czwartek, 1 maja 2014

Bez tytułu: Rozdział 26 2/3


Święta i po świętach czas wróci do obowiązków. Jestem ciekawa jak minęły wam święta....



Rozdział 26 

Część 2: Mickael


       Przyjemna była mała sprzeczka z Magdą zresztą ja z tą dziewczyną po prostu kocham się kłóci. Przecież nic nie znaczy lepiej iż ludzie się dogadali niż mała sprzeczka pomiędzy nim. Przerwała nam Izabela, która odzyskała przytomność. Wiedziałem iż jest wampirem tak samo jak Auriera jednak nic nie powiedziałem. Kiedy usłyszałem iż chce jechać do swoich rodziców tych którzy ją wychowali, bo już wiem o tym, że ona i Aura urodziły się dwa razy. Raz w mitycznym świecie i tam żyją jej prawdziwi rodzice, a drugi raz tutaj.  Kiedy poprosiła mnie abym spytał matki czy może przywiedź tutaj swoje rodzeństwo zgodziłem się, bo inaczej ona by została tam. Nawet jakbym ja czy też Magda zabronili jej i tak to nic by nie dało. Dobrze, że Magda kazała abym ja jechał z nią. Nie spodziewałem się tego. Spojrzałem na nią zaskoczony na nią.
- To ja idę się spytać - powiedziałem do nich. Chciałem się wymknąć stąd iż zacznie się prawdziwa kłótnia między Magdą i Izabelą. Poszedłem najpierw wychodziłem tyłem, a następnie szedłem już normalnie jak tylko byłem za dziwami. Moja matka jak zawsze była swoim gabinecie siedziała nad papierami.
- O cześć. Cieszę się, że cie widzę.... Micakeal przepraszam się za wszystko. Wiem  nie byłam najlepszą matką na świecie - powiedziała do mnie patrzyłem na nią. Zawsze była słaba. Nigdy nie umiała się przeciwstawić ojcu. Nawet jeśli jest wilkołakiem. No prawie, bo z tego co wiem zrezygnowała ze swoich zdolność i nie przeszła przemiany dla ojca. Nie rozumiałem jej.
- Cześć. Mam pytanie czy rodzeństwo Iz mogą tutaj przyjechać na kilka dni? - spytałem się jej patrząc na nią. Nie komentując, że uznała siebie za nie najlepszą matką. Może gdyby umiała odmawiać ojcu i mu się przeciwstawić. Była by lepszą... Jednak w końcu to moja matka.
- Tak ale czy uważacie to za najlepszy pomysł Z tego co wiem dziewczyny ukończyły drugą przemianę. Są już hybrydami trzech ras. Mogą się nie kontrolować - powiedziała do mnie analizowałem każde słowo.
- Damy radę. W końcu to tylko dzieci... Ja wierzę w Iz i Aurę iż będą w stanie się kontrolować. Zresztą Iz ma mnie i zawsze jej pomogę - powiedziałem do niej. Taka prawdą... Wierzyłem w to całym sobą iż opanują się ze względu na siebie. One nie są potworami, a ni ja. Wciąż w nas te same osoby co kilka tygodni temu. Wróciłem do pokoju. W którym był tylko Aura i Iz.
- Mama się zgodziła ruszamy z rana samochodem. Spakuj się i wyśpij - powiedziałem do niej całując w policzek. Miałem zamiar już wyjść i zostawić je same. Jednak Iz złapała mnie za dłoń. Spojrzałem najpierw na jej dłoń, a następnie w jej oczy.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Nie wiem co bym zrobiła gdybym cię nie poznała - powiedziała i się przytuliła do mnie. Objąłem ją ramieniem nie wiedząc co powinienem powiedzieć. Jednak postanowiłem aby słowa same ze mnie wypłynęły.
- Zawszę będę przy tobie choć nie wiem co. Kocham cię Iz i nic to nie zmieni - powiedziałem do niej z uśmiechem cały czas przytulając do siebie. Wyszedłem do niej aby mogła się wyspać. Mi się również przyda odrobina snu. Mam zamiar wykorzystać ten czas puki jest spokój i  nic się nie dzieję. Znając życie nie długo nam będzie dane żyć w spokoju. Przecież cały świat jest przeciwko nam. Izabela i Ja zawsze będziemy razem. Jestem tego pewny. Taka miłość jak nasza zdarza się tylko raz.... Poszedłem do pokoju który dzielę z Gzeniem i Devon. Rzuciłem się na swoje łóżko i od razu oddałem się snu. Śniło mi się, że ja i Izabella leżymy razem na łące pełnej kwiatów, a na niebie jest pełnia. Wszystko było taki magiczne i tajemnicze. Na łące latały świetliki do o koła nas, a my wpatrzeni w siebie. Jakby cały świat przestał istnieć. Tylko my dwoje i ta łąka. Boże jakbym chciał iż tak było... Obudził mnie budzik. Do domu Iz będziemy jechać cały dzień... Mamy w planie zatrzymać gdzieś na obiad.
     Poszedłem pod Iz nim zdążyłem zapukać czy cokolwiek zrobić ona wychodziła. Jak tylko mnie zobaczyła powiedziała radośnie.
- Hej - uśmiechnąłem się do niej. Wyczułem iż dziewczyny patrzą na nas.
- Hej. Gotowa? - powiedziałem do niej. Skinęła i zamknęła drzwi do pokoju ulżyło mi, bo dziewczyny nie zobaczą. Objąłem Iz ramieniem i przyciągnąłem ją do siebie. Po prostu pragnąłem jej bliskość i czuć jej zapach. Jej zapach był spaniały pachniała jak nowa książka. Nie wiem czy kiedyś wąchaliście książki prosto ze sklepu albo z księgarni. To jest bardzo ładny zapach dla osób, które kochają czytać. Kiedyś kupowałem książki a następnie wąchałem je i odkładałem na półkę. Trzymałem ją w przy sobie aż byliśmy koło samochodu. Żałowałem iż nie zaparkowałem go dalej jednak już na to nie poradzę. Puściłem ją i otworzyłem drzwi. Kiedy byliśmy już w samochodzie ruszyłem z piskiem opon.
- Mam złe przepuście - powiedziała Izabela spojrzałem na nią i puściłem jedną dłonią kierownicę złapałem ją za dłoń, a nasze spojrzenie się spotkały.
- Będzie dobrze - powiedziałem chciałem dać jej otuchy. Przecież co może się wydarzyć.
- Skąd możesz to wiedzieć... Przecież u nas zawsze coś się dzieję, przez ostanie trzy tygodnie moje życie się tak zmieniły iż już sama ich nie poznaję. Boję się, jeśli im coś się stanie to będzie moja wina. Powinnam się w ogóle się nigdy... - na początku słuchałem jej wiedziałem jak chce skończyć te zdanie za hamowałem samochód. Spojrzałem na nią jak ojciec na dziecko, które robić coś nie właściwego.
- Nawet nie waż się tak myślisz. To, że kilka rzeczy jest do dupy. Nie wolno myśleć iż lepiej było by bez ciebie. Gdyż są w okół ludzie którym zależy na tobie. Pomyśl co by się stało z innym... Wiem, że czasem może być ciężko. Jednak ja zawszę będę cie chronił - powiedziałem do niej stopniowo moja gniew ustępował. Pojawiło się tylko troska i miłość. Kochałem ją całym sobą. Nie widziałem świata po za nią, a kiedy jej nie było koło mnie czułem jakby brakowało część mnie. Izabela spojrzała na mnie i nic nie powiedziała. Wiem, że mógłbym słuchać jej myśli nawet pod postacią ludzką. Jednak trzeba przejść połączenie więź. Która musiała odbyć się podczas pierwszej przemiany. Wiedziałem iż Izabella ma zdolność wilkołaka jednak jeszcze nie zmieniła się w go. Ponieważ nikogo nie zabiła.
-  Mickael co ty właściwie we mnie widzisz? - to pytanie mnie całkowicie zaskoczyło nie wiedziałem co odpowiedzieć jej. Przecież nie było jeden żeczy.
- Wszystko. Kiedy cię zobaczyłem poczułem jakby... uderzył mnie piorun albo ktoś mocno uderzył mnie w brzuch. Chodzi mnie iż straciłem głowę dla ciebie. Później nie mogłem przestać myśleć o tobie. Zastanawiałem się jak to było by poczuć twoją bliskość. Marzyłem cię pocałować oraz chronić. Oddałam bym życie za ciebie, ponieważ widzę życia bez ciebie. Mam nadzieję iż odpowiedziałem na twoje pytanie - powiedziałem do niej. Trudno było mi powiedzieć o tym co do niej czuję.Jak nigdy nie musiałem mówić o swoich uczuciach.
- Może zatrzymamy tutaj - pokazała na karczmę w kamienną.wyglądało to jak jakiś dwór lub koszary coś w tym stylu. Zjechałem na parking i przeczytałam iż to jest karczma ,,U Rycerza''. Nie zbyt oryginalny nazwa. Jednak co ja się dziwie. Raz widziałem aptekę, której na drzwiami była płasko rzeźba lwa, a ona się nazywa pod Lwem. Lepiej jakby na dachu zrobili wielką rzeźbę lwa. Było bardziej pod lwem. Okej kiedy zaparkowałem samochód weszliśmy do środka. Mieli tutaj szeroki wybór potrwa, a miejsce było przytulne i ciepłe. Usiedliśmy tam gdzie było okno w pól kole. Ściany tutaj był niebieskie jednak na każdej był kamienne pół koła obrobione drewnianą ramią. Przy nich stały duże wazony szklane w kolorze brązowym, a w nich zwykłe maki ogrodowe.
- Wiesz czuje się tutaj jak w domu. Nie wiem czemu, może to przez ten swojski wystrój - powiedziała do mnie Izabela, kiedy czekaliśmy na nasze zamówienie. Ja zamówiłem wołowy stek, a Izabela jaglano - warzywne kotlety.
- Tak ja również czuje się w sobotnie - powiedziałem do niej. To miejsce było dobrym pomysłem na zatrzymanie się. Spojrzałem na zegarek - Powinniśmy być dzisiaj popołudni u ciebie - dodałem do niej.
- Okej - odpowiedziała w tej samej chwili zostały przyniesione nam nasze zamówienia. Więc zabraliśmy się za jedzenie. Od kiedy stałem się wilkołakiem zauważyłem iż bardziej wolę na pół surowe mięso. Pewnie to już mamy w genach.  Jadaliśmy patrzyliśmy to na siebie to na niewidzialne plamy na stolę. Kiedy zjadaliśmy poszedłem zapłać, a następnie pojechaliśmy pod dom Iz... Tak jak mówiłem byliśmy koło piętnastej. Jednak koło jej bloku była policja, pogotowie oraz kilkanaście ludzi. Policjanci blokowali wejść do bloku, a mieszkańcy stali najbliżej... Iz wyskoczyła ze samochodu nim jeszcze zaparkowałem...


Część 2: Izabela 

    Podróż z Mickael minęła mi przyjemnie. Dobrze, że pojechaliśmy we dwoje mieliśmy trochę czasu spędzonego tylko my we dwoje. Nie bojąc się, że ktoś wparuje do nas. Ta karczma była śliczna. Może będę częściej ją odwiedzała. Bo te bezmięsne kotlety mi smakowały. Jednak kiedy zobaczyłam koło bloku służby państwowe. Nie mogłam wytrzymać. Szybko uwolniłam się od pasów i wyskoczyłam ze samochodu od razu podeszłam do taśmy, którą rozłożyli policjanci.Chciałam przez nią jednak w tedy poczułam jak ktoś mnie łapie za ramię. O mało go nie przerzuciłam przez siebie jednak ostatniej chwili się pohamowałam. Spojrzałam na niego...
- Nie wolno... - zaczął do mnie mówić. Miałam ochotę go zabić jednak nie mogłam tego zrobić.
- Nie interesuje mnie to... Ja tam mieszkam oraz w środku jest moja rodzina - powiedziałam i wyrwałam mu się przeskoczyłam przez taśmę mijając policjantów dotarłem do domu w ludzko tempie. Dziwi do mojego domu był otwarte stanęłam w progu i w tedy uderzył mnie zapach krwi. Zacisnęłam mocniej wargi ponieważ poczułam jak zmaga mnie głód oraz kły się wysunęły. Na podłodze było dużo krwi..., a na ścianie napis ,, Uprzedzaliśmy czas stawić czoła księżniczko... Odnaleźć nas i uratuj''. Przeczytałam napis domyśliłam się, że to wampiry zrobiły. Kazali mojej mamie do mnie zadzwonić aby mieć pewność, że to przeczytam. Nawet nie wiedziałam, kiedy Mickael wraz z policjantami stanęli za mną. 
- Przepraszam musimy zadać pani kilka pytań - powiedziała do mnie policjantka, a jej słowa docierały do mnie jak przez mgłę. 
- Iz... Kochana chodź na zewnątrz - powiedział do mnie Mickael poczułam dotyk na dłoń. Spojrzałam na nią...
- Zabili ich... Zabili - Mickael wyprowadził mnie nie na zewnątrz, a ja ciągle powtarzałam to jedno słowo. Nie wiedziałam co się dzieję do koła mnie. W głowie ciągle miałem ten widok oraz to jedno słowo ,,Zabili''. Posadził mnie na ławce i poczułam jak okrywa mnie. Nie było mi zimno... ani gorąco. Przed de mną pojawiła się kobieta. Spojrzałam na nią.
- Witaj się nazywam się Regina Zawadzka jestem policyjnym psychologiem. Możesz chwilę ze mną porozmawiać. Rozumiem cię - powiedziała do mnie spojrzałam na nią jakby nie wiedziałam co ona mówi jakby mówiła innym języku.
- Zabili ich - powtórzyłam raz jeszcze...
- Przepraszam, że pytam ale wiadomo już do kogo należy ta krew oraz czy cała jej rodzina - powiedział Mickael. Do policjantki...
- Nie tylko para. Mężczyzna i kobieta - powiedziała kobieta w tedy jakbym się obudziła z transu. O to chodziło im ,,uratuj''. Uratować moje rodzeństwo dla tego kazali mamie powiedzieć, żeby zabrała ich. Jednak ani mama ani policjantka nie powiedziała moim najstarszym bracie.
- Mój rodzeństwo młodsze i starszy brat co z nim? - spytałam się kobiety jej niebieskie oczy spojrzały na mnie.
- Nie wiemy... Wiesz do kogo był skierowany napis na ścianie? - spytała się mnie. Pokiwałam przecząco głową. Chociaż wiedziała ale nie mogłam powiedzieć, bo pytała by się skąd i czy kogoś podejrzewam...
- Przykro mi - powiedziałam do niej, a później spojrzałam na Mickaela - Chcę wracać do domu - następnie przekazała mi w myślach... Wymyśl coś muszę ich odnaleźć i uratować. Uśmiechnął się dom mnie.
- Chyba jak na dzisiaj dosyć jej atrakcji nie uważa pani... To mój numer telefonu. Jak policja będzie chciała zadać pytanie niech zadzwoni na niego - powiedział do policjantki, a ja wróciłam do swoich myśli.
- Tak dobrze... Jej przyda się psycholog to może się skończyć tramą do końca życia - powiedziała patrząc na mnie. Wzięła od niego wizytówkę i schowała ją od razu. Do końca życia. NIE do czasu aż nie zemszczę się i nie uratuję ich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz