czwartek, 10 lipca 2014

Bez tytułu: Rozdział 31


Rozdział 31

Część 1: Mickael

Nie zbyt dobrze czułem się tutaj to wszystko mnie przytłaczało. Jeszcze ten pokój nadawał by się idealnie do horroru. Jednak najważniejsze to, że jestem z Izabelą nie ważne co nas spotka w tym świecie damy radę i przejdziemy przez to razem. Przecież ja jej nigdy nie zostawię. Za bardzo ją kocham... Może to wydawać się dziwne, że tak krótkim czasie stała mi się tak bliską osobą. Jednak według mnie to nie jest wcale dziwne. W końcu jestem wilkołakiem. Istotą, która miała nie istnieć, a istnieję.Usiadłem na łóżku i spojrzałem na dziewczynę. Ona jakby wyczuła, że się jej przyglądam i odwzajemniła spojrzenie. Za chwilę się zaśmiała.
- Dobrze, że masz dobry humor. Mogłabyś tak łaskawa i podzielić się nim ze mną - powiedziałem do niej w końcu chętnie też się pośmieję razem z nią. Iz przestała się śmiać trochę czasu jej zajęło opanowanie się.
- Jasne... To nic wielkiego jakiś czas nauczyłam się śmiać ze wszystkiego co można. Musisz przyznać, że zawodowo pakujemy się w kłopoty... Najpierw twój ojciec, później ta cała historia z pijakiem i morderstwem, następnie wypadek i moja ucieczka, a teraz to... - powiedziała do mnie. Ja nie widziałem nic śmiesznego jednak po chwili Iz rzuciła się na łóżko.
- Jestem szurnięta - podsumowała Iz, między wybuchami śmiechu.
- Nie, nie jesteś - sprzeciwiłem się jej - Jesteś jedynie chora psychicznie - dodałem, a ona uderzyła mnie w rękę. Popatrzałem na nią. Następnie unieruchomiłem jej dłonie i spojrzałem w jej oczy,  już miałem powiedzieć jej, żeby się zachowywała, ale mnie uprzedziła. Spryciula...
- Wygrałeś już przestaje - powiedziała do mnie. Pocałowałem ją i wróciłem do poprzedniej pozycji. - Kocham cię - dodała Iz. Kolejny raz spojrzałem na nią, a ona mnie pocałowała.
- Wiem o tym i ja ciebie kocham... Teraz chodzimy spać. Lepiej być wypoczęty na to co przygotowała twoja matka - powiedziałem do niej najchętniej nigdy bym nie szedł spać jeśli tylko mógłbym. Jednak niestety po za nami jest jeszcze świat. Z którym trzeba się zmienić.
- Fajna jest nawet moja siostra - powiedziała Izabela. Uśmiechnąłem się do niej.
- Wiesz jak na dziewczynę masz strasznie dużo nieznanych sióstr - powiedziałem do niej i uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła uśmiech...
- No wiesz nie moja wina, że się ukrywał. Teraz idę się myć - wstała z łóżka i poszła do łazienki. Patrzyłem się na czarny sufit. Z tą czarną podłogą pokój wydawał się mały oraz sprawiła wrażenie, że sufit jest nisko zawieszony. Ktoś nie znał zasad jak kolorem kształtować wielkość pokoju. No cóż mam nadzieję, że nie zabawmy tutaj długo. Izabela wyszła miała na sobie satynową błękitna koszula nocna z licznymi falbankami i koronkami. Izabella widząc moje spojrzenie. Skierowałam palec w moją stronę.
- Tylko słowa a obiecuję ci, że cię zabiję - powiedziała do mnie. 
- Okej nic nie mówię... Albo powiem wyglądasz ślicznie - powiedziałem do niej i poszedłem do łazienki. Tam to samo łazienka była w kolorach czarnym, białym i czerwonym oraz macą nie potrzebnych gadżetów. Wszedłem do dużej wanny i zrelaksowałem się niej. Miała wiele przydatnych funkcji. Jednak i tak już długo w niej siedziałem. Ponieważ już zaczęły mi na dłoń robić się tak zwane zmarszczki. Wyszedłem z wany na szafce widziałem ubranie był to same bokserki z samej koronki. O to co nie na pewne tego nie założę. Już wolę zostać przy swoich. To coś rzuciłem do kosza, który stał obok szafki. Niech im się śni, że ja założę coś takiego. Nie doczekanie ich. Wyszedłem z łazienki, a Iz spojrzała na mnie. 
- Co nie spodobał się ci prezent - powiedziała z uśmiechem położyłem się na łóżku i ją pociągnąłem do siebie. 
- Przyznaj się, że chciałabyś mnie w nich zobaczyć - powiedziałem do niej pół żartem.Ona tylko rzuciła we mnie poduszką. Wzięłam poduszkę z podłogi i podszedłem do łóżka. Później pociągnąłem Iz do siebie. Przytuliłem dziewczynę do siebie... I tak zasnęliśmy...

Część 2: Izabela
      
 Wczoraj wieczorem był najbardziej udany ze wszystkich. Po raz pierwszy z Mickael zostaliśmy sami i bez obawy, że ktoś wejdzie. Mogliśmy nacieszyć się swoją obecnością oraz zapomnieliśmy, że znajdujemy się w pieklę. Rano obudziłam się przed chłopakiem. Chciałam ubrać swoje wczorajsze ubrania. Jednak nigdzie nie mogłam znaleźć. Ani ciuchów, ani bielizny zupełnie nic. Podeszłam do szafy... Muszę ubrać coś z niej. Jednak za nim otworzyłam drzwi. Chciałam przygotować się na to co jest pewne. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Jednak z każdym kolejnym ubraniem coraz bardziej się załamywałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy obudził się Mickael.
- Cześć - powiedział do mnie, a ja o mało nie dostałam zawału. Jak usłyszałam śmiech jego spojrzałam na Mickaela. Jednak ten nie przestał się śmiać.
- Nie śmiej się... Zobacz jakie ubrania tutaj są... Rockowe, metalowców i gotyckie wyzywające, w kolorze czarny i czerwone. Już zaczynam tęsknić za swoim niebieskim swetrem - powiedziałam do niego. On spojrzał na mnie i podszedł. 
- Nie jest takie źle załóż tą koszulkę, skórę i jeansy - powiedział podając mi czerwoną koszulkę z czarnym nadrukiem, czarną skórę i ciemne jeansy. Spojrzałam na te ubrania krytycznym wzrokiem. Stwierdziłam, że nawet się nadają.
- Dzięki - powiedziałam do niego. Poszłam do łazienki ubrałam na siebie. Z obuwia wybrałam czarne glany. Które założyłam na nogi.- Poczekać na ciebie, czy mogę już wyjść? Zobaczyć ten pałac - dodałam po chwili. 
- Wiesz jak chcesz to idź ja na razie i tak nie mam ochoty chodzić ani widzieć te wszystkie stworzenia - powiedział Mickael. Dałam mu całusa i wyszłam... Szłam jakiś czas gdy zatrzymałam się wpadła na jakąś dziewczynę. Miała włosy tak utlenione, że kolorem podchodził do białego, ale to był blond. Spojrzałam na jej mocno wymalowaną twarz. Oczy był otoczone czarną krętkom, a usta szminką bordową. Ubrana była koronkową bluzkę na ramiączka na to czarną skórę do tego czarna miniówka i tego samego kolor szpilki. 
  -Jak chodzisz?! – powiedziałam do niej. W końcu to ona na mnie wpadła. Byłam na nią zła, bo nawet nie łaska powiedzieć przeprasza.
-Jak człowiek, a co? Sama mnie potrąciłaś – syknęła do mnie dziewczyna. Że co?? Niby ja stojąc ją potrąciłam. Nic no... Chyba ma wysokie mnie wanie o sobie.
-No chyba śnisz. - powiedziałam do niej...
-Ja śnię? – dziewczyna zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem. – Ty lepiej się obudź, bo to nie bajka, księżniczko – jej głos ociekał jadem.
-Ciekawe stwierdzenie. Skąd je wzięłaś? Z internetu? – „księżniczka”?? Już chciałam wyminąć ją, kiedy ta ona mnie uderzyła. Tylko raz. W twarz. Potem odeszła, mówiąc „pomyśl, jak następnym razem będziesz chciała ze mną zadrzeć''. Spojrzałam na oddalającą się dziewczynie, a dłoń przyłożyłam do policzka. Jak wszyscy mają tutaj być tacy jak ona to ja już wolę wróć do wampirów. Chwila przecież Channah była wczoraj taka przyjazna i miła.
- Widzę, że poznałaś naszą siostrę - powiedziała naglę pojawiając się za moimi plecami Channah. Zaskoczona jej obecnością spojrzałam na dziewczynę. 
- Siostrę? - spytałam się jej nie wierząc, że takie coś może być moją siostrą. Channah uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniła tym samym. Nie wiedziałam co myśleć o niej. 
- Tak ona jest naszą siostrę. Jej ojcem jest jakiś Inkub, a ona jest Skkubem ma na imię Hesriana - powiedziała mi Channah. Ciekawe imię Hesriana ciekawe czy coś znaczy ten imię.
- Co ona ma do mnie? - powiedziała spytałam się jej.
- To, że jesteś starsza od niej... W tym świecie ty i ... Auriela urodziliście się od ziemski miesiąc przed nią. Według prawa jesteście następczynie królestwa - wytłumaczyła mi.
- Ale ja nie chce być żadną następczynią - powiedziałam do niej. Jedyne co chce to normalne życie, mieć rodzinę, przyjaciół, pójść i skończyć studia. Nie chcę być żadną królową piekła.
- Matka zmusi cię być przyjęła po niej tron. Przykro mi - powiedziała Channah spojrzałam w jej oczach widziałam w nich rzeczywiście smutek i żal.
- Niech sobie próbuje ja nigdy nie będę jak ona - powiedziałam do niej. Była pewna swoich słów. Zwłaszcza, że nigdy nie przywyknę do tego rodzaju ubrań. Wątpię, że zawsze uda się uniknąć tego ubierania się jak Hesriana. 
- Okej pewnie jesteście głodni. Chodzi zaprowadzę cię do kuchni zamówisz coś dla siebie i swojego słodkiego chłopaka - powiedziała Channah. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo dziewczyna pociągnęła mnie za sobą. Nie wiedziałam o co chodzi jej z tym ,,zamówić''. Przecież kuchni przygotowuje się posiłki, a nie zamawia. Lecz wszelkie nie dopowiedzenia minęły, kiedy znalazłam się w kuchni. Było tam pełno ludzi ubranych na biało. Podszedł do nas chłopak miał krótkie włosy. Był ubrany w smoking... 
- Witam wasze wysokość w czym mogę wam służ - powiedział do nas chłopak. Znowu to... Dlaczego na litość boską nazywają mnie ,,wasza wysokość''. Przecież nie jestem żadną wysokością ani też nie jestem jakoś wysoka.
- Ja poproszę to co zawsze, a dla Izabelli dwa razy danie dnia bez alkoholu - powiedziała Channah. Kiedy usiadaliśmy przy stoliku.
- Co jest daniem dnia? Dlaczego powiedziałaś bez alkoholu? - spytałam się jej.
- Śniadaniem dnia dzisiaj są zwyczajne płatki, a powiedziałam bez alkoholu, bo oni tutaj nawet do herbaty dodają alkohol. Więc lepiej zawsze to mówić. Jeśli nie chcesz być wiecznie pijanym - powiedziała do mnie. W tym samym czasie chłopak przyniósł nam nasze dania na wózkach. Channah chwyciła swój, a ja swój. Poszłam do pokoju. Gdzie był Mickael...
- Jesteś głodny? Bo przywiozłam płatki - powiedziałam do chłopaka. Okazało się, że jest głodny. Usiadaliśmy przy stoliku na balkonie i zjedliśmy śniadanie...



Hesriana


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz