Rozdział 8
Części 1: Izabela
Niby to jest dobra wiadomości, ale również zła. Na tym papierze mam czarno na białym, że Magda nie jest moją siostrą tylko Mickaela i Thomasa. Moją jest Aurielia... Właśnie ona patrzyła na wynik przez chwile ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech... szczery. Thomas patrzył na kartkę i powiedział:
- To teraz mamy wszystko jasne. Dlaczego jesteście tak podobne do siebie bo jesteście bliźniaczkami jednojajowymi. Teraz zostaje nam uwolnić naszych bliskie osoby z brudnych łap naszego ojca oraz ujawnienie prawdy. - powiedział to tak spokojnie jakby to było ojczyste. Spojrzałam na Aurielia ona nic nie mówiła patrzyła tylko na kartkę aż w końcu powiedziała: - Tyle lat byłam prześladowana, że nie jestem jak Charlaine. Tyle razy marzyłam żeby okazało się że on nie jest moim ojcem. Tyle razy płakałam przez niego i jednocześnie go nienawidziłam. Teraz okazało się że to wszystko było przez jakiegoś głupka który podmienił mnie w szpitalu.- Powiedziała spojrzała na chłopaków, a później na mnie - Proszę powiedz mi jacy oni są...
- Wiesz nie muszę ci
mówić bo będziemy klace schodowej tam gdzie mieszkam masz na
liście. Teraz już wiem czemu ten jeden sąsiad na początku nas tak
traktował. - powiedziała Izabela pokazując to na liście jej
sąsiada adres.
- Pojedziemy tam na samym końcu bo na pewni
nasza mama zawiadomiła twoich rodziców. Musimy być czujni o nie
może wiedzieć i nas złapać przed wykonaniem naszej listy.-
powiedział Mickael. Wiedziałam że ma racje sama tak myślałam. Na
pewno powiedzieli rodzicom jeśli kolwiek mnie zobaczą żeby ich
zawiadomili. Jednak tak bardzo chciałabym się zobaczyć z
nimi powiedzieć im że się zakochała, że Mickael jest tym
jedynym. Chciałbym żeby go poznali. Jednak ma racje musimy być
ostrożni dla dziewczyn. Może Magda nie genetycznie moją siostrą
ale jest przyjaciółką i traktuje ją jak siostrę. Zna mnie jak
nikt inny i ja ją również znam jak nikt.
Jeździliśmy kilka dni tak od miasta do miasta. Minęło tydzień od
czasu jak się dowiedziałam, że Magda nie jest moją rodzoną
siostrą. Udało nam się zebrać sporą grupę ludzi. Jednak
chłopaki uważają że jeszcze nas jest mało. Musi być ktoś
jeszcze kto nienawidzi ich ojca. Brakowało nam pomysłu gdzie mamy
ich szukać. Co mamy dać ogłoszenie do gazety, że szukamy ludzi
którzy nienawidzą go? To by było głupio bo on mógłby to
zobaczyć i się przygotować.
- Wiecie co może zbadamy
jeszcze jedno jak doszło do naszej podmiany. Proszę chłopacy ja
chce wiedzieć - powiedziała Aurielia patrząc błagalnie na
chłopaków, gdyż głównie to oni podejmowali decyzje.
- Izabela
co ty o tym myślisz? - po co Thomas zadałeś mi to pytanie przecież
wiesz jak ja nie lubię mieć decydujący głos.
- Ja też
chce wiedzieć, ponieważ to mogło by nam pomóc. Może to wcale nie
wina personelu, a co jeśli ktoś chciał żeby wasz ojciec
wychowywał nie swoje dziecko? - powiedziałam to co nie dawało mi
spokoju. Spojrzałam na chłopaków. Thomas wyglądał jakby się na
tym zastanawiał, a Mickael patrzył w przestrzeni nie widziałam o
czym myśli. Nie mogłam nic odczytać z jego twarzy. Thomas spojrzał
to na mnie to na Aurielie aż w końcu powiedział.
- Że ja o tym
nie pomyślałem. To może być brakujący ułamek układanki. Więc
postanowione jedziemy do szpitala. Tylko jest nam potrzebny plan nie
możemy tak wejść powiedzieć ,, Cześć jesteśmy z dwóch rodzin
16 lat w tym szpitalu doszło do podmiany dzieci. Czy możemy zobaczy
akta bo chcemy wiedzieć kto za tym stoi'' Od razu nam dadzą to co
chcemy. - powiedział Thomas
- Toma sarkazm jest nie na miejscu.
Udajmy że jesteśmy studentami i mamy zapoznać się ile bliźniaków
rodzic się jak są ich wyniki. - powiedział Mickael i spojrzał na
wszystkich jakby czekał na odpowiedzieć. Ja spojrzałam na niego
ponieważ to było dobre.
- Co jeśli nam nie uwierzą?
Jasne umiem wszystko czego uczą się na studiach ale wyglądamy
młodo. - powiedziałam i pokazałam na siebie.
Kupili
w sklepie kilka ubrani oraz kilka niby książek i torby. Za wszystko
za płacili kartą którą znaleźliśmy na rynku w portfelu wraz z
pinem ale nie było adresu wiem, że to żadne wytłumaczenie. Może
źle robimy ale chcemy dobrze są nam potrzebne ona, a jakby był
jakiś dokument co by nas pokierowały kogo to jest byśmy oddali.
Nie jesteśmy złodziejami. Jak może się wydawać....
Kiedy
mieliśmy co potrzebne udaliśmy się do szpitala. Na parkingu ja się
zatrzymała i patrzyłam na budynek. Z tej strony wujek zrobił
zdjęcie jak jak nasza rodzina stój przed nim mama trzyma nas na
dłoniach i patrzy z miłością, a tata trzymał naszego starszego
brata z rękę, który się nudzi i chce iści bo ciągnie go za
rękę. Jak ja mam im przyszłości powiedzieć że wychowali nie
swoje dziecko. Ponieważ doszło do pomyłki w szpitalu. Przecież to
może ich załamać. Może mama nie dogaduje się z Magdą ale wiem
że ją kocha całym sercem. Budynek jest trochę bardziej zniszczony
niż ten na zdjęciu. Chłopacy spojrzeli na mnie i Thomas powiedział
jakby mówił do dziecka:
- Iza nie zatrzymuj się nie mamy czasu.
Wiesz że nie możemy długo zatrzymywać się w jednym miejscu -
powiedział to takim tonem że spojrzałam na niego nie zdając sobie
sprawy że mam świeczki w oczach. - Nie płacz...
- Nie płacze
to tylko łzy bezsilności... Bo jakieś 16 lat temu moja rodzina tu
stała i pozowała do zdjęcia, a teraz ja żeby dowiedzieć się
dlaczego nas...- nie mogło mi te słowo przejść przez gardło.
Otarłam oczy i podeszłam do nich Mickael mnie objął ramieniem
dzięki czemu poczułam się lepiej. Tak się ciesze że on jest ze
mną, że mam w nim wsparcie. Widziałam również że Aurielii
spływają łzy po policzkach. Kiedy przeszliśmy przez dziwi
zdziwiło mnie że Thomas staną. Chodzi przed chwilą mnie poganiał.
Spojrzał na nas i się uśmiechną.
- Teraz to w ogóle nie
wyglądamy jak studenci. Dziewczyny poprawcie makijaż i się
uśmiechnijcie się. Jesteście innymi ludzi zostawcie swoje problemy
z tyłu. - powiedział to tak spokojnie i tak na luzie jakby to było
nic wielkiego bo było. Wzięłam głębszy w dech i wytarłam oczy,
a potem ukryłam worki pod podkładem. Aurielia zrobiła to samo i
się uśmiechnęła do mnie. Poszliśmy do dyrektora szpitala. Ja
mówiłam za nas. Siedział przy swoim biurku i patrzył w papiery.
Był to mężczyzna po 50 zdradzały jego liczne zmarszczki oraz
łysina na głowie. Podniósł na nas wzrok i się uśmiechnął
widać było że ma protezę zębową.
- Dzień Dobry
przepraszamy że przeszkadzamy ale mam zrobić w grupach prace. Nam
się trafił o narodzinach bliźniaków. Wasz szpital według
statystek zajmuje pierwsze miejsce w naszym regionie. Interesuje nas
najbardziej roczniki po 1990 do 2000 bo w tych latach było
najwięcej. Czy możemy skorzystać z archiwum szpitala. Byliśmy by
bardzo wdzięczni - posłałam mu jeden ze swoich najlepszych
uśmiechów.
Później zadał nam, a raczej mi kilka pytania.
Powiedzieliśmy że ja będę odpowiadać gdyż jestem przewodniczącą
naszej grupy. Na koniec się zgodził powiedział że w roku 1994
miał dwie pary bliźniaków. Które urodziły się w tym samym dniu.
Zaśmiał się że na dwóch salach był prowadzony poród.
Zaprowadził nas do archiwum i dał nam kasety z pobytu naszego
szpitalu, a on o tym nie wiedział. Chłopacy przeglądali kasety ja
nie dałam bym rady ich oglądać wzięłam się za szukanie naszych
akt urodzeni. Kiedy je udało mi się znaleźć. Chłopcy zawołali
że coś mają, a ja również miałam. Podeszłam do nich i pokazali
mi jak dyrektor szpitala podmienia, kiedy moja mama spała i to pod
jej nosem. Nie mogłam w to uwierzyć, że to nie był wypadek tylko
ktoś to zrobił celowo. Ja spojrzałam na nasze karty urodzeni i
doznałam szoku.
- Wiecie że on i jego brat odbierali porody -
powiedziałam patrząc na ich twarze. Na nich odmalowała się
złości. Ja również byłam zła bo mieliśmy wystarczająco
dowodów na to że to mieli za planowanie. Według nagrania i
akt
urodzenia podmiana nastąpiła w dniu następnym. Wzięłam te akta
schowałam do torebki oraz nagranie z tego dnia. Nie wiem po co to
zrobiłam ale czułam że musimy je mieć. Już mieliśmy wychodzi z
pokoju kiedy ktoś złapał Aurielie. Spojrzeliśmy w ich stronę to
był dyrektor szpitala. Trzymał przy jej szyj nóż no to wpadliśmy
jak śliwka w kompot.
- Teraz powiedziecie nam prawdę po co tu
jesteście i czego szukacie? - powiedział pewnie jego brat, który
stał przy drzwiach. Spojrzałam kątem oka na Thomasa. Widziałam że
zaciska dłoń w pięści aż w końcu powiedział...
- Dobra
właśnie trzymasz moją dziewczynę, którą podmieniłeś 16 lat
temu, a to jej siostra i jej chłopak. Szukaliśmy prawdy, kto
zniszczył życie im. Teraz już wiem ale nie wiem czemu? -
powiedział Thomas, a ja spojrzałam na Aurielie bo nie wiedziałam
jak zareaguję na to, że Thomas nazwał ją swoją dziewczyną ona
nic. Dyrektor patrzył na każdego z nas po kolej. Jakby nie mógł
uwierzyć że to prawda. Na końce spojrzał na swojego brata. Co go
zgubiło bo Aurielia wykorzystała jego nie uwagę i mu się wyrwała.
Stanęła przy Thomasie i złapała go za rękę ten przy drzwiach
rzucił się naszą stronę ale Mickael uderzył jego plecakiem że
się przewrócił. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę
wyjścia do naszych uszów doszło jak jeden z nic krzykną ZŁODZIEJE
ŁAPAĆ ICH. Lecz my nie daliśmy się tak łatwo. Biegliśmy przez
korytarze, kiedy było już widać wyjście ochrona szpitalna
zagrodziła na przejście wbiegliśmy do gabinetu okulisty i
zamknęliśmy drzwi za sobą. Nasz szczęście było tu okno, które
dała nam możliwości ucieczki. Wyszliśmy przez nie i pobiegliśmy
tam gdzie zostawiliśmy konie. Mamy wszystko co chcieliśmy i udało
nam się uciec. Teraz zostało nam jeszcze jeden dowiedzieć się
czemu? Jednak nam nie uda się tego dowiedzieć.
- Jest nam
potrzebny policjant. Znam jednego, który nam pomorze. - powiedziałam
myślałam o ojcu Pawła.
- Skąd pewności że jakiś pomorze
nam. - Spytał się Thomas
- Ten na pewno. Zaufaj mi... - Zaufali
mi i pojechaliśmy do ojca Pawła opowiedziałam mu całą historie.
Wydawał się przekonany. Dowiedzieliśmy się ze złożyli
zgłoszenie że reszta została porwana, a my uciekliśmy z obozu. To
stawało nas w świetle podejrzanych. Sprytnie muszę im przyznać.
-
Izabela wiesz co zostawiłem oznakę w domu. Pomogę wam odbić
mojego syna oraz później dowiedzieć się dlaczego ci dwaj dokonali
zbrodni z tymi dowodami nawet jestem gotowy ich zamknąć ale lepiej
jeśli tamci będą bezpieczni. Macie tu adresy kilku gangów chętnie
wam pomogą żeby zniszczyć konkurencję. - Dał mi kartkę wyszłam
do reszty gdyż nie chcieli wchodzi. Mieli złe doświadczenie z
policją, a ja im się nie dziwię z takim ojcem. No i znowu zaczyna
się szukanie ludzi do naszej armii. Zawszę się zastanawiałam jak
działają gangi. Do listy dorzuciłam Pawła znajomych jestem pewna
że się przyłączom dla niego i Magdy nie dla mnie. Mnie nie lubią
ja ich również.
Część 2: Magda
Carolin miała straszny krwotok bałam się że może się wykrwawić na śmierć. Podeszłam do drzwi zaczęłam walić w nie z całej swojej siły tak długo aż nie otworzył mi chłopak. Miał na sobie tylko spodnie i buty byłam szoku. Ponieważ miał wspaniały wyrzeźbiony brzuch. Odwróciłam spojrzenie od jego brzucha i spojrzałam na twarzy. Palił papierosa, boże jak bym chciała zapalić już tak dawno nie paliłam.
- Jej rany są poważne przyda się bandaż jeśli ona ma nie umrzeć. - powiedziałam chodzi miałam ochotę wyminąć go i poszukać tego który był za to odpowiedzialny, lecz Carolin w ten sposób bym nie pomogła. Chłopak spojrzał na mnie i powiedział.
- Chwila ok? - zamknął drzwi nie czekając na moją odpowiedzieć co za burak tak nie przeciętnym opakowaniu. No trudno ja mam swojego Pawła, który na mnie akurat patrzył. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, ale też nie śmiało. Po chwili drzwi znowu się otworzył chłopak wcisnął mi dłonie apteczkę i zamknął drzwi nie miała okazji powiedzieć żadnego słowa. Trudno, podbiegłam do pozostałym i dałam najpierw wodę do przeczyszczenia ran. Kiedy Bartek delikatnie oczyszczał rany. Carolin tak strasznie krzyczała, że było mi jej żale. Była ładna i nie zasłużyła na to. To powinno mnie spotkać nie ją. To ja mu pyskowałam. Zamyśliłam się, że nie słyszałam jak Bartek mówił żebym dała gaziki.
- Wiola zastąp ją - powiedział Paweł i złapał mnie za rękę i od nich odciągnął. Co to miał znaczyć? Co on wyrabiał, lecz kiedy spojrzał na mnie to tylko widziałam smutek i troskę w jego oczach. Przytuliłam go do siebie - Nigdy więcej o tak nie myśl - spojrzałam na niego dezorientowana
- O czym mam nie myśleć? - powiedziała spokojnie patrząc mu w oczy. On również patrzył mi w moje. Boże jak ja go kocham.
- O tym że powinnaś być na jej miejscu. Magda znam cię wiem że nie lubisz jak komuś dzieję się krzywda zawsze uważasz że ty bardziej sobie zasłużyłaś. Tak nie jest nigdy nie może sobie zasłużyć na taki los. - Powiedział mi, a ja się rozpłakałam jak małe dziecko. On mnie przytulił i pozwolił żeby mu płakała w ramię. Jednocześnie chronił mnie żeby pozostali nie widzieli mojej słabości. Rzadko płaczę nie wiem co mi się stało ale jak zamykam oczy mam te scenę przed nimi jak on ją biję. Jego uśmiechu na twarzy za każdym uderzeniem. Jej krzyków bólu to nie ludzkie. Jak on tak mógł traktować narzeczoną swojego syna. Dobrze że Izabeli tu nie ma gdyby ona była na jej miejscu nie przeżyłam bym tego widoku. Paweł czekał aż przestanę płakać, kiedy udało mi się opanować własne ciało. Odsunął mnie od siebie na długość ramienia i spojrzał mi w oczy. - Kocham cię damy radę przetrwamy to razem. - Boże jaki on jest kochany. Zapadał już wieczór byłam zmęczona jak pozostali położyliśmy się na łóżkach nie wiem ile spałam jak poczułam że ktoś mi zatyka usta. Spojrzałam na intruza i wystraszyłam się ponieważ to był ten mafiozo. Czego on chciał od de mnie. Pokazał mi że mam być cicho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zobaczyłam że kilku ludzi jego stoi wymierzonymi broniami na chłopaków. Pokiwałam głową że nie będę krzyczeć. On mnie puścił złapał mnie za przed ramię i pociągnął za sobą. Szliśmy korytarzem po ciemku skręcając to w prawo, w to lewo. Boże nawet jakbym chciała jakoś zapamiętać drogę nie udało by mi się to nigdy. Kiedy w końcu się zatrzymał. Otworzył drzwi wszedł tylko on ze mną reszta została na zewnątrz. W środku był ten chłopak który dał mi apteczkę oraz dziewczyna która była taka jak ja. CO tu jest granę do jasnej anielki. Posadził mnie i związał mi dłonie z tyłu do oparcia. Sprawdziłam czy umie wiązać dobrze tak jak Izabela. Na moje nieszczęście umiał. Stanął na przeciwko mnie po drodze wziął sobie szklankę ze stołu. Usiadł na fotelu tak żeby mnie widzieć. Dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała.
- Twoja kochana Izabela i moje rodzeństwo próbują się dowiedzieć dla czego ty i ja wyglądamy tak samo i twoja siostra z moją. Nasz szpieg powiedział że muszą już coś wiedzieć. Kazałam ciebie przyprowadzić żebyś mi odpowiedziała na kilka pytań. - powiedziała spokojnie ja nawet na nią patrzyłam. Wiedziałam jedno że Izabela na pewno już odkryła to. Mam nadzieję że ja również dowiem się szybko. Ta żmija uderzyła mnie w twarz spojrzałam na nią. Oj szkoda że nie umiem zabijać wzrokiem. Bo już by leżała u mych stóp.
- Nic ci dziwko nie powiem więc sobie daruj - powiedziałam jadowicie na ile umiałam. Ona się zaśmiała prosto twarz co jeszcze bardziej mnie wkurzyła nie trawiłam tego jak ktoś mnie ignoruję. Chodzi sama to często robię z innymi. Uderzyła mnie raz jeszcze i tym razem nawet się nie skrzywiłam.
- Masz nam powiedzieć. Dlaczego ona pojechała do waszej miejscowość? Co tam jest? - Krzyknęła prost mi twarz przy okazji plując.
- Po pierwsze jak coś mówisz to nie pluj oki? Po drugie wiesz co tą pytania retorycznie. Jak nawet nie wiesz to właśnie je zadałaś? - powiedziałam do niej. Na jej twarzy odmalowało się z dziwienie. Usiadała na na drugim fotelu i położyła nogę na nogę.
- Dobrze to więc sobie tu posiedzimy i poczekamy aż się obudzą pozostali i zobaczą że cie nie ma. - powiedział wzięła do ręki piwo lecha i zaczęła je pić. Również podjęłam grę. Wiedziałam że Paweł będzie mnie szukał, walić drzwi. Nic im nie powiem ale dlaczego Izabela wróciła do miasta. Co tam może być? Szpital w którym się urodziliśmy po to wróciła. Jaka ta dziewczyna jest tępa że na to nie wpadła. Nie no ja nie jestem jakoś szczególnie mądra ale wiem ile to jest 2 plus dwa i umiem powiązać za sobą nie które rzeczy. Też to że znam Izabele. Okej jak mam się uwolnić z tych lin. Zauważyłam że im już zaczyna się nudzić, a mi burczeć w brzuchu. Kiedy jadałam nawet nie wiem ... chyba na obiedzie. - Arek my wyjdziemy jest twoja możesz zrobić co chcesz. - powiedziała wychodząc z pokoju wraz ze swoim ojcem. Chłopak nic nie mówił przez jakiś czas tylko stał swoim miejscu.
- Napijesz się piwa - powiedział, a ja nic mu nie odpowiedziałam. On wziął piwo w butelce i otworzył. Podszedł do mnie próbował mi włożyć szyjkę do budzi, lecz zacisnęłam zęby tak mocno aż mnie bolały. Nie na piję się z nim piwa. To co nie nawet jakby był jednym mężczyzną na ziemi. - Oj mała na pij się. Co ci szkodzi? - nic nie powiedziałam ponieważ wiedziałam że chce żebym otworzyła budzie. Postawił piwo na szafce i zaczął chodzi w kółko jakby coś myślał. Brzuch coraz bardziej mnie bolał. Chłopak podszedł do drzwi coś powiedział do kogoś kto był za nimi. Po czym zamknął je, a ja usłyszałam że ktoś z drugiej strony zamyka je na klucz. Podszedł do mnie i mnie odwiązał. Spojrzałam na moje obolałe dłonie miały ślady po linię. Chłopak podał mi piwo, nie wzięłam je. Wiedziałam że nie powinnam pić na pusty żołądek. Po za tym on dziwnie na mnie patrzył.
- Mogę napić się wody. - spojrzał na mnie jak na wariatkę po czym skinął głową gdzie był kran. Ostrożnie podeszłam do zlewu co jakiś czas patrzeć na niego. Kiedy odkręciłam wodę poczułam jak złapał mnie za włosy pociągnął mnie to tyłu że upadłam na podłogę. Usiadł na mnie wyjął sznurek i przywiązał moje dłonie do nogi od fotela. Po czym jedną ręką wziął piwo, a drugą otworzył mi i włożył piwo tak głęboko że krztusiłam się nim. Powiedział do mnie.
- Jak ci karzę pić piwo to masz pić. Jasne? - części piwa wpłynęła mi z budzi klejąc moje włosy. No świetnie nie mam grzebienia jak ja później je odplączę. Wyjął mi butelkę, a ja wyplułam mu prosto twarz piwa które mi zostało. Wytarł sobie twarz dłonią. Zobaczyłam że zjechał niżej i teraz siedział mi na kolanach. Spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął i powiedział - Jesteś moja mogę z tobą zrobić co ze chcę, a ja chce się zabawić. - Powiedział to rozpinając moje spodnie. Zaczęłam się wierć próbował uwolnić się. - Wszystkie tego chcecie! Przyznaj jak zobaczyłaś mnie pierwszy raz pomyślałaś jak to było by ze mną.
- Wcale nie pomyślałam że jesteś burakiem. - powiedziałam mu i w tej samej chwili udało mi się przewróć fotel moje dłonie chodzi złączone ale wolne. Uderzyłam nim go uwalniając nogo podeszłam do szafki wzięłam nóż próbowałam uwolnić dłonie lecz on się na mnie zamachnął uderzyłam tym nożem go prosto w klatkę piersiową. Jego ciało wraz nożem upadło na ziemię. Boże zabiłam człowieka. Nie wiedziałam co robić. Oni go zobaczą i mnie na pewno zabiją. Zebrało się już spora kałuża krwi. Wyjęłam nóż z niego i przecięłam liny. Później krzyknęłam, a oni weszli. Pierwszy był ten łysy podszedł do ciała próbował sprawdzić puls.
- Zabiłaś go wiesz o tym - pokiwałam głową twierdząco nic nie powiedział już do mnie tylko do ludzi - Wejście ją i zamknąć ją z pozostałymi i pozbyć się później zwłok. - Jego człowiek wziął mnie za ramię i zaprowadził do lochu tam gdzie byli pozostali. Paweł jak mnie tylko zobaczył podbiegło do mnie i mnie przytulił.
- Jesteś cała w krwi. Nic ci nie jest? - powiedział z troską. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Wiedziałam że się martwił się o mnie. Zrobiło mi się go żal powiedziałam.
- Mi nic nie jest ale zabijałam człowieka w samo obronię - powiedziałam smutno. Nic mi się nie chciało, ponieważ zabijałam człowieka.
Arek
Mmmhhh. Jesteś zarąbista. Zamordowałam kogoś z mafii a tamci nic mi nie zrobili? To jest super. ;) Czekam na więcej skarba. ;P ;**
OdpowiedzUsuńJesteś nie możliwa Magda. Natalia jak mogłaś zabić Arka wiem że cie wkurzał ale to nie powód do zabijania. Mam takie pytanie a kiedy napiszesz o mnie w swoim opowiadaniu tylko mnie nie zabija w tym samym rozdziale. Rozdział super po prostu czytałam i mi łza lecia w jednym akapicie. Lecz zawsze umiałaś pisać, wiersze również pisałaś boskie. Czekam na kolejny rozdział super by było gdyby pojawił się jeszcze dzisiaj ale wiem że nie od razu Rzym zbudowali więc życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńWidzę że wszyscy wypowiadają się o drugiej części ja będę inna i powiem o pierwszej zaskoczyłaś mi że dyrektor szpitala podmienił je było wielkim szokiem... To że taki były wynik to się w ogóle nie dziwię
OdpowiedzUsuń