Rozdział 32
Część 1: Zuzanna
-Błagam, uważaj na siebie- powiedziała Rebecca.
-Oczywiście, że uważam. Robię to przez ponad
szesnaście lat i nic mi nie jest.- odpowiedziałam ze śmiechem. Wiem, że
moja kuzynka się o mnie martwi. Zawsze mi to mówi, gdy się żegnamy. Tu jest
mój drugi dom. Rebecca wie o mnie wszystko. Tak
samo jak ja o niej.Pożegnałyśmy się i poszłam w drogę powrotną do domu.
Wracałam zawsze obok parku. Po mimo tego, że było ciemno, nie bałam się.
Uwielbiam patrzeć na pełnię księżyca. Może to brzmi, jak jakieś zdanie z
romansu, ale nie obchodzi mnie to.Po prostu lubię patrzeć na ten jasny
okrąg, na granatowym niebie. Nie ma zachmurzenia, ani nic z tych rzeczy.
Tylko księżyc. Rozmyślałam o tym tak długo, że nie zauważyłam grupki
chłopaków, którzy mi się dziwnie przyglądali.Przyśpieszyłam kroku.
Zauważyłam, że ruszyli za mną. Do wyjścia na ulicę zabrakło mi może z
trzydziestu metrów. Była to ciemna dróżka. Oświetlały ją tylko trzy
latarnię, stojące w odległości kilkunastu metrów od siebie. Nagle drogę
zaszło mi dwóch chłopaków. Byli może ze dwa lub trzy lata starsi ode
mnie.
-Siema lala. Co tu robisz o tak później porze? Nie boisz się chodzić sama?
-Nie jestem lala- odpowiedziałam opryskliwie,
chociaż rozum podpowiadał mi, żeby tego nie robić. Nie mogłam jednak się
powstrzymać- Właśnie idę do domu.
Chciałam ich wyminąć, ale oczywiście mi nie dali. W
tym czasie doszli pozostali. Wiedziałam, co mnie czeka, ale serce nie
nawalało mi jak szalone, wręcz przeciwnie. Było spokojne, jakby obecna
sytuacja w ogóle się nie działa.
-Ej, no poczekaj. Zabawmy się- mówili.- Chyba się nas nie boisz?
-Chyba już wyrośliście z takich zabaw?-
odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Zastanawiałam się czy mi kompletnie
odbiło. Stało wokół mnie z siedmiu chłopaków, którzy chcę mnie zgwałcić,
a ja z nimi sobie żartuję,jakby byli moimi kumplami. Jeszcze tak to
nigdy nie miałam. Ba, jeszcze nie byłam w podobnej sytuacji.
-Widzę, że Ci humorek dopisuję.- powiedział wysoki
blondyn o piwnych oczach.- Zobaczymy, czy będziesz taka, jak z Tobą
skończymy.- Inni na te słowa wybuchli śmiechem, a mój mózg najwyraźniej
zaczął pracować, bo poczułam strach. Chłopak przybliżał się do mnie.
Stałam jak wryta. Gdy stałam z nim twarzą w twarz, wyciągnął do mnie
rękę i uderzył mnie w twarz. Poczułam ból w policzku. Nie wiem co we
mnie wstąpiło. Odwróciłam się i oddałam mu pięścią w szczękę. Chłopak
przewrócił się, a pozostałych zamurowało. Wykorzystałam tą chwilę i
uciekłam prze szparę między nimi. Po chwili usłyszałam, że biegną za
mną. Zamiast biec prosto, skręciłam w jakieś krzaki. Zaczęłam się między
nimi przedzierać, ale noga mi się zablokowała i upadłam na wilgotną
ziemię. Ich głosy były coraz głośniejsze, co znaczyło, że się zbliżają.
Wiedziałam, że już po mnie. Nie wiedziałam co chciałam sobie udowodnić,
przez ten pokaz sił. Mało mnie to obchodziło. Moje rozmyślenia przerwał
jeden głos.
-Znaleźliśmy
ją. Chodź, Tom zabawisz się trochę.- Ostre światło latarki zaświeciło w
moją stronę. Zasłoniłam ręką twarz. Widziałam, jak chłopacy się do mnie
przybliżają z szyderczymi uśmieszkami na twarzy. Nagle ich zachowanie
się zmieniło, tak samo ja wyraz na twarzy. Stanęli jakby sobaczyli
ducha, a ich twarzy stałe się białe, a oczy wytrzeszczone. Po mimo tego,
że była mała widoczność, widziałam wszystkie szczegóły. Do moich uszu
doszło coś jakby warkot silnika jakiegoś motoru. To niemożliwe, żeby
przestraszyli się motoru.Po za tym ulica była za nimi, a nie przed.
Dźwięk coraz bardziej się nasilał.Chłopacy patrzyli to na mnie to za
mnie. Nie wiedziałam o co im chodzi. W końcu usłyszałam, jakby warczenie
psa. Miałam jakieś przeczucie, że ten piec był tuż nad moją głową. Cała
się spięłam. Chłopacy zaczęli się wycofywać. Uciekali tak,że aż kurz
się za nimi niósł. Coś chuchało mi we włosy. Wzięłam głęboki oddech,jako
tako usiadłam i powoli odwróciłam głowę.
To co przed sobą zobaczyłam, przeszło moje
najśmielsze oczekiwania. Najpierw ujrzałam wielkie łapska, takie jaki u
wilka lub psa. Te były ogromne. Miały kolor ciemno-brązowy. Potem
ujrzałam szeroką klatkę piersiową. Bardzo włochatą. TO COŚ- bo nie wiem
jak mam to nazwać- pochyliło swój łeb i ujrzałam najpiękniejsze niebieskie
oczy, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Patrzyły na mnie z
ciekawością. Były ciemne, ale powoli stawały się jaśniejsze, aż w końcu
przybrały barwę czystego nieba. Istota przeszła i ustała przede mną.
Pochyliła swój łeb nad moją nogą i otworzyła paszczę. Przez chwilę
myślałam, że chcę mnie pożreć, ale ona tylko odblokowała moją uwięzioną
nogę.Miała duże i prawdopodobnie bardzo ostre zębiska. Było ich wiele. Bardzo
powoli podniosłam się z ziemi i istota też się wyprostowała. Dopiero
teraz zauważyłam, jaka jest wysoka- to, że jest ogromna stwierdziłam po
rozmiarze łap- Była wielkości konia, ale go wcale nie przypominała. Było
to coś podobnego do wilka, tylko, że ten wilk był jakby w rozmiarze
XXL. Złapałam się za czoło i pokręciłam głową.
-Dobrze się czujesz?- doleciało do moich
uszu. W pierwszej chwili pomyślałam, że się przesłyszałam. Ale istota,
która przypominała wilka, powtórzyła pytanie.
-Ty…ty…ty gadasz..?- wykrztusiłam.
-Oczywiście, że potrafię rozmawiać- odpowiedział
nieznajomy.Miał bardzo miły i bardzo…seksowny głos. Spodobał mi się od
razu. Istota powtórzyła pytanie.
-Czy dobrze się czuję?- zapytałam. Kiwnął głową.-
Czuję się wspaniale.- Popatrzyłam na niego uważnie. Miał śliczne oczy i
pięknego koloru sierść. Zaśmiałam się
sama z siebie, zamknęłam oczy i już ich nie otworzyłam do rana.
***
Po przebudzeniu pomyślałam, że to był bardzo
beznadziejny sen. Najbardziej beznadziejny, ze wszystkich moich snów.
Wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Poczułam coś na ręku. Okazało
się, że mam na nadgarstku zawieszoną bransoletkę z jakimś
znaczkiem z literą G. Była delikatna, a zarazem
widziało się w niej siłę. W lustrze zobaczyłam swoje odbicie. Nie
wyglądało najlepiej. Potargane włosy. Znajdowało się w nich błoto i
liście. Nie wiem, jak ja się do takiego stanu doprowadziłam.Postanowiłam
wziąć gorący prysznic. Moje mięśnie pod wpływem gorąca stawały się
mniej spięte i bolesne. Po prysznicu poczułam się jak nowo
narodzona.Potrzebowałam tylko jakiegoś porządnego śniadania. Zeszłam na
dół i zobaczyłam mamę krzątającą się po kuchni. Jak zawsze z samego
rana.
-Cześć mamo- powiedziałam.
-Cześć skarbie. Mam pytanie.- powiedziała, gdy usiadłam przykuchennym stole i zajadałam się jajecznicą na bekonie.
-Dawaj- mówiłam z pełnymi ustami, więc wyszło trochę niewyraźne.
-Kiedy wczoraj wróciłaś do domu?
Zmarszczyłam czoło. W ogóle nic nie pamiętałam od momentu wyjścia od Rebecci.
-Wiesz.. tak właściwie to nie wiem. Pamiętam tylko, że wyszłam od Rebecci, a potem obudziłam się w swoim łóżku.
Mama też zmarszczyła czoło.
-Nieważne- powiedziała i machnęła ręką- tak po za tym to dzwoniła Reb. Prosiła, żebyś do niej zadzwoniła. Mówiła, że to ważne. Tak w ogóle to skąd masz taką śliczną bransoletkę?
-Eee.. dostałam od Rebecci. Powiedziała, że to na szczęście i w imię naszej przyjaźń, czy coś takiego. Znasz ją.
-Tak, znam. Jest naprawdę śliczna.
-Dzięki
Poszłam do siebie się przebrać w jeansy i biały,
bawełniany podkoszulek. U siebie w pokoju też miałam telefon. Wybrałam
numer przyjaciółki i po chwili usłyszałam znajomy głos.
-Halo!
-Hej! Słucham Cię, co to za ważne wiadomości?
-O Boże! Ja już się tak martwiłam- powiedziała
Rebecca, tym swoim głosem- Dlaczego wczoraj nie puściłaś mi sygnału.
Zadzwoniłam i okazało się, że tu już śpisz. Dobra, mniejsza z tym.
Musimy się spotkać.- Po prostu wiedziałam!- Za pół godziny w naszym
miejscu.
-Oki, ale zajmij nasz stolik.- powiedziałam
Część 2: Gzenio
Miałem dość tylko obozu. Bez mówienie nikomu poszedłem do najbliższego miasta. Szedłem w ludzkiej postać obserwując księżyc na niebie. Kiedy nie daleko mnie przebiegła dziewczyna, a za nią biegło siedmiu chłopaków. To nie wróżyło nic dobrego. Pobiegłem w tym samy kierunku. Jednak nim dotarłem do dziewczyny. Zauważyłem, że uderzyła jednego i znowu zaczęła biec. Jeden chłopaków pomógł wstać koledze. Jak na dziewczynę musiała mocno przywalić. Skoro tamten się przewrócił. Zatrzymałem się i oceniłem sytuację. Dziewczyna biegła przez krzaki w stronę rzeki. Przemieniłem się i pobiegłem ścieżkom, a później przez rzekę. Co to za problem dla duże wielka. Skradałem się w stronę dziewczyny. Czułem wyraźny zapach strachu i krwi. Więc nie potrzebowałem latarki jak oni aby ich znaleźć. Chłopaki jak tylko mnie zobaczyli poczułem wyraźną woń ich strachu dobrze im tak nie wiedzą co to strach. Zawarczałem na nich kilka razy po czym podszedłem do dziewczyny. Chciałem się przemienić. Jednak zadałem sobie sprawę, że to nie zbyt dobry pomysł. Jak ja jej to wszystko wytłumaczę. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Była bardzo piękna... Zresztą wszystkie dziewczyny są piękne bez wyjątku. Tylko nie którzy nie umieją dostrzec w nich piękna. Nie mówiła nic przez jakiś czas tylko patrzyła mi w oczy. Zauważyłem, że jej noga zahaczyła o korzeń. Podszedłem do niej i uwolniłem jej nogę. Później w budzi czułem smak drewna. Dziewczyna podniosła się ziemi...
- Dobrze się czujesz - kurczę co ja zrobiłem powiedziałem do niej w postać wilka. Miałem zachowywać się jak zwierzak. Co za głupiec ze mnie... Zaraz ucieknie z krzykiem i będzie opowiadać o gadającym wilku. Po prosu super. Powtórzyłem pytanie...
- Dobrze się czujesz - kurczę co ja zrobiłem powiedziałem do niej w postać wilka. Miałem zachowywać się jak zwierzak. Co za głupiec ze mnie... Zaraz ucieknie z krzykiem i będzie opowiadać o gadającym wilku. Po prosu super. Powtórzyłem pytanie...
-Ty…ty…ty gadasz..?- wykrztusiła. Spojrzałem na nią. Serio nie no wcale nie umiem mówić. Chwila przecież jestem pod postaciom wilka nie powinienem mówić. Jednak już nie cofnę. Trzeba było nie powtarzać pytania.
-Oczywiście, że potrafię rozmawiać- odpowiedziałem jej.
-Czy dobrze się czuję?- zapytała. Kiwnąłem głową.-
Czuję się wspaniale.- Popatrzyłam na niego uważnie. Miał śliczne oczy i
pięknego koloru sierść. Zaśmiałam się
sama z siebie, zamknęłam oczy i już ich nie otworzyłam do rana. Tak po prostu straciła przytomność. Po prostu super. Przybrałem postać człowieka. Nie mogę jej tutaj zostawić tak. Przejrzałem jej kieszenie jednak nie miała tylko kartę biblioteczną. Więc ma na imię Zuzanna. Ładne imię dla ładniej dziewczyny. Był adres zamieszkania... Wziąłem ją na dłonie i zaniosłem do domu. Na szczęście wszyscy u niej spali. Zajrzałem do jednego pokoju. Na łóżku leżała jakaś kobieta. Po ciuchu wycofałem się. Następny wyglądał mi jak na pokój dziewczyny. Zostawiłem jej pamiątkę na dłoń i wyszedłem po ciuchu z jej domu. Wróciłem do obozu... Starając zapomnieć o dziewczynie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz