Rozdział 28
Część 1 Izabella
Z Mickaelem zatrzymaliśmy się w hotelu. W końcu Głaz przekazał naszej wahacie część pieniędzy. Nie wiem skąd one wpływają ale mnie to nie interesuję. Nie chcieliśmy jakieś wysokiej klasy, bo źle się w nich czuję. Położyłam się na łóżku nie mogłam tak tego zostawić. Leżałam przez jakiś czas. Próbując znowu logicznie myśleć. Kiedy udało mi się to poszłam wziąć prysznic.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - powiedział do mnie Mickael. Między czasie wiedziałam, że mam zgodę Magdy.
- Jak to co odnaleźć ich i uratować moje rodzeństwo - powiedziałam do niego jakby to było oczywiste. Muszę poczekać aż policja skończy czynność w moim domu. Może wpadnę na jakiś trop, który doprowadzi mnie do zabójców. Nie zamierzam im tego odpuści. Wiedziała, że to sprawka wampirów. Ponieważ wyczuła to w mieszkaniu. Jednak nie wiedziała ilu oraz jak ich pokonać aby uratować. W końcu jej ostatnia walka z wampirem skończyła się przegraną. Przy czym o mało nie straciła całej krwi. Nie wiedziała również co wampiry od niej chcą.
- To wiem ale pytam czy masz jakiś plan - powiedział do mnie.
- Tak najpierw poczekam aż policja opuścił mój dom. Może złapie jakiś trop, który nas do nich doprowadzi. - powiedziałam do niego. Chociaż dokładnie nie miałam planu.
- Nie możemy czekać bo trop się zniknie - powiedział do mnie. Zapomniałam, spojrzałam przez okno.
- Co jeśli nas zobaczą jak się kręcimy? - spytałam się go.
- To coś wymyślimy - powiedział.
- To chodzimy - założyłam kurtkę. On również ubrał kurtkę i poszliśmy do domu mojego. Nie była policja. Pokręciłam się po pokojach. W swoim pokoju się zatrzymałam wszystko było poprzewracane. Podniosłam swoje i Magdy zdjęcie z podłogi. Boże jak bardzo tęsknie za tymi czasami. Byłam w tedy taka beztroska oraz nie wiedziałam jaki świat może być okrutny. Jedyne z czego się cieszę to iż mam chłopaka. Tak wspaniałego chłopaka ze świecą szukać. Lepiej nie mogłam trafić. Naglę poczułam jak ktoś mnie obejmuję od tyłu.
- Nie martw się kiedy w naszym w życiu zapanuję spokój - powiedział do mnie i ucałował mnie w czoło.
- Boje się, że już nigdy nie będę taką dziewczyną jak byłam - powiedziałam do niego.
- Cały czas nią jesteś - powiedział do mnie - Wpadłem na trop. - dodał po chwili, a jak aż podskoczyłam z radość. Poszliśmy za tropem aż doszliśmy do jakiegoś hangaru. Wszystkie okna był zamurowane... Zatrzymaliśmy się kila kilometrów od nich.
- Mickael odwrócę ich uwagę, bo mnie się spodziewają, a ty odnaleźć moje rodzeństwo. Mam dla ciebie ich ubranie abyś mógł zapoznać się ich zapachem - powiedziałam do niego on skinął głową. Pobiegłam pierwsza od świcie. Wykorzystując nasz przewagę. Otworzyłam na całą szerokość drzwi aby słońce. Widziałam kilka wampirów tym tego samego. Poczułam swędzenie na szyj.
- Hm... Nie mogliście wysłać w miarę normalnego zaproszenia niż bawić się mordowanie - powiedziałam do nich. Aby przykuć wszystkich uwagę. Dawna ja by odraz powiedziała coś ,,Jestem jak chcieliście, a teraz wypuście moje rodzeństwo''. Jednak ostatnio coraz bardziej czuję, że się zmieniam i najbardziej mnie to przeraża w kogo.
- Takie było bardziej skuteczne. Widzę, że przeszłaś przemianę i przeżyłaś - powiedział ten wampir, który mnie ugryzł. Skoro jego celem było abym stała się wampirem. To po co w tedy przyszedł do Głaza. Coś mi tutaj nie gra. ,,Mickael pośpiesz się...Proszę''.
- Co jeśli nie mogłabym wyjechać - powiedziałam do niego on wstał z fotela i podszedł do mnie na tyle na ile mógł aby nie wchodzić na słonce. Nudziła mnie ta rozmowa ale obiecałam Mickaelowi, że nie będę wyczyniała żadnej bójki. Również sama uważam iż lepiej ich nie atakować. Przecież nie znam ich planów, a chcę je poznać.
- Wątpię by coś cię powstrzymało. Nie ma tutaj twojego rodzeństwa. Myślisz, że byliśmy na tyle głupcami iż zamknąć ich w tym samym miejscu co my jesteśmy - kiedy to mówił zauważyłam Mickaela. Kurcze nie przemyślałam tego dokładnie. Mickael skoczył przy mnie. Nie możemy się wycofać teraz, bo oni mają moje rodzeństwo. Również nie możemy ich zabić. Szlak!!! ,,Iz zapytaj ich czego chcą?'' . Usłyszałam głos Mickaela w swojej głowie. Dobrze, że oni nie mogą z nami rozmawiać telepatycznie. Wampir nie wydawał się zaskoczony obecnością Mickaela. To znaczy, że musieli obserwować dom lub mieć szpiega w policji.
- W sumie myślałam iż będą z wami. W końcu napisaliście na ścianie abym was odnalazła i uratowała - powiedziałam do niego chciałam zyskać na czasie.
- Myślisz, że zależało nam na jakiś śmiertelnych dzieciakach. Gdybyś się bardziej przyłożyła to byś wyczuła, że oni są w piwnicy - powiedział do mnie. Jak mogli zamknąć dzieci w piwnicy bez jedzenia? Poczułam jak furia we mnie narasta. ,,Uspokój się skoro ja czuję iż to cie ruszyło oni też... Iz proszę nie daj się sprowokować'' powiedział do mnie telepatycznie Mickael łatwo mu mówić. Nie mogłam się uspokoić...
- Jak mogliście zamknąć dzieci w piwnicy?! Jesteście chorzy! W ogóle czego od de mnie chcecie? Mało wam? - powiedziałam do nich. Nie miałam zamiaru się uspokajać ani kontrolować. Jeśli będzie trzeba wymorduję ich. Dość złego już wyrządzili na świecie.
- Księżniczko uspokój się nie przystoi się tak wydzierać, co powiedziała by panienki matka... Chcemy abyś nas przemieniła w podobnych sobie. Jeśli tego nie zrobisz nie skończy się na twoich rodzicach... Masz sporo znajomych... Mam dość życia w cieniu - powiedział do mnie. Nie mogłam tego zrobić. Przecież gdybym ich przemieniła jedyną ich słabością było ... nic chyba. Chyba kołek serce ale ludzie by o tym nie wiedzieli mordowali by jeszcze więcej niewinnych ludzi, a ja byłabym odpowiedzialna za ich śmierć. ,,Mickael wracaj do bloku i uwolnij dzieciaki. Zabierz je do obozu tam się spotkamy'' przekazałam mu telepatycznie. W tej samej chwili poczułam rozkaz Magdy. Czyli Aura to wszystko widzi? Ponieważ Magda zakazała mu mnie zostawiać. ,, Miałaś nie wykorzystywać swojej władzy? Spytaj babki jak szybko zabić wampiry'' wysłałam do nich. Nie chciałam marnować czasu nie długo będzie południe a w tedy słońce będzie słabiej wpadało do budynku.
- Nie nazywaj mnie księżniczką... Nie przemienię was ani ja ani moja siostra - powiedziałam to stanowczo i pewnie. Nie miałam zamiaru tego zrobić. Mam tylko nadzieję, że uda nam się stąd wydostać dostać do mojego bloku i zabrać maluchy do obozu. W tym miesicie nie ma nikogo na kim mi zależy. Wszyscy są w obozie. Jednak wiem, że będzie trzeba prędzej czy później zająć wampirami. Usłyszałam jakiś dźwięk chwilę później pojawiła się chmura dymu. Nie mogłam nic przez niego zobaczyć. Czułam ogromne kłucie w gardle. Mickael podszedł do mnie kiedy upadłam na kolana. Jak dym opadł zauważyłam iż słońca nie było jakby było zaćmienie słońca, a w budynku była kobieta. Miała rudę włosy jednak najbardziej zwróciłam uwagę na jej oczy, rogi i skrzydła. Ponieważ jej oczy był całe czarne jakby nic w nich nie był. Skrzydła jak u nietoperza tylko sto razy większe i miała rogi, a kiedy się do mnie uśmiechnęła widziałam kły. Wiedziałam od razu kim ona była.
- Co nie przywitasz się z matką? - powiedziała do mnie słodkim głosem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dopiero teraz widziałam iż wampiry również klęczały im brakowało tchu.
- Czego chcesz? - powiedziałam do niej. Nie chciałam się z nią widzieć. Mickael pomógł mi wstać. Bez niego na pewno bym jeszcze klęczała. Ona przyjrzała się jemu.
- Chce aby moja córka zamieszkała ze mną, a nie w obrzydliwym wymiarze. Może nie wiesz ale jesteś starsza od swojej siostry chociaż na ziemi urodziliście się odwrotnie. Według naszego prawa należysz do mnie... Jak chcesz możesz zabrać swojego przyjaciela - powiedziała do mnie. Uniosłam brew do góry za bardzo nie wiedziałam co ona właśnie do mnie powiedziała.
- Do nikogo nie należę i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam już trochę mniej pewniej niż wcześniej do wampirów. Jednak mój głos nadal był opanowany. Chociaż wewnątrz krzyczałam ponieważ, Magda i Auriela nie dawały mi spokój. ,,Zamknijcie się i zapytajcie się babci co mam zrobić''. Na szczęście się zamknęły. Tym razem ona patrzyłam tymi swoim oczami. Nawet nie zauważyłam kiedy się poruszyła jedyne co widziałam to jak odrzuciła Mickaela na ścianę, a mnie złapała za szyję i podniosła do góry. Poczułam jak wzbiera się we mnie strach. Nie bałam się jej ale bałam się, że może coś zrobić Mickealowi. Cała ja ktoś mnie podnosi za szyję do góry, a ja boje się iż zrobi coś komuś innemu.
- Moja siostra przed śmiercią powinny ci powiedzieć, że mnie się nie odmawia. Niby czemu przez całe życie was chroniła! Już długo przed wami zrezygnowała z życia nieśmiertelnego! Drugą ręką skierowała na Mickaela. - Nawet nie próbuj chłopcze! - powiedziała do niego. Kątem oka widziałam jak się podniósł. Chciał się ją oddzielić mnie od niej przemieniając się wilka. Właśnie nie będę tak tak stała wykorzystałam swoją siłą i uwolniłam się od niej. Miała wzrok na Mickaelowi oraz mnie lekceważyła.
- Nauczyła mnie jednego, że zawsze trzeba słuchać swojego serca - powiedziałam do niej odsuwając się o krok. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogę jej uderzyć przecież to tak jakby moja matka oraz jest dużo starsza od de mnie. Chociaż nie wygląda na taką.
- Co powiesz na mały pakt? - spytała się mnie. Wyczuwałam w nim jakiś postęp.
- Jaki? - spytałam się podejrzliwie. Chciałam usłyszeć co mi zaproponuję oraz zyskać trochę czasu abym mogła coś w myśleć.
- Zagramy o wszystko lub o nic... - powiedziała uważnie przyjrzała mi się. Jakby czegoś szukała nie poruszyłam się tylko patrzyłam na nią czekając aż w końcu powie o co jej chodziło - Za walczymy na miecze jeśli wygram ty i twój chłopak pójdziecie ze mną. Nie mogę was rozdzielić ponieważ jesteście ze sobą związani. Więc będziesz walczyć nie tylko o swoją wolność ale również i jego. - powiedziała do mnie. Nie mogłam na to się zgodzić. Gdyby chodziło tylko o mnie to może. Jednak nie mogłam podejmować decyzji za niego.
- Co jeśli ja wygram? - spytałam się jej.
- Odejdę, a kiedy rozkwitniesz wrócę. To jak? - spytała się mnie. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Nie chciała iść do jej królestwa, bo wszyscy mówili iż to będzie najgorsza decyzja. Jednak przecież jest jeszcze Aurierla.
- Nie mogę podejmować decyzji za Mickaela - powiedziałam szukając czegoś, czego bym mogła się złapać to wydawało mi się najbardziej prawidłowe.
- Chłopcze co byś zrobił jeśli ona by się zgodziła iść ze mną? Czy byś był w stanie żyć bez niej? - spytała jego. Kurcze musiała zadać akurat te pytania sama znałam odpowiedzi na nie.
- Poszedł bym za nią, bo nie widzę życia po za nią - powiedział do niej. Widziałam, że mówi prawdę. Jednak wolałabym aby w tej chwili powiedział coś innego, że mnie nienawidzi czy coś w tym stylu.
- Widzisz córeczko... Cokolwiek ty postanowisz on pójdzie za tobą. Tak samo jak twój ojciec... Tylko szkoda, że ja go nie kochałam - powiedziała do mnie. Nie wiem czemu ale teraz wyczułam, że mnie kłamie oraz ktoś nas obserwuje z odległość. Oba te uczucia oddaliłam do siebie. Spojrzałam na Mickael on również patrzył na mnie. Widziałam jak krew spływa mu z ramienia oraz jak urwał sobie kawałek ubrania aby je zatamować. Musiał by się przemienić aby wyleczyć z ranny.
- Zgoda - powiedziałam do niej. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Jednak na chwilę obecną nie widziałam innego wyjść. Była również pewna tego, że przegram. ,,Zdajesz sobie sprawy, że będziemy musieli z nią iść, bo nigdy nie walczyłam mieczem'' przekazałam Mickaelowi telepatycznie. ,, Cokolwiek się stanie będziemy razem. Nic tego nie zmieni'' odpowiedział mi. Chwila przecież ja nie mam miecza, a ona nie wygląda jakby również go miała. Nim zdążyłam coś powiedzieć zauważyłam, że byliśmy na jakimś pustkowiu. Było tutaj noc, a księżyc był czerwony jak krew. W dłoń trzymałam miecz był srebrny i ciężki. Moja matka nie czekając ani nie ostrzegając zaatakowała mnie. Udało mi się ostatniej chwili zablokować jej uderzenie jednak pod wpływem siły uderzenia przewaliłam się na tyłek. Moja matka nawet nie dała mi możliwość wstania. Musiałam się bronić na siedząco. Kiedy wyczułam moment kiedy odsunęła się na chwilę. Wstałam z wampirzą prędkością. Właśnie muszę korzystać z moich zalet: wampir- szybkość, zwinność, siła; wilkołak - waleczność, odwaga; czarownica - czary, którymi mogę się wspomóc oraz najważniejsze jako ja Izabella Nowak najlepsza uczennica. O to chodziło Mickaelowi nie ważne ile będę miała gatunków. Czym się staję, bo we mnie ciągle będę sobą: dziewczyną, która kocha czytać oraz wiedzieć to i owo, jest wrażliwa na innych i nie egoistką. Zmieniam się ale to ciągle jestem ja. Tym razem ja zaatakowałam ją. Walka była zawzięta żadna z nas nie zamierzała przegrać. Okej babcia mówiła coś, że magia jest we mnie muszę czegoś mocno chcieć, a tej chwili nic mocniej nie pragnę jak umieć posługiwać się mieczem. Kiedy zaczęłam czuć, że mam szanse wygrać poczułam jak piasek w oczach. Kiedyś czytałam książkę w której bohater był nie widomy ,,Nie musisz widzieć przeciwnika aby go pokonać wystarczy, bo masz również inne zmysły''. Słabo mi to się zdało, bo nie mogłam się skupić za bardzo adrenalina działa. Chwilę później znowu leżałam na ziemi z przyłożonym mieczem do szyj. Musiałam zaakceptować swoją przegraną.
- Nie martw się nie będą was pamiętać - powiedziała do mnie moja matka. Wiedziałam, że zrobi coś aby wszyscy o nas zaponą. Może to lepiej... Jednak wątpię by się to udało.
- Hm... Nie mogliście wysłać w miarę normalnego zaproszenia niż bawić się mordowanie - powiedziałam do nich. Aby przykuć wszystkich uwagę. Dawna ja by odraz powiedziała coś ,,Jestem jak chcieliście, a teraz wypuście moje rodzeństwo''. Jednak ostatnio coraz bardziej czuję, że się zmieniam i najbardziej mnie to przeraża w kogo.
- Takie było bardziej skuteczne. Widzę, że przeszłaś przemianę i przeżyłaś - powiedział ten wampir, który mnie ugryzł. Skoro jego celem było abym stała się wampirem. To po co w tedy przyszedł do Głaza. Coś mi tutaj nie gra. ,,Mickael pośpiesz się...Proszę''.
- Co jeśli nie mogłabym wyjechać - powiedziałam do niego on wstał z fotela i podszedł do mnie na tyle na ile mógł aby nie wchodzić na słonce. Nudziła mnie ta rozmowa ale obiecałam Mickaelowi, że nie będę wyczyniała żadnej bójki. Również sama uważam iż lepiej ich nie atakować. Przecież nie znam ich planów, a chcę je poznać.
- Wątpię by coś cię powstrzymało. Nie ma tutaj twojego rodzeństwa. Myślisz, że byliśmy na tyle głupcami iż zamknąć ich w tym samym miejscu co my jesteśmy - kiedy to mówił zauważyłam Mickaela. Kurcze nie przemyślałam tego dokładnie. Mickael skoczył przy mnie. Nie możemy się wycofać teraz, bo oni mają moje rodzeństwo. Również nie możemy ich zabić. Szlak!!! ,,Iz zapytaj ich czego chcą?'' . Usłyszałam głos Mickaela w swojej głowie. Dobrze, że oni nie mogą z nami rozmawiać telepatycznie. Wampir nie wydawał się zaskoczony obecnością Mickaela. To znaczy, że musieli obserwować dom lub mieć szpiega w policji.
- W sumie myślałam iż będą z wami. W końcu napisaliście na ścianie abym was odnalazła i uratowała - powiedziałam do niego chciałam zyskać na czasie.
- Myślisz, że zależało nam na jakiś śmiertelnych dzieciakach. Gdybyś się bardziej przyłożyła to byś wyczuła, że oni są w piwnicy - powiedział do mnie. Jak mogli zamknąć dzieci w piwnicy bez jedzenia? Poczułam jak furia we mnie narasta. ,,Uspokój się skoro ja czuję iż to cie ruszyło oni też... Iz proszę nie daj się sprowokować'' powiedział do mnie telepatycznie Mickael łatwo mu mówić. Nie mogłam się uspokoić...
- Jak mogliście zamknąć dzieci w piwnicy?! Jesteście chorzy! W ogóle czego od de mnie chcecie? Mało wam? - powiedziałam do nich. Nie miałam zamiaru się uspokajać ani kontrolować. Jeśli będzie trzeba wymorduję ich. Dość złego już wyrządzili na świecie.
- Księżniczko uspokój się nie przystoi się tak wydzierać, co powiedziała by panienki matka... Chcemy abyś nas przemieniła w podobnych sobie. Jeśli tego nie zrobisz nie skończy się na twoich rodzicach... Masz sporo znajomych... Mam dość życia w cieniu - powiedział do mnie. Nie mogłam tego zrobić. Przecież gdybym ich przemieniła jedyną ich słabością było ... nic chyba. Chyba kołek serce ale ludzie by o tym nie wiedzieli mordowali by jeszcze więcej niewinnych ludzi, a ja byłabym odpowiedzialna za ich śmierć. ,,Mickael wracaj do bloku i uwolnij dzieciaki. Zabierz je do obozu tam się spotkamy'' przekazałam mu telepatycznie. W tej samej chwili poczułam rozkaz Magdy. Czyli Aura to wszystko widzi? Ponieważ Magda zakazała mu mnie zostawiać. ,, Miałaś nie wykorzystywać swojej władzy? Spytaj babki jak szybko zabić wampiry'' wysłałam do nich. Nie chciałam marnować czasu nie długo będzie południe a w tedy słońce będzie słabiej wpadało do budynku.
- Nie nazywaj mnie księżniczką... Nie przemienię was ani ja ani moja siostra - powiedziałam to stanowczo i pewnie. Nie miałam zamiaru tego zrobić. Mam tylko nadzieję, że uda nam się stąd wydostać dostać do mojego bloku i zabrać maluchy do obozu. W tym miesicie nie ma nikogo na kim mi zależy. Wszyscy są w obozie. Jednak wiem, że będzie trzeba prędzej czy później zająć wampirami. Usłyszałam jakiś dźwięk chwilę później pojawiła się chmura dymu. Nie mogłam nic przez niego zobaczyć. Czułam ogromne kłucie w gardle. Mickael podszedł do mnie kiedy upadłam na kolana. Jak dym opadł zauważyłam iż słońca nie było jakby było zaćmienie słońca, a w budynku była kobieta. Miała rudę włosy jednak najbardziej zwróciłam uwagę na jej oczy, rogi i skrzydła. Ponieważ jej oczy był całe czarne jakby nic w nich nie był. Skrzydła jak u nietoperza tylko sto razy większe i miała rogi, a kiedy się do mnie uśmiechnęła widziałam kły. Wiedziałam od razu kim ona była.
- Co nie przywitasz się z matką? - powiedziała do mnie słodkim głosem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dopiero teraz widziałam iż wampiry również klęczały im brakowało tchu.
- Czego chcesz? - powiedziałam do niej. Nie chciałam się z nią widzieć. Mickael pomógł mi wstać. Bez niego na pewno bym jeszcze klęczała. Ona przyjrzała się jemu.
- Chce aby moja córka zamieszkała ze mną, a nie w obrzydliwym wymiarze. Może nie wiesz ale jesteś starsza od swojej siostry chociaż na ziemi urodziliście się odwrotnie. Według naszego prawa należysz do mnie... Jak chcesz możesz zabrać swojego przyjaciela - powiedziała do mnie. Uniosłam brew do góry za bardzo nie wiedziałam co ona właśnie do mnie powiedziała.
- Do nikogo nie należę i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam już trochę mniej pewniej niż wcześniej do wampirów. Jednak mój głos nadal był opanowany. Chociaż wewnątrz krzyczałam ponieważ, Magda i Auriela nie dawały mi spokój. ,,Zamknijcie się i zapytajcie się babci co mam zrobić''. Na szczęście się zamknęły. Tym razem ona patrzyłam tymi swoim oczami. Nawet nie zauważyłam kiedy się poruszyła jedyne co widziałam to jak odrzuciła Mickaela na ścianę, a mnie złapała za szyję i podniosła do góry. Poczułam jak wzbiera się we mnie strach. Nie bałam się jej ale bałam się, że może coś zrobić Mickealowi. Cała ja ktoś mnie podnosi za szyję do góry, a ja boje się iż zrobi coś komuś innemu.
- Moja siostra przed śmiercią powinny ci powiedzieć, że mnie się nie odmawia. Niby czemu przez całe życie was chroniła! Już długo przed wami zrezygnowała z życia nieśmiertelnego! Drugą ręką skierowała na Mickaela. - Nawet nie próbuj chłopcze! - powiedziała do niego. Kątem oka widziałam jak się podniósł. Chciał się ją oddzielić mnie od niej przemieniając się wilka. Właśnie nie będę tak tak stała wykorzystałam swoją siłą i uwolniłam się od niej. Miała wzrok na Mickaelowi oraz mnie lekceważyła.
- Nauczyła mnie jednego, że zawsze trzeba słuchać swojego serca - powiedziałam do niej odsuwając się o krok. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogę jej uderzyć przecież to tak jakby moja matka oraz jest dużo starsza od de mnie. Chociaż nie wygląda na taką.
- Co powiesz na mały pakt? - spytała się mnie. Wyczuwałam w nim jakiś postęp.
- Jaki? - spytałam się podejrzliwie. Chciałam usłyszeć co mi zaproponuję oraz zyskać trochę czasu abym mogła coś w myśleć.
- Zagramy o wszystko lub o nic... - powiedziała uważnie przyjrzała mi się. Jakby czegoś szukała nie poruszyłam się tylko patrzyłam na nią czekając aż w końcu powie o co jej chodziło - Za walczymy na miecze jeśli wygram ty i twój chłopak pójdziecie ze mną. Nie mogę was rozdzielić ponieważ jesteście ze sobą związani. Więc będziesz walczyć nie tylko o swoją wolność ale również i jego. - powiedziała do mnie. Nie mogłam na to się zgodzić. Gdyby chodziło tylko o mnie to może. Jednak nie mogłam podejmować decyzji za niego.
- Co jeśli ja wygram? - spytałam się jej.
- Odejdę, a kiedy rozkwitniesz wrócę. To jak? - spytała się mnie. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Nie chciała iść do jej królestwa, bo wszyscy mówili iż to będzie najgorsza decyzja. Jednak przecież jest jeszcze Aurierla.
- Nie mogę podejmować decyzji za Mickaela - powiedziałam szukając czegoś, czego bym mogła się złapać to wydawało mi się najbardziej prawidłowe.
- Chłopcze co byś zrobił jeśli ona by się zgodziła iść ze mną? Czy byś był w stanie żyć bez niej? - spytała jego. Kurcze musiała zadać akurat te pytania sama znałam odpowiedzi na nie.
- Poszedł bym za nią, bo nie widzę życia po za nią - powiedział do niej. Widziałam, że mówi prawdę. Jednak wolałabym aby w tej chwili powiedział coś innego, że mnie nienawidzi czy coś w tym stylu.
- Widzisz córeczko... Cokolwiek ty postanowisz on pójdzie za tobą. Tak samo jak twój ojciec... Tylko szkoda, że ja go nie kochałam - powiedziała do mnie. Nie wiem czemu ale teraz wyczułam, że mnie kłamie oraz ktoś nas obserwuje z odległość. Oba te uczucia oddaliłam do siebie. Spojrzałam na Mickael on również patrzył na mnie. Widziałam jak krew spływa mu z ramienia oraz jak urwał sobie kawałek ubrania aby je zatamować. Musiał by się przemienić aby wyleczyć z ranny.
- Zgoda - powiedziałam do niej. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Jednak na chwilę obecną nie widziałam innego wyjść. Była również pewna tego, że przegram. ,,Zdajesz sobie sprawy, że będziemy musieli z nią iść, bo nigdy nie walczyłam mieczem'' przekazałam Mickaelowi telepatycznie. ,, Cokolwiek się stanie będziemy razem. Nic tego nie zmieni'' odpowiedział mi. Chwila przecież ja nie mam miecza, a ona nie wygląda jakby również go miała. Nim zdążyłam coś powiedzieć zauważyłam, że byliśmy na jakimś pustkowiu. Było tutaj noc, a księżyc był czerwony jak krew. W dłoń trzymałam miecz był srebrny i ciężki. Moja matka nie czekając ani nie ostrzegając zaatakowała mnie. Udało mi się ostatniej chwili zablokować jej uderzenie jednak pod wpływem siły uderzenia przewaliłam się na tyłek. Moja matka nawet nie dała mi możliwość wstania. Musiałam się bronić na siedząco. Kiedy wyczułam moment kiedy odsunęła się na chwilę. Wstałam z wampirzą prędkością. Właśnie muszę korzystać z moich zalet: wampir- szybkość, zwinność, siła; wilkołak - waleczność, odwaga; czarownica - czary, którymi mogę się wspomóc oraz najważniejsze jako ja Izabella Nowak najlepsza uczennica. O to chodziło Mickaelowi nie ważne ile będę miała gatunków. Czym się staję, bo we mnie ciągle będę sobą: dziewczyną, która kocha czytać oraz wiedzieć to i owo, jest wrażliwa na innych i nie egoistką. Zmieniam się ale to ciągle jestem ja. Tym razem ja zaatakowałam ją. Walka była zawzięta żadna z nas nie zamierzała przegrać. Okej babcia mówiła coś, że magia jest we mnie muszę czegoś mocno chcieć, a tej chwili nic mocniej nie pragnę jak umieć posługiwać się mieczem. Kiedy zaczęłam czuć, że mam szanse wygrać poczułam jak piasek w oczach. Kiedyś czytałam książkę w której bohater był nie widomy ,,Nie musisz widzieć przeciwnika aby go pokonać wystarczy, bo masz również inne zmysły''. Słabo mi to się zdało, bo nie mogłam się skupić za bardzo adrenalina działa. Chwilę później znowu leżałam na ziemi z przyłożonym mieczem do szyj. Musiałam zaakceptować swoją przegraną.
- Nie martw się nie będą was pamiętać - powiedziała do mnie moja matka. Wiedziałam, że zrobi coś aby wszyscy o nas zaponą. Może to lepiej... Jednak wątpię by się to udało.
Matka Izabeli
Królowa Mrocznego Świata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz