wtorek, 20 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 29 2/2

Nie będzie tutaj obrazka :) Ale i tak zapraszam do czytania :) Pozdrowienia dla ludzi dzięki którym mam chęć do pisania, gdyż dzięki nim każdy mój dzień jest wyjątkowy i przeżywam go z uśmiechem na twarzy. Za dużo ich wymieniać.... Chociaż też za mało abym powiedziała, że jestem ,,cool''. Nie mam dużo przyjaciół lecz wystarczająco aby wiedzieć, że mogę na nich polegać :) Kocham was kochani :)

Rozdział 29

cześć 2: Izabella

        Kiedy przegrałam myślałam, że to już koniec, że straciłam wszystko. Siostrę, którą dopiero co odnalazłam, przyjaciół których zyskałam... Jedynie kogo wyciągnęłam. To mój chłopak przez ze mnie on również stracił rodzinę... Nie wiem już nic... Nie wiedziałam jak mam dalej walczyć. Moja matka zaprowadziła nas do swojego królestwa. Byliśmy kilka kilometrów od niego. Było widać cały jej zamek na tej górze. Czy widzieliście w bajkach lub filmach zamek, którego przeszywa błyskawica? To było o wiele gorsze. Chciałabym aby jej zamek wyglądał właśnie jak tych filmach. Był ogromny jakby zajmował całą powierzchnią powiat. Zamek był nie tylko duży był zbudowany z czarnej cegły. Dwa skrzydła rozchodziły się prostopadle do jedynej wierzy która była na środku. Wszystko było trochę klimatach gotyckich jednak również posiadł cechy innych stylów oraz elementy mi nie znane. Z każdym krokiem, kiedy zbliżałam się do zamku czułam coraz większą gulę w gardle. Najchętniej bym uciekła stąd jak najdalej ale tak się składa, że zawiązałam pakt oraz nie miałam dokąd uciekać. Czy byliście kiedyś miejscy lub pobliżu czuliście, że nie powinniście tutaj być czuć było w was strach oraz niepokój. Jakby ktoś stał za wami jednak jak się odwracaliście nie wiedzieliście nikogo. Jednak i tak czuliście oddech go na swoim karku. Środek był mniej przytłaczający jednak również było czuć, że ze wszystkich stron ktoś na was patrzy. 
- Witajcie dzieci w swoim domu. Na razie odpoczywajcie, a jutro Izabelo będzie ci trzeba zmienić te obrzydliwe imię i poznasz swoich braci... - powiedziała do nas matka, a następnie zniknęła po prostu super jak ja mam teraz trafić do pokoju. Chwila czy ona mówiła o zmianie imienia ale co jej się nie podoba w moim imieniu. Przecież jest śliczne... Niech zapomni, że zgodzę się na jego zmianę w tej samej chwili pojawił się jakiś face.
- Księżniczko i paniczu proszę za mną - powiedział do mnie. Do nas przyjrzałam mu się uważnie. Nie wyglądał na demona ale poruszał się tak jakby unosił się nad ziemią. W ogóle nie było słychać jego kroków. Spojrzałam na Mickael całe szczęście, że chociaż on jest ze mną. Muszę ją trzymać z dala od naszych ziemskich przyjaciół. Zaprowadził nas do dużego pokoju wszystko było w kolorach czerwonym i czarnym. Ściany trzy ściany był wyłożone tapetą chropowatą czuć był jej fakturę jak się przejechało dłonią, a ściana przy którym stało łóżko również było pomalowane na czerwone jednak nad głowami było na malowane:

Przerażało mnie to oko. Nawet nie wiem czy zdołam pod nim zasnąć. Wszystko było takie ponure i przygnębiające.  Podłoga była w panelach podłogowych w kolorze czarnym mój ojciec pracował w sklepie wiem, że ten wzór nazywał się ,,Czarny Węgiel''. Byłam tego pewna w stu procentach. Meble był w tym samy wzorze. Więc wtapiały się z podłogą, a wyraźnie wyróżniały się na tle ścianie. Meble składały się na biblioteczkę przy których stał czerwony fotel jaśniejszy od ścian (był to kolor nasycony czerwień), toaletka z lustrem była w gotycka, szafa oraz biurko w tym samym stylu co toaletka. Oczywiście czarne łóżko w gigantycznych rozmiarach z czerwonym baldachimem.
- Czy to wszystko? - powiedział do nas mężczyzna. Spojrzałam na niego zdając sobie sprawie, że pokazał tylko jeden pokój.
- Tak... znaczy nie. Możesz powiedzieć, gdzie będzie spał Mickael - powiedziałam do niego. Na początku się trochę jąkałam jednak udało mi się opanować swój głos. Widać było po nim zakłopotanie.Więc ruchem głowy wskazałam swojego chłopaka.
- Ah Tak proszę mi wybaczyć. Królowa nie uprzedziła mi o imionach. Panienki towarzysz będzie spał tutaj z panienką  - powiedział do nas. Zrobiłam minę, która mówiła jedno ,,Że co?''. Moja matka pozwoliła aby mój chłopak miał ze mną pokój. Widząc moją minę mężczyzna dodał - W naszej część królestwa nie ma żadnych zasad prócz jednej ,, bezgranicznie oddać się królowej'', a grzechy waszym świecie to tutaj codzienność - jeszcze bardziej była zakłopotana. Nie wiedziałam jak się wpakowała w to wszystko. Mickael najwyraźniej miał to gdzieś bo wygodnie rozsiadł się na łóżku. Widząc minę mężczyzny. Domyśliłam się, że chcę już iść, jednak czeka na pozwolenie nasze...
- Możesz odejść - powiedziałam do niego. Mężczyzna podziękował i zrobił coś co miało chyba wyglądać jak uśmiech... Jednak za bardzo mu nie wyszło. Uśmiechnęłam się do niego miło i ciepło. No bo przecież nie jestem swoją matką. Kiedy tylko mężczyzna wyszedł. Podeszłam do szafy ciekawa tego co tam zastanę.
- ,,Możesz odejść''? - spytał się Mickael uniósł brew zdziwienia. Jaki on jest kochany... Czyż nie mam najwspanialszego chłopaka pod słońcem?
- Przecież musiałam coś powiedzieć, wyraźnie czekał na zgodę - powiedziałam do niego. Chciałam być z Mickaelem sama oraz trochę irytowało mnie to iż zwracał się do mnie ,,Panienko''. Też coś... Mam imię, które mi się bardzo podoba, chyba już to mówiłam. Po chwili jęknęłam załamania. Ponieważ wszystko po mojej część było gotyckie lub za dużo pokazywało.
- Co się stało? - spytał się mój chłopak spojrzałam na niego patrzył prosto na mnie, a w jego oczach widziałam troskę i miłość. Miał wspaniałe zielone oczy... Przypominające trawę a w tym świecie stały się jeszcze bardziej zielone.
- Nie przeżyję za długo z takimi ubraniami albo za dużo odsłaniają lub są gotyckie, a do tego wszystko jest w dwóch kolorach - powiedziałam do niego wracając wzrokiem do szafy. Skoro moja matka lubi ubierać się jak ladacznica lub jakaś mroczna księżniczka proszę bardzo mam to gdzieś. Jednak ja nie chcę tak się ubierać. Zaczynam tęsknić za swoim niebieskim sweterkiem. Poczułam jak Mickael obejmuję mnie w pasie i kładzie w głowę na moim ramieniu.
- Oj dasz radę, będziemy przynajmniej zawsze do siebie pasować - powiedział dopiero teraz zauważyłam, że jego ubrania to przeważnie, skóra lub czarne gotyckie ubrania i coś podobne do skóry ale bardziej rozciągliwe. Uśmiechnęłam się, że przynajmniej on wie jak mi poprawić humor. W tedy do naszego pokoju wparowała jakaś dziewczyna miała długie brązowe włosy oraz ciekawy oczy dwóch kolorach brązowe i zielone. Jak tylko nas dostrzegła uśmiechnęła się ciepło.
- Część w końcu mogę cie poznać. Jestem twoją starszą siostrą. Mamy innych ojców ale te same matkę. Jak będziesz potrzebować pomocy śmiało wal do mnie - powiedziała cały czas się uśmiechała. Czyli mam jeszcze jedną siostrę. Ile jedna dziewczyna może mieć nie znanych sióstr.
- Część.. Dzięki za propozycję ale wątpię bym zawracała ci głowy - powiedziałam do niej ostrożnie dobierając słowa. Nie wiem czemu ale czułam, że mogę jej zaufać.
- Oj tam, a zapomniałam jestem Aneta tak przy najmniej mam na imię na ziemi, bo tam się wychowałaś? Ale tutaj wszyscy mówią mi... - zaczęła mówić, jednak do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak i jej przerwał.
- Channah tutaj jesteś, a ja cię wszędzie szukam. Przepraszam bardzo jestem Cassianus - powiedział jak już nas dostrzegł. Aneta czy też Channah uśmiechnęła się do chłopaka, który wszedł. Za nic nie powtórzę jego imienia.
- Miło mi was poznać jestem Izabela, a to jest Mickael - powiedziałam do nich, kiedy mówiłam imię mojego ukochanego pokazałam na jego dłonią. Dziwnie się przy nich czułam. Według mnie za dużo wrażeni jak na jeden dzień.
- Wiem jak masz na imię... Cassianus przecież powinieneś się domyślić, że będę chciała przywitać moja siostrę - powiedziała do niego. Widać było po między nimi jakąś więź. Chłopak miał ciemne włosy prawie czarne oczy jego również był bardzo ciemne jednak nie czarne i nie zlewały się z źrenicami jak u mojej matki. Ciekawiło mnie kim oni są z rasy. Channah jakby wyczytała mi to z myśli.
- Ja mam wszystkie mroczne rasy, a Cassianus jest tak jakby demonem synem Lucyfera - powiedziała do mnie. Lucyfera? Zaraz poszukałam co o nim wiem. Wygnany Anioł, który został zakazany na życie podziemiach oraz rozpoczął bund w niebie wobec boga. Tak przynajmniej uczyłam się na religii.
- Musisz zawsze zaznaczać kim jest mój ojciec. Właśnie mieliśmy się wybrać na punk obserwacji aby zobaczyć zachód słońca. Tutaj jest bardzo przepiękny. Jeśli chcecie to chodzie z nami - powiedział chłopak jednak nie słychać iż to zaproszenie. Już miałam coś powiedzieć, ale odezwał się Mickael.
- Może innym razem teraz jesteśmy zmęczeni oraz trochę jeszcze zagubieni w tym wszystkim - powiedział do nich. Channah się uśmiechnęła i złapała chłopaka za dłoń... Wiedziałam!!
- Spoko to chodzimy nie chcę tego przegapić - powiedziała wyciągając chłopaka z pokoju jak już byli przy drzwiach spojrzała na nas - To cześć. Fajnie było w końcu poznać - powiedziała do mnie i zniknęła za drzwiami. Spojrzałam się na mojego chłopaka. Jednak nic nie mogłam wyczytać z jego twarzy...

Channah



 Cassianus



wtorek, 13 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 29 1/2

        Ostatnio co raz częściej się śmieję i uśmiecham... Dzięki moim wspaniałym i niezastąpionych przyjaciół oraz moje bliźniaczki duszy :) Ona wie, że o niej mowa... Taka kochana jestem uzależniona ale.... nie od tego co masz na myśli....

Teraz przed państwem Rozdział 29

Zapraszam do czytania....

Mam nadzieję że was nie zawiodę :P    


 Rozdział 29

Cześć 1: Auriela

         Jak poczułam silne wibracje od Izabeli pozwoliłam im sobą zapanować. Zamknęłam oczy i widziałam wszystko to co ona. Połączyłam się telepatycznie z Magdą aby to wszystko widziała. Pewnym momencie nie wiedzieliśmy co robić. Ponieważ na początku usłyszałem żądanie wampirów rozumiałam decyzję Izabelli. Również na pewno bym się nie zgodziła na to. Zgadzałam się z Izabelą. Kiedy Iz chciała odesłać Mickaela. Magda wydała naszą obecną, bo zaraz zakazała jej tego oraz jemu, że ma zostać. Rozumiałam Magdę wiedzieliśmy, że oboje dadzą radę im. Lecz wszystko się popsuł, kiedy pojawiła się nasza matka. Zesztywniałam jak tylko ją zobaczyłam wyglądała potwornie jak jakiś potwór z koszmarów. Sama nie wiem ale mówiłam coś do Izabeli telepatycznie. 
- Babciu musi być jakiś sposób - powiedziałam do niej patrząc na starszą kobietę. Przecież Izabella nie może iść ze swoją matką do jej świata. Nie tak miało być! 
- Nie mogę nic zrobić... Ona jest królową wy możecie tylko ją pokonać, ale Izabela nie jest doświadczona oraz jeszcze nie rozkwitła. Nie mogłam na to patrzeć. 
- Idziemy tam - powiedziała Magda do mnie. Zerwałam powiązanie z Izabelą, bo to by utrudniało. 
- Nie to potrwa za długo. Użyję magi - powiedziałam do niej. 
- Nie możecie tam iść. Jeśli pójdziecie to ona będzie miała was wszystkich. Magda jesteś alfą musisz być przy swoim klanie, przy swoich ludziach. Ty Auriela jesteś wybranką nie może ona mieć ciebie i Izabeli. Iz sobie poradzi. Nie jest sama - powiedziała do nas moja babcia. Jednak nie słuchałam jej. Dopiero co odzyskałam siostrę nie mogę jej straci.

Na ogień słońca
na wściekłości morza
na furie wiatru
duchy moich przodków
słuchajcie
rozsunięcie zasłony
przyłączcie się
Ja wasza skromna córa
Proszę byście mnie wysłuchali
Proszę...
Przenieście mnie i Magdę do Izabelli.
Wasza córki potrzebują waszej pomocy. 

 Mówiłam to co mi podpowiadało serce. Babcia mówiła, że 90% procent to pragnienie oraz kontrola, a słowa zaledwie 10 procent.  Po chwili poczułam mrowienie i widziała nie zadowolone spojrzenie babci. Chwilę później byłam z Magdą w magazynie. Jednak tam nikogo prócz wampirów nie było. Alfa podeszła do jednego z nich i podniosła go do góry. Poczułam, że jest bliska przemiany, bo jej wilcza postać przyczaiła się przy niej. 
- Gdzie oni są? - zadała pytanie wampirowi. Ja za to próbowałam na nową połączyć się z Izabelą ale czułam silną tarcze. Coś silnego blokuję mi dostęp również wyczuwam tutaj zakazaną magię. 
- Magda daj spokój oni nic nie widzieli byli ogłuszeni - powiedziałam do niej, a ona spojrzała na mnie następnie rzuciła wampirem o ścianę. Ten już nie był taki pewny jak przy Iz. Teraz był wystraszone jak małe dziecko. Rozejrzałam się musiała tutaj zostać jakieś resztki magi coś czego bym mogła się do czepić. Kurcze, że nie wiem więcej o magi. Tylko podstawy nawet nie... Muszę coś zrobić. 
- Nie martw się znajdziemy ich gdziekolwiek by byli - powiedziała Magda w jej głosie czuć było pewność. jednak ja nie byłam tego pewna oraz nie wiedziałam jak nas wróci do obozu.
- Mam nadzieję, że tak... Magda jest taka spraw nie wiem jak wróci - powiedziałam do niej. Nie pewnie ponieważ nie wiedziałam jak zareaguję na te oświadczenie. Ona się roześmiała...
- No nic czeka nas długi spacer, bo ty jeszcze nie uwolniłaś wilka - powiedziała do mnie pierwszej chwili myślałam, że żartuje. Jednak wiedziałam, że mówi poważnie nie mamy środka transportu oraz kasy. Trzeba było to bardziej przemyśleć. Wampiry nie stanowiły już zagrożenia jednak wolałam nie ryzykować.

Odsyłam was do waszego królestwa
Skończyły się wasze łupiestwa
Już nie będziecie krzywdzić 
Czas was  oswobodzić
      Powiedziałam słowa, które na szybko ułożyłam w głowie. Miałam nadzieję, że niczego nie poplątałam w tym wszystkim i nie odesłałam ich na pustynie tylko do królestwa wampirów. Do o koła wampirów pojawiły się kręgi dymu. Po chwili wampiry zniknęli. Magda spojrzała na mnie
- Powiedz mi kiedy nauczyłaś się zaklęć - powiedziała do mnie. Widziałam w jej oczach podziw i szacunek. Zaśmiałam się cicho.
- Tak naprawdę to nie umiem żadnych, a te dwa wymyśliłam na poczekaniu - powiedziałam jej prawdę. Nie zamierzałam ukrywać przed nią. Przecież to nic wielkiego w pierwszym nie było rymów ale już w drugim udało mi się znaleźć jakieś. Nawet fajnie to brzmi może zacznę kiedy zacznę pisać wiersze albo zaklęcia. Magda podeszła do mnie.
- Ej chcesz mi powiedzieć, że nie byłaś pewna, co z nami się stanie kiedy nas tutaj teleportowałaś - powiedziała Magda. Skinęłam głową.... - To następnym razem uprzedzaj mnie albo na siebie rzucaj zaklęcia. Nie zamierzam zamienić się popiół. - dodała do mnie przez chwilę myślałam, że mnie uderzy jednak ona się uśmiechnęła się do mnie.
- Żebyś teraz widziała swoją minę. Wyluzuj przecież cię nie uderzę - powiedziała do mnie nie mogła przestać się zwijać ze śmiechu. Szczerzę bym nie była tego taka pewna przecież słyszałam jaka była przed pojawiła się w obozie. Jednak teraz tego nie powiem na głos.
- Dobra śmiej się ze mnie, a jak uda mi się opanować magię zamienię cię w hienę, bo w tedy bez przerwy byś mogła się śmiać - powiedziałam do niej. Widząc jej morderczy wzrok pokazałam jej język i ruszyłam przed siebie. Poszliśmy najpierw wypuści rodzeństwo z piwnicy wzięli mnie za Izabelą więc wolałam na razie im nie tłumaczyć. Magda zaprowadziła ich do cioci ze strony ojca i wytłumaczyła im, że rodzice zostali zabici i nie ma kto się nimi zająć do czasu aż trwają wakacje. Poszliśmy również na policję powiedzieć, że dzieciaki zamknęły się w piwnicy, kiedy bawiły się chowanego. Musiałam rzuci na maluchy zaklęcie aby myśleli, że tak było. Nie wiem jak długo trwają moje zaklęcia. Jednak mam nadzieję, że na tyle aby policja zdążyła już przepytać chłopców. Czeka nas długi spacer normalnie jak pielgrzymka, bo wątpię by udało mi się odesłać do obozu. Magda przemieniła się wilka i szła koło mnie kiedy się ociągałam warczała lub szturchała swoim pyskiem. Miałam już dość tego spaceru, a nie mogłam przemienić się w wilka, bo nie ukończyłam przemiany. Gdyż nikogo nie zabiłam ani nie oprawiłam z przepisanym mi chłopakiem, bo mój chłopak nie jest zmiennokształtny.  Poczekam, aż będziemy mieli wszystkie gatunki w tedy najwyżej go przemienię aby był taki jak jeśli będzie tego chciał.
- Nie mam już sił możemy zrobić przerwę. Błagam - powiedziałam do niej. Zrobiłam słodkie oczka i przechyliłam głowę na bok. Ona przyjęła ludzką postać...
- Jasne ale nie dla tego, że próbowałaś wziąć mnie swój urok. Musisz jeszcze na tym popracować. W tedy podjechał do nas Thomas.
- Siema czy ktoś z was zdzwonił pod taksówkę - powiedział do nas tym swoim nonszalanckim tonem głosu.
- No w końcu ktoś pomyślał. Czemu to tak długo trwało? - powiedziała Magda. Nie myślałam, że ona potrafi aż tak być ironiczna. Zaczynam się bać jej wrednego oblicza. Ciekawe jak Izabella wytrzymała z nią.
- Jak Izabela z tobą wytrzymała.... - nie dokończyłam zdania, bo raptem nie wiedziałam o czym mówiła. Jaka Izabela przecież nie znam żadnej.
- O kim ty gadasz Auriera już ci woda sodowa uderzyła do głowy - powiedziała do mnie Magda. Sama nie wiedziałam o kim mówiłam. Jednak czułam, że coś ważnego zapomniałam.
- Nie wiem... -  powiedziałam do niej bardzo cicho. Zauważyłam, że Thomas jechał bardzo szybko.Ponieważ już prawie byliśmy pod obozem. Kiedy byłam już w środku. Miałam pokój z Magdą oraz Wioletą.
- Hej już jesteście... Po co wy w ogóle opuszczaliście obóz - spytała się na Wiola. Spojrzałam na Magdę. Dobre pytanie. Wiem, że jej rodzice zostali zamordowani oraz rodzeństwo z którymi się wychowała, a tak na prawdę byli moi. Szkoda, że ich nie znałam. Jednak to mogła zająć się policja nie my.

niedziela, 4 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 28



Rozdział 28 

Część 1 Izabella 

          Z Mickaelem zatrzymaliśmy się w hotelu. W końcu Głaz przekazał naszej wahacie część pieniędzy. Nie wiem skąd one wpływają ale mnie to nie interesuję. Nie chcieliśmy jakieś wysokiej klasy, bo źle się w nich czuję. Położyłam się na łóżku nie mogłam tak tego zostawić. Leżałam przez jakiś czas. Próbując znowu logicznie myśleć. Kiedy udało mi się to poszłam wziąć prysznic.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - powiedział do mnie Mickael. Między czasie wiedziałam, że mam zgodę Magdy.
- Jak to co odnaleźć ich i uratować moje rodzeństwo - powiedziałam do niego jakby to było oczywiste. Muszę poczekać aż policja skończy czynność w moim domu. Może wpadnę na jakiś trop, który doprowadzi mnie do zabójców. Nie zamierzam im tego odpuści. Wiedziała, że to sprawka wampirów. Ponieważ wyczuła to w mieszkaniu. Jednak nie wiedziała ilu oraz jak ich pokonać aby uratować. W końcu jej ostatnia walka z wampirem skończyła się przegraną. Przy czym o mało nie straciła całej krwi. Nie wiedziała również co wampiry od niej chcą. 
- To wiem ale pytam czy masz jakiś plan - powiedział do mnie.
- Tak najpierw poczekam aż policja opuścił mój dom. Może złapie jakiś trop, który nas do nich doprowadzi. - powiedziałam do niego. Chociaż dokładnie nie miałam planu. 
- Nie możemy czekać bo trop się zniknie - powiedział do mnie. Zapomniałam, spojrzałam przez okno.
- Co jeśli nas zobaczą jak się kręcimy? - spytałam się go.
- To coś wymyślimy - powiedział.
- To chodzimy - założyłam kurtkę. On również ubrał kurtkę i poszliśmy do domu mojego. Nie była policja. Pokręciłam się po pokojach. W swoim pokoju się zatrzymałam wszystko było poprzewracane. Podniosłam swoje i Magdy zdjęcie z podłogi. Boże jak bardzo tęsknie za tymi czasami. Byłam w tedy taka beztroska oraz nie wiedziałam jaki świat może być okrutny. Jedyne z czego się cieszę to iż mam chłopaka. Tak wspaniałego chłopaka ze świecą szukać. Lepiej nie mogłam trafić. Naglę poczułam jak ktoś mnie obejmuję od tyłu.
- Nie martw się kiedy w naszym w życiu zapanuję spokój - powiedział do mnie i ucałował mnie w czoło. 
- Boje się, że już nigdy nie będę taką dziewczyną jak byłam - powiedziałam do niego. 
- Cały czas nią jesteś - powiedział do mnie - Wpadłem na trop. - dodał po chwili, a jak aż podskoczyłam z radość. Poszliśmy za tropem aż doszliśmy do jakiegoś hangaru. Wszystkie okna był zamurowane... Zatrzymaliśmy się kila kilometrów od nich. 
- Mickael odwrócę ich uwagę, bo mnie się spodziewają, a ty odnaleźć moje rodzeństwo. Mam dla ciebie ich ubranie abyś mógł zapoznać się ich zapachem - powiedziałam do niego on skinął głową. Pobiegłam pierwsza od świcie. Wykorzystując nasz przewagę. Otworzyłam na całą szerokość drzwi aby słońce. Widziałam kilka wampirów tym tego samego. Poczułam swędzenie na szyj.
- Hm... Nie mogliście wysłać w miarę normalnego zaproszenia niż bawić się mordowanie - powiedziałam do nich. Aby przykuć wszystkich uwagę. Dawna ja by odraz powiedziała coś ,,Jestem jak chcieliście, a teraz wypuście moje rodzeństwo''. Jednak ostatnio coraz bardziej czuję, że się zmieniam i najbardziej mnie to przeraża w kogo.
- Takie było bardziej skuteczne. Widzę, że przeszłaś przemianę i przeżyłaś - powiedział ten wampir, który mnie ugryzł. Skoro jego celem było abym stała się wampirem. To po co w tedy przyszedł do Głaza. Coś mi tutaj nie gra. ,,Mickael pośpiesz się...Proszę''.
- Co jeśli nie mogłabym wyjechać - powiedziałam do niego on wstał z fotela i podszedł do mnie na tyle na ile mógł aby nie wchodzić na słonce. Nudziła mnie ta rozmowa ale obiecałam Mickaelowi, że nie będę wyczyniała żadnej bójki. Również sama uważam iż lepiej ich nie atakować. Przecież nie znam ich planów, a chcę je poznać.
- Wątpię by coś cię powstrzymało. Nie ma tutaj twojego rodzeństwa. Myślisz, że byliśmy na tyle głupcami iż zamknąć ich w tym samym miejscu co my jesteśmy - kiedy to mówił zauważyłam Mickaela. Kurcze nie przemyślałam tego dokładnie. Mickael skoczył przy mnie. Nie możemy się wycofać teraz, bo oni mają moje rodzeństwo. Również nie możemy ich zabić. Szlak!!! ,,Iz zapytaj ich czego chcą?'' . Usłyszałam głos Mickaela w swojej głowie. Dobrze, że oni nie mogą z nami rozmawiać telepatycznie. Wampir nie wydawał się zaskoczony obecnością Mickaela. To znaczy, że musieli obserwować dom lub mieć szpiega w policji.
- W sumie myślałam iż będą z wami. W końcu napisaliście na ścianie abym was odnalazła i uratowała - powiedziałam do niego chciałam zyskać na czasie.
- Myślisz, że zależało nam na jakiś śmiertelnych dzieciakach. Gdybyś się bardziej przyłożyła to byś wyczuła, że oni są w piwnicy - powiedział do mnie. Jak mogli zamknąć dzieci w piwnicy bez jedzenia? Poczułam jak furia we mnie narasta. ,,Uspokój się skoro ja czuję iż to cie ruszyło oni też... Iz proszę nie daj się sprowokować'' powiedział do mnie telepatycznie Mickael łatwo mu mówić. Nie mogłam się uspokoić...
- Jak mogliście zamknąć dzieci w piwnicy?! Jesteście chorzy! W ogóle czego od de mnie chcecie? Mało wam? - powiedziałam do nich. Nie miałam zamiaru się uspokajać ani kontrolować. Jeśli będzie trzeba wymorduję ich. Dość złego już wyrządzili na świecie.
- Księżniczko uspokój się nie przystoi się tak wydzierać, co powiedziała by panienki matka... Chcemy abyś nas przemieniła w podobnych sobie. Jeśli tego nie zrobisz nie skończy się na twoich rodzicach... Masz sporo znajomych... Mam dość życia w cieniu - powiedział do mnie. Nie mogłam tego zrobić. Przecież gdybym ich przemieniła jedyną ich słabością było ... nic chyba. Chyba kołek serce ale ludzie by o tym nie wiedzieli mordowali by jeszcze więcej niewinnych ludzi, a ja byłabym odpowiedzialna za ich śmierć. ,,Mickael wracaj do bloku i uwolnij dzieciaki. Zabierz je do obozu tam się spotkamy'' przekazałam mu telepatycznie. W tej samej chwili poczułam rozkaz Magdy. Czyli Aura to wszystko widzi? Ponieważ Magda zakazała mu mnie zostawiać. ,, Miałaś nie wykorzystywać swojej władzy? Spytaj babki jak szybko zabić wampiry'' wysłałam do nich. Nie chciałam marnować czasu nie długo będzie południe a w tedy słońce będzie słabiej wpadało do budynku.
- Nie nazywaj mnie księżniczką... Nie przemienię was ani ja ani moja siostra - powiedziałam to stanowczo i pewnie. Nie miałam zamiaru tego zrobić. Mam tylko nadzieję, że uda nam się stąd wydostać dostać do mojego bloku i zabrać maluchy do obozu. W tym miesicie nie ma nikogo na kim mi zależy. Wszyscy są w obozie. Jednak wiem, że będzie trzeba prędzej czy później zająć wampirami. Usłyszałam jakiś dźwięk chwilę później pojawiła się chmura dymu. Nie mogłam nic przez niego zobaczyć. Czułam ogromne kłucie w gardle. Mickael podszedł do mnie kiedy upadłam na kolana. Jak dym opadł zauważyłam iż słońca nie było jakby było zaćmienie słońca, a w budynku była kobieta. Miała rudę włosy jednak najbardziej zwróciłam uwagę na jej oczy, rogi i skrzydła. Ponieważ jej oczy był całe czarne jakby nic w nich nie był. Skrzydła jak u nietoperza tylko sto razy większe i miała rogi, a kiedy się do mnie uśmiechnęła widziałam kły. Wiedziałam od razu kim ona była.
- Co nie przywitasz się z matką? - powiedziała do mnie słodkim głosem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dopiero teraz widziałam iż wampiry również klęczały im brakowało tchu.
- Czego chcesz? - powiedziałam do niej. Nie chciałam się z nią widzieć. Mickael pomógł mi wstać. Bez niego na pewno bym jeszcze klęczała. Ona przyjrzała się jemu.
- Chce aby moja córka zamieszkała ze mną, a nie w obrzydliwym wymiarze. Może nie wiesz ale jesteś starsza od swojej siostry chociaż na ziemi urodziliście się odwrotnie. Według naszego prawa należysz do mnie... Jak chcesz możesz zabrać swojego przyjaciela - powiedziała do mnie. Uniosłam brew do góry za bardzo nie wiedziałam co ona właśnie do mnie powiedziała.
- Do nikogo nie należę i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam już trochę mniej pewniej niż wcześniej do wampirów. Jednak mój głos nadal był opanowany. Chociaż wewnątrz krzyczałam ponieważ, Magda i Auriela nie dawały mi spokój. ,,Zamknijcie się i zapytajcie się babci co mam zrobić''. Na szczęście się zamknęły. Tym razem ona patrzyłam tymi swoim oczami. Nawet nie zauważyłam kiedy się poruszyła jedyne co widziałam to jak odrzuciła Mickaela na ścianę, a mnie złapała za szyję i podniosła do góry. Poczułam jak wzbiera się we mnie strach. Nie bałam się jej ale bałam się, że może coś zrobić Mickealowi. Cała ja ktoś mnie podnosi za szyję do góry, a ja boje się iż zrobi coś komuś innemu.
- Moja siostra przed śmiercią powinny ci powiedzieć, że mnie się nie odmawia. Niby czemu przez całe życie was chroniła! Już długo przed wami zrezygnowała z życia nieśmiertelnego! Drugą ręką skierowała na Mickaela. - Nawet nie próbuj chłopcze! - powiedziała do niego. Kątem oka widziałam jak się podniósł. Chciał się ją oddzielić mnie od niej przemieniając się wilka. Właśnie nie będę tak tak stała wykorzystałam swoją siłą i uwolniłam się od niej. Miała wzrok na Mickaelowi oraz mnie lekceważyła.
- Nauczyła mnie jednego, że zawsze trzeba słuchać swojego serca - powiedziałam do niej odsuwając się o krok. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogę jej uderzyć przecież to tak jakby moja matka oraz jest dużo starsza od de mnie. Chociaż nie wygląda na taką.
- Co powiesz na mały pakt? - spytała się mnie. Wyczuwałam w nim jakiś postęp.
- Jaki? - spytałam się podejrzliwie. Chciałam usłyszeć co mi zaproponuję oraz zyskać trochę czasu abym mogła coś w myśleć.
- Zagramy o wszystko lub o nic... - powiedziała uważnie przyjrzała mi się. Jakby czegoś szukała nie poruszyłam się tylko patrzyłam na nią czekając aż w końcu powie o co jej chodziło - Za walczymy na miecze jeśli wygram ty i twój chłopak pójdziecie ze mną. Nie mogę was rozdzielić ponieważ jesteście ze sobą związani. Więc będziesz walczyć nie tylko o swoją wolność ale również i jego. - powiedziała do mnie. Nie mogłam na to się zgodzić. Gdyby chodziło tylko o mnie to może. Jednak nie mogłam podejmować decyzji za niego.
- Co jeśli ja wygram? - spytałam się jej.
- Odejdę, a kiedy rozkwitniesz wrócę. To jak? - spytała się mnie. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Nie chciała iść do jej królestwa, bo wszyscy mówili iż to będzie najgorsza decyzja. Jednak przecież jest jeszcze Aurierla.
- Nie mogę podejmować decyzji za Mickaela - powiedziałam szukając czegoś, czego bym mogła się złapać to wydawało mi się najbardziej prawidłowe.
- Chłopcze co byś zrobił jeśli ona by się zgodziła iść ze mną? Czy byś był w stanie żyć bez niej? - spytała jego. Kurcze musiała zadać akurat te pytania sama znałam odpowiedzi na nie.
- Poszedł bym za nią, bo nie widzę życia po za nią - powiedział do niej. Widziałam, że mówi prawdę. Jednak wolałabym aby w tej chwili powiedział coś innego, że mnie nienawidzi czy coś w tym stylu.
- Widzisz córeczko... Cokolwiek ty postanowisz on pójdzie za tobą. Tak samo jak twój ojciec... Tylko szkoda, że ja go nie kochałam - powiedziała do mnie. Nie wiem czemu ale teraz wyczułam, że mnie kłamie oraz ktoś nas obserwuje z odległość. Oba te uczucia oddaliłam do siebie. Spojrzałam na Mickael on również patrzył na mnie. Widziałam jak krew spływa mu z ramienia oraz jak urwał sobie kawałek ubrania aby je zatamować. Musiał by się przemienić aby wyleczyć z ranny.
- Zgoda - powiedziałam do niej. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Jednak na chwilę obecną nie widziałam innego wyjść. Była również pewna tego, że przegram. ,,Zdajesz sobie sprawy, że będziemy musieli z nią iść, bo nigdy nie walczyłam mieczem'' przekazałam Mickaelowi telepatycznie. ,, Cokolwiek się stanie będziemy razem. Nic tego nie zmieni'' odpowiedział mi. Chwila przecież ja nie mam miecza, a ona nie wygląda jakby również go miała. Nim zdążyłam coś powiedzieć zauważyłam, że byliśmy na jakimś pustkowiu. Było tutaj noc, a księżyc był czerwony jak krew. W dłoń trzymałam miecz był srebrny i ciężki. Moja matka nie czekając ani nie ostrzegając zaatakowała mnie. Udało mi się ostatniej chwili zablokować jej uderzenie jednak pod wpływem siły uderzenia przewaliłam się na tyłek. Moja matka nawet nie dała mi możliwość wstania. Musiałam się bronić na siedząco. Kiedy wyczułam moment kiedy odsunęła się na chwilę. Wstałam z wampirzą prędkością. Właśnie muszę korzystać z moich zalet: wampir- szybkość, zwinność, siła; wilkołak - waleczność, odwaga; czarownica - czary, którymi mogę się wspomóc oraz najważniejsze jako ja Izabella Nowak najlepsza uczennica. O to chodziło Mickaelowi nie ważne ile będę miała gatunków. Czym się staję, bo we mnie ciągle będę sobą: dziewczyną, która kocha czytać oraz wiedzieć to i owo, jest wrażliwa na innych i nie egoistką. Zmieniam się ale to ciągle jestem ja. Tym razem ja zaatakowałam ją. Walka była zawzięta żadna z nas nie zamierzała przegrać. Okej babcia mówiła coś, że magia jest we mnie muszę czegoś mocno chcieć, a tej chwili nic mocniej nie pragnę jak umieć posługiwać się mieczem. Kiedy zaczęłam czuć, że mam szanse wygrać poczułam jak piasek w oczach. Kiedyś czytałam książkę w której bohater był nie widomy ,,Nie musisz widzieć przeciwnika aby go pokonać wystarczy, bo masz również inne zmysły''. Słabo mi to się zdało, bo nie mogłam się skupić za bardzo adrenalina działa. Chwilę później znowu leżałam na ziemi z przyłożonym mieczem do szyj. Musiałam zaakceptować swoją przegraną.
- Nie martw się nie będą was pamiętać - powiedziała do mnie moja matka. Wiedziałam, że zrobi coś aby wszyscy o nas zaponą. Może to lepiej... Jednak wątpię by się to udało.


Matka Izabeli
Królowa Mrocznego Świata

 

sobota, 3 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 27

Witam wszystkich staram się pisać jak najczęściej dodawać nowe posty... Jednak nie zawsze jestem stanie napisać... Zwłaszcza iż zaczynam odczuwać co to znaczy jak czas ci ucieka...





Część 1: Anna

    Mam nadzieję, że Magda dostała wiadomość. Niech wie, że strażnikom nie wolno ufać. Kiedy mój ojciec wyszedł z strażniczką pobiegłam do Marka i przytuliłam się do niego. Tak pragnęłam jego bliskość. To ja się zgodziłam tutaj przyjść myślałam iż tu znajdziemy miejsce. To przez ze mnie tutaj jesteśmy.
- Przepraszam - powiedziałam do nich. 
- Ej siostra nie przepraszaj tylko musimy coś zrobić. Nie zamierzam tutaj siedzieć - powiedziała Aleksandra. Spojrzałam na nią w sumie miała rację. Spojrzałam na Marka.
- Co ci zrobiła? -spytałam si go patrząc mu w oczy. Przecież widziałam jak się zachowywał.
- Zablokowała mi zdolność przenoszenia się pomiędzy wymiarami to znaczy jeśli spróbuję dostać się na ziemię to mnie zabiję. An musisz uciekać... - powiedział do mnie nie chciała tego słuchać.
- Przestań. Ucieknę tylko z tobą. Aleksandra zabierz stąd Tomka i spróbujcie na ziemi skontaktować się z Magdą. Ona powinna wam pomóc. Ja zastanę z Markiem... Proszę - powiedziałam do niej. Przez chwile myślałam, że się nie zgodzi, bo długo nic nie mówiła.
- Anna ma rację chodź Tomek. Jak tylko znajdę sposób wrócę po was - powiedziała przytulając mnie.
- Okej nie przejmuj się nami damy sobie radę.... - spojrzałam na Tomka - Opiekuj się nią - powiedziałam w jego stronę. On objął w pasie Aleksandrę.
- Będę trzymajcie się i nie dajcie się zabić - powiedział, a później zniknęli. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam iż kazałam im znikać i wracać na ziemię.
- Zostaję z tobą w pokoju. Lepiej jak będziemy razem się trzymać - powiedziałam do niego.
- Też tak uważam dobrze zrobiłaś, że powiedziałaś im aby uciekli stąd - powiedział i pocałował mnie tak, że zabrakło mi powietrza w pucach oraz czułam się jakbym była w raju. Jak ja ma go nie kochać? W tej chwili nie istniało nic tylko my we dwoję. - Kocham cię - spojrzałam na niego. Pierwszy raz mi powiedział w prost, że mnie kocha. Miałam ochotę skakać z radość. Jednak opanowałam się...
- Ja ciebie też - powiedziałam do niego. Miałam nadzieję, że dobrą decyzję podjęłam oraz, że im nic nie będzie. Jeśli dotrą do Magdy ta na pewno im pomoże. W końcu chodzi o nas wszystkich o przyszłość.
- Oprawmy ceremonie... Proszę - powiedziałam do niego. Miałam nadzieję, że się zgodzi. W końcu w tedy zostaniemy połączeni na zawsze i nic nie będzie mogło nas rozdzielić.
- Jesteś tego pewna? - spytał patrząc mi w oczy.
- Tak pewna, że bardziej się nie da - była pewna tego jak... no nie wiem, że po nocy przychodzi dzień oraz, że go kocham. Chcę odnaleźć przy nim swoje szczęście.
- Ja Marek ślubuję ci miłość i że nie odpuszczę cię tak długo aż będzie trwało moje nieśmiertelne życie oraz że będziesz dla mnie wszystkim - powiedział początek przysięgi.
- Ja Anna ślubuję cię miłość i że nie odpuszczę cię aż do kresu mojego nieśmiertelnego życia oraz że po za tobą nie będzie nikogo będziesz dla mnie wszystkim - ja również powiedziała słowa przysięgi. Następnie wziął nóż zranił siebie w wnętrzu obu dłoni, ja uczyniłam to samo. Przyłożyliśmy nasze dłonie do siebie.
- Krew do krwi, dusza do duszy połączeni więzią do końca naszych dni - powiedzieliśmy równocześnie. Każda rasa. Ma swoje rytuały połączenia się więzią. Wilkołaki przemieniają się razem podczas pierwszej pełni w po urodzinach osiemnastych dziewczyny. Nie wiem dokładnie jak to ma wyglądać jednak tylko tyle. Poczekaliśmy jeszcze chwilę aż nasza krew zmieszana przepłynie po naszych ciałach. Kiedy poczułam pierwsze przyjemne mrowienie. Spojrzałam w Marka oczy. Później odsunęliśmy od siebie dłonie.
- Teraz jesteś moja już na zawsze - wyszeptał mi do ucha. Poczułam przyjemny chód jego oddechu na swojej skórze.
- A tyś mój do końca naszych dni - odpowiedziała do niego na tym skończył się na rytuał połączenia się więzią. Byłam szczęśliwa chociaż nie tak wyobrażałam sobie swoją ceremonie. Jednak nie ważne jest jak i gdzie najważniejsze jest z kim. Kiedy do pokoju weszli do dwóch strażników i mój ojciec. Uśmiechnęłam się do nich ze zadowoleniem.
- Szukacie Aleksandry lub Tomka nie znajdziecie ich... Co tatusiu nie pogratulujesz mi więzi? - powiedziałam przytulając się do Marka. On również był zadowolony.
- Nie bo zrobiłaś największą głupotę w życiu - powiedział wychodząc. Głupotą było zgodzić się tutaj przebyć. Strażniczka podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Marek chciał coś zrobić ale powstrzymałam go gestem dłoń spojrzałam na nią.
- Życzę pani i mojemu ojcu szczęścia oraz tego abyście nie mieli dzieci. Znając was pewnie złożyliście byście je w ofierze. Proszę uderzyć mnie jeszcze raz jeśli się powiedziałam coś nie prawdziwego. Aleksandra nigdy nie będzie jak wy. Zastanawiam się co się stało z tymi strażnikami o których słyszałam w legendach. Teraz wiem, że wyginęły wraz z dinozaurami - powiedziałam do niej. Czekałam aż mnie uderzy, a ona tylko wyszła. Potwierdziła mnie w moim przekonaniu. Jednak coś mi nie dało spokoju. Przecież musi być sposób aby zdjąć to z Marka. W tedy będziemy mogli uciec z stąd.  

Część 2 Aleksandra

     Uznałam, że to dobrze abym opuściła tamto miejsce. Przynajmniej udało nam się trochę zmienić ich plany. Ponieważ nie mieli całej czwórki. Jednak kiedy byłam na ziemi. Ogarnęły mnie wątpliwość.
- Co jeśli ich zabiją albo coś im zrobią? - spytałam się Tomka. Kochałam go chociaż nasza znajomość zaczęła się trochę burzliwie. Jednak teraz nie widziałam świata bez niego.
- Nie martw się nic im nie będzie. Marek nigdy nie pozwoli skrzywdzić Anny. On ją kocha tak samo jak ja ciebie. Był by wstanie oddać za nią życie.
- Może masz rację. Jednak nie powinnam ich zostawiać tam... Lecz teraz nic tego nie zmienię. Czujesz wilkołaki? - jako czystej krwi wampir ma bardziej wyrazisty węch oraz jego umiejętność są większe. 
- Tak są nie daleko. Jednak jest ich mniej niż ostatnio - powiedział. Pobiegliśmy w skazanym przez niego kierunku. Było tutaj też ludzie więc staraliśmy się zachowywać jak oni. Co była trudniejsze niż się wydawało.
Udało mi się namierzyć zapach Magdy. Była w budynku do którego weszliśmy szliśmy przez korytarz. Starałam abym nie wyglądało iż wącham każde drzwi. Ciekawe co ludzie by pomyśli. Kiedy stanęła nam na drodze jakaś blondynka. Jednak nie ta której szukaliśmy.
- Kim wy do cholery jesteście? - spytała się nas. Tomek zareagował jednak spojrzałam na niego i wystarczyło aby przekaz mu.
- Może trochę grzeczniej. Szukamy Magdy - powiedziałam do niej. Uważałam, że mi się uda z nią dogadać. Widziałam w filmach, że trzeba zachowywać się określony sposób aby nie wzbudzić podejrzeń.
- Grzeczniej? Z choinki się urwałaś... Magdy pokój jest drugie drzwi po lewo - powiedziała do nas i odeszła. O co jej chodziło z tym tekstem ,,Z choinki się urwałaś''. Ludzie na prawdę są dziwni. Zapukałam w drzwi, które wskazała. Jednak już od razu wiedziałam, że tam jest Magda. Otworzyła od razu..
- Aleksandra? Dobrze pamiętam? Co tutaj robicie? I gdzie Anna? - zadała serie pytań Magda.
- Powoli możemy wejść? - spytałam się jej otworzyła szerzej drzwi. Weszliśmy do środka była jedna wybranka oraz śmiertelniczka.
- Spokojnie Wioleta jest swoja możecie przy niej spokojnie mówić - powiedziała Magda. Skoro tak mówi.
- Strażnicy chcą nas złożyć w ofierze aby osiągnąć coś tam. Ania dokładnie wie co ale za nim udało nam się udało uciec założyli jakąś blokadę na Marku. Więc oni musieli zostać, a nam się udało uciec. Musicie nam pomóc ich powstrzymać oraz uwolnić Anie i Marka - powiedziałam do niej. 
- Pomożemy wam jak tylko Iz wróci. Powiem Thomasowi aby pogadał z matką i przydzielić wam pokój - powiedziała Magda. Do nas ucieszyłam się, bo w końcu zgodziła się pomóc nam. 
- Dziękuję - było mnie tylko na tyle wstać. Jednak wiedziałam, że ona rozumie. Magda wyszła pogadać z nie jakim Thomasem.
- Siadajcie to będzie tak stać - powiedziała do nas wybranka. Usiadłam na krześle przy stolę, a Tomek oparł się o ścianę. - Tak przy okazji jestem Auriela - przestawiła się wybrana spojrzała na nią wstałam i pokłoniłam się jej.
- Miło mi ciebie poznać jestem Aleksandra, a to jest Tomek - powiedziałam do niej, a jak przestawiłam Tomka on również się skłonił jej. Widziałam zmieszanie na jej twarzy.
- Wasza wysokość... - zaczął Tomek pewnie chciał jej wytłumaczy. Jednak ona wstała i podeszła do nas.
- Nie muście mi się kłaniać. Jestem taka jak wy...Aha jak poznacie Izabelę się kłaniajcie się. Ona bardziej nienawidzi jak ktoś mówi do niej wybrana lub księżniczko. Przecież jesteśmy takie jak wy. Wychowaliśmy się no prawie... - przerwała spojrzałam na nią. Ponieważ jej oczy zrobiły się blade. Wioletta podeszła do niej i posadziła ją.
- Co jej? - spytałam się. Wioletta spojrzała na nas i się uśmiechnęła.
- To nazywa się połączenie z Izabelą. Są różne formy nie kiedy czuję to co ona, a nie kiedy widzi co ona. Zależy co jest silniejsze... Jeszcze sama nie wiem całkowicie o co w tym wszystkim chodzi - powiedziała do nas. Czytałam o tym. Jednak nie wierzyłam, że kiedyś zobaczę to na własne oczy. Przecież to nie zdarzyło się od tysięcy lat. Widziałam, że Tomek jest ciekawy. Usiadłam, bo wiedziałam iż muszę poczekać aż połączenie się skończy. Nim to nastąpiło weszła Magda. Podeszła do Auriely. Widziałem troskę na jej tworzy. Wybrana otworzyła oczy i wrócił w nich kolor.
- Magda tak mi przykro... -  zaczęła mówić przez łzy. Magda na nią spojrzała.
- Czemu co się stało?! - zauważyłam, że Magda krzyczała do pokoju weszła staruszka. Po zapachu wnioskuję, że to czarownica.
- Twoi rodzice ci co was wychowali zostali zamordowani - powiedziała Auriela. Byłam w szoku. Widziałam smutek i żal na twarzy Magdy oraz staruszki. Przypomniałam sobie jak to było kiedy straciłam mamę. Również byłam załamana. Nie wierzyłam w to co się stało, gdyby nie Ania zabiłabym siebie. Podeszłam do Magdy i przytuliłam ją do siebie. Nie wyrywała się mnie tylko trwała w moim ucisku. 
- Wystarczy. Pokaże wam wasze pokoje. Postaliśmy się, żeby był w miarę blisko siebie. Jedynie udało się nam, tylko iż będziecie mieli okna na przeciwko siebie. Ponieważ pokoje chłopaków są innym budynku. Tylko małżeństwa mają razem domek. - powiedziałam Magda. Skinęłam głową, że rozumiem. Musimy udawać i się wtopić w tłum. Magda zaprowadziła najpierw mnie do pokoju jak weszła w środku była tylko jedna dziewczyna. Spojrzałem na nią wyglądała jakby uciekała od fryzjera.
- Cześć pewnie ty jesteś Aleksandra. Jestem Devin - powiedziała do mnie. Nie ma w ogóle kultury. Jednak nie skomentuję jej zachowania.
- Witam tak nazywam się Aleksandra. - powiedziałam do niej starając się być grzeczna.
- Tam jest twoje łóżko, z nami w pokoju ma jeszcze dwie dziewczyny: Andżelika i Agnieszka. Mam takiego pecha, że same A - powiedziała do mnie. Czyli będę w czteroosobowym pokoju. Dobrze ciekawe, gdzie będzie Ania w pokoju, kiedy uda nam się ją uwolnić.
- Nie rozumiem co to za różnica na jaką literę zaczyna się imię - powiedziałam do niej. Jej nie typowy styl bycia już zaczynało mi działać na nerwy. W tedy do pokoju weszły pozostałe dziewczyny.
- Hej jestem Andżelika - powiedziała blondynka o kremowej cerze. No w końcu ktoś wychowany i nie mówiący tym dziwnym style. Od razy wyczułam, że jest ona człowiekiem. 
- Eldo ja Agnieszka - powiedziała druga. ,,Eldo'' co to ma być za przywitanie. Okej nic już nie mówię, w końcu to ja żyłam w ciągłym ruchu aby wampiry nas nie namierzyły.
- Witam jestem Aleksandra - powiedziałam do niej z lekkim uśmiechem. 
- Wiemy Magda nas uprzedziła przed chwilą, że do nas dołączysz. Tak się cieszę, że możemy cię poznać. Ponieważ jest wyraźna różnica między obozowiczami, a pozostałymi. W tej druga też się dzieli przynajmniej tak mówi Deviln. Dzieli się na statycznych czyli zwykłych ludzi, a ... nieśmiertelnych - powiedziała Andżelika. Czyli nie musiałam się ukrywać przed nimi. To dobrze, bo na pewno prędzej czy później bym się wydała ze swoim zachowaniem.
- Chociaż jestem nieśmiertelna możecie ze mną śmiało pogadać o wszystkim. Tylko proszę was, bo ja nie znam zbytnio tego współczesnego języka waszego - powiedziałam do nich. Miałam nadzieję, że mnie zrozumieją mnie. To również dla mnie była nowość miałam okazję poznać ludzi nie ukrywając tym kim jestem.
- Spoczko... To znaczy rozumiem. - powiedziała Agnieszka. Uśmiechnęłam się do niej. Później rozmawialiśmy do północny. Ja bym mogła gadać jeszcze dłużej ale dziewczyny był zmęczone położyłam się na łóżku. Miałam nadzieję, że Ania nie będzie na mnie zła. 

Cześć 3 Magda

      Byłam na początku zaskoczona pojawieniem się Aleksandry i Tomka. Jednak widziałam iż muszę im pomóc. Przecież udało mi się złapać wspólny język z Anią oraz obiecała nam pomóc ze strażnikami. To przeze mnie tam się znalazła bo ją przekonałam do tego. Myślałam iż oni są po stronie Iz i Aury okazali się wrogami. Ja już powoli nie wiem komu można ufać, najpierw Głaz, Strażnicy.... Kto później? Byłam pewna do Ani i jej przyjaciół oraz Lysandra i paczki jego, do ludzi naszych... Jednak nie wiem komu jeszce uda nam się zaufać. Jednak to później się dowiedziałam, że moi i Iz rodzice zostali zamordowani całkowicie mnie zaskoczyło nie wiedziałam co mam myśleć. Najchętniej bym się gdzieś zaszyła. Jednak byłam alfą musiałam być silna dla moich wilkołaków być dla nich przywódcą. Wierzyłam, że Iz dorwie tego kto ich zabił oraz sobie wraz z Mickael poradzą. Wysłałam im zgodę ale nakazałam im uważać. Jeśli okaże się to zbyt niebezpieczne mają wracać. Zaprowadziłam Aleksandrę do pokoju i Tomka. Tomek będzie miał pokój z Gzeniem i Devonem. Później poszłam do Pawła. Ostatnio z nim mało czasu spędzałam miał pokój z Samem oraz Sebastianem. Uparł się aby być w pokoju z samymi ludźmi. Czasem się zastanawiam czy mnie akceptuję tym kim się stałam. Jak zawsze siedział i słuchał tej swojej muzyki, która teraz jeszcze bardziej działa mi na nerwy.
- Cześć - powiedziałam do chłopaków starając się przebić przez muzykę. Sebastian miał słuchawki na uszach skinął mi głową.. Paweł spojrzał na mnie następnie wyłączył muzykę
- Siema - podszedł do mnie i mnie pocałował. jednak już jego pocałunki nie był takie jak kiedyś. Nie wiem czy to moja wina czy jego. Jedna kochałam go ale czy wystarczająco. Przecież Izabela i Mickael, a nawet Thomas i Carolin nie mogą bez siebie się odbyć. Czuć między nimi chemię oraz miłość. Czemu nie ma u mnie tak z Pawłem. Zastanawiam się coraz częściej czy to ma sens. Spojrzałam na chłopaków. Przekazałam im aby wyszli. Czasem nawet ludzie mnie słuchają. Kiedy zostałam z nim sama na sam.
- Paweł o co chodzi? - powiedziałam do niego. Zawsze widział kiedy potrzebuję jego bliskość, a teraz tylko pocałunek i zaraz się odsunął od de mnie. Spojrzał na mnie jednak w jego oczach nic nie widziałam.
- Magda przerasta mnie to... Jasne zawsze lubiłem niebezpieczeństwo. Jednak ty zmieniasz się wilka. Jesteś wilkołakiem - powiedział to w taki sposób jakby było to coś obrzydliwego.
- Ale to ciągle ja! Nadal jestem tamtą dziewczyną! Co z tobą?! Zachowujesz się jak palant! Moi rodzice zostali zamordowani przyszłam do ciebie bo chciałam poczuć się bezpieczna tak zawsze czułam się przy tobie. Jednak ostatnio co raz bardziej czułam się jak obca. Czy ty mnie w ogóle kochasz?! - powiedziałam do niego. Nie wiem czemu nigdy się nie żaliłam innym. Teraz we mnie coś pękło. Spojrzał na mnie i nic w nich widziałam.
- Myślisz, że tylko tobie jest ciężko. Mnie również jest. Moja dziewczyna jest wilkołakiem, koło mnie są pół wampiry, wilkołaki i hybrydy oraz teraz jeszcze wampiry. Przykro mi z powodu twoich rodziców. Zawsze na nich narzekałaś, mówiłaś jak to ci lepiej będzie bez nich - powiedział do mnie. Miałam ochotę go zabić.
- Jasne mówiłam jak każda nastolatka jednak nigdy nie chciałabym aby im coś się stało musiałbym być jakaś bez czułym gnojkiem jak ty! - powiedziałam do niego. Coraz bardziej byłam wściekła na niego. Najchętniej bym go w tym momencie zabiła. Chciałam wyjść jednak złapał mnie za ramię, a następnie uderzył. Wyrwałam na niego i zawarczałam. Jak śmiał mnie uderzyć.
- Sama widzisz zachowujesz się jak zwierze. Nie jak człowiek - powiedział do mnie.
- Uderzyłeś mnie! Zwierze by ci rozszarpało gardło ja się powstrzymałam tylko dla tego, że jestem bardziej ludzka niż ty. Wynosi się nie chce widzieć nigdy więcej!! - powiedziałam i wyszłam sama z jego pokoju. Pobiegłam do lasu oparłam się o drzewo. Zaczęłam płakać musiałam rozładować swoje napięcie...

czwartek, 1 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 26 2/3


Święta i po świętach czas wróci do obowiązków. Jestem ciekawa jak minęły wam święta....



Rozdział 26 

Część 2: Mickael


       Przyjemna była mała sprzeczka z Magdą zresztą ja z tą dziewczyną po prostu kocham się kłóci. Przecież nic nie znaczy lepiej iż ludzie się dogadali niż mała sprzeczka pomiędzy nim. Przerwała nam Izabela, która odzyskała przytomność. Wiedziałem iż jest wampirem tak samo jak Auriera jednak nic nie powiedziałem. Kiedy usłyszałem iż chce jechać do swoich rodziców tych którzy ją wychowali, bo już wiem o tym, że ona i Aura urodziły się dwa razy. Raz w mitycznym świecie i tam żyją jej prawdziwi rodzice, a drugi raz tutaj.  Kiedy poprosiła mnie abym spytał matki czy może przywiedź tutaj swoje rodzeństwo zgodziłem się, bo inaczej ona by została tam. Nawet jakbym ja czy też Magda zabronili jej i tak to nic by nie dało. Dobrze, że Magda kazała abym ja jechał z nią. Nie spodziewałem się tego. Spojrzałem na nią zaskoczony na nią.
- To ja idę się spytać - powiedziałem do nich. Chciałem się wymknąć stąd iż zacznie się prawdziwa kłótnia między Magdą i Izabelą. Poszedłem najpierw wychodziłem tyłem, a następnie szedłem już normalnie jak tylko byłem za dziwami. Moja matka jak zawsze była swoim gabinecie siedziała nad papierami.
- O cześć. Cieszę się, że cie widzę.... Micakeal przepraszam się za wszystko. Wiem  nie byłam najlepszą matką na świecie - powiedziała do mnie patrzyłem na nią. Zawsze była słaba. Nigdy nie umiała się przeciwstawić ojcu. Nawet jeśli jest wilkołakiem. No prawie, bo z tego co wiem zrezygnowała ze swoich zdolność i nie przeszła przemiany dla ojca. Nie rozumiałem jej.
- Cześć. Mam pytanie czy rodzeństwo Iz mogą tutaj przyjechać na kilka dni? - spytałem się jej patrząc na nią. Nie komentując, że uznała siebie za nie najlepszą matką. Może gdyby umiała odmawiać ojcu i mu się przeciwstawić. Była by lepszą... Jednak w końcu to moja matka.
- Tak ale czy uważacie to za najlepszy pomysł Z tego co wiem dziewczyny ukończyły drugą przemianę. Są już hybrydami trzech ras. Mogą się nie kontrolować - powiedziała do mnie analizowałem każde słowo.
- Damy radę. W końcu to tylko dzieci... Ja wierzę w Iz i Aurę iż będą w stanie się kontrolować. Zresztą Iz ma mnie i zawsze jej pomogę - powiedziałem do niej. Taka prawdą... Wierzyłem w to całym sobą iż opanują się ze względu na siebie. One nie są potworami, a ni ja. Wciąż w nas te same osoby co kilka tygodni temu. Wróciłem do pokoju. W którym był tylko Aura i Iz.
- Mama się zgodziła ruszamy z rana samochodem. Spakuj się i wyśpij - powiedziałem do niej całując w policzek. Miałem zamiar już wyjść i zostawić je same. Jednak Iz złapała mnie za dłoń. Spojrzałem najpierw na jej dłoń, a następnie w jej oczy.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Nie wiem co bym zrobiła gdybym cię nie poznała - powiedziała i się przytuliła do mnie. Objąłem ją ramieniem nie wiedząc co powinienem powiedzieć. Jednak postanowiłem aby słowa same ze mnie wypłynęły.
- Zawszę będę przy tobie choć nie wiem co. Kocham cię Iz i nic to nie zmieni - powiedziałem do niej z uśmiechem cały czas przytulając do siebie. Wyszedłem do niej aby mogła się wyspać. Mi się również przyda odrobina snu. Mam zamiar wykorzystać ten czas puki jest spokój i  nic się nie dzieję. Znając życie nie długo nam będzie dane żyć w spokoju. Przecież cały świat jest przeciwko nam. Izabela i Ja zawsze będziemy razem. Jestem tego pewny. Taka miłość jak nasza zdarza się tylko raz.... Poszedłem do pokoju który dzielę z Gzeniem i Devon. Rzuciłem się na swoje łóżko i od razu oddałem się snu. Śniło mi się, że ja i Izabella leżymy razem na łące pełnej kwiatów, a na niebie jest pełnia. Wszystko było taki magiczne i tajemnicze. Na łące latały świetliki do o koła nas, a my wpatrzeni w siebie. Jakby cały świat przestał istnieć. Tylko my dwoje i ta łąka. Boże jakbym chciał iż tak było... Obudził mnie budzik. Do domu Iz będziemy jechać cały dzień... Mamy w planie zatrzymać gdzieś na obiad.
     Poszedłem pod Iz nim zdążyłem zapukać czy cokolwiek zrobić ona wychodziła. Jak tylko mnie zobaczyła powiedziała radośnie.
- Hej - uśmiechnąłem się do niej. Wyczułem iż dziewczyny patrzą na nas.
- Hej. Gotowa? - powiedziałem do niej. Skinęła i zamknęła drzwi do pokoju ulżyło mi, bo dziewczyny nie zobaczą. Objąłem Iz ramieniem i przyciągnąłem ją do siebie. Po prostu pragnąłem jej bliskość i czuć jej zapach. Jej zapach był spaniały pachniała jak nowa książka. Nie wiem czy kiedyś wąchaliście książki prosto ze sklepu albo z księgarni. To jest bardzo ładny zapach dla osób, które kochają czytać. Kiedyś kupowałem książki a następnie wąchałem je i odkładałem na półkę. Trzymałem ją w przy sobie aż byliśmy koło samochodu. Żałowałem iż nie zaparkowałem go dalej jednak już na to nie poradzę. Puściłem ją i otworzyłem drzwi. Kiedy byliśmy już w samochodzie ruszyłem z piskiem opon.
- Mam złe przepuście - powiedziała Izabela spojrzałem na nią i puściłem jedną dłonią kierownicę złapałem ją za dłoń, a nasze spojrzenie się spotkały.
- Będzie dobrze - powiedziałem chciałem dać jej otuchy. Przecież co może się wydarzyć.
- Skąd możesz to wiedzieć... Przecież u nas zawsze coś się dzieję, przez ostanie trzy tygodnie moje życie się tak zmieniły iż już sama ich nie poznaję. Boję się, jeśli im coś się stanie to będzie moja wina. Powinnam się w ogóle się nigdy... - na początku słuchałem jej wiedziałem jak chce skończyć te zdanie za hamowałem samochód. Spojrzałem na nią jak ojciec na dziecko, które robić coś nie właściwego.
- Nawet nie waż się tak myślisz. To, że kilka rzeczy jest do dupy. Nie wolno myśleć iż lepiej było by bez ciebie. Gdyż są w okół ludzie którym zależy na tobie. Pomyśl co by się stało z innym... Wiem, że czasem może być ciężko. Jednak ja zawszę będę cie chronił - powiedziałem do niej stopniowo moja gniew ustępował. Pojawiło się tylko troska i miłość. Kochałem ją całym sobą. Nie widziałem świata po za nią, a kiedy jej nie było koło mnie czułem jakby brakowało część mnie. Izabela spojrzała na mnie i nic nie powiedziała. Wiem, że mógłbym słuchać jej myśli nawet pod postacią ludzką. Jednak trzeba przejść połączenie więź. Która musiała odbyć się podczas pierwszej przemiany. Wiedziałem iż Izabella ma zdolność wilkołaka jednak jeszcze nie zmieniła się w go. Ponieważ nikogo nie zabiła.
-  Mickael co ty właściwie we mnie widzisz? - to pytanie mnie całkowicie zaskoczyło nie wiedziałem co odpowiedzieć jej. Przecież nie było jeden żeczy.
- Wszystko. Kiedy cię zobaczyłem poczułem jakby... uderzył mnie piorun albo ktoś mocno uderzył mnie w brzuch. Chodzi mnie iż straciłem głowę dla ciebie. Później nie mogłem przestać myśleć o tobie. Zastanawiałem się jak to było by poczuć twoją bliskość. Marzyłem cię pocałować oraz chronić. Oddałam bym życie za ciebie, ponieważ widzę życia bez ciebie. Mam nadzieję iż odpowiedziałem na twoje pytanie - powiedziałem do niej. Trudno było mi powiedzieć o tym co do niej czuję.Jak nigdy nie musiałem mówić o swoich uczuciach.
- Może zatrzymamy tutaj - pokazała na karczmę w kamienną.wyglądało to jak jakiś dwór lub koszary coś w tym stylu. Zjechałem na parking i przeczytałam iż to jest karczma ,,U Rycerza''. Nie zbyt oryginalny nazwa. Jednak co ja się dziwie. Raz widziałem aptekę, której na drzwiami była płasko rzeźba lwa, a ona się nazywa pod Lwem. Lepiej jakby na dachu zrobili wielką rzeźbę lwa. Było bardziej pod lwem. Okej kiedy zaparkowałem samochód weszliśmy do środka. Mieli tutaj szeroki wybór potrwa, a miejsce było przytulne i ciepłe. Usiedliśmy tam gdzie było okno w pól kole. Ściany tutaj był niebieskie jednak na każdej był kamienne pół koła obrobione drewnianą ramią. Przy nich stały duże wazony szklane w kolorze brązowym, a w nich zwykłe maki ogrodowe.
- Wiesz czuje się tutaj jak w domu. Nie wiem czemu, może to przez ten swojski wystrój - powiedziała do mnie Izabela, kiedy czekaliśmy na nasze zamówienie. Ja zamówiłem wołowy stek, a Izabela jaglano - warzywne kotlety.
- Tak ja również czuje się w sobotnie - powiedziałem do niej. To miejsce było dobrym pomysłem na zatrzymanie się. Spojrzałem na zegarek - Powinniśmy być dzisiaj popołudni u ciebie - dodałem do niej.
- Okej - odpowiedziała w tej samej chwili zostały przyniesione nam nasze zamówienia. Więc zabraliśmy się za jedzenie. Od kiedy stałem się wilkołakiem zauważyłem iż bardziej wolę na pół surowe mięso. Pewnie to już mamy w genach.  Jadaliśmy patrzyliśmy to na siebie to na niewidzialne plamy na stolę. Kiedy zjadaliśmy poszedłem zapłać, a następnie pojechaliśmy pod dom Iz... Tak jak mówiłem byliśmy koło piętnastej. Jednak koło jej bloku była policja, pogotowie oraz kilkanaście ludzi. Policjanci blokowali wejść do bloku, a mieszkańcy stali najbliżej... Iz wyskoczyła ze samochodu nim jeszcze zaparkowałem...


Część 2: Izabela 

    Podróż z Mickael minęła mi przyjemnie. Dobrze, że pojechaliśmy we dwoje mieliśmy trochę czasu spędzonego tylko my we dwoje. Nie bojąc się, że ktoś wparuje do nas. Ta karczma była śliczna. Może będę częściej ją odwiedzała. Bo te bezmięsne kotlety mi smakowały. Jednak kiedy zobaczyłam koło bloku służby państwowe. Nie mogłam wytrzymać. Szybko uwolniłam się od pasów i wyskoczyłam ze samochodu od razu podeszłam do taśmy, którą rozłożyli policjanci.Chciałam przez nią jednak w tedy poczułam jak ktoś mnie łapie za ramię. O mało go nie przerzuciłam przez siebie jednak ostatniej chwili się pohamowałam. Spojrzałam na niego...
- Nie wolno... - zaczął do mnie mówić. Miałam ochotę go zabić jednak nie mogłam tego zrobić.
- Nie interesuje mnie to... Ja tam mieszkam oraz w środku jest moja rodzina - powiedziałam i wyrwałam mu się przeskoczyłam przez taśmę mijając policjantów dotarłem do domu w ludzko tempie. Dziwi do mojego domu był otwarte stanęłam w progu i w tedy uderzył mnie zapach krwi. Zacisnęłam mocniej wargi ponieważ poczułam jak zmaga mnie głód oraz kły się wysunęły. Na podłodze było dużo krwi..., a na ścianie napis ,, Uprzedzaliśmy czas stawić czoła księżniczko... Odnaleźć nas i uratuj''. Przeczytałam napis domyśliłam się, że to wampiry zrobiły. Kazali mojej mamie do mnie zadzwonić aby mieć pewność, że to przeczytam. Nawet nie wiedziałam, kiedy Mickael wraz z policjantami stanęli za mną. 
- Przepraszam musimy zadać pani kilka pytań - powiedziała do mnie policjantka, a jej słowa docierały do mnie jak przez mgłę. 
- Iz... Kochana chodź na zewnątrz - powiedział do mnie Mickael poczułam dotyk na dłoń. Spojrzałam na nią...
- Zabili ich... Zabili - Mickael wyprowadził mnie nie na zewnątrz, a ja ciągle powtarzałam to jedno słowo. Nie wiedziałam co się dzieję do koła mnie. W głowie ciągle miałem ten widok oraz to jedno słowo ,,Zabili''. Posadził mnie na ławce i poczułam jak okrywa mnie. Nie było mi zimno... ani gorąco. Przed de mną pojawiła się kobieta. Spojrzałam na nią.
- Witaj się nazywam się Regina Zawadzka jestem policyjnym psychologiem. Możesz chwilę ze mną porozmawiać. Rozumiem cię - powiedziała do mnie spojrzałam na nią jakby nie wiedziałam co ona mówi jakby mówiła innym języku.
- Zabili ich - powtórzyłam raz jeszcze...
- Przepraszam, że pytam ale wiadomo już do kogo należy ta krew oraz czy cała jej rodzina - powiedział Mickael. Do policjantki...
- Nie tylko para. Mężczyzna i kobieta - powiedziała kobieta w tedy jakbym się obudziła z transu. O to chodziło im ,,uratuj''. Uratować moje rodzeństwo dla tego kazali mamie powiedzieć, żeby zabrała ich. Jednak ani mama ani policjantka nie powiedziała moim najstarszym bracie.
- Mój rodzeństwo młodsze i starszy brat co z nim? - spytałam się kobiety jej niebieskie oczy spojrzały na mnie.
- Nie wiemy... Wiesz do kogo był skierowany napis na ścianie? - spytała się mnie. Pokiwałam przecząco głową. Chociaż wiedziała ale nie mogłam powiedzieć, bo pytała by się skąd i czy kogoś podejrzewam...
- Przykro mi - powiedziałam do niej, a później spojrzałam na Mickaela - Chcę wracać do domu - następnie przekazała mi w myślach... Wymyśl coś muszę ich odnaleźć i uratować. Uśmiechnął się dom mnie.
- Chyba jak na dzisiaj dosyć jej atrakcji nie uważa pani... To mój numer telefonu. Jak policja będzie chciała zadać pytanie niech zadzwoni na niego - powiedział do policjantki, a ja wróciłam do swoich myśli.
- Tak dobrze... Jej przyda się psycholog to może się skończyć tramą do końca życia - powiedziała patrząc na mnie. Wzięła od niego wizytówkę i schowała ją od razu. Do końca życia. NIE do czasu aż nie zemszczę się i nie uratuję ich.