Rozdział 10
Część
1: Izabela
Jakiś
tydzień temu zostawiliśmy za sobą moje rodzinne miasto. Z powodu
mojej wrodzonej głupoty. Jak zwykle zaufałam nie właściwej
osobie. Obecnie jesteśmy nad jakimś jeziorem stałam z moją
siostrą i patrzyliśmy na zachodzące słońce.
- Jak
myślisz jak długo musimy czekać na wiadomość? - spytałam
Aurielie. Sam obiecał że da nam znać jak wszyscy będą już na
stadninie uważał wraz z Mickaelem, że najbezpieczniej będzie jeśli
ja pojawię się ostania. Aura spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie
wiem... Też mam już tego dość - Wiedziałam o czym mówiła
ciągle baliśmy się że ojciec chłopaków wyjdzie gdzieś za rogu.
To było wkurzające czuć się tak bezradnym, bo jeśli on się dowie
wcześniej co my robimy to będzie lipa. Chłopacy pojawili się koło
nas Mickael usiadł na ziemi i mnie przewrócił na swoje kolana.
Zdążyłam tylko wydać z siebie
- Ej.
- i już siedziałam na jego kolanach. Thomas również usiadł koło
nas ale nie przewracał Aury. Ona sama usiadła. Spojrzała na
Thomasa i się zapytała nie pewnie.
-
Thomas myślisz o Carolin?
-
Każdego dnia... Zastanawiam się co u niej. Jak się czuje? Czy... -
wiedziałam co chciał powiedzieć czy ,, żyje''. Kiedy myślę o
Wioli, Magdzie i pozostałych też się zastanawiam czy żyją, czy
jest jeszcze o co walczyć, czy to ma jakiś sens?
- Ja
również się martwię. - powiedziała Aurielia. Patrząc w dal i nie
zdradzając swoich uczuci zastanawiam się co również czuje, kiedy
to powiedziała. Przytuliłam się do pierś Mickaela wsłuchałam
się w bicie jego serca. Ten odgłos działał na mnie relaksująco.
Było mi żal Thomasa i Aurielie bo ich miłość były daleko od
nich oraz służyli jako zakładnicy.
-
Aurielie jak on ma imię? - powiedziałam nie myśląc co mówię.
Spojrzała na mnie i patrzyła przez jakiś czas. Czułam się
dziwnie i czekałam aż coś postanowi.
- Ma
na imię Bartek. Kocham go ale mu ani razu tego nie powiedziałam. -
powiedziała patrząc na mnie tylko w dal. Najpierw się poczułam że
ktoś nas obserwuje, a następnie usłyszałam dźwięk pękającej
gałęzi. Odwróciliśmy się wszyscy tym samym czasie serce podeszło
mi do gardła bo zobaczyłam tam Charlaine, Marko i tego drugiego.
Mickael złapał mnie za rękę, a drugą odczytywał SMS. Pokazał
mi go to było od Sama ,, Wracacie wszyscy już są i pytają o
was''. Thomas spojrzał na telefon również szepnął do Aurielie
chyba treść tego SMS. Wstaliśmy i patrzyliśmy na prost nich. Nie
wiedziałam co mam zrobić ani co mam mówić.
-
Witajcie dawno się nie widzieliśmy - powiedziała patrząc na
każdego z nas. Na mnie spojrzała na samym końcu - Izabela idzie z
nami.
- Nie
idzie z wami, - powiedział Thomas i zaraz z Aurielią stanęli przed
nami. Mickael objął moją twarz i sprawił żebym spojrzała na
niego. Kiedy to zrobiłam uśmiechnął się do mnie smutno i
szepnął:
-
Musisz uciekać wiesz gdzie się spotkamy... Zatrzymamy ich, weź
konia. Jeśli my nie pojawimy się przez tydzień zacznij bez nas.
Przy naszym koniu są plany i wszystkie notatki.
- Ja
nie dam rady bez was. - powiedziałam czułam jak łzy napływają mi
do oczów. Musiałam w tej chwili wyglądać strasznie.
- Dasz
radę. Kiedy Thomas krzyknie żebyś uciekała to biegnij co sił w
nogach i weź naszego konia. Do zobaczenia później. Odnajdziemy się
- skinęłam mu głową na znak zgody . Obrócił się w stronę
swojej siostry i szepnął do Thomasa coś do ucha. Patrzyłam jak on
czekają nie wiem czemu nic jeszcze nie zrobili ani nie powiedzieli.
Spojrzałam na Aurielie ona również patrzyła na mnie uśmiechnęła
się słabo również się do niej uśmiechnęłam.
-Teraz
- powiedział Thomas. Ja pobiegłam nie patrząc za siebie.
Powiedziałam tylko do siebie KOCHAM CIĘ. Nie wiem czemu ale
musiałam to powiedzieć. Kiedy dotarłam do konia spojrzałam w
stronę z której przybiegłam nikogo nie widziałam. Weszłam na
konia ale ktoś mnie z niego zwalił. Spadłam na ziemie bolał mnie
tyłek. Co mówiła Magda o samo obronie... Tak najpierw uderz w
brzuch następnie nie czekając długo uderz w kroczę, a na koniec
uderz jego głową o swoje kolano. Tak zrobiłam on się przewrócił
ja ja znowu weszłam na konia ruszyłam przed siebie. Powiedziała
jeszcze ,,Dziękuje'' to skierowałam do Magdy, gdyby mnie nauczyła
się bronić już by było po mnie...
Część
2: Micakel
- Jak zamierzasz dostać się na miejsce? - Spojrzał na nią lecz nie odpowiedziałem na jej pytanie. Po prostu te pytanie puściłem w nie pamięć. Nie chciałem odpowiadać ponieważ myślałem o IZ. Thomas i Aurielia patrzyli na mnie jakbym był jakby mnie nie poznali. Nie myśląc dużo zadałem na głos pytanie, którego najbardziej się bałem.
- Uważacie że sobie poradzi? - To pytanie było trudne gdyż jeśli według nich Iz sobie nie poradzi bym sobie z tym, że wysłałem Izabele na pewną śmierć. Tego bym nie zniósł, lecz zadałem te pytanie i muszę znieś odpowiedzi na nie.
- Znając Izabele to jasne że sobie poradzi. Zobaczysz za parę tygodni będziemy siedzieli na tarasie i się z tego śmiali wszyscy, a za parę lat ja będę robiła wielką piosenkarkę, Thomas będzie najlepszym chirurgiem plastycznym, a ty zostaniesz prokuratorem i zamkniesz wszystkich przestępców chodzących po tym świecie. - powiedziała patrząc na mnie i się letko do mnie uśmiechnęła poczułem się lepiej, lecz ona przytuliła mnie zaśmiałem się pod nosem - Pamiętasz jak byliśmy mali zawsze trzymaliśmy się razem. Dobra nie daruje ci czekam na odpowiedzi na moje pytanie. - Spojrzałem na nią nic się nie zmieniła przez te lata co nie byliśmy razem. Ulżyło mi, że ojciec nic ją nie zmienił, że ciągle jest tą małą dziewczynką, która marzy że będzie wspaniałą piosenkarką oraz zawsze dla niej bliscy są na pierwszym miejscu. Kocham ją jak siostrę ponieważ tyle lat była dla mnie siostrą i nią będzie na zawsze.
-Też sobie poradzę nie martwcie się o mnie... Jestem dużym chłopcem. - po chwili się śmieliśmy wszyscy. Thomas podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy, a później zrobi coś czego nie nawiedzę bo tym mam potargane fryzury. Dobrze mieć rodzeństwo które jest zawsze przy tobie nawet jeśli okazujesz się największym palantem na świecie. Ja właśnie mam takie.
- Tyle razy mówiłem zostaw moje włosy w spokoju one naprawdę nie lubią jak je tak traktujesz. - Toma tylko spojrzał na mnie i się zaśmiał.
- One nie lubią czy ty nie lubisz? Nie odpowiadaj to widzimy się za tydzień na miejscu. Pamiętaj kontakt z nami lub z Iz tylko w sytuacjach kryzysowych. - przypomniał mi naszą zasadę nie zdzwonimy do siebie żeby się nie rozpraszać. To będzie ciężko ale dam radę. Nie będę dzwonił do nich, a oni do mnie jak się spotkamy następnym razem na miejscu to będzie coś wyjątkowego. Pożegnaliśmy się i ja poszedłem własną stronę oni pojechali dłużą drogę do miejsca. Thomas jeszcze przed wyjazdem napisał do Sama żeby wyjechał na przeciw Izabeli Usiadłem na przystanku autobusem. Czekałem na autobus nie pamiętam kiedy ostatnio jechałem nim jechałem. Autobus numer 30 przyjechał o czasie wsiadłem do niego i kupiłem bilet na ostatni przystanek. Kiedy siedziałem na końcu mogłem w końcu odpocząć już prawie zapomniałem kiedy siedziałem i nie oglądałem się czy nikt mnie nie obserwuję. Dwa przystanki dalej usiadł koło mnie Kaspian udałem że go nie widzę.
- Nie spodziewałem się że wielki Mickael korzysta z środków publicznej komunikacji. - powiedział z ironią. Patrzyłem przez szybę i widziałem jak Charlaine i Marko jadą za nami. No to wpadłem jak śliwka kompot. Z telefonu skasowałem wszystkie kontakty i go wyłączyłem. Wstałem i wysiadłem na następnym przystanku. Kastiel zrobił to samo, a kierowca dziwnie nie ma spojrzał ale nic nie powiedział. Wiedziałem o co mu chodziło kupowałem bilet na ostatni przystanek.
- O tak się podajesz? Nigdy nie spodziewałem się że kiedyś doczekam takiej chwili. - powiedział Kastiel, a ja go olewałem co go jeszcze bardziej wkurzało. Dziwi się otworzyły, a ja wsiadłem. Nie ma sensu walczyć, uciekać, zresztą i tak już wygrałem. Ponieważ Izabela jest daleko i bezpieczna, nie długo przeprowadzą atak na siedzibę mojego ojca. Usiadłem koło Charlaine, a ona spojrzała i powiedziała.
- Hej braciszku znowu się widzimy. Mam pytanie czemu podajesz się o tak. Wy zawsze macie jakieś pomysły żeby uciekać. - powiedziała do mnie ja nic patrzyłem w okno. - Teraz nam powiedziesz gdzie reszta się udała?
- Myślisz że ci powiem to jest błędzie. Nigdy ci nie powiem gdzie oni są prędzej świnie zaczną latać niż ci powiem. - powiedziałem nie patrząc na nią. tylko przez okno samochodu. Ona się zaśmiała i jej pachołki również. Wiedziałem że będą próbowali mnie zmusić żebym powiedział. Nigdy nie powiem w ten sposób mogę chronić Izabele. Jej bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze.
- Heh. jeszcze zobaczymy. Frank wracamy do domu. - pojechałem z nim do domu ojca. Nie było mnie tu przez pięć lat. Kiedy uciekałem z Thomasem i mamą od ojca. Jechaliśmy dwie godziny, kiedy byliśmy na miejscu wiedziałam że jestem blisko Izabeli ona jest 15 km od nas i oni o tym nie wiedzieli.
Dawno nie dodałam żadnej piosenki łapcie piosenki kochani. Mam nadzieje że wam się spodobają tak jak mi się podobają
Kolejna o miłość
suuper opowiadanie. nie komentuje każdej części za każdym razem bo zazwyczaj czytam z komórki i mi się nie chce, ale chcę żebyś wiedziała że bardzo lubię to czytać, i z nieccierpliwością czekam na następne części ;* ;3 pozdrawiam i zapraszam do mnie :
OdpowiedzUsuńhttp://ka-opowiadanka.blogspot.com/
Świetnie opowiadanie i rozdział pisz dalej
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz, ale piszesz tak świetnie, że gdy to czytam, przeżywam to wszystko jak bym tam była. Wróciłam ostatnio do poprzednich rozdziałów, do śmierci Arka i jestem w szoku, że Twoje słowa tak bardzo do mnie trafiają i tak mnie poruszają. To zdecydowanie jedeno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam ! Życzę weny i chęci do działania ;) jesteś świetna w tym co robisz ! :)
OdpowiedzUsuń