środa, 7 sierpnia 2013

Bez tytułu: Rozdział 10

Rozdział 10

Część 1: Izabela


    Jakiś tydzień temu zostawiliśmy za sobą moje rodzinne miasto. Z powodu mojej wrodzonej głupoty. Jak zwykle zaufałam nie właściwej osobie. Obecnie jesteśmy nad jakimś jeziorem stałam z moją siostrą i patrzyliśmy na zachodzące słońce.
- Jak myślisz jak długo musimy czekać na wiadomość? - spytałam Aurielie. Sam obiecał że da nam znać jak wszyscy będą już na stadninie uważał wraz z Mickaelem, że najbezpieczniej będzie jeśli ja pojawię się ostania. Aura spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie wiem... Też mam już tego dość - Wiedziałam o czym mówiła ciągle baliśmy się że ojciec chłopaków wyjdzie gdzieś za rogu. To było wkurzające czuć się tak bezradnym, bo jeśli on się dowie wcześniej co my robimy to będzie lipa. Chłopacy pojawili się koło nas Mickael usiadł na ziemi i mnie przewrócił na swoje kolana. Zdążyłam tylko wydać z siebie
- Ej. - i już siedziałam na jego kolanach. Thomas również usiadł koło nas ale nie przewracał Aury. Ona sama usiadła. Spojrzała na Thomasa i się zapytała nie pewnie.
- Thomas myślisz o Carolin?  
- Każdego dnia... Zastanawiam się co u niej. Jak się czuje? Czy... - wiedziałam co chciał powiedzieć czy ,, żyje''. Kiedy myślę o Wioli, Magdzie i pozostałych też się zastanawiam czy żyją, czy jest jeszcze o co walczyć, czy to ma jakiś sens?
- Ja również się martwię. - powiedziała Aurielia. Patrząc w dal i nie zdradzając swoich uczuci zastanawiam się co również czuje, kiedy to powiedziała. Przytuliłam się do pierś Mickaela wsłuchałam się w bicie jego serca. Ten odgłos działał na mnie relaksująco. Było mi żal Thomasa i Aurielie bo ich miłość były daleko od nich oraz służyli jako zakładnicy. 
- Aurielie jak on ma imię? - powiedziałam nie myśląc co mówię. Spojrzała na mnie i patrzyła przez jakiś czas. Czułam się dziwnie i czekałam aż coś postanowi.
- Ma na imię Bartek. Kocham go ale mu ani razu tego nie powiedziałam. - powiedziała patrząc na mnie tylko w dal. Najpierw się poczułam że ktoś nas obserwuje, a następnie usłyszałam dźwięk pękającej gałęzi. Odwróciliśmy się wszyscy tym samym czasie serce podeszło mi do gardła bo zobaczyłam tam Charlaine, Marko i tego drugiego. Mickael złapał mnie za rękę, a drugą odczytywał SMS. Pokazał mi go to było od Sama ,, Wracacie wszyscy już są i pytają o was''. Thomas spojrzał na telefon również szepnął do Aurielie chyba treść tego SMS. Wstaliśmy i patrzyliśmy na prost nich. Nie wiedziałam co mam zrobić ani co mam mówić. 
- Witajcie dawno się nie widzieliśmy - powiedziała patrząc na każdego z nas. Na mnie spojrzała na samym końcu - Izabela idzie z nami.
- Nie idzie z wami, - powiedział Thomas i zaraz z Aurielią stanęli przed nami. Mickael objął moją twarz i sprawił żebym spojrzała na niego. Kiedy to zrobiłam uśmiechnął się do mnie smutno i szepnął:
- Musisz uciekać wiesz gdzie się spotkamy... Zatrzymamy ich, weź konia. Jeśli my nie pojawimy się przez tydzień zacznij bez nas. Przy naszym koniu są plany i wszystkie notatki.
- Ja nie dam rady bez was. - powiedziałam czułam jak łzy napływają mi do oczów. Musiałam w tej chwili wyglądać strasznie.
- Dasz radę. Kiedy Thomas krzyknie żebyś uciekała to biegnij co sił w nogach i weź naszego konia. Do zobaczenia później. Odnajdziemy się - skinęłam mu głową na znak zgody . Obrócił się w stronę swojej siostry i szepnął do Thomasa coś do ucha. Patrzyłam jak on czekają nie wiem czemu nic jeszcze nie zrobili ani nie powiedzieli. Spojrzałam na Aurielie ona również patrzyła na mnie uśmiechnęła się słabo również się do niej uśmiechnęłam.
-Teraz - powiedział Thomas. Ja pobiegłam nie patrząc za siebie. Powiedziałam tylko do siebie KOCHAM CIĘ. Nie wiem czemu ale musiałam to powiedzieć. Kiedy dotarłam do konia spojrzałam w stronę z której przybiegłam nikogo nie widziałam. Weszłam na konia ale ktoś mnie z niego zwalił. Spadłam na ziemie bolał mnie tyłek. Co mówiła Magda o samo obronie... Tak najpierw uderz w brzuch następnie nie czekając długo uderz w kroczę, a na koniec uderz jego głową o swoje kolano. Tak zrobiłam on się przewrócił ja ja znowu weszłam na konia ruszyłam przed siebie. Powiedziała jeszcze ,,Dziękuje'' to skierowałam do Magdy, gdyby mnie nauczyła się bronić już by było po mnie...


Część 2: Micakel


    W imię miłość jesteśmy gotowi do poświęceni. Kiedy masz ukochaną osobę chcesz utrzymać ją przy sobie jak najdłużej. Chcesz żeby była bezpieczna, że nic jej nie groziło. W miłość ludzie stają się różni jedni są gotowi umierać tylko żeby druga osoba była wolna, żywa i bezpieczna, a inni są gotowi stać się abnegat jak nas nazwał Thomas. Od Izabeli dowiedziałem się że to jest człowiek wyrzekający się korzyć, wygód, przyjemność, niedbający o swoją powierzchowność. Istnieje jeszcze trzeci rodzaj ludzi zakochanych są nim egoiści, zazdrośnicy itp. Ten trzeci jest najgorszą ponieważ może doprowadzić do obsesji. Spotkałem się kiedyś ale to inna historia. Teraz jak patrzyłem jak odbiega, a ja nie mogłem biec z nią. Czułem się rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony czułem ulgę że jej tu nie będzie, gdyż tu szykuje się mała zadyma, a ja nie chce żeby jej się coś się stało. Jest jeszcze druga strona medalu, a jest nią strach że może sobie nie poradzić że coś jej się stanie po drodze. Lecz ja mam tu do stoczenia własną bitwę i muszę jej pozwolić żeby żeby ona mogła własną. Czułem że ona sobie poradzić ale miałem takie dziwne uczucie że coś może się nie udać bo za łatwo nam szło. Ponieważ przez kilka tygodni zaagitować do naszej sprawy udawało nam się bez problemu. Miałem nadzieje że to mi coś się stanie bo jeśli Izabeli coś by się stało nigdy by sobie nie darował. Nie umiałbym z tym żyć, a zwłaszcza bez niej. Bo bez niej nie ma mnie ja dobrze to wiem. Mam nadzieje że sobie poradzi bo jest mądra, sprytna i pomysłowa, a co najważniejsze wychowała się przestępczej dzielnicy miasta to pewnie u miała się bronić. Ja, Thomas oraz Aurielie staliśmy na przeciwko naszej a raczej mojej i Toma siostry Charlaine. Ona była z Marko i Kaspianem których dziewczyny przechytrzyły jakiś czas temu. Kaspiana nigdy za nim nie przepadałem. Był zawsze mściwy, okrutny i co najgorsze że zabijane sprawiło mu przyjemność. Natomiast Marko jakby nie pasował do tego towarzystwa. Był zawsze jakby w innym świecie, on zawsze wrażliwy, uprzejmy kiedy nie było z nim ich. Walka była zacięta, ale to nic nie zmieniało każda strona miała jasny cel i nie zamierzała z niego ustąpić. My chcieliśmy aby dać Izabeli czas na ucieczkę, a oni chcieli ją porwać, żeby dowiedzieć dlaczego jest tak podobna do Aurielie oraz żeby mnie zmusić do przyłączenia się do naszego ojca. Nie chce ponieważ to brew moim zasadą. Ja nie lubię ranić ludzi, a już zwłaszcza zabijać. Marze żeby zostać prokuratorem żeby walczyć ze złem i sprawić żeby ten świat był bezpieczniejszy i miał więcej dobra niż zła. Walka trwała jakąś godzinę miałem nadzieje że Izabela była daleko z stąd. Skoczyło się na tym, że Charlaine dostała telefon i uciekli nie wiadomo gdzie ale w przeciwnym kierunku niż Izabela i to nam wystarczyło. Poszliśmy do konia i Toma zaczął go przygotowywać do podróży ja patrzyłem w stronę którą za pewne pojechała Izabela. W głowie miałem pełno pytań: Co teraz z nią się dzieje? Czy nic jej nie jest? Nawet nie zauważyłem że Aura stoi koło mnie do czasu aż nie zadała mi pytania.
- Jak zamierzasz dostać się na miejsce? - Spojrzał na nią lecz nie odpowiedziałem na jej pytanie. Po prostu te pytanie puściłem w nie pamięć. Nie chciałem odpowiadać ponieważ myślałem o IZ. Thomas i Aurielia patrzyli na mnie jakbym był jakby mnie nie poznali. Nie myśląc dużo zadałem na głos pytanie, którego najbardziej się bałem.
- Uważacie że sobie poradzi? - To pytanie było trudne gdyż jeśli według nich Iz sobie nie poradzi bym sobie z tym, że wysłałem Izabele na pewną śmierć. Tego bym nie zniósł, lecz zadałem te pytanie i muszę znieś odpowiedzi na nie.
- Znając Izabele to jasne że sobie poradzi. Zobaczysz za parę tygodni będziemy siedzieli na tarasie i się z tego śmiali wszyscy, a za parę lat ja będę robiła wielką piosenkarkę, Thomas będzie najlepszym chirurgiem plastycznym, a ty zostaniesz prokuratorem i zamkniesz wszystkich przestępców chodzących po tym świecie. - powiedziała patrząc na mnie i się letko do mnie uśmiechnęła poczułem się lepiej, lecz ona przytuliła mnie zaśmiałem się pod nosem - Pamiętasz jak byliśmy mali zawsze trzymaliśmy się razem. Dobra nie daruje ci czekam na odpowiedzi na moje pytanie. - Spojrzałem na nią nic się nie zmieniła przez te lata co nie byliśmy razem. Ulżyło mi, że ojciec nic ją nie zmienił, że ciągle jest tą małą dziewczynką, która marzy że będzie wspaniałą piosenkarką oraz zawsze dla niej bliscy są na pierwszym miejscu. Kocham ją jak siostrę ponieważ tyle lat była dla mnie siostrą i nią będzie na zawsze.
-Też sobie poradzę nie martwcie się o mnie... Jestem dużym chłopcem. - po chwili się śmieliśmy wszyscy. Thomas podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy, a później zrobi coś czego nie nawiedzę bo tym mam potargane fryzury. Dobrze mieć rodzeństwo które jest zawsze przy tobie nawet jeśli okazujesz się największym palantem na świecie. Ja właśnie mam takie.
- Tyle razy mówiłem zostaw moje włosy w spokoju one naprawdę nie lubią jak je tak traktujesz. - Toma tylko spojrzał na mnie i się zaśmiał.
- One nie lubią czy ty nie lubisz? Nie odpowiadaj to widzimy się za tydzień na miejscu. Pamiętaj kontakt z nami lub z Iz tylko w sytuacjach kryzysowych.  - przypomniał mi naszą zasadę nie zdzwonimy do siebie żeby się nie rozpraszać. To będzie ciężko ale dam radę. Nie będę dzwonił do nich, a oni do mnie jak się spotkamy następnym razem na miejscu to będzie coś wyjątkowego. Pożegnaliśmy się i ja poszedłem własną stronę oni pojechali dłużą drogę do miejsca. Thomas jeszcze przed wyjazdem napisał do Sama żeby wyjechał na przeciw Izabeli Usiadłem na przystanku autobusem. Czekałem na autobus nie pamiętam kiedy ostatnio jechałem nim jechałem. Autobus numer 30 przyjechał o czasie wsiadłem do niego i kupiłem bilet na ostatni przystanek. Kiedy siedziałem na końcu mogłem w końcu odpocząć już prawie zapomniałem kiedy siedziałem i nie oglądałem się czy nikt mnie nie obserwuję. Dwa przystanki dalej usiadł koło mnie Kaspian udałem że go nie widzę. 
- Nie spodziewałem się że wielki Mickael korzysta z środków publicznej komunikacji. - powiedział z ironią. Patrzyłem przez szybę i widziałem jak Charlaine i Marko jadą za nami. No to wpadłem jak śliwka kompot. Z telefonu skasowałem wszystkie kontakty i go wyłączyłem. Wstałem i wysiadłem na następnym przystanku. Kastiel zrobił to samo, a kierowca dziwnie nie ma spojrzał ale nic nie powiedział. Wiedziałem o co mu chodziło kupowałem bilet na ostatni przystanek.
- O tak się podajesz? Nigdy nie spodziewałem się że kiedyś doczekam takiej chwili. - powiedział Kastiel, a ja go olewałem co go jeszcze bardziej wkurzało. Dziwi się otworzyły, a ja wsiadłem. Nie ma sensu walczyć, uciekać, zresztą i tak już wygrałem. Ponieważ Izabela jest daleko i bezpieczna, nie długo przeprowadzą atak na siedzibę mojego ojca. Usiadłem koło Charlaine, a ona spojrzała i powiedziała.
- Hej braciszku znowu się widzimy. Mam pytanie czemu podajesz się o tak. Wy zawsze macie jakieś pomysły żeby uciekać. - powiedziała do mnie ja nic patrzyłem w okno. - Teraz nam powiedziesz gdzie reszta się udała?
- Myślisz że ci powiem to jest błędzie. Nigdy ci nie powiem gdzie oni są prędzej świnie zaczną latać niż ci powiem. - powiedziałem nie patrząc na nią. tylko przez okno samochodu. Ona się zaśmiała i jej pachołki również. Wiedziałem że będą próbowali mnie zmusić żebym powiedział. Nigdy nie powiem w ten sposób mogę chronić Izabele. Jej bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze.
- Heh. jeszcze zobaczymy. Frank wracamy do domu. - pojechałem z nim do domu ojca. Nie było mnie tu przez pięć lat. Kiedy uciekałem z Thomasem i mamą od ojca. Jechaliśmy dwie godziny, kiedy byliśmy na miejscu wiedziałam że jestem blisko Izabeli ona jest 15 km od nas i oni o tym nie wiedzieli.






Dawno nie dodałam żadnej piosenki łapcie piosenki kochani. Mam nadzieje że wam się spodobają tak jak mi się podobają




Kolejna o miłość



3 komentarze:

  1. suuper opowiadanie. nie komentuje każdej części za każdym razem bo zazwyczaj czytam z komórki i mi się nie chce, ale chcę żebyś wiedziała że bardzo lubię to czytać, i z nieccierpliwością czekam na następne części ;* ;3 pozdrawiam i zapraszam do mnie :

    http://ka-opowiadanka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie opowiadanie i rozdział pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak Ty to robisz, ale piszesz tak świetnie, że gdy to czytam, przeżywam to wszystko jak bym tam była. Wróciłam ostatnio do poprzednich rozdziałów, do śmierci Arka i jestem w szoku, że Twoje słowa tak bardzo do mnie trafiają i tak mnie poruszają. To zdecydowanie jedeno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam ! Życzę weny i chęci do działania ;) jesteś świetna w tym co robisz ! :)

    OdpowiedzUsuń