wtorek, 27 sierpnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 15

Bez wstępu dodaje kolejny rozdział który dedykuję mojemu kochanemu Mateuszowi, przyjaciółką na które mogę zawszę liczyć: Magda, Ewelina D i  Agnieszka oraz trzem kumplom Sebastian, Gzenio, Krzysztof... :) Miłego czytania


Rozdział 15
Rozdział 15
Część 1: Izabela




Trzy dni aż tak długo mnie nie było! Ja myślałam że najwyżej kilka godzin. Może byłam jakimiś zaczarować wymiarze. Gdzie dni płyną inaczej. Dla mnie to była co najmniej godzina, a dla moich przyjaciół dłużej. Boże jak bym chciała żeby tu ze mną był Mickael, żeby móc się do niego przytulić aby moje wszystkie problemy uciekły. Jednak on jest więźniem własnego ojca i szybko go nie zobaczę. Musi nam się udać uwolnienie ich z rąk jego. Długo tak nie pociągnę ciągłe zatargi, szpiedzy, kłótnie. Powoli zaczynam mieć tego dosyć zawsze coś się znajdzie. Wszystko zaczęło się kiedy pojechałam na te kolonie. Jednak niczego nie żałuje, ponieważ na nich spotkałam miłość swojego życia. Najgorsze jest to że moje życie poprzewracało się do góry nogami. Nic już nie jest takie jak kiedyś nawet moja rodzina. To czasem jest strasznie dołujące jak każdego dnia coś się dzieję. Człowiek pyta siebie ile jeszcze da radę wytrzymać. Czy to już koniec, a kiedy zdaję mu się że wszystko już dochodzi do normy dzieje się coś co niszczy wszelką nadzieje na lepsze dni. Jakby boba atomowa uderzyła zostawiając za sobą ból, cierpienie i strach, że nigdy już nie będzie normalnie. Jednak te kobiety powiedziały mi że muszę być silna. Właśnie taką zamierzam teraz być, ponieważ zależy mi na moim szczęści nie mogę się od niego odwróci i po prostu uciec od problemów jakie spotykam na swojej drodze. Thomas opowiedział mi o nowym problemie jakie mamy na obecną chwilę. Postanowiłam od razu nim się zająć za nim on się powiększy. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju widziałam pełno ludzi na dole chciałam krzyknąć ale nie miałam siły z mojego gardło wydobył się tylko pisk postanowiłam normalnie mówić.
- Słyszałam że nie możecie znaleźć wspólnego języka chciałam wam przypomnieć o co walczymy i do czego dążmy jeśli wam zależy na tym samym to musi się starać a nie z góry zakładać... - zaczęłam schodzić ze schodów nie chciałam żeby nie myśleli że ja uważam się za lepszą od nich. - że nie da rady porozumieć się policjantami czy przestępcami czy zwyczajnymi ludźmi. - kiedy to powiedziałam zachwiałam się jeden chłopak mnie przetrzymał spojrzałam na niego wdzięcznie. On się do mnie uśmiechnął a ja wróciłam do swojej przemowy – Przepraszam was za to ale jeszcze nie odzyskałam całkowicie siły. Nikt z nas nie był wojsku ale słyszałam kiedyś super piosenkę o życiu wojskowym i wcale nie mówię o Katy Perry 'Part Of Me'. Tylko o innej, która opowiada jak to jest być wojsku. Jest jedno zdanie nie wiem czy dobrze je przetłumaczyłam staliśmy się kolegami. To jest nasze wojsko! My jesteśmy jego żołnierzami i też musimy stać się kolegami takim żeby być gotowymi umrzeć z siebie.
- Co dziewczyna i to kujonka może wiedzieć o być wojsku. Na czytałaś się książek – powiedział jeden chłopak znałam go może nie z imię i nazwiska tylko z twarzy. Chodził do tej samej szkoły co ja a tam każdy o mnie tak uważał. Spojrzałam na niego spod byka bo nienawidzę jak jak toś mówi na mnie ,,Kujonka''. Jestem zwyczajną dziewczyną która chce coś ociągnąć. Czy to źle?
- Posłuchaj mnie! Bo nie będę się powtarzać jasne dużo się uczyłam ale chyba zapomniałeś o tym że chodzi może jestem... Jak ty mnie nazwałeś, ach tak kujonkom to znam słowa których ty nie znasz. Naucz się co to znaczy paradygmaty kwantyfikatywne to może będziesz na moim poziomie i pozwolę ci do mnie mówić. bo na razie to ja muszę siedzieć na podłodze żeby zniżyć się do twojego poziomu. - Powiedziałam do niego to tak jakbym nie byłam sobą tylko Magdą. On zaczął się śmiać, a wszyscy obserwowali te naszą małą konwersacje.
- Oj jak mówisz swoim języku jak jakiś bobas, którego nikt nie rozumiem to jak ja mam nauczyć się twoich słów to jak szukać znaczenia słowa małego dziecka ,,gugu''. - powiedział on, a mnie już nudziła to rozmowa najchętniej bym odeszła ale wtedy oni by uznali że się podałam.
- Bobas to ja? To ty się nie zaliczasz jeszcze do noworodków. Ode mnie się kurwa odjeb. zarodku pierdolony. Uważasz się za cwaniaka ale nim nie jesteś nie wiesz z kim masz do czynienia. Więc jak nie chcesz tu być i podporządkować się naszym zasadą. To idzici paś gęsie bo do tego tylko się nadajesz. - powiedziała, a cała reszta zaczęła się śmiać. Ten który ze mną rozmawiał powiedział. Tym razem spokojniej...
- Jak na dziewczynę inteligentną i cichą umiesz przygadać. Okej co mamy robić żeby być kolegami - powiedział a ja ciągle nie wierzyłam swoje zwycięstwo ale kiedy wszyscy zaczęli klękać jakbyśmy byli w średniowieczu, a ja byłam jakąś księżniczką, którą nie jestem. Dobra muszę coś zrobić...
- Okej wystarczy wstańcie bo wiele pracy przed nami - kiedy zaczęłam z nim pracować. Miały dni w których było to samo. Ćwiczenia żeby ich zjednoczyć, a moja nauka walki i Thomasa. Pamiętam pierwszego dnia kazał mi biegać na bieżni a on opowiadał o tym co muszę wiedzieć o jego ojcu. Jego mocne strony i słabe. Najgorsze było to że bieżnia była ustawiona na najszybszych obrotach że już po minucie prosiłam o przerwę. On dał mi ale tylko pięć minut. Czy on nie ma serca? Znowu na bieżnie i tak długo aż nie dopowiedział do końca swój wykładu. Następnego dnia strzelał do mnie z wyrzutni piłek do tenisa miałam robić uniki. Nie wiem po co mi się to przyda ale robiłam co mój trener mi kazał. Trenowała wraz ze mną dziewczyna Sama, ponieważ Agnieszka chciała umieć się bronić przed Michałem oraz żeby nie być piętą Achillesom Sama. Po tygodniu ja byłam i Agnieszka wytrenowana, a nasza armia się zjednoczyła wszyscy siadali razem nie było widocznych podziałów między nimi tylko przyjaźń. Teraz stałam i patrzyłam jak jedzą obiad. Nie było to nic specjalnego tylko grochówka. Nawet nie zauważyłam kiedy Thomas stanął za mną.
- To wszystko dzięki tobie. Masz dar i to wielki wiedziałaś o tym - Spojrzałam na niego żeby mieć pewność że mówi do mnie ale nikogo nie widziałam prócz nas. Westchnęłam i znowu spojrzałam na ludzi. Nie uważała że to dzięki mi. Według mnie każdy miał jakiś wkład w to. Ja nic takiego nie zrobiłam. Tylko weszłam w dyskusje z jednym z nich, a później pokazałam im drogę do zgody.
- Nie.... Nie to nie tylko moja zasługa. My wszyscy się do tego przyczyniliśmy- powiedziałam to co czułam. Wcale nie uważałam się za osobę skromną bo prostu nie chciałam że by wszystkie zasługi zostały mi przypisane. Jak to wcale nie tylko dzięki mnie. Spojrzałam na Agnieszkę i Andżelikę które się śmiały z dowcipu. Agnieszka była bardzo piękną dziewczyną chodzi nie była wysoka. Miała długie blond włosy z czarnymi pasemkami. Zawsze ubierała się w stylu dzikiego zachodu. Prawie nigdy uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Jej duże brązowe oczy pasowały idealnie do jej stylu bycia. Lubiła zawsze muzykę country. Mi ta muzyka jakoś nie przypadła do gustu. Ja najbardziej lubiłam polskie piosenki o miłości wolne. Dziewczyny spojrzały na mnie i Agnieszka zawołała.
- Izabela, Aurielie chodzi do nas!!- powiedziała Andżelika spojrzałam na moją siostrę ta wzruszyła ramionami i podeszła do mnie. Razem poszliśmy do nich. Byliśmy jednymi dziewczynami w naszej armii. Prawie zawsze siedzieliśmy razem i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Usiadłam pomiędzy nimi, a Aurielia naprzeciw mnie. - Jak wam udaje zachować resztki kobiecości w tym męskim świecie. Chodziło jej że więcej w tym budynku jesteś chłopaków niż dziewczyn. Nas można policzyć na jednej ręce, a chłopaków nawet 30 par dłoni by nie wystarczyło.
- Hej mam swoją gitarę mogę wam zaśpiewać piosenkę która chyba by pasowała ale nie całkowicie. Co wy na to? - Powiedziała Agnieszka z nadzieją. Ja nie miałam nic ciekawe bo ma fajny głos i dobrze śpiewa. Kiedyś słyszałam na szkolnym konkursie ,,Mam Talent'' Jak śpiewała i grała wtedy zajęła drugie miejsce. Dziewczyny również nie miały nic przeciwko temu żeby śpiewała. Ona wzięła swoją gitarę – Zaśpiewam wam piosenkę Alicja Boncol & Koalicja - Zabieraj Te Łapy Z Mojego Tylka. - Kiedy śpiewała jeszcze się wygłupiała, a my się zaśmiałyśmy jak wariatki. To był najlepszy dzień od kilku tygodni. Wszystko jak naradzie idzie w dobrym kierunku oby tak dalej. Jeśli będzie tak dalej szło to uda nam się go pokonać i tamtych uwolnić w końcu będę szczęśliwa naprawdę. Nie na chwile tylko na wieczność.


Część 2: Mickael




Ojciec wyglądał na zadowolonego że zabiliśmy tak szybko kogoś jeszcze pijąc jego krew. Pewnie dlatego że staniemy się wilkołakami tak jak chciała. Ja nie mogę teraz tym bardziej straci panowanie nad sobą, ponieważ jeśli kiedykolwiek skrzywdzę Izabele nigdy tego sobie nie daruję. Będzie to za mną chodziło do końca życia. Jest różnica zabicia matki której nienawidziłeś i dziwki której nie znałeś a zabicie ukochanej osoby dla której chcesz żyć bo ona jest twoim tlen. Nienawidziłem go za to kim się przez niego stałem. Wiedziałam że Magda myśli tak samo jak ja tylko ona też czuję do niego obrzydzenie po tym jak po traktował Carolin ten obraz ciągle jest w jej głowie. Jeśli kiedyś Thomas stanie się tym kim my i zobaczy ten obraz to znajdzie sposób żeby go zabić.
- Jakoś w to wątpię. - powiedziała Charlaine od razu się domyśliłem o co jej chodzi więc nie czekając na zaproszenie powiedziałem do niej
- Wypad z mojej głowy dziwko!! - krzyknęłam do niej, a ona się uśmiała i nic nie odpowiedziała tylko powiedziała do mnie telepatycznie ,, Oj nie takim tonem nie chcesz chyba żeby Izabele krzywda spotkała przez twój cięty język,,. Jak śmiesz mi grozić za kogo się uważasz. Nic dalej nie mówiła ani normalnie ani telepatycznie.
- Synu wyluzuj się teraz jesteś czym więcej niż człowiekiem. Jesteś od człowieka lepszy... Nie widzisz tego? - powiedział mój ojciec jakby był ze mnie dumny, a jednocześnie zawiedziony że ja nie mam jego toku rozumowania. Jednak tak nigdy nie będzie. Nie będę taki jak on lub Charlaine.
- Sorry jakoś tego nie widzę... Widzę jedynie że jesteśmy potworem takim jakim ty zawsze chciałeś być. Nie dawno zabiłem własną matkę i piłem krew dziewczyny. Jestem niebezpieczny dla swoich przyjaciół i dziewczyny. - Powiedziałem wszystko we mnie się ukrywała. Pozwoliłem na to żeby moje emocje mówiły za mnie.
- Posłuchaj braciszku bycie wilkołakiem a wampirem ma jedną cechę to że nasze cechy charakteru zwiększają się jak toś był wrażliwym jet teraz mega wrażliwcem, psychopatą jest jeszcze większym. Jeśli kogoś kochałeś lub lubiłeś nic mu nie zrobisz bo twoje uczucia do nich się powiększył. Wyraziłam się jasne? - powiedziała Charlaine trochę z irytacją. Jednak jej słowa dały mi nadzieje oraz trochę uspokoiły. Trochę bo nie byłem pewny czy nie mówi to tylko żebym przestał użalać się nad kim się stałe. - Słysze że dotarło do was to co powiedziałam. Nauczę was bycia wilkołakiem. - dopowiedziała. Później powiedziała że jeśli będziemy pić krew z banku to nie będziemy jej chcieli jeśli do tego zjadać surowe mięso. To na pewni nikogo nie skrzywdzimy. To nie prawda że zmieniamy się czasie pełni to zwykła bajeczka ludzi. Zmieniamy się kiedy chcemy, ale młode wilkołaki swoją pierwszą przemianie odbywają w czasie pełni. Ponieważ ona pomaga im wydobycie wewnętrznego wilkołaka. Później idzie jak po maśle, czyli bardzo łatwo i z każdą przemianą ból jest łatwiejszy do zniesienia go aż w ogóle go nie czujemy. No koniec powiedziała że nasza wahata przybędzie nie długo do nas i ona nas wszystkiego nauczy. Jak być wilkołakiem bo ona sama wiele rzeczy nie wie. Ciekawe jaka moja rodzina ze strony matki jest. Czy będą mieli do mnie pretensję, że ją zabiłem czy nie? Poszedłem z powrotem na strych bo już wieczór był a byłem zmęczony tym dniem. W nocy mi nic się nie śniło. Nie miałem żadnych koszmarów tylko pustka za którą się nienawidziłem bo nie było w niej Izabeli. Kiedy byłem wypoczęty ubrałem się w spodnie czarne i czarny obcisły T-shirt do tego czarne trampki z pumy. Zeszyłem na dół do jadalni ponieważ tam byli wszyscy na śniadaniu.
- Cześć Wszystkim - rzuciłem od nie chcę do nich, a zwłaszcza do mojego tatusia. Jak można go tak nazwać? Rodzinka wilkołaków była już widziałem ich w salonie. Nie powiedział bym że są wilkołakami, ponieważ na takich nie wyglądali. Zwylke w filmach wilkołaki są przestawione jako plemię lub ludzie w podartych ubraniach. Zjadłem swoje ludzkie śniadanie, a później z Magdą się wymknęłam na nasz posiłek. Który składał się z dzbanka krwi oraz kilogram surowego mięsa. Wiem że to może trochę was obrzydza ale mam nadzieję że mi wybaczycie chcecie słyszeć prawdę.
- Powiedziałam Pawłowi kim jesteśmy. Mam nadzieję że nie gniewasz się na mnie? - powiedziała nagle Magda. Zaskoczyło mnie jej wyzwanie nie spodziewałam. Spojrzałem na Magdę uśmiechnęłam się do niej.
- Musimy wszystkim powiedzieć nie możemy się wiecznie ukrywać - ona na chwile przestała jeść tylko patrzyła na surowe mięso jakby one było czemuś winne. Ja również nie jadłem byłem ciekawy jak Paweł zareagował na jej wyzwanie i jak by Izabela się zachowała. Wiedziałem że Magda dobrze zrobiła mówiąc jemy o tym. Ponieważ jeśli się kogoś kocha nie powinno się jego kłamać.
- Masz racje - powiedziała Magda i zdecydowaliśmy od razu pójść do nich. Na szczęście wszyscy byli razem. Magda zaczęła – Hej musimy wam coś powiedzieć.
- Chcemy wam powiedzieć. Tylko nie wiemy jak wam powiedzieć. - powiedziałem szukając odpowiedni słów.
- Boże oni są wilkołakami nie zrobią nam krzywdy. -powiedział Paweł wchodząc nam w słowo o dziwo nie uciekli gdzie pieprz rośnie. Zaczęli zadawać na pytanie jak to jest.








Agnieszka

Piosenki które są w opowiadaniu




Dziękuje wam za piosenki zajęło mi trochę czasu odsłuchanie ich ale wysłuchałam ich wszystkich. Wybrałam kilka które mi się podobają i podzieliłam je na kilka rozdziałów. 


Tej co podała piosenkę dziękuję ponieważ świetnie pokazuje nastrój Izabeli. Po niżej znajdziecie piosenkę przy której pierwszy raz płakałam. Dziękuję osobie która mi ją poleciła. Ja chyba cię zabiję za mój zniszczony makijaż ale chyba Gzenio ci podziękuję. Budziak dla was



czwartek, 22 sierpnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 14

Hejka Kochani dzisiaj są moje urodziny. Dziękuje wszystkim którzy czytają moje opowiadanie oraz nie którym za życzenia ale na pewno nie Pawłowi. Wybacz popsułeś mi i moim znajomym humor. Później mnie dobiła kłótnia znajomych ale już jest dobrze i to dało mi kopa że dopisałam do końca rozdział. Chce podziękować z tego miejsca Mateuszowi T. który chce z tego wydać książkę, Karolce mojej pierwszej fance tego opowiadania to dla ciebie powstało tyle rozdziałów, Gzenio który kiedy ja gadam że to jest kiepskie on mnie przywraca do porządku, Krzysiowi który kilka razy mówi mi że mnie lubi, Patrykowi chodź nie zna mnie dobrze ale zawsze mnie broni przed Pawłem. Czy wiecie że Patryk to Micu super prezenter z radia  http://www.discoparty.pl/ zapraszam tam jest wielu super prezenterów na pewno tam się nie da nudzić (nie pozwoli na to Talib), tam również grają dziewczyny takie jak Gosia i Asiula na których audycje również zapraszam. Zapomniałam chce podziękować Micu że zawsze jest kiedy trzeba kochani mam prośbę dobijamy do 900 lajków: www.facebook.com/micudp

Rozdział 14
Część 1: Magda


Moje życie coraz bardziej przypomina jakiś film. Czasem czuję się tak jakbym stała obok i oglądała czyjeś życie tak jakby nie było moje. Nie wiem ile jeszcze została z mojego życia. Na początku dowiedziałam się że zostałam podmieniona w szpitalu i wychowałam się nie swojej rodzinie, że mam siostrę i dwójkę braci, a mój tata jest mafiozo, który mnie porwał. Przez niego zabiłam człowieka oraz zostałam futrzastym potworem. Ciekawe jaki strój będzie do futra pasował. W filmach zawsze wilkołaki mają podarte ubranie. Będę musiała na tym pomyśleć. Jasne jeszcze całkiem nie stałam się nim potrzebuję. Żeby spróbować ludzkiej krwi, żeby się nim stać. Nie wiem czy chce być nim. Chodzi wiem że apetyt na ludzką krew będzie coraz większy. Matka dała mi jakieś notatki żebym je przejrzała wraz z Mickaelem bo go jeszcze to również dotyczy. Gdyż też może się nim stać. Dowiedziałam się jak już się zabiję z każdym dniem będzie mi czegoś brakuję. Będzie ci smakowało surowe jedzenie co przekonałam się na własnej skórze. Normalnie by mnie to obrzydził ale teraz nie jest normalna rzeczywistości. Ponieważ jesteś więźniem własnego ojca i jestem potworem z horrorów. Smak surowego mięsa bardzo przypadł mi do gustu ale długo na nim nie pociągnę potrzebuję czegoś więcej. Wiem czego mi brakuje ale nie mogę pozwolić żebym straciła panowanie nad sobą. Nie wypiję z żadnego człowieka nie będę tak obrzydliwa i sadystką. Dobra koniec o tym rozmyślania. Podobno chłopaki mają plan ucieczki więc mnie nie zmuszą żebym znowu kogoś zabiłam i wypiłam krew. To co nie... Ale w takim stanie będzie mi łatwiej być płatną morderczynią bo po prostu kogoś zjem. To było ciekawe, ale bardziej mnie interesuje kiedy przestaną mnie dręczyć wyrzuty sumienia po tym kiedy stanę się potworem. Czy od razu znikną po przemianie czy nauczę się z tym żyć? Chciałabym wiedzieć to a nie jak przebiega przemienia. Pamiętam kiedyś jak byłyśmy z Iz małe oglądaliśmy film ,, Zmierzch” bardzo nam się spodobał. Iz po nim chciała byś wampirem, ponieważ jak ona to tłumaczyła była by seksowna oraz ludzie by czuli przyciąganie. Mi się podobał najbardziej wilkołak ponieważ był w stanie pokonać wampira, nie żył w osamotnieniu, ponieważ towarzyszyli jemu jego wachta. Ja zawsze lubiłam żyć ze swoim ludźmi w opuszczonej fabryce mebli. Często się bawiliśmy że ja jestem wilkołakiem, a ona wampirem. Udawać, że jest się wilkołakiem to nic trudnego...prawdziwym wyzwaniem jest być nim naprawdę. Istnieje duża różnica pomiędzy udawaniem, a bycie naprawdę. Gdyż jeśli udajemy możemy każdej chwili przerwać ale gdy jesteśmy naprawdę nie da się tego zmienić bo nam już się znudziło. To jest najgorsze ta świadomość że będę już taka zawsze. Jednak z drugiej strony pociąga mnie bycie wilkołakiem ponieważ wtedy nie będę się nikogo bała. Nawet własnego ojca czy taj żmij Anety. Ciekawe co ona by powiedziała jeśli by pokazała jej kim jestem. Zawsze mnie wkurzała ale jak Mickael opowiedział mi jak zdradziła Izabele po tym gdy jej pomogła. To teraz najniżej na mojej liście ludzi których w życiu bym nie w skrzywdziła ale na pierwszym miejscu których bym zjadła. Żartuje oczywiście nie bierzcie nie tych moich słów na serio. To takie moje gdybanie. Nic złego każdy mówi kiedyś mówi ,, Zabije cię” oraz ,,Żebyś zgnił w piekle”. Jednak nigdy nie tego nie robi to tylko słowa puszczone na wiatr.
-To znaczy że jestem jakimś potworem z horrorów. - miałam świeczki w oczach ponieważ pierwszy raz w życiu byłam przerażona. Robiłam wiele głupich rzeczy nigdy niczego nie żałowałam ponieważ wtedy dostawałam nauczkę życiową. Jednak teraz nie miałam pojęcia dlaczego tak się dzieję. Może to okropny sen. Jednak nic takiego się nie działo. Spojrzałam na moją biologiczną matkę lecz ona nie raczyła mi nic powiedziała patrzyła tylko w okno. Boże jak bym chciała ją spoliczkować, żeby coś powiedziała. Zauważyłam że Mickael na mnie patrzy ale jednak nie miałam odwagi dużej patrzeć na niego. Nie umiem tego wytłumaczyć tak po prostu nie mogłam długo na niego patrzeć. Może nie mogłam znieś jego współczucia które było widać w jego oczach. Nie chce żadnego współczucia ponieważ ono jest dla słabiutkich a ja nimi jestem. Miało kilka długich minut które były dla mnie nieskończonością aż wreszcie powiedziała. - Nasz gatunek to nie jakieś potwory z filmu. Żyjemy razem to znaczy ci którzy dokonują przemiany. To coś wspaniałego starsze pokolenia z młodymi i to w zgodzie i harmonii. Jesteście sobie coraz bliżsi w końcu dochodzi do tego że byście oddali życie za członka stada. - powiedziała to i zbliżyła się do Mickaela uderzyła go twarz chciałam jakoś zareagować. Lecz nie mogłam w żaden sposób jej uderzyć moja ręka była ciężka. Ona się za śmiała - To jedna słabości wilkołaka nie może nigdy uderzyć swojego rodzica. Chciałam wam pokazać musiałem ci Magda sprowokować już nigdy mnie nie uderzysz. Wiem że tego bardzo chcesz. Czujesz do mnie nienawiści najchętniej byś mnie zabiła. Lecz nie możesz - Powiedziała to z uśmiechem na twarzy ale naglę poleciała do tyłu . Zobaczyłam że Mickael ją popchnął.
- Może ona nie może ale ja mogę bo jeszcze nie zaczęłam swojej przemiany – powiedział on odzyskała równowagę i spojrzała na niego. W jej oczach nie było strachu wręcz przeciwne widziałam ulgę. Co jej chodzi? Jedną chwileczkę najpierw mówi że jesteśmy wilkołakami oraz że nasza przemiana rozpoczyna się chwili kiedy...
- Ty?! Bardzo śmieszne ty byś muchy nie skrzywdził. Uważam że Izabela jest z tobą dla pieniędzy. W ogóle cie nie kocha, gdy znajdzie się lepszy kandydat. Z niej to prawdziwa dziwka nic więcej. - powiedziała to z uśmiechem na twarzy gdybym mogła ją rozerwać to by leżały tu tysiące jej kawałków. Tak mnie w tym wkurzyła bo znam Izkę od dziecka więc o niej sporo wiem nigdy taka nie była. Mickaela również te słowa dotknęły tak samo jak mnie. Nic jej nie powiedział tylko całej siły wypchnął przez okno. Nie wierzyłam że to zrobił ustałam prze wybitym oknie i spojrzałam na jej bezwładne ciało. Nie wiedziałam co zrobić ponieważ Mickael właśnie zabił a to oznacza że stanie się wilkołakiem. Spojrzałam na niego ze współczuciem bo wiedziałam jak może się teraz czuć. Patrzał na swoje dłonie jakby nie wierzył do czego są zdolne. Patrzyłam na niego gdy usłyszałam jak ktoś klaska spojrzałam w tamtą stronę był tam mój biologiczny ojciec. Mickael również na niego spojrzał lecz ze złością.
- Ty to wszystko zaplanowałeś. Ona specjalnie to mówiła żebym ją zabił wiedziała że Magda nie może ale ja tak. Po co chciałeś żebyśmy byli wilkołakami? Ale masz pecha na pewno nie zabije nikogo żeby napić się jego krwi. - powiedział z gniewem w głoście. Jego ton był tak jadowity jak jeszcze nigdy takiego nie słyszałam. Wystraszyłam się jego tonu głosu. Lecz tamten w ogóle się nie przejmował tym co Mickael mówił. Podszedł do niego i położył dłoń na ramieniu. Byłam ciekawe czego chciał od nas? Dlaczego chciał żebyśmy byli potworami?
- Wilkołakami był bym nie pokonany. Zabijesz żeby ratować swoją ukochaną. Zrobisz dla tej dziewczyny wszystko nawet zabijesz. A co może nie mam racji? To samo do ciebie córko dla Pawła zrobisz wszystko – Powiedział a ja doskonale wiedziałam że ma racje. Tak dla niego ale nie tylko też dla Izabeli, Wiolety, tamtego rodzeństwa, tamtych rodziców zrobię wszystko a nawet więcej. Nagle w mojej głowie ułożyło się zdanie jakby ktoś do mnie mówił telepatyczna. Kątem oka spojrzałam na Mica a on się uśmiechnął i skinął głową twierdząco. Jak czad umiemy czytać sobie myślach i rozmawiać telapatycznie. Bleee teraz będę słyszała jego myśli jak będzie myślał o Izabeli. Ohyda tego to by nikt nie chciał. Słyszeć jakie jego brat ma fantazje o swojej dziewczynie. Jak jeszcze Thomas by został wilkołakiem bym tego nie zniosła to by było już za dużo. Lecz spodziewam się że on do tego jakoś doprowadzi jak Mickaela i mnie. Teraz wiedziałam że to było ustawione. Pomiędzy moją ofiarą, a Mickaela była jedna różnica taka, że jego była świadoma. Moja nie niczego nie podejrzewała. Teraz jak widzę jak jego ludzie pakują jej ciało do worka na śmierć czułam się okropnie w końcu to była moja matka, a ja widziałam jej śmierć. Jednak co ja jej zawdzięczam tak szczerze to nic. Jak tak o tym pomyślałam to jak mi właśnie Mickael powiedział telepatycznie ,, Niech ją robale zjedzą zasłużyła sobie na to''. Ojciec spojrzał jak jego ludzie zajęli się ciałem po czym powiedział spokojnie. - Zaprowadzić ich do ich znajomych. - Nic więcej nie powiedział jego ludzie nie wiadomo skąd oni się wzięli oglądałam się za jakimiś drzewami. Nic nie widziała nigdy nie byłam jakoś spostrzegawcza. Co mi się dziwić jak zawsze buntowałam się przeciwko wszystkim dorosłym. Pamiętam dzień w którym bez zgody rodziców zrobiłam sobie czerwone pasemko, a później przekułam sobie lewo ucho kilka raz. Lecz mi nie dawno zeszło a jeszcze nie było okazji żeby zrobić sobie od nowa. Kiedy weszliśmy zasypali nas pytaniami o tym: Co chciała? Po co wzięła tylko nas? Czy przeniesie nas? Jak przebiegała rozmowa? Czemu nas tak długo nie było? Trochę nam czasu zajęło odpowiadanie na nie. Kiedy nas rozdzieli chłopacy przepytywali Mickaela, a mnie dziewczyny to sobie podpowiadaliśmy co mamy mówić. Carolin czuła się lepiej już po tym jak zajął się nią lekarz specjalista. On uważa że jeszcze do porodu zostało trochę czasu ale wszystko może się zmienić w każdej chwili. Głód na krew nie był taki zły bardziej mi kiedyś doskwierał głód narkotykowy. Którego teraz w ogóle nie czuję są zalety tego że jestem pół wilkołakiem może się skusze żeby zostać pełnym. Jak nauczę się kontrować głód obecny wtedy będę się kontrolować. Jednak w obecnych czasach nikt nie boj się wilkołaków przez Taylora Lautner po tym jak wystąpił w Zmierzchu. Heh szkoda że bycie wilkołakiem nie jest takie jak w tym filmie. Kiedy mnie dziewczyny przestał dręczyć pytaniami podszedł do mnie Paweł usiadł koło mnie na wersalce. Spojrzałam na niego i spytałam się:
- Co nucisz pod nosem? - spojrzałam mi prosto w oczy. Poczułam się tak jakby jego wzrok sięgał gdzieś dalej. Mogłam się utopić w tym spojrzeniu i nie wiem czy tak nie było. Ma takie piękne oczy.
- Taką piosenkę którą kiedyś słyszałem w radiu i chciałem ci zaśpiewać ale nigdy nie było okazji do zaśpiewania – powiedział odwracając spojrzenie a moje ciało wołało JESZCZE. Lecz byłam bardziej ciekawa co chciał mi zaśpiewać ponieważ nigdy tego nie robił. Raz przyłapałam go jak śpiewa po prysznicem ale nie wiedziałam co śpiewa bo jego głos mnie tak za czarował że nie byłam w stanie przestać słuchać jego tonu głosu.
- Zaśpiewasz mi teraz? Proszę. - powiedziałam błagalnie patrząc prosto mu w oczy i przegryzając delikatnie dolną wargę tak jak robią małe dzieci i koty jak chcą coś wymuści od rodziców albo właścicieli jasne wiem że nie powinnam manipulować chłopakiem ale bardzo chciałam żeby mi zaśpiewać. Paweł wziął gitarę, którą chciał Mickael żeby mieć jakieś zajęcie w tym lochu. Zaczął grać a ja wsłuchiwałam się w każdą nutę taj przepięknej piosenki. Nie mogłam przestać słuchać jak jeszcze zaczął śpiewać to siedziałam jak zaczarowana i patrzyłam na niego. Wiedziałam że w tej chwili jesteśmy tylko my, a cały świat przestał istnieć dla nas a przynajmniej dla mnie. Najbardziej refren mi się podobał. Trzymajcie całą piosenkę może jest wśród was też jakaś Magda i teraz chciałaby żeby jej chłopak zaśpiewał:


Gdy pierwszy raz spojrzałem w oczy ci,
ożyły nagle sny, widziałem że to ty.
Od tamtej pory już nie widzę nic,
świat cały wokół znikł, chce tylko z tobą być.
Nie mogę spać, nie mogę pić i jeść,
gdy obok nie ma cię, swój wszystko traci sens.
Jak mantrę wciąż powtarzam imię twe,
noce całe i dnie, jedynie imię te.


Ooo,
Magdalena, Magdalena, to jest imię jak poemat
Magdalena, Magdalena, tylko z nią
Magdalena, Magdalena, ona ładna, ona piękna
Magdalena, Magdalena, Kocham ją. x2


Dla ciebie wszystko to co zechcesz dam,
przeniosę góry i zatrzymam w miejscu czas.
Bo bliskie chwile z tobą sam na sam,
są warte więcej niż świat ten bogactwa ma.
Miłości uwierz pełne serce mam,
na zawsze starczy jej nawet na dwojga nas.
No powiedz kto ci więcej może dać,
kto pokocha cie tak jak kochałem ja.


Ooo,
Magdalena, Magdalena, to jest imię jak poemat
Magdalena, Magdalena, tylko z nią
Magdalena, Magdalena, ona ładna, ona piękna
Magdalena, Magdalena, Kocham ją. x4


Ja tej piosence się zakochałam tak jak kocham jej wykonawce. Mojego kochanego Pawełka, który zawsze mnie zaskakuję. Wiem że on mnie kocha bo w tej piosence to słowo pojawiło się chyba jakieś dziesięć razy. Ciekawa jestem jak długo szukał tej piosenki dla mnie i ile czasu zajęło nauka słów i nut. Każda dziewczyna chciała by mieć takiego chłopaka. Co innych po trafi wyzywać a o niej nie powiedzieć żadnego złego słowa jak bardzo sobie na to zasłużyła. Ja takiego chłopaka mam kiedy przestał śpiewać i odłożył gitarę rzuciłam mu się na szyję. On mnie objął ramieniem. Nie wiedziała że wzruszyłam się przy tej piosnce, ale ona była najmilszą rzeczą jaka mnie dzisiaj spotkała. Nie tylko dzisiaj ale w ogóle odkąd się tu jesteśmy.
- To znaczy że ci się podobała? - Spytał się mnie, a ja odsunęłam się od niego i sprzedałam mu sójkę w bok.
- Jeszcze się pytasz? Jak w ogóle mogłeś pomyśleć że mi się nie spodoba. Co do chwili to jest najlepsza chwila jaką mogłaś być. - powiedziałam do niego a on się uśmiechnął do mnie słodko i zaczął mnie całować jak nigdy. To był pocałunek inny niż wszystkie delikatny kiedy tak mnie całował czułam jakby chciał smakować moich ust. Nie powiem nie przeszkadzało mi to. Bardzo lubię się z nim całować lecz teraz dla mnie budzi to za mało ja teraz pragnęłam więcej. Jenak musieliśmy się chamowaci, ponieważ nie jesteśmy sami. Naszą sielankę przeszkodzili luzie mego ojca jak weszli przez drzwi bez żadnego słowa. Zamknęli każdej dziewczynie jakąś głupią czarną bransoletka. Ją również dostali Bartek, Paweł,Mickael oraz doktorek. Później on wszedł dumnie patrząc na każdego z nas i powiedział.
- Od teraz możecie chodzi po całym domu ale jeśli wyjdziecie z domu dalej niż 5 metrów to zostaniemy powiadomieni. Więc nie radze nawet próbować uciekać. Teraz zapraszam was na obiad. - Poszliśmy bo jakby nie było byliśmy głodni ostatnio dostawaliśmy bardzo małe racje jedzenia. Starczały tylko żeby narobić sobie apetytu. Przez te kilka dni strasznie schudłam na wadze. Zastanawiam się czy już nie mam anemii. Poszliśmy na ten obiad było tam pełno jedzenia jako zupę dostaliśmy flaki. Porąbany że myśli że to zjem ale kurwa gdzie są psy kiedy są potrzebne. Jednak każdy ma swoje smaki i lubi co innego. Miałem szczęście że Sam lubi flaki zjadł moją porcje chodzi powiedział że są o wiele gorsze potrawy niż flaki. Według niego zupa flagi to zajebista zupa. Ja tak szczerze nie uważam ale nie chce się kłóci. Paweł po objedzie poszedł się przejść po domu ja chciałam trochę odpocząć więc wraz Mickaelem udałam się do biblioteki jasne nie po to żeby czytać ale tam nikt mnie nie będzie szukał. Micu szukał czegoś o wilkołakach mnie to szczerze nie interesowało. Usiadłam przed komputerem ale super jest dostęp do neta. Włączyłam sobie grę MajkRaft. Jednak nie grałam długo bo im dłużej w nią gram tym bardziej nie mogę od niej odejść. Poszłam szukać Pawła po drodze spotkałam Wioletę oraz Sebastiana szłam z nim jak zobaczyłam że na końcu korytarza jakaś dziwka do niego się przystawia. Miała na sobie sukienkę w kwiaty i nierozpuszczone włosy. Gdyby chciałam ją rozszarpać na strzępy ale Sebastian mnie złapał i przycisnął do ściany. Trochę się uspokoiłam, ponieważ nie mogę im pokazać mojej natury. Jeszcze dorwę te małą zdzirę. Zobaczyłam że Paweł ją opycha od siebie więc powiedziałam do Sebastiana.
- Puszczaj mnie przecież jej nie zabiję chce jej tylko powiedzieć że to mój chłopak – powiedziałam delikatnie jak umiałam. Chyba mi uwierzył ponieważ mnie puścił nie czekając podeszłam do Pawła i do niej - Chyba dziewczynko pomyliłaś chłopaka. Ponieważ to jest mój! - nie mogłam się opanować i to za brzmiało bardziej jadowicie niż planowałam ale szczegół. Ona spojrzała na mnie i powiedziała tym swoim na pół męskim głosem.
- Jasne Kaspian twój. Powiedz że każdy jest twój - Powiedziała a ja od razu się skapłam że pomyliła mnie z moją siostrą.
- Nie jestem Charlaine tylko Magda jej siostra bliźniaczka, która potrafi bardziej przyłożyć. - powiedziałam a ona spojrzała na mnie od stóp do głowy i się zaśmiała ale odeszła. Paweł podszedł do mnie i pocałował ale tym razem odsunęłam się od niego. - Wybacz zaraz wrócę muszę coś zrobić – powiedziałam i pobiegłam za nią miałam nadzieje że oni nie pójdą za mną. Złapałam ją za ramię wbijając paznokcie w nie. - Kurwa co to miało znaczyć?! - powiedziałam do niej i wtedy poczułam zapach jej krwi uderzył mnie z taką siłą tylko usłyszałam jak Mickael krzyczy w mojej głowie NIE a już miałam zatopione zęby w jej szyj. Nie mogłam się oderwać aż poczułam jak toś mnie odciąga od niej. Zobaczyłam jak jej ciało spada na ziemię. Mickael podszedł do niej i przyłożył palce do jej szyj. Później spojrzał na nie miał jej krew na palcach i polizał je... Później sam się przysłał do jej szyj i zaczął pić jej krew. Kiedy spojrzał na mnie i zobaczył moje spojrzenie powiedział.
- No co w końcu już nie żyła, a to jej wina że ma taką smaczną krew. - oboje się z tego zaśmialiśmy. Mickael wziął jej ciało i wrzucił do wsypu na śmieci. - Chodzimy do naszego ojca bo nie wiem co dalej. - prowadził mnie przez korytarze tego mieszkania aż w końcu zapytałam się go.
- Jak ona miała na imię? - spytałam bo była ciekawa jak ona miała imię. Nie wiem czy każdej swojej ofiary będę chciała znać imię ale tej chciałam.
- Nie wiem ale wszyscy mówili do niej Frytka – powiedział otwierając duże drzwi. W środku był ojciec i nasza siostra Charlaine. - Okej jedna z waszych dziwek się skaleczyła się i zabiliśmy ją gdyż nie mogliśmy się opanować. - powiedział. Wziął na siebie części winy ale tak naprawdę ja ją zabiłam. On dał na książkę oraz powiedział że jeśli będziemy pić krew nic nie grozi naszym przyjaciołom.


Część 2: Thomas


Kiedy Izabela straciła przytomności byliśmy przerażeni nie wiedzieliśmy co się dzieję to działo się tak nagle. Wiedziałem jedno nie możemy długo zostać tutaj bo on wiedzieli gdzie my jesteśmy i w każdej chwili mogli przypuści atak. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do znajomego, że by dostarczył mi dwa samochody tak zwane tiry. Kazałem ludziom do jednego, a do drugiego zaparkowaliśmy ich pojazdy starczyło miejsca. Andrzejowi przekazałem żeby się nie ruszał się stąd i żeby pisał na ten adres pocztowy. Powiedział że rozumiem. Ja w siadłem za kierownicą jednego, a Auriela za drugim i jechała za mną. Jechaliśmy jakąś godzinę żeby dojechać do opuszczonej fabryki samochodów. Kiedyś uciekałem tu przed ojcem. Zaparkowałem i im powiedziałem że moją nie wychodzić poza mury tego budynku. Każdy znalazł sobie pokój, a ja wzięłam Izabele i zaniosłem do biura tego budynku. Część ludzi postanowiła sobie łóżka rozłożyć w hali produkcyjnej. Koledzy Pawła i Sama zajęli sobie razem miejsce. Chyba nie uda nam się ich zjednoczyć ale muszę zrobić wszystko co tylko mojej mocy żeby później powiedzieć że robiłem co mogłem. Kupiłem kroplówkę i podłączyłem ją do Izabeli ponieważ nie chciałem żeby się odwodniła. Nie możemy jej zawiedź do szpitala bo ponieważ moja matka zgłosiła nas na policje że uciekliśmy jak byśmy tylko przekroczyli mury szpitala ci by zawiadomili policję.
- Co nią Thomas? - spytała się Aurielia również o nią się martwię ponieważ ona ciągle siedzi przy łóżku Izabeli, a je tylko wtedy kiedy podkładam jej talerz pod nos. Ja również martwię o Izabele ale jem normalnie ponieważ dla mnie ważne jest moje zdrowie. Zawsze pamiętam o nim i go nie zaniedbuję jego.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem co z nią. Gdyby wiedział to bym jej pomógł, a tak to mogę tu siedzieć i zmieniać jej kroplówkę i czekać aż się wybudzi. - powiedziałem to co czułem w tej chwili. Bałem się jak każdy o Izabele, ponieważ nie wiedziałem co z nią i dlaczego tak długo jest nie przytomna. Wchodzili co jakiś czas Andżelika oraz Olaf. Dużo ta dwójka nam pomagała, a no początku miałem złe zdanie o nim. Widać że przysłowie to że nie ocenia się książki po okładce jest prawdzie muszę to zapamiętać.
Następnego dnia Aura została z Izabela ja po postanowiłem po pracować z ludźmi ale nie za dobrze mi szło. Ponieważ tylko ludzie od Sama i Pawła oraz Jaans i jego rodzina chcieli współpracować. W końcu się wkurzyłem i powiedziałem im.
- Zależy wam żeby pokonać go czy nie bo nie widzę sensu atakować go w kiedy zachowujecie się jak dzieciaki. - powiedziałem wiem że trochę przesadziłem ze słowami.
- Zależy nam ale jak myślisz że o tak zaczniemy być najlepszymi kolegami to się mylisz. Jesteśmy z różnych środowisk – powiedział chłopak w czarnej skórze i dżinsach. Wiedziałem że będzie ciężko ale nie aż tak... Tego się nie spodziewałem. Po całym dniu pracy z nimi widać już małe światełko w tunelu. Jednak jest tak małe ale dla mnie dużo znaczy. Przynajmniej normalnie ze sobą rozmawiają.
Trzeciego dnia pracowali Jaansem okazało się że on kiedyś pracował w policji i umiał dobrze strzelać z każdego rodzaju broni. Ja miałem zamiar zająć się Izabelą ponieważ zaczęła mieć dziwne dreszcze. Rzucała się na wszystkie strony jak szmaciana laka. Bałem się że może sobie coś zrobić. Jednak to nie było wszystko najgorsze było jak jej kosi zaczęły wyginać się na wszystkie strony. Jakby ich w ogóle nie było. Zarazem to było przerażające, a jednocześnie obrzydliwe. Kiedy oglądałem film Egzorcyzm i tam tylko widziałam co podobnego. Może Izabela jest opętana przez szatana. Nie to mało prawdopodobne. Kiedy przez dwa dni co jakiś czas tylko krzyczała imię mojego brata. Rozumiem że musi za nim strasznie tęsknić ale ja również za Carolin, a Aurielia za Bartkiem jednak my nie wpadamy taki w stan. Jednak kiedy Izabela krzyknęła na całe gardło słowa i otworzyła oczy jej oczy były tak jasno niebieskie że niemal świeciły. Uspokoiła się przynajmniej się nie rzuca.
- - Kim jesteście? Czego od mnie chcecie? Nie znam was! - powiedziała Izabela nie widziałem że była nie obecna. Jasne to był jej głos z jej ust ale jakby mówiła nie do nas tylko do kogoś w jej głowie.
- Iz to my wiesz kim my jesteśmy przecież nas znasz – Powiedziała Aurielia która była na skraju załamania. Widziałam że jest załamał na skraju wytrzymałości. Nie wiedziałem jak jeszcze by powiedziała to by tego nie zniosła nic więc. Już teraz ledwo teraz się trzymała. Andżelika objęła ją ramieniem lecz ta patrzyła na Izabele nie zwracała na nic uwagi. Na szczęście kilka godzin później Izabela się obudziła i nam wszystko wyjaśniła. Teraz wiem że nie wie gdzie była ale był tam jakieś kobiety. Nie wiem co o tym myśleć ale pamiętam jak dziewczynki były małe mama opowiadała im bajkę o wilkołakach. Ja zawsze słuchałem z Mickaelem, kiedyś ona powiedziała nam że każdemu z nas opowiadała tą samą historie. Jednak dla mnie za każdym razem jak słuchałem jej była ona inna.



Frytka

Teraz moi drodzy piosenka którą śpiewał Paweł Magdzie. Mam nadzieję że wam się spodoba tak jak prawdziwej Magdalenie. Oraz że ona mnie nie zabije w moje urodziny...


PS kierowane do Pawła jeśli ci coś nie podoba się w mojej osobie to powiedz mi to w twarz a nie komentarzami swoim zaśmiecasz mi bloga. Jasne kiedy Mateusz wyrzucił cie z domu bo próbowałeś zniszczyć nasz związek oraz obraziłeś osobę której nawet nie znasz. Ja nie jestem żadną dziwką, a Mateusza nigdy nie zdradzę bo go kocham. To tylko twoja opinia i nie pisze więcej bo sam się ośmieszasz tymi komentarzami jak już było wcześniej mówione poćwicz słownictwo i  skorzystaj ze swojej rady poczytaj słownik to na prawdę nie boli a może ci pomóc. Jasne ja czasem robię błędy ale nie aż takie jak ty. Przepraszam kochani was że napisałam to ale już nie wytrzymałam tego wszystkiego. 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 13

Hej witam wszystkich muszę się przyznać że ostatnio u mnie ciężko z weną oraz chciałam wam powiedzieć że od teraz niedziele nie będę nic dodawała też potrzebuję wolnego dnia. Jeszcze jedno jeśli mi czas pozwoli to dodam jeszcze dwa rozdziały w tym tygodniu gdyż później jadę na kilka dni na wakacje i nie wiem czy będę miała dostęp do neta. W końcu mamy wakacje ja również ich potrzebuję. Dziękuję wam że chcecie czytać moje opowiadanie oraz że uważacie że warto chodzi ja tak nie uważam. Dla mnie ono jest nudne i nie warte do czytania. Jednak ktoś mi groź że mam myśleć inaczej bo mi skopie tyłek. Mnie trudno przekonać jak coś sobie ubzduram. Jeszcze raz dziękuję wam że ze mną wytrzymujecie. Nie na serio jak wy to robicie :P XD

Rozdział 13
Część 1: Mickael


Brakuje mi Izabeli tak bym chciał ją zobaczyć, porozmawiać, przytulić. Jednak wiem że to nie możliwe. Siedzę na tym strychu zamknięty i próbuje nie zwracać uwagi na coraz głośniejsze krzyki Carolin. Kiedy ona w końcu urodzi i to wszystko się skończy. Nie chce wyjść na marudę ale już głowa mnie boli. Jasne cieszę się że będę wujkiem, że przed Thomasem zobaczę jego dziecko, a nawet będę przy jego narodzinach. Jednak krzyki cały dzień to ponad moje siły. Widziałam po minach wszystkich że są wykończeni. Ponieważ już możemy się myć ale nasze ubrania są brudne, a na twarzach widać zmęczenie i brak cierpliwość Nie wiem kiedy będzie atak, co się stanie podczas niego. Czy wiedzą że jesteśmy na strychu nie w lochu. Szkoda że nie da nam porozmawiać chodzi pół minuty. Nawet trochę bym chciał usłyszeć jej głos. Sam, Bartek i Paweł siedzieli koło mnie chcieli uciec z tą i dla tego układamy plan. Lecz nie wiem czy nam to się uda. Jeśli komuś coś się stanie, bo nie wiem jaką wartość dla niego życie ma tych ludzi. Dla mnie ich życie jest bezcenne za nic bym nie sprzedał, a tym bardziej za moją wolność wolałbym żeby oni byli wolni a ja tu siedział.
- Sam nie wydaje mi się żeby to był najlepszy pomysł - powiedział Sebastian spokojnie, ponieważ Sama ostatnio łatwo wpada w złość. Nasza trójka spojrzała na Sama on wziął głęboki wdech i powiedział.
- Jasne ja też uważam, że on jest kiepski. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Im dużej siedzimy w tej norze tym większe prawdopodobieństwo że nic się nie uda. Kurde gadam jak Izka. - powiedział Sam, a ja na samą wzmiankę jej imienia się uśmiechem. Strasznie mi jej brakowało. Sam patrzył na mnie i próbował pewnie rozgryź co myślę. Wtedy właśnie wpadłem na pomysł jak uciec.
- Słuchajcie mam plan nie wiem czy on wam się spodoba czy nie. Jesteś dość ryzykowny dla naszej czwórki nie dla dziewczyn. Plan jest taki żeby poczekać jak Carolin urodzi dziecko. Powiem ojcu wraz z lekarzem że malcowi jest potrzebne kilka rzeczy. Wymienimy tyle żeby sporą liczbę ludzi wysłał po nie. Później ktoś z nas uda coś żeby strażnik wszedł ja narysuje następnie po prawo od drzwi na straż jest biblioteka tam dziewczyny wejdą i się schowają my włączymy Aram i skierujemy wszystkich w domu na siebie. Następnie one jak zobaczą że dwójka z czytelni wyszła pójdą za dział Historyczny bo tam jest wyjście na podwórze. Później my wydostaniemy się przez winnice prosto koło nich. Znając mojego ojca tam będzie auto mojego dziadka. Nim właśnie uciekniemy. Co o tym myślicie? - powiedziałem chłopakom to co mi przyszło do głowy. Widziałam na ich twarzach uśmiech. Następnie Paweł klepnął mnie w plecy i powiedział.
- Stary dobrze że z nami jesteś. Bez ciebie byśmy tylko siedzieli i czekali. Ma koleś pecha że z nami zamknął własnego syna z nami. - Po tych słowa wszyscy prócz mnie zaczęli się śmiać ja jednak myślami byłam gdzie indziej. Byłem myślami nie z Izabelą co pewnie pomyśleliście lecz z moją matką. Ciągle nie wiedziałem dlaczego nas zdradziła. Czemu chciała po tym jak ją bił i nas. Myślałem że ona nas kocha, a tu okazało się że troszczy się o własny interes. I gdzie jest matczyna miłość którą wszyscy tak chwalą. Na pewno ona jej nie posiada. Jestem ciekawy jak by się tłumaczyłam nam że nas własne dzieci zdradziła. Z chłopakami mieliśmy plan jak zwiać z tego więzienia. Magda podeszła do mnie i spytała się:
- Możemy pogadać w cztery oczy – spojrzałem kąta oka na Pawła, bo nie chciałem z tego kolesia robić sobie wrogów. Paweł tylko się uśmiechnął pod nosem. Więc pewnie nie ma sprzeciwów. Pokiwałem głową twierdząco i poszedłem za nią. Ustaliśmy przy oknie na samym końcu pomieszczenia tu na pewno nikt nas nie słyszał. Spojrzałem na Magdę ponieważ byłem ciekawy o czym chciała ze mną rozmawiać. Magda wzięła głęboki wdech i powiedziała bardzo powoli. - Coś dziwnego ze mną się dzieje nie wiem dokładnie co ale dziwnie się czuję. Czuję dziwny ciągły głód jakbym czegoś mi brakowało. Myślałam że może ty wiesz co się ze mną dzieję – było mi jej żal bo ponieważ nie wiedziałem co ona przechodzi. Jak jeszcze zobaczyłem łzy jej oczach już całkiem zostałem przybity. Przytuliłem ją w końcu to moja siostra. Poczekałem jak wypłacze się w moim ramieniu. Kiedy przestała płakać spojrzałem na nią i powiedziałam do niej.
- Przykro mi ale nie wiem co się z tobą dzieje ale jak coś jeszcze będzie możesz śmiało do mnie walić zawsze znajdę czas dla ciebie. Jesteś moją siostrą – powiedziałem do niej spokojnie żeby wiedziała że może na mnie polegać. Magda chciała jeszcze coś powiedzieć ale w kiedy otwierała usta do pomieszczenia weszła nasza matka z dwójką ludzi którzy mierzyli do z nas broni. Matka rozejrzała się pomieszczeniu kiedy odnalazła nas wzrokiem powiedziała.
- Mickael i Magda chodzie ze mną. - powiedziała, a ja nie miałem zamiaru z nią nigdzie iść ponieważ raz zdradziła nas, dwa myśli tylko o sobie, trzy nie chcę mieć z nią żadnej styczność.
- Nigdzie z tobą nie idę więc daruj sobie. Miałaś swoje pięć minut sławy i do czego doprowadziłaś. Daj mi święty spokój od własnej osoby – powiedziałem nie czułem nic ani złość ani smutku tylko ulgę że w końcu mogłem jej powiedzieć to myślę.
- Ja też nie idę nie jesteś moją matką moja matka jest w domu wraz z moim rodzeństwem – powiedziała Magda do niej i odeszła do dziewczyn. Matka powiedziała coś swoim ludziom że jeden z nich powiedział do nas.
- Nie obchodzi nas czy chcecie czy nie macie iść dostaliśmy rozkaz i nawet mamy pozwolenie na użycie siły – Magda wzruszyła ramionami i powiedziała.
- Dobra idę – ja również poszedłem z nią z wielki ale. Zaprowadziła nas do biblioteki jej ludzie nie wchodziły do nich. Zamknęli drzwi za nami. Ona czekała na naszą reakcje lecz ja patrzyłem jak kusz leży na półkach z książkami. Czyli nikt nie wchodził do pomieszczenia tego kiedy nas tu nie było. Kiedyś ja i Thomas ciągle tu siedzieliśmy z dwóch powodów. Jeden chcieliśmy uciec od rodziców zwłaszcza od ojca, a drugi to tu byliśmy tylko my i mogliśmy czytać spokojnie rozmawiać. Wziąłem książkę którą lubiłem czytać i znałem na pamięć. Była to książka Christopher Paolini's Eragon. Opowiada ona o smokach bardzo polecam te książkę. Nie wytrzymałem musiałem spytać jej:
- Co chciałaś od nas – powiedziałem obojętnym głosem że niby mnie to nie interesuję. Ona spojrzała na mnie i powiedziała.
- Nie chce żeby Carolina urodziła tutaj mojego wnuka. Musicie uciekać. - tym razem to ja spojrzałem na nią bo nie wiedziałem co powiedzieć ponieważ zaskoczyła mnie tymi słowami. Jednak miała serce i to nie z kamienia. Magda spojrzała na mnie żeby się upewnić chyba że nic nie wygadam że coś już planujemy. Szczerze nie wiedziałem co myśleć, a już na pewno co mówić zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. Kiedy zapanowałem na własnym głosem. Powiedziałem spokojnie i bez emocji do niej.
- Ciekawe jak mamy to zrobić jak pilnujecie nas w dzień i noc. Nawet jak by udało się nam uciec to na pewno zaraz byście nas złapali. - powiedziałem patrząc na półki z książkami nie na nią.
- Ja bym wam pomogła. - powiedziała, a ja wbrew sobie zaśmiałem się z tego co powiedziała.
- A później byś nas sypnęła ojcu na nas. Już kiedyś to słyszałem że musimy uciekać, że nam pomożesz że będziemy żyć normalnie. Taa rzeczywiście nam bardzo pomogłaś. Zwłaszcza ostatnio byłaś bardzo pomocna. Przyprowadzaniem go na obiad żeby złapał nas i Izabela oraz szpiegowaniem nas. Nie no należy ci się medal super matki. Tylko ja ci go nie dam bo dla mnie jesteś nikim. Jeśli tylko tyle chciałaś nam powiedzieć to pozwól nam wróci do naszej prawdziwy rodziny. - powiedziałem jadowicie na ile umiałem. Chciałem jej sprawić przykrość. Ona spojrzała na Magdę i spytała się jej.
- Ty też nie chcesz mojej pomocy – powiedziała strasznym smutkiem w głoście czyli osiągnęłam zamierzony efekt. Sprawiłem że moje słowa ją zabolały. Tylko nie czułem się z tym dobrze.
- Ja mam jedną matkę i ty nią nie jesteś. Przykro miale Mickael ma racje, a od siebie powiem że nie oczekuj że ci zaufam znowu jak przez ciebie tu jesteśmy. - Ona uśmiechnęła się i powiedziała do nas wyjmując zepsute mięso wieprzowe. Położyłam na stół mnie jego zapach brzydził ale Magda dziwnie na nie patrzyła.
- Mój ojciec jest wilkołakiem wy nimi też jesteście ale żeby w pełni nim się stać trzeba spełnić dwa warunki. Pierwszy to kogoś zabić, a drugi spróbować ludzkiej krwi. Mnie ominęło to ponieważ trzeba zabić przed 30. Lecz ja nie chciałam być nim być wtedy. Magda powiedz szczerze że chcesz to zjeść. To śmiało jedz bo tego twój organizm potrzebuję. - Magda nie czekając długo wzięła mięso do ust i zaczęła jeść jakby była jakimś zwierzakiem. Mnie to obrzydzało ale nie miałem pojęcia jak Magda musi się czuć chciałem być z nią wspierać ją. - Lecz to nie wszystko Izabela i Aurielia są nośnikiem wszystkich gatunków ze świata nocy tych dobrych i tych złych. Ponieważ ich biologiczni rodzice. Matka była nośnikiem światła, a ojciec ciemności. Takie połączenia w naszym świecie było zakazane. Oni złamali ten zakaz lecz nie chcieli nikomu mówić o tej zdradzie oddali córki śmiertelniczce jej adoptowanej siostrzyczce. Wiedziała o tym jej matka a Izabeli babcia, która mieszkała z wami. - powiedziała a ja nie wierzyłem myślałem że takie rzeczy to tylko książkach. Magda przestała jeść i powiedziała do niej nie patrząc na żadne z nas:
- To znaczy że jestem jakimś potworem z horrorów. - powiedziała z świeczkami w oczach mnie było coraz bardziej żal. Matka nic jej nie odpowiedziała nawet na nią nie patrzała nawet na mnie, a po chwili po prostu wyszła.
Część 2: Izabela
Kiedy się obudziłam miałam coś zimnego przyłożonego do gardła kiedy spojrzałam w dół ostrożnie okazał się to być nóż Michała. Widziałam przed de mną Thomasa i Aurielie ucieszyłam się na ich widok lecz na ich twarzy był strach o mnie. Ja się nie bałam nie kiedy wiem że oni są przy mnie. Czuję się teraz jak ich piętą Achillesową. Czyli ich słabym punktem, który może doprowadzi do zakłady ich. Trzymał mnie Kaspian bardzo mocna bo nie mogłam mu się wyrwać, a moje dłonie były zaklinowane obok stała Charlaine oraz Michał. Ile ja czasu byłam nie przytomna? Czy Thomas wiedział że to nie Sam tylko jego brat Michał tak naprawdę. Pewnie wiedzieli skoro on stał po tej stronię. Spojrzałam na Aurielie uśmiechnęła się do mnie czyli miała plan. Przeniosłam wzrok na jej dłoni pokazywała że mam się schylić. Łatwo jej pokazywać trudniej to już wykonać zwłąszcza jak się ma ostrze przy gardle. Jednak nie chciałam się nad sobą użalać. Podnosiłam ostrożnie nogę i z całej siły opuściłam ja na jego nogę. Nie dając im czasu uderzyłam go łokciem w brzuch, a na koniec kopnęła między krocze. Minęłam go chodzi Michał i Charlaine chcieli mi złapać lecz na moje szczęście zderzyli się głowami. Wykorzystałam to i podbiegłam do Aurielie ona mnie przytuliła obie byliśmy szczęściliwe że jesteśmy razem całe i zdrowe. Thomas podniósł broni do strzału lecz go nie wykonał, gdyż całe pomieszczenie wypełniło się dymem tak że nic nie widzieliśmy nawet czubka własnego nosa. Jakieś czas później dym obadał ale tamtych już nie było. Thomas spojrzał na mnie i powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Masz cholerne szczęście młoda – kiedy to powiedział potargał mi włosy, lecz po chwili jego twarz spoważniała spodziewał się już złej nowiny. Czegoś co mi się na pewno się nie spodoba. - Mają Sama i Mickaela – nic nie mówiłam, bo czułam się jakby części mnie została skradziona. Przed oczami widziałam twarz Mickaela patrzył na mnie takim smutnym wzrokiem. Naglę nie wiedziałam kiedy jego obraz zniknął widziała tylko ciemności. Biegłam przed siebie krzyczałam jego imię. Chciałam żeby wrócił powiedział że wszystko będzie dobrze, że poradzimy sobie z tym, ale nie odpowiadał na moje wołanie. Podłam na kolana i zaczęłam płakać pociągnęłam nogi pod siebie i schowałam głowę między kolana, bujałam się całym ciałem i płakałam. Jak małe dziecko któremu zabrano zabawkę lub który chce do mamy. Teraz czułam się nikim, pustą powłoką i niczym więcej. Nie wiedziałam ile czasu byłam w tej pozycji i gdzie podziali się Thomas i Aurielie oraz Andżelika. Usłyszałam głos więc podniosła wzrok miałam nadzieję że to Mickael ale to nie był on. To była kobieta miała blond włosy długie i falowany oraz niebieskie oczy takie jakie widziałam tylko u psów ale nigdy u człowieka. Na sobie miała naszynik taki który już kiedyś widziałam u mojej babci. Był to wielki szmaragd oprawiony w złoto. Ten naszyjnik miał kształt prostokąta. Miała na sobie suknie nie z tej epoki czarną sukienkę na ramiączkach do tego czarne rękawiczki na jeden palec. Była bardzo piękna jeszcze w życiu nie wiedziałam tak pięknej kobiety. Jej uśmiech był tak ciepły że by stopił cały lód z serc ludzkich.
- Wstań córko bo w tobie siła i moc. Musisz walczyć jak córki naszego rodu. Gdyż jeśli ty przegrasz, przegramy i my, a nasz ród zginie. Jesteś córką Mayfair – za nią pojawiły się inne kobiety. Jedenaście miało ten sam kamień co ona jedna, która trzymała się na samym końcu go nie miała. Były bardzo podobne do siebie maiły ten sam odcień oczów ale każda była ubrana z innej epoki oraz miały różne odcienie włosów.
- Kim jesteście? Czego od mnie chcecie? Nie znam was! - powiedziała to do kobiet. Liczyłam że któraś mi odpowie. Kobieta która wcześniej mówiła położyła mi rękę na ramieniu poczułam lekkie mrowienie w nim. Moja babcia również niebieskie oczy ale normalnie ale nie wiem czemu przypomina mi te kobiety. Już po chwili wiedziałam czemu mi tak przypominają ponieważ ona ma ten sam naszyjnik co one. Kiedy mi się tak podobał że założyłam go lecz babcia zaraz mi go zabrała. Mówiąc ,, Że to pamiątka rodzina''. Pokręciłam gwałtownie głową nie chcący zwalając jej rękę z ramienia. Na jej twarzy przybrała dziwny wyraz ale tylko na krótko. Szybko wrócił uśmiech na jej twarzy.
- My jesteśmy przeszłością ty jesteś przyszłością. Pamiętaj moc, siła, uzdrowienia. One mają kolory, a ty jesteś ich córką masz je w sobie. Teraz wracają do swoich czasów – Kiedy to powiedziała otworzyłam oczy i zobaczyłam jak otaczają mnie zatroskana twarze przyjaciół. Leżałam na jakimś łóżku. Obok mnie byli Aurielia, Thomas, Andżelika i jej brat tan, który wtedy otworzył mi drzwi. Jak Aura zobaczyła że otworzyłam oczy rzuciłam mi się na szyję prawie mnie dusząc. Kiedy się na odsunęła od de mnie powiedziała do mnie.
- Wystraszyłaś nas. Na początku przez cały dzień krzyczałaś imię Mickael. Jak mogłaś o mnie nawet nie pomyśleć. Później rzucałaś się jakbyś była szmacianą laką. Chłopcy próbowali ci przetrzymać, żeby sobie nie zrobić krzywdy. Nagle twoje oczy się otworzyły były intensywne niebieskie i powiedziałaś wtedy: ,,Kim jesteś ? Czego od mnie chcecie? Nie znam was.'' Iz o co... - chciała jeszcze coś powiedzieć ale Thomas wszedł jej słowo.
- Aura się załamała jak to powiedziałaś że nie znasz, ale ja uważam że nie mówiłaś tego do nas gdyż twoje oczy były takie nie obecne. - powiedział pokazując na moje oczy.
-Masz racje byłam... Sama nie wiem gdzie? Nawet jak długo tam byłam... Była tam kobiety miałam niebieskie oczy jak haski i jeszcze dziwnie mówił, że częścią nas jest moc, siła i uzdrowienie – tego ostatniego nie wiedziałam o co chodzi. Sądziłam że moc nie taka prawdziwa jak tych bajkach o wróżkach i czarownicach, że to raczej metaforyczne określenie. Moc kojarzy mi się z móc coś zrobić czyli że potrafimy. Natomiast siła to ie raczej fizyczna bo jej nie mam w ogóle. Według mnie to raczej siła pochodząca z wewnątrz, czyli chęć podjęcia walki. Żaden sposób nie umiałam wytłumaczyć ,,Uzdrowienie''.
- ,,Nas?'' Kogo masz na myśli? - spytał Thomas, patrząc na mnie. Nie wiedziałam sama czy dobrze myślę. To raczej było tak jakby moje gdybanie, a nic pewnego. Miałam nadzieje że dobrze myślałam.
- Mnie, Aurielie, babcie oraz biologiczna matka. Tak sądzę ale nie mam pewności. Tylko tak myślę. Nie wiem...- nie dokończyłam bo w słowo wszedł mi brat Andżeliki. Co on w ogóle tu robił? Dobra nie będę złośliwa.
- Gadasz od rzeczy. - powiedział po tym jego siostra uderzyła go w bok, a on spojrzał na nią z wyrzutem i powiedział – Ej! - ona tylko odgarnęła włosy do tyłu i się nie winie uśmiechnęła. - Nie umiem się na ciebie gniewać – powiedział a ja się zastanowiłam czy on nie wie że ona go manipuluje. Chyba nie zresztą każdy chłopak nie wie kiedy jest przez dziewczynę. Taki już porządek tego świata.
- Głupku nie wiesz, że nie powinno mówić tak do innych. Zresztą babcia opowiadała nam bajkę o bliźniaczych dziewczynach. Nie pamiętasz? - powiedziała do niego z wyrzutem głosem. On wzruszył ramionami i powiedział.
- Jak przez mgłę. Kiedyś zło i dobro miało swoich nośników. Byli coś rodzaju krem zła i królowa dobra. Posiadali w sobie każdą istotę swojego królestwa. Lecz pewnego razu oboje mieli dość życia pałacowego. Postanowili opuści mury zamkowe. Przebierając się za służbę. Na trafili na siebie na terenie na którym obowiązywała jedna zasada że nie wolno atakować drugiej strony. Spędzili razem cały dzień dopuszczając się największej zdrady jaką mogli dokonać. Z ich romansu urodziła królowa dobra dwie córki lecz nikt nie wie gdzie je urodziła podejrzewają ją że usunęła. Lecz ona przeniosła się do świata którego jego mieszkańcy nie wierzą istnienie istot nocy chodzi te żyją razem z nimi. Oddała swoje dzieci ziemskiej siostrze ta opiekowała się i chroniła w ten sposób. Jednak księżniczki powrócą i zjednoczą dwa wrogie królestwa. Za nim to nastąpi muszą dokonać pełnej przemiany z każdego gatunku czyli napić się krwi ich. To tyle zapamiętałem – powiedział wzruszając ramionami.
- Zapomniałeś o tym, że królowa miała ziemską siostrę ponieważ już wcześniej jako Zuzanna zeszła na ziemie zostawiając tam swoją córkę ale nie mogła już nigdy wracać ponieważ jej ziemska powłoka została spalona na stosie za uwolnienie złego ducha. Z którym miały jego potomkowie problemy aż do ostatniej która umarła nie poznając pełnej prawdy. Wszystkie one miały tylko jeden gatunek. Były czarownicami.. - dopowiedziała a ja byłam w szoku. Ponieważ nie wierze tego typu rzeczy. To tylko baśnie, kto w nie wierzy? Mniejsza o to lepiej zostawić te sprawę za nim mnie głowa rozboli. Zapytałam się ich o coś innego żeby zmieniać temat.
- Ile byłam nie przytomna? Gdzie jesteśmy? Powiedzcie mi! - powiedziałam patrząc na każdego po kolej. Chciałam to wiedzieć ale też bałam się jak każdy. Aurielie spojrzała na Thomasa jakby chciała żeby to on odpowiedział. Zrozumiał i spojrzał na mnie jakby się spodziewał że to będzie trudna rozmowa. Ja miała inne przypuszczenia że to co on mi powie będzie trudne.
-Trzy dni byłaś nie przytomna. Jesteśmy obecnie w nowej bazie o której nikt nie ma pojęcia. Nawet ci którzy w niej są nie wiedzą gdzie dokładnie ona jest. Co nam daje że nikt nie zdradzi naszego położenia. Sądzę że mieliśmy jeszcze jednego szpiega niż fałszywy Sam. Ponieważ ktoś musiał mu powiedzieć gdzie można podmienić Sama z Michałem oraz kilka jeszcze rzeczy. Nie mamy dowodów na to kto nim jest. Położenie znają tylko my co są w tym pokoju oraz dziewczyna Sama która nie dawno przyjechała. Jeden z kolegów Sama powiedział że ona jest w niebezpieczeństwie i że lepiej jej zapewnić je. Tak więc zrobiliśmy... Andrzej kontaktuję się z nami przez internet ale wiem ile gadać żeby nikt nas nie namierzył oraz znamy kilka przydanych sposobów. - powiedział a ja słuchałam jak oczarowana. Trzy dni byłam nie przytomna? Jak to możliwe że tam wydawało mi się jakby to było zaledwie kilka godzin. Normalnie szok...

sobota, 10 sierpnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 12

Kochani przepraszam że wczoraj nie dodałam żadnego posta. Lecz szczerze mówiąc nie miałam kiedy. Rano porwała mnie moja przyjaciółka i czytelniczka Magda, a kiedy wróciłam do domu wciągnęła mnie rozmowa na skype z zaje**stym ludźmi nie będę ich wymieniać ale oni jeśli czytają tego bloggera to wiedzą że o nich mowa. Mam nadzieję że nadal chcecie czytać mego bloga.

Rozdział 12
części 1: Thomas



     Rozdzieliśmy się Izabela pojechała inną drogą do stadni, Mickael pojechał sam nie wiedziałem co się z nimi dzieję. Ja i Aurielie jechaliśmy dłużą drogą niż Izabela, żeby z milić nasz ogon jeśli go w ogóle mamy. Droga była przez lasy w którym większości drzew do brzozy. Kiedyś słyszałem że jak złapie się te drzewa dwiema dłońmi to one wyciągną z nas negatywne emocje. Miałem ich pełno: nienawidziłem własnego ojca i matkę, bałem się o Carolin oraz martwiłem się czy nasz plan się uda. Nie wiedziałem czy wszystko będzie po naszej myśli oraz ile ojciec się dowiedział. Nie mówiłem nic nikomu że moja dziewczyna jest w ciąży dlatego muszę ją uwolnić. Żeby nasze dziecko wychowywało się normalnych warunkach. To dla mnie jest najważniejsze. Po niej nie było widać że jest w ciąży kiedy ostatnio ją widziałem mam nadzieje że nadal tak jest. Nie powiedziałem tego nikomu bo nie wiedziałem jaka będzie ich reakcja. Ja osobiście się bardzo cieszę zawsze marzyłem o normalnej rodzinę. Taką zamierzałem utworzyć z nią. Lecz w tej chwili muszę skupić się na zadaniu jakie mam. Krajobraz szybko się zmieniał nasze konie pędziły bardzo szybko trudno mi było mijać drzewa, a nie chciałem żadnego uderzyć ze względu na konia oraz na nas. Zatrzymaliśmy się na jakieś polanie na której był staw. Usiadłem na ziemi i patrzyłem jak na niebie chmury się zmieniają. Kiedy ja to robiłem ostatnio nawet już nie pamiętam. Moja wyobraźnia szwankowała ostatnio, a teraz dała się w znaki. Ponieważ nie mogę nic rozpoznać spojrzałem na Aurę i powiedziałem do niej:
-Aura umiesz rozpoznać coś? -spytałem się spokojnie. Ona przez chwile nie wiedziała o co mi chodzi aż jej pokazałem głową na niebo. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i powiedziała:
- Jasne. Widzisz tam jest koni, a tam stadnina do której on zmierza wraz ze dwoma jadzicami, a jeśli się spóźni pewna dziewczyna zrobi niezłą awanturę im. - Spojrzałem na nią, a ona zaczęła się śmiać i powiedziała - Zbieraj się. Jeśli już musisz wiedzieć co widzę na niebie to widzę szminkę której mi brakuje, wiedzę króliczka oraz motyla . - Podała do mnie rękę, żeby mi pomóc w stać z trawy. Szła nie patrząc na mnie czy idę za nią. Jest pewna że pójdę bo mnie inaczej zostawi i będę musiał iść pieszo. To mi się w ogóle nie uśmiecha bo nie lubię za dużo chodzić. Poczłapałem się za nią do konia. Kiedy byłem przy naszym czworonożnym przyjacielu. Aurielia powiedziała do mnie wskakując na konia. - Tym razem ja trzyma za lejce, a ty popatrz sobie na chmury.
- Bardzo śmieszne. Jak chcesz to prowadzi ale proszę ci dojedź na kolacje bo jestem głodny. I jak sama powiedziałaś pewna dziewczyna nam głowy urwie jak się spóźnimy. Wiesz nie lubię twojego poczucia humoru. - powiedziałem do niej siadając za nią. Ona od razu ruszyła o dziwo w dobrym kierunku. Byliśmy na miejscu jakąś godzinę później bolał mnie tyłek bo co chwila spadałem z siodła na grzbiet konia oraz Aurielia specjalnie co chwila kazała naszej klaczy przez coś przeskakiwać. Po tej przejażdżce stwierdzam że kobiety to najgorszymi kierowcami są. Lecz nie mówiłem tego głośnie bo bym dostał sójkę w bok. W stadninie schowaliśmy konia do boksu zobaczyliśmy że koni Izabeli jest już w środku.
- Thomas, Aurielia jak dobrze was widzieć ponownie. Izabela jest ale miała wypadek koni wystraszył się samochodu i spadła z konia. Sam przy niej jest, a jak wy chcecie się z nią spotkać to poczekajcie jak odzyska przytomności. - powiedział nasz nowy przyjaciel który nam pomaga od początku. Pożyczył konie, potem dał miejsce gdzie ludzie mogli się schronić i szykować do ataku. Nie wiem ile byśmy bez niego zrobili. - Chodzie zaprowadzę was do obecnej waszej bazy - Muszę przyznać że wiadomości o wypadku Izabeli trochę mnie zaniepokoiła, ale skoro był z nią Sam to trochę mi ulżyło. Andrzej zaprowadził nas na drugi koniec stajni. Tam rozejrzał się we wszystkie strony, a następnie nacisnął ukryty guzik. Podłoga zdaje się podniosła i ukazała się winda. Przez pierwsze sekundy światło mnie oślepiło aż zacząłem pocierać oczy. Andrzej podał mi okulary przeciw słoneczne i weszliśmy do windy. Kiedy byliśmy już na dole zdjąłem okulary. Pomieszczeni panował pół mrok w o dali było słychać odgłosy walki. Poszedłem z Aurielie w tamtą stroną. Weszliśmy do dużej sali gdzie na środku stał wielki ring na którym walczyło ze sobą dwójka ludzi, a reszta kibicowała im. Spojrzałem na Andrzeja bo według nas nie mieli walczyć ze sobą bo to tylko rodzi nienawiści między nimi, a ludzie mają mieć do siebie zaufanie oraz mają współgrać ze sobą.
- Tutaj ćwiczą a później jak chce ktoś sprawdzić się to zapisuje się na listę i następnie jest ustalana walka między zawodnikami. To nic poważnego czasem nawet się zdarza że ludzie po niej idą razem do baru. - Co baru? Przecież w ten sposób zwracamy uwagę na siebie. Spodziewałem się większej odpowiedzialności po Andrzeju bo on tu się wychował i wiedział jak ludzie miejscowi reagują na obcych. Wszedłem na ring i powiedziałem.
- Wiecie kim jestem? Moje imię to Thomas i mamy zamiar pokonać mojego ojca. Więc jeśli wam zależy na tym musicie sobie ufać a w ten sposób tego nie osiągniemy. Oraz koniec chodzenia do miasteczka na piwo. Cud że jeszcze on nas nie zaatakował na pewno już wie że tu jesteśmy. Walki od teraz będą kontrowane i jeśli zauważę między wami wrogość to je zlikwiduję. Teraz macie wszyscy zebrać ludzi na spotkanie powiem wam co dalej. - zeskoczyłem z ringu jak ja nie lubię w nim przebywać kiedyś ojciec mnie zmuszał żeby całe dni walczył z Mickaelem na nim. Nienawidziłem tego on również. Spojrzałem na Aurielie patrzyła na ludzi ciekawe co działo jej się w głowie. Ona się do mnie uśmiechnęła.
- Co za ironia uciekłeś po walce wraz Mickaelem i matką i wracasz po wystąpieniu na ringu. Fajnie się zaczyna... Jak samo poczucie po wystąpieniu bracie? - powiedziała to, a ja się zaśmiałem i pokiwałem głową. Ona tylko odwróciła się na pięcie i powiedziała do Andrzeja. - Chce zobaczyć się z Izabela mnie nie interesuje czy jest z nią Sam czy nie ma czy mam nie przeszkadzać czy mam. To jest moja siostra i jak będę chciała z nią widzieć to będę więc albo pokarzesz mi gdzie jej pokój albo mnie tam zaprowadzi. - WOW nie pamiętam kiedy ostatnio Aura była talka władcza. Andrzej tylko wzruszył ramionami i poszedł przodem widziałem że jest nie zadowolony ale pewnie spodziewał się tego samego co ja, że jeśli by powiedział ,,NIE'' to ona by zaglądała do każdego pomieszczenia tutaj aż by ją znalazła. Znam moją siostrę raczej znam Aurę. Ona lubi dostawać to co chce ale również wie jak to dostać. Szyliśmy korytarzem a mnie uderzyła niepokojąca myśl. Te korytarze wyglądają tak samo jak w lochu ojca. Ten sam materiał i te sam układ. Andrzej ojciec kiedyś współpracował z naszym ojcem. Podobno umarł nie wyjaśnionych okolicznościach. Co jeśli moje podejrzenia są słuszne, a jeśli Andrzej idzie śladami ojca? To by znaczyło że on donosi do mojego ojca, a ten wie co mi planujemy i na pewno się przygotowuje. Nie wie tylko paru rzeczy, na przykład tego że dziewczyny został podmienione albo że Carolian jest w ciąży chyba że już miała skurczę, nie zna naszego planu, bo Izabela miała nie mówić. Nawet jeśli wie o dziewczynach i Carolian i tak to my wygramy. Tak mnie pochłonęły moje rozmyślania że nie zauważyłem jak Andrzej stanął że w niego uderzyłem.
- Przepraszam. - powiedział on wzruszył ramionami i za pukał trzy raz. To jakiś szyfr czy co? Udałem że tego nie zauważyłem bo nie mogę widzieć wszystko w czarnych barwach. Wtedy bym nawet nie ufał własnemu bratu. Skoro już o nim mowa to gdzie on jest już powinien tu być i ze mną się droczyć. Aura stara się jak może ale zawsze lepiej z chłopakiem niż z dziewczyną. Bo jak coś się nie spodoba to może uderzyć w plecy, a ten drugi się nie obrazi. Andrzej powoli otwierał drzwi, ale Aura miała dość i weszła szybko do pokoju.



Część 2 Michał


Przyjemnie było znowu uderzyć braciszka nawet nie wiedziałem jak mi tego brakowało. Przez niego i jego głupich przyjaciół straciłem wszystko: dom, rodzinę, pieniądze. Kiedy zostałem wyrzucony z domu przez ojca którego ledwie znałem. Przyjeżdżał kiedy mu to się podobało i znowu wracał do tej swojej Japonii. Ile raz ja go w życiu widziałem, raz na urodzinach mamy, na komunii mojej i Sama ale do kościoła nie wszedł, na Sama osiemnastce na mojej nie było go, bo jak się tłumaczył że sprawy służbowe. Przyjechał na moje 19 urodziny i przepraszał mnie już setny raz. Sam też za nim nie przepadał ale ja go nienawidziłem. Kiedy mnie wyrzucił z domu błąkałem się bez celu aż mnie znalazł OJCIEC wszystkich GANGÓW tak na niego mówi w jego bazie. Gdyż jest najpotężniejszy mafiozo w Polsce. On dał mi nowy dom, rodzinę oraz pieniądze, a co najważniejsze dał mi możliwość zemsty za co będę mu wdzięczny. Jednym warunkiem było żebym przez jakiś czas nic nie robił Izabeli. Tam w lesie nie wytrzymałem zawsze każdy mi mówił że Sam jest lepszy od de mnie, a kto teraz jest w loch no kto. Na pewno nie ja tylko on. Kiedy Izabela straciła przytomności wzięłam ją na ręce. Zdziwiło mnie to że mnie rozpoznała. Zawsze nas mylono, a kiedy chciałem być nim ona mnie rozpoznała. Co za ironia? Próbowałem otworzyć te beznadziejną jej torbę ale na nic się to zdało. Więc muszę z niej wyciągnąć informacje. Jeszcze mi brakowało żeby Ojciec Gangów lub jego córka do mnie zadzwoniła. Usłyszałem dźwięk dzwonka mojej komórki. Spojrzałem na wyświetlacz i powiedziałem do siebie.
- Kurwa i wywołam wilka z las. - ponieważ dzwoniła do mnie Charlaine. Odebrałem a miałem inne wyjście. - Siemka już się z tęskniłaś za mną.
(Charlaine) - Nie gadaj głupot udało nam się porwać Mickaela, a tobie jakie są poczynania – w tle usłyszałem głos Kaspian powiedział że na pewno zawaliłem. Dużo się nie myli miałem jej nic nie robić, a prawie ją udusiłem. Lecz nie mogłem tego powiedzieć bo może bym nie dożył jutra.
- Nie zawaliłem i powiedz temu gburowi że bym musiał być nim – mam nadzieje że to ich przekonało że jestem zawodowcem. - Izabele jest nie przytomna ale nic jej nie jest spadła z konia kiedy ten wystraszył się samochodu, a raczej smoka na masce – Powiedziałem według mnie to nie miała sensu. Mówiłem co ślina na język przynieście. - Próbowałem otworzyć jej torbę ale jest dobrze zamknięta. Ona jest nieprzytomna oraz zaraz mają wracać Thomas oraz Aurielia i nie wiem jak nie zdobyć informacje przed nimi.
- Trudno zmienimy plany my przyjedziemy do ciebie do tego czasu udawaj nadal że jesteś Samem aż do naszego przyjazdu oraz spróbuj się czego dowiedzieć. - powiedziała i się rozłączyła. Jak ja tego nie lubię. Poszedłem do pokoju Izabela nadal była nieprzytomna chyba że udawała. Tego nie mogę sprawdzić... Zobaczyłem jak powoli otwierają się drzwi, a za chwile gwałtowanie weszła ta dziewczyna która wyglądała jak Izabela. Jak ona miała na imię? Charlaine mi mówiła muszę pomyśleć. Jej imię kojarzy mi się z Aurą. Już wiem, jak ma na imię. Jej imię to Aurielie, a tego chłopaka Thomas.
- Aurielia co robisz?- powiedziałem to tak jakby powiedział to Sam ale nie znam brata. Nie wiem jak się zachowuje, kiedyś był mięczakiem, a teraz jest w gangu i walczy. Co prawda przedtem też był w nim ale nigdy się nie angażował zawsze siedział w bazie z tą Izabelą. Lecz tak było do czasu nie porwałem jego dziewczyny. Aurielia spojrzała na mnie ale szybko przeniosła wzrok na Izabele. Za nią weszli Thomas i Andrzej spojrzałem na niego bo miał i zatrzymać najdłużej. Według mnie wcale ich długo nie zatrzymał. Ciekawe co mu w tym przeszkodziło. Wyglądał na zadowolonego siebie. Ciekawie czy będzie tak wyglądał jak szef się dowie że nie słuchał moich rozkazów. Thomas raczył odpowiedzieć za dziewczynę.
- Chciała tylko zobaczyć Izabele. Co z nią? - Wydał się taki wyluzowany oraz spokojny i opanowany. Przyjrzałem się mu miał oczy swojego ojca, a poza tym to nie był zbytnio do niego podobny. Ciekawie jak jego brat nie widziałem ich zdjęci. - Czemu tak dziwnie na nas patrzysz? - Nagle zadał pytanie, a ja gwałtownie pokiwałem. Spojrzeli na mnie może za intensywnie. Ponieważ Thomas dziwnie na mnie patrzył, a Andrzej śmiał się pod nosem. On i Kaspian liczą na moją porażkę bo wtedy zasługi im zostaną przypisanie. Nie doczekanie ich dam radę.
- Jest ciągle nie przytomna. Patrzyłem się na was, a zwłaszcza na dziewczyn bo ciągle nie mogę się przyzwyczaić że One tak podobne do siebie. Jasne wiem że one to siostry bliźniaczki. - Mam nadzieje że wybrnąłem z bagna jakie się wpakowałem. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech aż w końcu Thomas również się uśmiechnął, a mi kamień z serca spadł. Czułem już smak zwycięstwa. Ponieważ udało mi się ich zmylić. Thomas usiadł na fotelu, a ja na stole. Zapanowała nie zręczna cisza. - Gdzie jest Mickael miał być z wami? - Powiedziałem modląc się żebym nie przekręcił imienia. Andrzej na mnie spojrzał. Pewnie myślał to co ja że zapadam się coraz głębiej aż w końcu wpadnę. Jednak uważam że Sam by właśnie takie pytanie zadał. W końcu z nimi się przyjaźnił, a przyjaciele martwią się o siebie nawzajem. Thomas spojrzał na mnie wiedziałem w nich udrękę. Co dało mi pewność że martwi się o brata ale nie wie że został pojmany przez własnego ojca, bo wtedy bym zobaczył strach, złość, bezsilności, a nie utrapienie. Przez dłużą chwile nic nie mówił ja również nic nie mówiłem. Zastanawiałem się czy nie odzywa się bo nie wie co powiedzieć, czy po prostu nie chce mi gadać.
- Nie wiem rozdzialiśmy się mam nadzieje że nic mu nie jest i że sobie radzi – powiedział tak niespodziewanie że się wystraszyłem jego głos co wywołało śmiech jego. - Taki straszny nie jestem - powiedział śmiejąc się ze mnie ale robiłem dobrą minę do złej gry. Andrzeja ktoś zawołał i wyszedł. Bardzo dobrze nie lubiłem jak ktoś patrzył mi na ręce. Patrzyłem jeszcze na dziwi czy czasem nie wraca, aż w końcu powiedziałem.
- Sorry nie mówiłeś tak długo więc pogłębiłem się swoich myślach, a twój głos mnie nagle wyrwał z nich - powiedziałem to co było prawdą. Thomas klepnął mnie w ramię po przyjacielsku co było miłe z jego strony.
- Sam to nie ten sam Sam tylko Michał - bełkotała Izabela. No to pięknie już pomnie zawiodłem na całej linii. Wszystkie oczy wróciły się w moją stronę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy na okno skoczył Kaspian i pierwsze co zrobił złapał Izabele i przyłożył jej nóż do gardła. Charlaine weszła przez drzwi jak prawdziwa dama.
- Tak to Michał straszy brat Sama. Prawda że są strasznie podobni do siebie? Po prostu spadł nam z nieba. Może wyjdziemy na korytarz. Spokojnie drugi nas człowiek zajmie się Andrzejem i resztą waszej bandy. - powiedziała i wyszła spojrzałem na Thomasa i Aurielie. Thomas był wsiekały na mnie aż się bałem jego reakcji. Dobra żartuje nie bałem się jego? Może wyglądał na chłopaka dobrze zbudowanego ale to cienias. Aurielia głośnio wzdychnęła i wstała. Na jej miejscu bym zrobił tak samo jeśli zależało by mi na rodzeństwie ale tak nie jest i nie było. Ponieważ oni zawsze byli dla mnie jak kula u nogi. Charlaine wyszła pierwsza za nią Thomas, Aurielia, Ja i Kastiel z Izabelą. Thomas oparł się o ścianę i skrzyżował dłonie na piersi, a jego siostra stanęła koło niego my byliśmy naprzeciwko nich. Zobaczyłem jakiś ruch za nimi to była ta mała jak jej tam było... Długo nie musiałem się zastanawiać.
- Andżelika co tu robisz? Przecież miałaś być zresztą – Aurielia wydawała się naprawdę zaniepokojona obecnością tej dziewczyny. Nam ona nie przeszkadzała i tak mamy przewagę nad nimi. Co ona mogła nam zrobić? Postraszyć braćmi, nie doczekanie ich. Nie mają szans i dobrze o tym wiedzą.
- Mamy problem. Andrzej oszalał totalnie, bo ktoś wypuścił kilka koni i musieliśmy je łapać. Udało się nam a on kazał nam wszystkim szorować podłogę aż ktoś nie przyzna się kto to zrobił. Co jeśli to żaden z nas tylko jeden z nich – głową pokazała na nas. Andrzej sprytnie to rozegrał i jeszcze się przy tym dobrze bawi. Jak mu zazdrościłem, że on torturuje ich a ja stoję jak ten słup. Thomas odsunął się od ściany i stał naprzeciw nam.

Andrzej