,
gdy ktoś cierpi okrutnie
może ktoś by mógł to zatrzymać?
Cierpieć jest strasznie
Cierpieć jest okropnie
wojny, wybuchy, głód
po co to wszystko?
czemu ludzie krzywdzą się nawzajem?
Przecież to nie ludzkie.
Przecież to nie ludzkie,
gdy ktoś cierpi okrutnie
może ktoś by mógł to zatrzymać?
Cierpieć jest strasznie
Cierpieć jest okropnie
wojny, wybuchy, głód
po co to wszystko?
czemu ludzie krzywdzą się nawzajem?
Przecież to nie ludzkie.
Teraz już tak nie myślę. Ponieważ czasem warto jest walczyć o szczęście, miłość i oczywiście o przyjaźń jeśli przyjaciel strać twoje zaufanie. Więc jeśli przyjdzie wam kiedyś walczyć walczcie ale pamiętajcie że czasem trzeba przegrać i się podać. Okej uciekł mi trochę wątek. Każdy z nich był skupiony i czekał aż będzie mógł się wykazać walce. Zeszłam na dół do dziewczyn żeby trochę z nimi po być w ten ostatni dzień, którym mogę robić co chce.
- Co robicie? - spytałam dziewczyn bo miały stos gazet i kilka kartek, nożyczki, klej itp. Rozłożone na stole. Nie wiedziałam co chcą z tym zrobić.
- Robimy idealnego chłopaka z gwiazd. Chcesz się przyłączyć? - powiedziała Andżelika z uśmiechem na twarzy wyciągnęła do mnie nożyczki. Wzięłam je w końcu jestem tylko dziewczyną. Każda z nas pracowała szukała w gazetach. Kiedy tak przeglądałam gazety znalazłam jedną z wiadomościami. Na pierwszej stronie był artykuł który zwrócił moją uwagę: ,, Kto jest sprawcą?''. Piszą tam że na miejscu zbrodni znajdują się zwłoki w których nie ma ani kropelki krwi, a szyja jest rozszarpana. Jest pytanie czy to sprawka zwierząt czy ludzi którzy na czytali się książek fantasty. Kiedy czytałam ten artykuł miałam dziwne uczucie jakbym wiedziała co się dzieję. Nie wiem czemu? Najdziwniejsze jest to że wszystkie ataki miały miejsce nie daleko nas i domu ojca Mickaela. Czy ma to jakiś związek? Spojrzałam na dziewczyny na ich twarz pojawił się strach i szok.
- Dajcie spokój co to by nie było nas nie zaatakuję. Chłopaki stoją w dzień i nocy na dachu z bronią. Na pewno zauważą jakby coś nam groziło. Wrócimy do naszej zabawy. - powiedziałam przyklejając Agnieszce na noc kawałek papieru.
- Wiesz co Aga pasuję ci ten drugi nos. - powiedziała Andżelika ze śmiechem. Agnieszka zaraz zdjęła i odpowiedziała jej.
- Zaraz sprawdzimy jak tobie będzie pasował. - Zaczęły się gonić po całym budynku. Ja wróciłam do swojej pracy. Nie wiedziałam po co się zgodziłam jak mój idealny chłopak żyję i jest nie daleko mnie. Jednak po za moim zasięgiem. Myślałam o nim wyjęłam z kieszeń moje zdjęcie z nim zrobiliśmy je w budce na zdjęcia. Później zrobiłam z Aurielią i wszyscy razem. Miałam je wszystkie razem. Ponieważ chciałam mieć pamiątkę i poprosiłam żebym ja je trzymała. Zgodzili się... Spojrzałam na zegarek żeby zobaczyć ile mam czasu jeszcze cztery godziny. W tedy poczułam że lecę na ziemię. Ponieważ Andzia na mnie wpadła.
- Ej nie wiedziałam że lecisz na laski - powiedział jej brat Olaf z szyderczym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Andżelikę, a ona się za śmiała i powiedziała.
- Dziewczyny chyba komuś przyda się lekcja co wy na to. - powiedziała stając z podłogi, a ja poszłam w jej ślady.
- Masz rację. Bo nas obraził. - powiedziałam otrzepując swe ubranie z kurzu. Agnieszka uderzyła się w czoło. Andżelika rzuciła się na brata. Pomogłam jej obalić a Agnieszka spytała:
- Okej co z nim robimy.
- Mam pomysł dodamy mu trochę uroku. Podaj kufer z kosmetykami. - powiedziała Andżelika. Agnieszka podała i wyjęła szminkę. Pomalowała mu usta ja mu trzymałam nogi a Andzia dłonie. Kiedy był jego makijaż gotowy. Puściliśmy go wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
- Olaf śliczna z ciebie dziewczynka. Umówisz się ze mną powiedział. - Jakiś chłopak, a my zaczęłyśmy się śmiać. Jak Olaf zmywał z siebie makijaż.
- Możesz zmyć mamy pamiątkę. Prawda Iz? - Powiedziała Agnieszka do mnie. Ja pokazałam telefon
- Jasne może kiedyś wykorzystamy to do naszych celów.
- Dawaj ten telefon, bo...- powiedziała ze złość. Jego twarz była tak czerwona jak mojego nauczyciela od Historii, kiedyś jeden chłopak z przezwiskiem Rambo powiedział do niego ,, Pewnie pan ma w rodzinie Indianina o przepraszam bardzo obraziłem ich''. Powiedział bo ten koleś miał tak czerwoną twarz jakby ją spalił na słońcu. Nawet nadano mu przezwisko ,,BURAK''. Nigdy go nie lubiłam uważał się za super nauczyciela. Nie lubiłam go zawsze jak na mnie spojrzał miał taki wyraz twarzy który mówił że nie powinno mnie tu być. Gdyby Magda wyrzuciła na niego śmieć to bym jeszcze zdjęcie zrobiła temu zderzeniowi na pamiątkę. Jednak ona nigdy tego nie zrobiła szkoda.
- Oj jaki buraczek z ciebie a telefonu nie dostaniesz. - powiedziałam do niego i schowałam do kieszeni spodni. Odeszłam poczułam jak łapie mnie za ramię odwróciłam się - No słucham? - powiedziałam najbardziej jadowicie jak umiałam.
- Skasuj to zdjęcie proszę. - powiedział do mnie błagalnie. W jego oczach widziałam naprawdę smutek i że prosi. Nie wiedziałam co mam zrobić ale wpadłam na mały pomysł.
- Skasuję pod jednym warunkiem. Przysięgniesz przed pozostałymi że nigdy nie będziesz dokuczał żadnej dziewczynie bez naszej zgody. Jeśli złamiesz to Andżelika wymierzy ci karę a ty się jej podasz bez żadnego ale... - powiedziałam do niego z pewności siebie i z wyższością bo wiedziałam że już wygrałyśmy te rundę i widziałam że mamy liczną widownie.
- Zgoda zrobię to ale skasujesz to zdjęcie? - Powiedział to patrząc mi w oczy.
- Ja dotrzymam umowy nie musisz się o to martwić. - powiedziałam z urazą żeby wiedział że jego brak wiary uraził mnie. Chwilę później zebrał wszystkich i wszedł na schody powiedział to co chciałam żeby powiedział i spojrzał na mnie podeszłam do niego i pokazałam że usuwam to zdjęcie. Kiedy to się z kończyła z dziewczynami poszłam do mojego pokoju.
- Szkoda że skasowałaś te zdjęcie mogło nam się przydać. - powiedziała Agnieszka. Podeszłam do drukarki i wyciągnęłam z niej zdjęcie to co skasowałam. - Przecież...
- Tak lecz za nim złożyłam te umowę wydrukowałam je. Andżelika schowasz te zdjęcie do czasu aż złamię umowę. Później każesz mu rozwieszać własne kompromitujące zdjęcie. - powiedziałam do dziewczyn.
- Jesteś wredna. - powiedziały równocześnie dziewczyny. Ja wywróciłam oczami i powiedziałam do nich.
- Może czegoś się nauczyłam do Magdy? Niech myśli że wygrał lecz tak naprawdę przegrał od samego początku. - powiedziałam siadając na łóżko. Dziewczyny kiwnęły tylko głowami i usiadły koło mnie Agnieszka po prawej, a Andżelika po lewej. Agnieszka była ubrana jak zwykle w spodnie włożone w czarne kozaki i koszule tym razem miała czerwono - czarno w kratkę, szeroki skórzany pas i kapelusz czarny na dłoń miała kilka rzemyków zawiązanych. Natomiast Andżelika miała żółtą sukienkę z falbanami na końcu na to założyła kamizelkę czarną oraz botki. Ja byłam ubrana w spodnie w panterkę H&M, czarną bluzkę rękawy podwinęłam do łokci na nogach miałam typowe glany. Chciałam żeby ten strój był wygodny ale jednocześnie nie poszerzał mojej sylwetki. W końcu mam dzisiaj jechać motorem żeby dać się złapać. No cóż trzeba zapamiętać te magiczne chwilę.
- Ej Agnieszka pamiętasz jak byliśmy harcerstwie? - powiedziałam do niej.
- Jasne pamiętam były tam świetne piosenki pamiętam dwie ,,Powrócisz'' oraz ,,Szare szeregi'' lub ,,Szara lilijka''. Mam pomysł! - powiedziała wstając z łóżka. Wzięła gitarę którą jej Thomas zabrał bo już go głowa bolała. - No chodzie!! - Wstałam wraz z Andżeliką poszliśmy za nią na dole jedli obiad.
- Znowu będziesz śpiewać ,, Zabieraj łapy z mojego tyłka''? - powiedział Hubert
- Nie będę śpiewała Szara Lilijka ale taki burak nie zna tej pieśń - powiedziała Agnieszka.
- Właśnie że znam byłem Harcerzem. Znasz inne piosenki? - powiedział Hubert.
- Znam jak chcesz możesz później śpiewać. Jednak teraz zagram to co ja wybrałam. - powiedziała i zaczęła grać na gitarze, a co tam mi śpiewałam wraz z nią przy czym świetnie się bawiłam. Wzięłam kilka czapek i zakładałam tym co nie śpiewają. Przypomniały mi się czasy jak byłam harcerzem. Kiedy Agnieszka z kończyła grać. Hubert powiedział do niej.
- Zagraj ,,Ogniska już dogasa blask''. - ona od razu zaczęła grać. Pewnym momencie Olaf się odezwał.
- Chwila a gdzie ognisko? - Chłopaki przynieśli jakąś wielką miskę. Włożyli do niej drewno i rozpalili w niej ognień. Chciało mi się śmiać bo byłam szczęśliwa. Lecz mój humor szybko się popsuł bo jak siedziałam z dziewczynami i śpiewaliśmy harcerskie pieśń. Podszedł do mnie Jaans.
- Iza już czas żebyś jechała. - szybko spojrzałam na zegarek rzeczywiście już ta godzina. Boże jak ten czas leci jak się nie patrzy co chwila na zegarek. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam z Jaansem do garażu. - Powodzenia i do zobaczenia... Jak ja nie lubię pożegnani. - powiedział zakłopotany.
- Więc się nie żegnajmy. - powiedziałam i wsiadłam na motor. On otworzył mi drzwi, a ja szybko wyjechał. Chciałam mieć już to za sobą serce mi podchodziło do gardła. Zdecydowałam się najpierw pojechać do miasta. Weszłam do sklepu z bronią za ladą stał nie przyjemny facet w długich brązowych włosach. Miał czerwoną chustę w jakiś wzór, który nie widziałam dobrze zawiązaną na głowie zdecydowanie za dużo poliestru oraz jeansu.
- Przepraszam nie widział pan tej pary mieli kupić w tym mieście broń a jeszcze nie wrócili. - powiedziałam do niego. Spokojnie on spojrzał od nie chcenia na zdjęcia i powiedział.
- Sorry mała nie widziałem ich. - powiedział i odwrócił się do mnie plecami żeby odłożyć jakąś rzecz. Wyszłam ze sklepu lekko zirytowana ponieważ jak można tak traktować ludzi. Jeszcze się po pytała przechodni żeby było widać że ich szukam. Później wsiadłam na motor i schowałam zdjęcia. Teraz muszę jechać w stronę stadni Andrzeja. Ruszyłam z miasta widziałam jak ten koleś w sklepie mi się przygląda lecz to zlekceważyłam. Jechałam drogą skupiłam się na niej. Z drugiej strony jechały dwa samochody widać było że się ścigają, kiedy jeden złapał kapcia i uderzył prosto mnie. Poczułam jak lecę w powietrze a później silne uderzenie o drzewo. Ból przeszedł moje ciało. Próbowałam wstać ale wszystko mnie bolało i nie dałam rady. Przybiegli do mnie dwóch chłopaków na ich twarzach widać było strach i zatroskanie.
- Hej nic ci nie jest. Sorry za... - Jeden mówił bardzo szybko że po kilku słowach przestałam go słuchać. Chciałam spróbować jeszcze raz wstać ale jeden z nich mi nie pozwolił.
- Nie. Zawieziemy cię do szpitala. - powiedział do mnie.
- Nie ja muszę jechać.... - chciałam powiedzieć ale mi przeszkodził.
- Nigdzie w takim stanie nie pojedziesz. Zabierzemy cie do szpitala bez gadania. - powiedział on i wziął mnie na dłonie delikatnie lecz i tak przy każdym skręcie czułam przeszywający ból. Widziałam motor był w kiepskim stanie tak jak ja. Chłopak ostrożnie mnie posadził w samochodzie w którym była dziewczyna.
- Ej sorry zawsze się wygłupiają, a później mają kłopoty - powiedziała patrząc na mnie przyjaźnie.
- Spoko nie powiem nic jak doszło do wypadku. - powiedziałam przez zęby bo bolała mi każda cząstka mojego ciała.
- Wtedy nie dostaniesz odszkodowania. - powiedział chłopak z drugiego samochodu ten co tak dużo mówi.
- Nie zależy mi na odszkodowaniu. Muszę być w innym miejscu, ale wy nigdy nie zrozumiecie. Właśnie co z moim motorem. - powiedziałam do nich.
- Da się go naprawić. Dlaczego ci tak zależy żeby gdzieś jechać nawet w takim stanie. - powiedział chłopak wsiadając za kierownicą. Drugi poszedł do swojego samochodu widziałam że z bagażnika wystaję motor, a w środku jest dwójka ludzi. Do szpitala nie jechaliśmy dużo, kiedy byliśmy pod szpitalem chłopak wyszedł i wszedł do szpitala po krótkiej chwili wyszedł z dwoma sanitariuszami. Podeszli do mnie i ostrożnie przenieś na wózek. Paczka przyjaciół która mnie tu przywiozła pojechali i powiedzieli że wpadną do mnie później. Zrobili mi masę badani i po wszystkim lekarz stwierdził że muszę tu kilka dni zostać.
- Czy mam kogoś zawiadomić? - spytał się lekarz. Dobre jedyna osoba którą bym chciała zawiadomić jest u swojego ojca. Przecież mam numer do niego może ma Mickael swój telefon.
- Mogę sama zadzwonić? - Spytałam się, a lekarz skinął głową na znak zgody i podał mi telefon. Zadzwoniłam odebrał on całe szczęście że nie zabrał im telefonu.
- Tak słucham - powiedział Mickael, a mi od razu zrobiło mi się ciepło w sercu. Nic mu nie jest!
- Mickael. - powiedziałam bardzo nie pewnie nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z nim. Bo jak mu powiem że jestem szpitalu będzie się martwił o mnie, a tego bym nie chciała.
- Iza to ty? Nie wierze że dzwonisz. Gdzie jesteś? Thomas powiedział mi że miałaś ich szukać. Lecz o tej godzinie cie nie znalazłem ani u Andrzeja ani na mieście. - słychać było że się cieszy że zadzwoniłam oraz że się o mnie martwił. Nie rozumiałam dlaczego mnie szukała. Czy ojciec pozwolił im się poruszać, a może przyłączył się do niego. Nie zrobił by tego.
- Miałam mały wypadek jak jechałam z miasta do Andrzeja i jestem teraz..... - jak mam tu powiedzieć? Przecież nie chce żeby się jeszcze bardziej martwił ale nie mogę go kłamać. - Szpitalu... - chwila ciszy proszę powiedz coś.
- W jakim? - ton Mickaela brzmiał bardzo poważnie.
- Najświętszej Marii Panny. - Dziwna nazwa jak na szpital. Taka nazwa według mnie bardziej by odpowiadała dla kościoła, a nie dla szpitala.
- Zaraz tam będziemy. Wszystko sobie wytłumaczymy. - wiedziałam że chodzi mu o wypadek. Jednak co on chciał mi powiedzieć dla mnie ciągle było tajemnicą. Może to dlaczego mnie szukał albo że jego ojciec się zmienił.
Dziękuję za czytanie mojego bloga oraz przepraszam że tamtych piosenek nie mogę wstawić chyba je utraciłam. Jednak stawię nowe które do mnie napłynęły.
Dziękuję wszystkim którzy mi poprawiają humor kiedy mam dość wszystkiego oraz mam prośbę do utraconego przyjaciela (on i jego dziewczyna wiedzą o kim mowa) proszę zacznij ze mną rozmawiać jak kiedyś :( bo brakuję mi CIĘ!!!
- Co robicie? - spytałam dziewczyn bo miały stos gazet i kilka kartek, nożyczki, klej itp. Rozłożone na stole. Nie wiedziałam co chcą z tym zrobić.
- Robimy idealnego chłopaka z gwiazd. Chcesz się przyłączyć? - powiedziała Andżelika z uśmiechem na twarzy wyciągnęła do mnie nożyczki. Wzięłam je w końcu jestem tylko dziewczyną. Każda z nas pracowała szukała w gazetach. Kiedy tak przeglądałam gazety znalazłam jedną z wiadomościami. Na pierwszej stronie był artykuł który zwrócił moją uwagę: ,, Kto jest sprawcą?''. Piszą tam że na miejscu zbrodni znajdują się zwłoki w których nie ma ani kropelki krwi, a szyja jest rozszarpana. Jest pytanie czy to sprawka zwierząt czy ludzi którzy na czytali się książek fantasty. Kiedy czytałam ten artykuł miałam dziwne uczucie jakbym wiedziała co się dzieję. Nie wiem czemu? Najdziwniejsze jest to że wszystkie ataki miały miejsce nie daleko nas i domu ojca Mickaela. Czy ma to jakiś związek? Spojrzałam na dziewczyny na ich twarz pojawił się strach i szok.
- Dajcie spokój co to by nie było nas nie zaatakuję. Chłopaki stoją w dzień i nocy na dachu z bronią. Na pewno zauważą jakby coś nam groziło. Wrócimy do naszej zabawy. - powiedziałam przyklejając Agnieszce na noc kawałek papieru.
- Wiesz co Aga pasuję ci ten drugi nos. - powiedziała Andżelika ze śmiechem. Agnieszka zaraz zdjęła i odpowiedziała jej.
- Zaraz sprawdzimy jak tobie będzie pasował. - Zaczęły się gonić po całym budynku. Ja wróciłam do swojej pracy. Nie wiedziałam po co się zgodziłam jak mój idealny chłopak żyję i jest nie daleko mnie. Jednak po za moim zasięgiem. Myślałam o nim wyjęłam z kieszeń moje zdjęcie z nim zrobiliśmy je w budce na zdjęcia. Później zrobiłam z Aurielią i wszyscy razem. Miałam je wszystkie razem. Ponieważ chciałam mieć pamiątkę i poprosiłam żebym ja je trzymała. Zgodzili się... Spojrzałam na zegarek żeby zobaczyć ile mam czasu jeszcze cztery godziny. W tedy poczułam że lecę na ziemię. Ponieważ Andzia na mnie wpadła.
- Ej nie wiedziałam że lecisz na laski - powiedział jej brat Olaf z szyderczym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Andżelikę, a ona się za śmiała i powiedziała.
- Dziewczyny chyba komuś przyda się lekcja co wy na to. - powiedziała stając z podłogi, a ja poszłam w jej ślady.
- Masz rację. Bo nas obraził. - powiedziałam otrzepując swe ubranie z kurzu. Agnieszka uderzyła się w czoło. Andżelika rzuciła się na brata. Pomogłam jej obalić a Agnieszka spytała:
- Okej co z nim robimy.
- Mam pomysł dodamy mu trochę uroku. Podaj kufer z kosmetykami. - powiedziała Andżelika. Agnieszka podała i wyjęła szminkę. Pomalowała mu usta ja mu trzymałam nogi a Andzia dłonie. Kiedy był jego makijaż gotowy. Puściliśmy go wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
- Olaf śliczna z ciebie dziewczynka. Umówisz się ze mną powiedział. - Jakiś chłopak, a my zaczęłyśmy się śmiać. Jak Olaf zmywał z siebie makijaż.
- Możesz zmyć mamy pamiątkę. Prawda Iz? - Powiedziała Agnieszka do mnie. Ja pokazałam telefon
- Jasne może kiedyś wykorzystamy to do naszych celów.
- Dawaj ten telefon, bo...- powiedziała ze złość. Jego twarz była tak czerwona jak mojego nauczyciela od Historii, kiedyś jeden chłopak z przezwiskiem Rambo powiedział do niego ,, Pewnie pan ma w rodzinie Indianina o przepraszam bardzo obraziłem ich''. Powiedział bo ten koleś miał tak czerwoną twarz jakby ją spalił na słońcu. Nawet nadano mu przezwisko ,,BURAK''. Nigdy go nie lubiłam uważał się za super nauczyciela. Nie lubiłam go zawsze jak na mnie spojrzał miał taki wyraz twarzy który mówił że nie powinno mnie tu być. Gdyby Magda wyrzuciła na niego śmieć to bym jeszcze zdjęcie zrobiła temu zderzeniowi na pamiątkę. Jednak ona nigdy tego nie zrobiła szkoda.
- Oj jaki buraczek z ciebie a telefonu nie dostaniesz. - powiedziałam do niego i schowałam do kieszeni spodni. Odeszłam poczułam jak łapie mnie za ramię odwróciłam się - No słucham? - powiedziałam najbardziej jadowicie jak umiałam.
- Skasuj to zdjęcie proszę. - powiedział do mnie błagalnie. W jego oczach widziałam naprawdę smutek i że prosi. Nie wiedziałam co mam zrobić ale wpadłam na mały pomysł.
- Skasuję pod jednym warunkiem. Przysięgniesz przed pozostałymi że nigdy nie będziesz dokuczał żadnej dziewczynie bez naszej zgody. Jeśli złamiesz to Andżelika wymierzy ci karę a ty się jej podasz bez żadnego ale... - powiedziałam do niego z pewności siebie i z wyższością bo wiedziałam że już wygrałyśmy te rundę i widziałam że mamy liczną widownie.
- Zgoda zrobię to ale skasujesz to zdjęcie? - Powiedział to patrząc mi w oczy.
- Ja dotrzymam umowy nie musisz się o to martwić. - powiedziałam z urazą żeby wiedział że jego brak wiary uraził mnie. Chwilę później zebrał wszystkich i wszedł na schody powiedział to co chciałam żeby powiedział i spojrzał na mnie podeszłam do niego i pokazałam że usuwam to zdjęcie. Kiedy to się z kończyła z dziewczynami poszłam do mojego pokoju.
- Szkoda że skasowałaś te zdjęcie mogło nam się przydać. - powiedziała Agnieszka. Podeszłam do drukarki i wyciągnęłam z niej zdjęcie to co skasowałam. - Przecież...
- Tak lecz za nim złożyłam te umowę wydrukowałam je. Andżelika schowasz te zdjęcie do czasu aż złamię umowę. Później każesz mu rozwieszać własne kompromitujące zdjęcie. - powiedziałam do dziewczyn.
- Jesteś wredna. - powiedziały równocześnie dziewczyny. Ja wywróciłam oczami i powiedziałam do nich.
- Może czegoś się nauczyłam do Magdy? Niech myśli że wygrał lecz tak naprawdę przegrał od samego początku. - powiedziałam siadając na łóżko. Dziewczyny kiwnęły tylko głowami i usiadły koło mnie Agnieszka po prawej, a Andżelika po lewej. Agnieszka była ubrana jak zwykle w spodnie włożone w czarne kozaki i koszule tym razem miała czerwono - czarno w kratkę, szeroki skórzany pas i kapelusz czarny na dłoń miała kilka rzemyków zawiązanych. Natomiast Andżelika miała żółtą sukienkę z falbanami na końcu na to założyła kamizelkę czarną oraz botki. Ja byłam ubrana w spodnie w panterkę H&M, czarną bluzkę rękawy podwinęłam do łokci na nogach miałam typowe glany. Chciałam żeby ten strój był wygodny ale jednocześnie nie poszerzał mojej sylwetki. W końcu mam dzisiaj jechać motorem żeby dać się złapać. No cóż trzeba zapamiętać te magiczne chwilę.
- Ej Agnieszka pamiętasz jak byliśmy harcerstwie? - powiedziałam do niej.
- Jasne pamiętam były tam świetne piosenki pamiętam dwie ,,Powrócisz'' oraz ,,Szare szeregi'' lub ,,Szara lilijka''. Mam pomysł! - powiedziała wstając z łóżka. Wzięła gitarę którą jej Thomas zabrał bo już go głowa bolała. - No chodzie!! - Wstałam wraz z Andżeliką poszliśmy za nią na dole jedli obiad.
- Znowu będziesz śpiewać ,, Zabieraj łapy z mojego tyłka''? - powiedział Hubert
- Nie będę śpiewała Szara Lilijka ale taki burak nie zna tej pieśń - powiedziała Agnieszka.
- Właśnie że znam byłem Harcerzem. Znasz inne piosenki? - powiedział Hubert.
- Znam jak chcesz możesz później śpiewać. Jednak teraz zagram to co ja wybrałam. - powiedziała i zaczęła grać na gitarze, a co tam mi śpiewałam wraz z nią przy czym świetnie się bawiłam. Wzięłam kilka czapek i zakładałam tym co nie śpiewają. Przypomniały mi się czasy jak byłam harcerzem. Kiedy Agnieszka z kończyła grać. Hubert powiedział do niej.
- Zagraj ,,Ogniska już dogasa blask''. - ona od razu zaczęła grać. Pewnym momencie Olaf się odezwał.
- Chwila a gdzie ognisko? - Chłopaki przynieśli jakąś wielką miskę. Włożyli do niej drewno i rozpalili w niej ognień. Chciało mi się śmiać bo byłam szczęśliwa. Lecz mój humor szybko się popsuł bo jak siedziałam z dziewczynami i śpiewaliśmy harcerskie pieśń. Podszedł do mnie Jaans.
- Iza już czas żebyś jechała. - szybko spojrzałam na zegarek rzeczywiście już ta godzina. Boże jak ten czas leci jak się nie patrzy co chwila na zegarek. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam z Jaansem do garażu. - Powodzenia i do zobaczenia... Jak ja nie lubię pożegnani. - powiedział zakłopotany.
- Więc się nie żegnajmy. - powiedziałam i wsiadłam na motor. On otworzył mi drzwi, a ja szybko wyjechał. Chciałam mieć już to za sobą serce mi podchodziło do gardła. Zdecydowałam się najpierw pojechać do miasta. Weszłam do sklepu z bronią za ladą stał nie przyjemny facet w długich brązowych włosach. Miał czerwoną chustę w jakiś wzór, który nie widziałam dobrze zawiązaną na głowie zdecydowanie za dużo poliestru oraz jeansu.
- Przepraszam nie widział pan tej pary mieli kupić w tym mieście broń a jeszcze nie wrócili. - powiedziałam do niego. Spokojnie on spojrzał od nie chcenia na zdjęcia i powiedział.
- Sorry mała nie widziałem ich. - powiedział i odwrócił się do mnie plecami żeby odłożyć jakąś rzecz. Wyszłam ze sklepu lekko zirytowana ponieważ jak można tak traktować ludzi. Jeszcze się po pytała przechodni żeby było widać że ich szukam. Później wsiadłam na motor i schowałam zdjęcia. Teraz muszę jechać w stronę stadni Andrzeja. Ruszyłam z miasta widziałam jak ten koleś w sklepie mi się przygląda lecz to zlekceważyłam. Jechałam drogą skupiłam się na niej. Z drugiej strony jechały dwa samochody widać było że się ścigają, kiedy jeden złapał kapcia i uderzył prosto mnie. Poczułam jak lecę w powietrze a później silne uderzenie o drzewo. Ból przeszedł moje ciało. Próbowałam wstać ale wszystko mnie bolało i nie dałam rady. Przybiegli do mnie dwóch chłopaków na ich twarzach widać było strach i zatroskanie.
- Hej nic ci nie jest. Sorry za... - Jeden mówił bardzo szybko że po kilku słowach przestałam go słuchać. Chciałam spróbować jeszcze raz wstać ale jeden z nich mi nie pozwolił.
- Nie. Zawieziemy cię do szpitala. - powiedział do mnie.
- Nie ja muszę jechać.... - chciałam powiedzieć ale mi przeszkodził.
- Nigdzie w takim stanie nie pojedziesz. Zabierzemy cie do szpitala bez gadania. - powiedział on i wziął mnie na dłonie delikatnie lecz i tak przy każdym skręcie czułam przeszywający ból. Widziałam motor był w kiepskim stanie tak jak ja. Chłopak ostrożnie mnie posadził w samochodzie w którym była dziewczyna.
- Ej sorry zawsze się wygłupiają, a później mają kłopoty - powiedziała patrząc na mnie przyjaźnie.
- Spoko nie powiem nic jak doszło do wypadku. - powiedziałam przez zęby bo bolała mi każda cząstka mojego ciała.
- Wtedy nie dostaniesz odszkodowania. - powiedział chłopak z drugiego samochodu ten co tak dużo mówi.
- Nie zależy mi na odszkodowaniu. Muszę być w innym miejscu, ale wy nigdy nie zrozumiecie. Właśnie co z moim motorem. - powiedziałam do nich.
- Da się go naprawić. Dlaczego ci tak zależy żeby gdzieś jechać nawet w takim stanie. - powiedział chłopak wsiadając za kierownicą. Drugi poszedł do swojego samochodu widziałam że z bagażnika wystaję motor, a w środku jest dwójka ludzi. Do szpitala nie jechaliśmy dużo, kiedy byliśmy pod szpitalem chłopak wyszedł i wszedł do szpitala po krótkiej chwili wyszedł z dwoma sanitariuszami. Podeszli do mnie i ostrożnie przenieś na wózek. Paczka przyjaciół która mnie tu przywiozła pojechali i powiedzieli że wpadną do mnie później. Zrobili mi masę badani i po wszystkim lekarz stwierdził że muszę tu kilka dni zostać.
- Czy mam kogoś zawiadomić? - spytał się lekarz. Dobre jedyna osoba którą bym chciała zawiadomić jest u swojego ojca. Przecież mam numer do niego może ma Mickael swój telefon.
- Mogę sama zadzwonić? - Spytałam się, a lekarz skinął głową na znak zgody i podał mi telefon. Zadzwoniłam odebrał on całe szczęście że nie zabrał im telefonu.
- Tak słucham - powiedział Mickael, a mi od razu zrobiło mi się ciepło w sercu. Nic mu nie jest!
- Mickael. - powiedziałam bardzo nie pewnie nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z nim. Bo jak mu powiem że jestem szpitalu będzie się martwił o mnie, a tego bym nie chciała.
- Iza to ty? Nie wierze że dzwonisz. Gdzie jesteś? Thomas powiedział mi że miałaś ich szukać. Lecz o tej godzinie cie nie znalazłem ani u Andrzeja ani na mieście. - słychać było że się cieszy że zadzwoniłam oraz że się o mnie martwił. Nie rozumiałam dlaczego mnie szukała. Czy ojciec pozwolił im się poruszać, a może przyłączył się do niego. Nie zrobił by tego.
- Miałam mały wypadek jak jechałam z miasta do Andrzeja i jestem teraz..... - jak mam tu powiedzieć? Przecież nie chce żeby się jeszcze bardziej martwił ale nie mogę go kłamać. - Szpitalu... - chwila ciszy proszę powiedz coś.
- W jakim? - ton Mickaela brzmiał bardzo poważnie.
- Najświętszej Marii Panny. - Dziwna nazwa jak na szpital. Taka nazwa według mnie bardziej by odpowiadała dla kościoła, a nie dla szpitala.
- Zaraz tam będziemy. Wszystko sobie wytłumaczymy. - wiedziałam że chodzi mu o wypadek. Jednak co on chciał mi powiedzieć dla mnie ciągle było tajemnicą. Może to dlaczego mnie szukał albo że jego ojciec się zmienił.
Dziękuję za czytanie mojego bloga oraz przepraszam że tamtych piosenek nie mogę wstawić chyba je utraciłam. Jednak stawię nowe które do mnie napłynęły.
Dziękuję wszystkim którzy mi poprawiają humor kiedy mam dość wszystkiego oraz mam prośbę do utraconego przyjaciela (on i jego dziewczyna wiedzą o kim mowa) proszę zacznij ze mną rozmawiać jak kiedyś :( bo brakuję mi CIĘ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz